Upalne lato i cały stres dnia spływały z niej w zmysłowym tańcu. Kręciła się na parkiecie, wiła się wokół przypadkowo napotkanych dobrze zbudowanych mężczyzn. Każdego z nich jednak po chwili odsuwała od siebie i wracała do lekkiego poruszania biodrami przerywanego pociągnięciami kolorowego drinka. Uwielbiała nadmorskie imprezy, całonocne potańcówki na plażach, w kurortach. Pociągały ją wyjazdy w nieznane, obce otoczenie, nowo napotkani ludzie.
Chłonęła atmosferę tego miejsca: migoczące światła, intensywny zapach, ścisk ludzi, aromat miłości i pożądania. Nagle po drugiej stronie parkietu zobaczyła jego. Przystojnego blondyna w białej koszuli, który szelmowsko się do niej uśmiechał. Posłała mu zalotne spojrzenie, po czym odwróciła głowę by zafalować zmysłowo włosami. Po chwili zorientowała, że stoi tuż za nią. Przysunął się do niej od tyłu, przylegając do niej w tańcu swym ciałem. Poczuła jego oddech na swojej szyi, a jego zapach wbijał się jak szalony w jej zmysły,
Nie wytrzymała długo tego zmysłowego tańca. Pociągnęła go za rękę ku wyjściu. Pusta ulica. Ciszę przerywał tupot jej obcasów i nieśmiały chichot, gdy on zbliżał się do linii jej bioder. Na mijanych domach obserwowała jego cień, który ją gonił i próbował dosięgnąć podwijającej się brzoskwiniowej sukienki. Dotarła do namiotu. Wślizgnęła się w jego ciemność, za nią on.
Jego błądzące ręce dotknęły bioder, zsuwając się coraz niżej. Zaczęła drżeć. Poczuła pocałunki na karku, plecach, lekkie muśnięcia dłońmi, potem jego zdecydowany uścisk zmuszający do odwrócenia się ku niemu. Podwinęła wysoko sukienkę. Po chwili już w niej był. Długo, mocno, zdecydowanie. Przylgnęła do niego, które on raz po raz muskał ustami. Przymknęła oczy. Gdzieś w oddali szumiało morze. Pachniało zbliżającym się deszczem. Spod przymkniętych powiek jeszcze raz spoglądała na ich tańczące cienie.
Rano obudziła się pod jego czujnym spojrzeniem. Oboje się roześmiali i zatopili w czułym pocałunku. Uśmiechnęła się potem zadziornie do swojego "nieznajomego" towarzysza. Od jakiegoś czasu bowiem na jej palcu połyskiwał zaręczynowy pierścionek od niego. Wiedziała jednak, że przed nimi jeszcze mnóstwo takich wypraw, na których uwodzić będzie go jeszcze raz, wciąż od nowa. Tym razem pakując śpiwór planowała miłosne uniesienia na stromych zboczach Tatr.
Przymknęła oczy i wciągnęła powietrze. Pachniało morzem. Gdzieś w oddali czuć było miłość.