- Skąd wiadomo, że jest się zakochanym?
Anja Rubik: Człowiek chodzi jak pijany. Bez przerwy myśli o drugiej osobie, nie może się doczekać spotkania, czuje się tak, jakby unosił się nad ziemią. I budzi się z uśmiechem na ustach.
– Zauważasz u siebie te objawy?
Anja Rubik: Wszystkie (śmiech).
– To było jak uderzenie pioruna?
Anja Rubik: Tak chyba można powiedzieć, bo ja bardzo się przed tym uczuciem broniłam. Ale ostatni rok był najdziwniejszy w moim życiu. Wszystko zmieniło się o 180 stopni. Po świętach Bożego Narodzenia zdecydowałam o rozstaniu z moim chłopakiem. Byliśmy z Łukaszem razem ponad sześć lat, ale przez ostatnie miesiące miałam przeświadczenie, że tak naprawdę jesteśmy z dwóch różnych światów. W końcu zdecydowałam, że najlepiej będzie dla nas obojga, jeśli zaczniemy żyć na własny rachunek.
– Bałaś się, że już się z nikim nie zwiążesz?
Anja Rubik: Planowałam raczej, że rzucę się w wir pracy, że rozterki serca zagłuszę nowymi zleceniami.
– I wtedy pojawił się on.
Anja Rubik: Tak. Jak w filmie (śmiech). Szłam ulicą, spieszyłam się na jakąś sesję i nagle zatrzymał mnie na ulicy. "Aniu, to ja, Sasha, pamiętasz, pracowaliśmy razem?”
– Sasha też jest modelem?
Anja Rubik: Tak. Rok temu wspólnie nagrywaliśmy reklamę w Nowym Orleanie. Pamiętam, że bardzo mnie wtedy zafascynował, ale ja byłam z Łukaszem, a on miał dziewczynę. Nawet się nie wymieniliśmy telefonami. Kiedy teraz spotkaliśmy się w Nowym Jorku, Sasha zaproponował, żebyśmy następnego dnia wypili wspólnie poranną kawę. Zgodziłam się, ale nawet do głowy mi nie przyszło, że to będzie randka.
– Kiedy usiadłaś koło niego, poczułaś, że to ten?
Anja Rubik: Kiedy usiadłam i zaczęliśmy rozmawiać, byłam zdziwiona. Od razu opowiedzieliśmy sobie o swoich rodzinach, pasjach, podejściu do pracy. Myślałam sobie: dlaczego tak dużo o sobie opowiadam? Co się ze mną dzieje?! Jestem dosyć skryta, niełatwo przychodzi mi zwierzać się ze swoich marzeń, ale z Sashą było inaczej.
– Denerwowałaś się na tej randce?
Anja Rubik: Będziesz się śmiała, ale z nerwów cały czas trzęsła mi się szczęka. Nie mogłam tego opanować. Miałam golf i cały czas zakrywałam sobie usta, żeby tego nie zauważył. Na szczęście czułam, że on też jest zdenerwowany i że żartami i głośnym śmiechem stara się ukryć zmieszanie.
– Szybko umówiliście się na drugie spotkanie?
Anja Rubik: Po naszej pierwszej randce musiałam wyjechać na zdjęcia, ale Sasha zapowiedział, że będzie na mnie czekał. Po moim powrocie poszliśmy na długi spacer do Central Parku. Uwielbiamy to miejsce oboje. Rozmawialiśmy przez kilka godzin, kompletnie straciliśmy poczucie czasu. To wtedy właśnie dowiedziałam się, że Sasha wcale nie chciał być nigdy modelem. Opowiadał mi o swojej wielkiej pasji do koszykówki. On jest z pochodzenia Serbem, ale jego rodzina mieszka w Wiedniu. On też tam się wychował. Od najmłodszych lat trenował koszykówkę i jako młody chłopak dostał się do włoskiej reprezentacji. Przeprowadził się wtedy do Mediolanu i był pewien, że będzie koszykarzem. Wszystko jednak ułożyło się inaczej. Podczas jednego z meczów doznał poważnej kontuzji. Zamiast rzucać kosze, poszedł do szpitala. Nie było wiadomo, czy kiedykolwiek będzie mógł wrócić do sportu. I wtedy zainteresował się nim sam Giorgio Armani. Wiadomo, że on uwielbia koszykarzy. Zaprosił Sashę do udziału w jednej ze swoich kampanii reklamowych. Sasha świetnie się sprawdził i tak się zaczęło.
