Mieszanka doskonała
W pierwszym rzędzie piękno Charlotte Casiraghi, w której żyłach płynie krew francuska, włoska i irlandzka. Szlachetne rysy, oliwkowa cera i duże niebieskie oczy podkreślone najmodniejszym w tym sezonie makijażem smoky eyes. Niektórzy mówią, że wygląda jak uduchowiona Madonna ze świętych obrazów, tyle że z ustami w takim samym kształcie jak… słynna kanapa-usta zaprojektowana przez Salvadora Dali.
Charlotte Casiraghi już jako podlotek czarowała urodą. A gdy w 2000 roku została przedstawiona śmietance towarzyskiej Europy na swoim pierwszym balu, mówiono tylko o pięknej bohaterce wieczoru i jej uderzającym podobieństwie do matki z czasów młodości. Księżniczka miała na sobie prostą, ozdobioną złotą koronką sukienkę od Karla Lagerfelda i natychmiast zepchnęła w cień największe elegantki wieczoru. Charlotte ma też to coś, co miała nie tylko księżniczka Karolina, lecz także jej babka, księżna Grace. Klasę, która sprawia, że we wszystkim wygląda jak z żurnala. W każdym jej słowie, geście, ruchu jest niewymuszona elegancja.
O Grace mówiono, że jak mało kto potrafi „używać” ubrań. Na każdą okazję miała odpowiedni strój podkreślający zarówno jej rangę, jak i upodobania. Adaptowała dla siebie modę lat 60., 70., pozostając wierna paru stałym elementom stylu: fryzurze, biżuterii, kolorom. Podobnie jest z Charlotte Casiraghi. „Zawsze interesowało mnie to, co robią wielcy krawcy. Jak każda kobieta lubię się dobrze ubrać. Uwielbiam moc transformacji, jaką daje moda. Ale to nie obsesja, coś, co zajmowałoby moją głowę od rana do wieczora. Nie jestem niewolnicą trendów. Wolę być elegancka. Matka nauczyła mnie, że elegancja to prostota, umiar, dobranie stroju do okoliczności. Forma szacunku i uprzejmości wobec innych ludzi”, tłumaczy. Nic dziwnego, że dziesiątki firm proponowały jej, by została ich twarzą. Odmówiła prawie wszystkim.
Od Moskwy po Rio de Janeiro
Ale uroda to niejedyny jej atut. Charlotte Casiraghi to także mocno stąpająca po ziemi kobieta. Odporna na blichtr wielkiego świata. Korzysta oczywiście z uroków życia jak każda normalna 25-latka. Jednego dnia jest na przyjęciu w Wenecji, by za chwilę pierwszą klasą airbusa przenieść się na garden party do Paryża lub pokaz mody do Mediolanu, gdzie siedzi u boku Kate Moss. Albo żegluje po Morzu Śródziemnym na „Pachy III”, jachcie należącym do jej matki. Od lat z tą samą paczką przyjaciół, do której należą jej bracia i ich dziewczyny: Beatrice Borromeo i Tatiana Santo Domingo, a także córka greckiej armatorki Eugenie Niarchos, Margerita Missoni, siostry jej chłopaka – Alice i Charlotte Dellal i oczywiście jej chłopak Alex.
Porozmawiajmy o gwiazdach - forum >>
Z synem angielsko-irańskiego potentata nieruchomości Guya Dellala Charlotte Casiraghi poznała się cztery lata temu. Nikt nie dawał tej miłości szans. Ona była stała w uczuciach. Przed Alexem miała tylko dwa poważne związki: z arystokratą Hubertusem Herringiem Frankensdorfem oraz synem znanego belgijskiego prawnika Felixem Winklerem. 30-letni dziś Alex uchodził za lekkoducha. Ale są ze sobą już cztery lata i to ona bardziej zmieniła jego niż on ją. W dworskich kręgach Monako mówi się, że Alex, właściciel londyńskiej galerii sztuki 20 Hoxton Square, jeszcze w tym roku poprosi Charlotte o rękę.
