Cannes 2010 - Show musi trwać...

Cate Blanchett fot. ONS
Kryzys gospodarczy, katastrofy, klęski żywiołowe... A festiwal filmowy na Lazurowym Wybrzeżu trwa w najlepsze. 63. edycja była nie tylko wielkim świętem kina, lecz także medialnym spektaklem pełnym przyjęć do białego rana i towarzyskich skandali.
/ 08.06.2010 12:20
Cate Blanchett fot. ONS
Jeszcze na dwa dni przed rozpoczęciem festiwalu wydawało się, że tym razem nici z imprezy.  Czarne chmury zawisły nad miastem. Najpierw wielki obłok pyłu z wulkanu Eyjafjallajökull na Islandii, który wciąż wyrzuca lawę i trujące opary, uniemożliwił lądowanie na lotnisku w Nicei. Potem na Lazurowym Wybrzeżu rozpętała się burza i wielka, sześciometrowa fala podmyła plaże, gdzie odbywa się ważna promocyjna część festiwalu. Woda zalała pawilony sponsorów, restauracje, parkingi. A meteorolodzy zapowiadali dalsze ochłodzenie, wiatr i deszcze. Na szczęście, mimo kryzysu, mer miasta wysupłał dodatkowe środki, by w rewelacyjnie krótkim czasie dwóch dni naprawić większość szkód. Gdy więc nadszedł 12 maja, Russell Crowe i Cate Blanchett, którzy przyjechali tu promować „Robin Hooda” w reżyserii Ridleya Scotta, wypowiedzieli magiczną formułkę: „Ogłaszamy otwarcie 63. Festiwalu Filmowego w Cannes”. I impreza ruszyła zgodnie z planem.

W mieście udekorowanym filmowymi banerami zrobiło się tłoczno i gwarno. Zjawiło się około 200 tysięcy ludzi. Dość powiedzieć, że miejsca w hotelach, które trzeba było rezerwować do marca, zajęte były do ostatniego, mimo że apartamenty kosztowały od 600 do 25 tysięcy euro za dobę. Mniej było amerykańskich gwiazd. Nie przyjechali Angelina Jolie i Brad Pitt. Ale, oprócz gwiazd „Robin Hooda”, była ekipa „Wall Street...” z Michaelem Douglasem na czele. W Cannes pojawiły się licznie europejskie gwiazdy: Kristin Scott Thomas, Penélope Cruz z Javierem Bardemem, Helen Mirren i Claudia Cardinale z Alainem Delonem. Mimo wcześniejszych spekulacji na temat ciąży, Penélope miała na sobie dopasowaną sukienkę i ani śladu brzuszka. Na La Croisette nie mogło zabraknąć starletek i początkujących aktorów marzących o tym, że ktoś ich dostrzeże. Niestety, jak pokazuje historia, o tym, czy ktoś dostanie swoje pięć minut, decyduje szczęście. Tak jak było w przypadku Brigitte Bardot czy Alaina Delona. Ich pierwsze pojawienie się w Cannes przeszło bez echa. Robert Redford był na początku kariery tak biedny, że nocował na plaży.

Cannes to jednak nie tylko gwiazdy, lecz także pokazy filmowe. Projekcje trwają od 8.30 do późnego wieczoru. I nawet najbardziej wytrwali kinomaniacy nie są w stanie zobaczyć wszystkiego. Największy tłok panował na projekcjach filmów, które jeszcze przed prezentacją zyskały dobrą lub złą sławę.