– Polubił pracę modela?
Anja Rubik: Myślę, że lubi to, co robi, ale modeling nie jest jego wielką pasją. Raczej traktuje to jako dobrze płatny zawód i tyle. Tak naprawdę jednak chyba ciągle szuka swego miejsca, ale to twórcze szukanie. Sasha bardzo imponuje mi tym, że ma tak wiele zainteresowań, że ciągle gdzieś go gna, nie może usiedzieć na miejscu. W ciągu tych miesięcy, które spędziliśmy razem, wyjechaliśmy wspólnie do Mediolanu, Wiednia, Belgradu, Meksyku, Paryża i Częstochowy. Oboje uwielbiamy aktywnie spędzać czas i to jest wspaniałe.
– Przywiozłaś go już do domu rodziców do Częstochowy?
Anja Rubik: Tak. Początkowo bałam się tego spotkania. Opowiadałam o Sashy rodzicom przez telefon i nie spieszyłam się wcale ze wspólnym wyjazdem do Polski. Kiedyś zaczęliśmy z Sashą opowiadać sobie o swoich rodzinach. Oboje wcześnie opuściliśmy rodzinne domy, zaczęliśmy pracować, wychowaliśmy się na obczyźnie. Ani on, ani ja nie przestaliśmy jednak tęsknić za dzieciństwem. Kiedy słuchałam Sashy opowieści o jego domu, pomyślałam sobie, że byłoby wspaniale, gdyby poznał moich bliskich. Zaproponowałam mu wyjazd do Częstochowy. Był zachwycony. Podczas pobytu w Polsce, odwiedziliśmy też Kraków i Wieliczkę, ale najwspanialej było w moim rodzinnym domu. Moi rodzice z miejsca się Sashą zauroczyli. On jest bardzo radosny i ma świetne poczucie humoru, które przypadło do gustu memu tacie. Obaj bez przerwy się śmiali. Czułam się tak, jakby moi rodzice znali Sashę od dawna.
– Ty też poznałaś jego rodzinę?
Anja Rubik: Tak. W wakacje Sasha zabrał mnie do Wiednia. Poznałam jego rodziców, przyjaciół, znajomych. Oprowadził mnie po swoich ulubionych miejscach. Widziałam, gdzie zaczynał grać w kosza, odwiedziłam szkołę, do której chodził. To były wspaniałe dni. Jego rodzice bardzo ciepło mnie przyjęli. Jechałam tam z duszą na ramieniu, a tymczasem szybko okazało się, że zupełnie nie miałam się czego bać. Na zakończenie swojej wizyty zrobiłam wszystkim obiad. Uwielbiam gotować i przygotowałam potrawkę z kurczaka z kuskusem. Wszystkim bardzo smakowało. Udowodniłam, że nadaję się na żonę (śmiech).
– Opowiadałaś też, że pojechaliście do Belgradu?
Anja Rubik: Tak. Sasha bardzo chciał, żebyśmy odwiedzili jego ojczyznę. W Belgradzie także spędził kilka lat. To miasto jest fascynujące, pełne muzyki, śmiechu, pięknych kobiet. Byłam zafascynowana nim. Chciałabym, żebyśmy tam jeszcze wrócili.
– Sasha chciałby tam zamieszkać?