Księżniczkę można też często zobaczyć na oficjalnych uroczystościach w Monako, takich jak Bal Róży. W sukniach od ulubionych projektantów: Chanel, Lanvin, Gucci, Stella McCartney, Giambattista Valli. Nie mogło jej też zabraknąć na ślubie wuja Alberta z Charlene Wittstock na początku lipca tego roku. Ubrana w pudroworóżową suknię z czarną woalką od Karla Lagerfelda wyglądała bosko.
Charlotte Casiraghi podkreśla jednak: „Nie jestem księżniczką. Moja matka tak, ale nie ja. Jestem wprawdzie siostrzenicą głowy państwa, czwartą osobą w kolejce do tronu i z tego tytułu mam pewne obowiązki. Ale mogę żyć jak chcę. I nie chcę zmarnować życia na balach”. Wydawca włoskiego „Vogue’a” potwierdza: „To nie jest typ celebrytki. Ma w sobie coś ze starej dobrej arystokracji: ceni sobie spokój i dyskrecję”.
Miss Perfekcja
Nikt nie pamięta, by księżniczka wywoływała skandale, jak jej matka i ciotka – księżniczka Stefania, lub przechodziła bunt wieku dojrzewania. Księżniczka Karolina miała zaledwie 21 lat, gdy ku rozpaczy rodziców, księżnej Grace i księcia Rainiera III, wyszła za mąż za znacznie starszego playboya Philippe’a Junota. Małżeństwo rozpadło się zresztą wkrótce. Lista szaleństw księcia Alberta i księżniczki Stefanii, która kochała się w cyrkowcach i służących, byłaby jeszcze dłuższa.
Charlotte Casiraghi jest za to od dziecka chorobliwie ambitna. We wszystkim chce być najlepsza. W szkole w Fontainebleau była jedną z najlepszych uczennic. Dosłownie połykała książki. Mówi: „Muszę mieć to zamiłowanie po matce. Czasami czytam po pięć książek naraz. Dużo klasyki. Uwielbiam »Czerwone i czarne« Stendhala, »Szkołę uczuć« Flauberta, ale też Carson McCullers i Houellebecqa, poezję”. Karl Lagerfeld wspomina: „Pamiętam, jak przyjechała do mnie do Biarritz i zaproponowała, że uporządkuje z koleżankami bibliotekę. Mogłaby siedzieć w tych książkach od rana do wieczora”.
Ten perfekcjonizm to zresztą jej siła, ale i przekleństwo. Sama Charlotte przyznaje: „Ambicje są dobre, bo pozwalają wiele osiągać. Ale strach, że mi się nie uda, jest paraliżujący. Najpierw stawiam sobie bardzo wysokie wymagania, a potem torturuję się myślą, że nie dam rady”.
Pod rękę z Seneką
Podobnie było na studiach filozoficznych na Sorbonie. Mieszkała wtedy w Paryżu, z dala od domu. Ale nie stała się bywalczynią nocnych klubów. Jej wykładowca, dziennikarz „Liberation” Robert Maggiori, mówi: „Była nieśmiałą studentką. Ale bardzo błyskotliwą. Zadawała wnikliwe pytania”. Charlotte Casiraghi potwierdza jego słowa: „Filozofia jest pasjonująca. Chyba nawet mogłabym pomyśleć o docenturze”. W jej torebce obok pudru i błyszczyka często można znaleźć „Przyjaźń” Cycerona i jej ulubiony esej „O krótkości życia” Seneki.
Co sprawiło, że Charlotte Casiraghi jest taka odpowiedzialna? Być może utrata ojca? Miała w końcu tylko cztery lata, gdy drugi mąż księżniczki Karoliny, włoski biznesmen Stefano Casiraghi, zginął podczas wyścigów łodzi motorowych w Monako. Karolina zupełnie wycofała się wtedy z życia towarzyskiego. Zabrała trójkę małych dzieci: Charlotte, starszego o dwa lata Andreę i młodszego o rok Pierre’a na wieś do Saint-Rémy-de-Provance. I przez następne dwa lata wracała do równowagi. A może na jej życiu zaważyła samobójcza śmierć pierwszego trenera, Belga Erica Wautersa, który zastępował jej ojca? Kiedy się zabił, 13-letnia Charlotte przeszła załamanie nerwowe. Wydawało się, że już nigdy nie będzie mogła wsiąść na konia. A może po prostu Charlotte dobrze przyjrzała się płytkości dworskiego życia, nieudanym związkom matki i ciotki Stefanii?