Jury pod przewodnictwem Tima Burtona, w którym zasiedli między innymi Kate Beckinsale i Javier Bardem, obejrzało w sumie 19 filmów. Do gry wrócili też europejscy twórcy – Mike Leigh z „Another Year” i  Ken Loach z „Route Irish”. Rozgłos zdobył jednak Nikita Michałkow i jego „Spaleni słońcem 2”. Film uznano za laurkę na cześć Stalina. W Internecie pojawił się apel zatytułowany „Nie lubimy go”, pod którym podpisało się 90 filmowców. Krytykowano nie tylko film, lecz także Michałkowa, szefa Związku Filmowców w Rosji. To od niego zależy, kto dostaje subwencje. A Michałkow, który jest bliskim przyjacielem Władimira Putina, odmawia ich wszystkim twórcom oskarżanym o brak patriotyzmu. Większym skandalem zakończył się chyba tylko pozakonkursowy pokaz filmu „Draquila – Włochy się trzęsą” Sabiny Guzzanti. To dokument opowiadający o przekrętach finansowych samego premiera Silvia Berlusconiego, który – zdaniem autorki – zdefraudował pieniądze przeznaczone na odbudowę miasta L’Aquila po trzęsieniu ziemi.


Niemało zamieszania narobił też wielki nieobecny, Roman Polański, który wciąż przebywa w areszcie domowym w szwajcarskiej miejscowości Gstaad i czeka na ekstradycję do USA. Po raz kolejny za Polańskim wstawili się uczestnicy festiwalu. Filmowcy, wśród nich Jean-Luc Godard, Agnes Varda i Bertrand Tavernier, zwrócili się z prośbą do władz szwajcarskich o odrzucenie wniosku o ekstradycję. Jednak w chwili, gdy petycja docierała do Szwajcarii, prasa ujawniła, że zgłosiła się kolejna poszkodowana. Tym razem Polańskiego oskarża brytyjska aktorka, 42-letnia Charlotte Lewis. Kobieta twierdzi, że reżyser wykorzystał ją w 1986 roku podczas kręcenia „Piratów”. Miała wtedy 16 lat. Wygląda więc na to, że tegoroczne Cannes nie będzie ostatnim festiwalem, na którym zabraknie Romana Polańskiego.

Najbardziej oblegany był Pałac Festiwalowy, gdzie odbywają się pokazy wielkich hollywoodzkich produkcji. Russell Crowe powrócił w wielkim stylu w nowym filmie Ridleya Scotta. „Powstało wiele filmów o łuczniku z Sherwood, ale żadnemu nie wierzyłem. W naszej wersji to mężczyzna z krwi i kości zaprezentowany na tle realiów średniowiecza. Widz może poczuć kurz, brud i bezwzględność tamtych czasów”, zapowiadał Russell. Sam film wzbudził jednak mieszane uczucia, ale trzeba przyznać, że kreacja Crowe’a, który ma już swoje lata i słuszną posturę, to rzeczywiście majstersztyk. 

Więcej powodów do zadowolenia miał Michael Douglas. Przed premierą filmu mówił: „Mam wspaniałą rodzinę. Nie narzekam na brak pieniędzy i pracy. Dlatego w aktorstwie szukam wyzwań, a postać maklera, który spadł na dno i próbuje znowu wznieść się na szczyt, gwarantuje prawdziwą satysfakcję”. I rzeczywiście sequel filmu z 1987 roku „Wall Street: Pieniądz nie śpi” już okrzyknięty został hitem.  „Nie da się zmienić natury człowieka. W 1987 roku myśleliśmy, że wszystko się wyprostuje. Ale od tego czasu wskaźnik chciwości się zwielokrotnił”, mówił reżyser obrazu Oliver Stone. Sam Michael wyglądał jednak na trochę zmęczonego po procesie syna, Camerona, który poszedł do więzienia za handel narkotykami.

Kryzysu nie było też widać w porcie. Naomi Campbell, która przypłynęła tu z przyjacielem, rosyjskim oligarchą Vladimirem Doroninem, usiłowała przekonać wszystkich, że zmieniła nie tylko fryzurę, lecz także to, co pod włosami. Modelka, ostatnio ubolewająca z powodu swojego temperamentu, nad którym nie może zapanować, była tym razem grzeczna. Jednak na innych jachtach szampan lał się strumieniami, przypominając, że Cannes, mimo swoich 63 lat, jest w znakomitej formie i całkiem nieźle radzi sobie z kryzysem.

Magda Łuków / Viva!
Tagi: festiwal

Redakcja poleca

REKLAMA