Anja Rubik: Chyba wolałby jednak Wiedeń. Niedawno kupił tam własne mieszkanie, żebyśmy mieli swój kąt, gdy będziemy odwiedzać jego bliskich. Na razie jednak planujemy zostać w Nowym Jorku. Sasha ma zresztą podpisany niezły kontrakt z jedną z firm i nie możemy się stąd ruszać. Wcale nam to jednak nie przeszkadza. Kilka miesięcy temu zamieszkaliśmy wspólnie w moim mieszkaniu. W końcu spełniłam swoje wielkie marzenie i kupiłam tu własny apartament. Jest przepiękny, wcale nie hotelowy, tylko przytulny i w dodatku mój własny. Wspaniale się tam czuję.
– Urządziłaś już to mieszkanie tak, jak marzyłaś?
Anja Rubik: Ciągle urządzam. Najwięcej zachodu było z podłogą. Marzyłam o ciemnej, mahoniowej. W Nowym Jorku jest jednak tak, że żeby coś zmienić we własnym mieszkaniu, trzeba załatwić tysiące pozwoleń i na decyzje czekać tygodniami. A ja musiałam wyjechać na pokazy. Nie mogłam się tym wszystkim zająć. Kiedy wróciłam – oniemiałam. Podłoga była dokładnie taka, jak marzyłam. Sasha o wszystko sam zadbał. Nawet znalazł taki odcień, jak marzyłam. čJak to zrobiłeś?”, zapytałam, a on odpowiedział: čZałatwiłem to na swój serbski sposób”. Kiedy zaczęłam się dopytywać, powiedział ze śmiertelnie poważną miną, że po prostu spędził noc z panią zarządzającą naszą kamienicą i od razu dostał zgodę na renowację mieszkania (śmiech).
– Nie jesteś zazdrosna, kiedy tak żartuje?
Anja Rubik: No pewnie, że jestem, ale on jest bardziej zazdrosny o mnie niż ja o niego (śmiech).
– Czujesz, że przy Sashy się zmieniłaś?
Anja Rubik: O, tak. Dzięki niemu uwierzyłam w siebie. Do tej pory wcale nie miałam na swój temat najlepszego zdania. Bywały dni, kiedy nie czułam się kobieco. Teraz jestem szczęśliwa, że mam takie, a nie inne biodra, że nie jestem typem chłopczycy. Sasha zarzuca mnie komplementami, pięknie potrafi do mnie mówić. Kiedy słucham jego słów, czuję, jakby mi rosły skrzydła.
– Zrobiłaś oszałamiającą karierę. Jesteś jedną z najlepszych modelek na świecie. Sasha nie jest tak sławny. Nie przeszkadza Ci to?
Anja Rubik: To dla nas nie ma żadnego znaczenia. Sasha ma wielki dystans do świata mody. Mało tego, doskonale wie, że i mi potrzebna jest odskocznia. Kiedy wracam z pokazów, zabiera mnie na mecz koszykówki do Madison Square Garden i od razu przestaję myśleć o pracy. I teraz już wiem, że szczęśliwe pary to takie, które tak samo lubią spędzać czas. Kiedy mamy ochotę poszaleć, wychodzimy do klubu, tańczymy. Są jednak dni, gdy chcemy być tylko ze sobą, odpocząć, posłuchać muzyki.
– A jak to się stało, że wspólnie wystąpiliście w kampanii Gapa?
Anja Rubik: Co roku z okazji świąt Gap zaprasza do sesji znane pary, rodzeństwa, rodziców z dziećmi. Powstają wówczas cudowne i ciepłe zdjęcia. W tym roku zadzwoniono także i do nas. Byłam zachwycona. I niedawno miałam śmieszne zdarzenie. Bardzo się gdzieś spieszyłam. Skręciłam w jedną z manhattańskich ulic i nagle na kamienicy zobaczyłam nasze zdjęcie z reklamy. Było wielkie, na całą ścianę. Niesamowite wrażenie. Aż zakręciło mi się w głowie. I tak ciepło zrobiło mi się na sercu. Jak to dobrze, że się poznaliśmy, pomyślałam wtedy i chyba po raz pierwszy od bardzo dawna poczułam, że przepełnia mnie szczęście.
Iza Bartosz / Viva