Jej Manifest
Przez pewien czas myślała, by zostać dziennikarką. Po studiach terminowała u paryskiego wydawcy Roberta Laffonta, w brytyjskim „The Independent”, „AnOther” oraz ekologicznym „Above”. To właśnie w „Above” poznała Stellę McCartney, dzięki której zainteresowała się ekologią. Dwa lata temu wraz z dwiema przyjaciółkami, Alexią Niedzielski i Elizabeth von Guttman, założyła pismo „EVER Manifesto” poświęcone modzie przyjaznej środowisku. Osobiście rozdała trzy tysiące egzemplarzy pierwszego numeru w trakcie pokazu kolekcji ekologicznych futer Stelli.
Charlotte wspiera też organizacje charytatywne. Ożywiła na przykład działalność założonej w 1973 roku przez księżną Grace organizacji AMADE (Przyjaciół Dzieci). Dzięki księżniczce udało się zebrać pieniądze na budowę szkoły w Afryce.
Konie moja miłość
Wygrała jednak miłość do koni. „Konie zawsze były częścią mojego życia. Od kiedy pamiętam, miałam swoje kucyki. Myślę, że jako dziecko spędzałam z nimi więcej czasu niż z ludźmi. Konie są takie dystyngowane. Trudno się w nich nie zakochać. Poza tym opieka nad zwierzętami trenuje charakter, dyscyplinuje”, wspomina. Z czasem dziecięca fascynacja przerodziła się w wielką pasję. Zaczęła trenować skoki. „Chciałam się sprawdzić. Skoki przez przeszkody wyzwalają ogromne emocje. To jeździec decyduje, kiedy spiąć i poderwać konia. Poza tym czułam, że później, gdy będę miała wiele obowiązków: rodzinę, dzieci, to będzie już bardziej skomplikowane”.
Od kilku lat Charlotte Casiraghi trenuje w stadninie Grands Champs Bois-le-Roi pod okiem Thierry’ego Roziera, syna medalisty olimpijskiego Marcela Roziera. Minimum cztery godzinny dziennie. Gdy zbliżają się jakieś prestiżowe zawody, Charlotte zupełnie odrywa się od życia codziennego. Przed rozpoczęciem Global Champions Tour trenowała bez przerwy przez miesiąc. Podobnie jak córka brytyjskiej księżniczki Anny – Zara czy jej bliska przyjaciółka Athina Onassis, marzy o występie na olimpiadzie.
Chce też propagować jeździectwo. Od dwóch lat jest współtwórczynią kolekcji do jazdy konnej, którą przygotuje dla niej dom mody Gucci: koszulek, bryczesów, marynarek, toczków, a także akcesoriów potrzebnych w trakcie touru. Mówi: „Dałam się namówić, bo jazda konna to bardzo elegancki sport. Liczy się nie tylko wynik, ale też styl”. Tegoroczną kolekcję mogą już kupić inne amazonki.
Jestem Casiraghi
Czym jeszcze nas zaskoczy? Trudno powiedzieć. Sama na razie nie wie, co będzie robiła za 10, 20 lat. Tylko jednego jest pewna: „Korzystam z doświadczeń mojej rodziny. Ale przede wszystkim jestem Charlotte Casiraghi, mocno stąpającą po ziemi dziewczyną. To, co dziedziczymy, nie musi określać naszego życia. Życie tworzy się samo. Ważne, z czego je tworzymy”. A Lagerfeld dodaje: „Jeszcze nieraz usłyszymy o Charlotte. To zachwycająca dziewczyna”.
Magda Łuków / Viva!