Na niczym nie potrafił się skupić. I to wyłącznie dlatego, że wciąż widział przed sobą ogromne, podobne do sarnich, przestraszone oczy, patrzące na niego ze szczupłej, wyrazistej twarzy, w otoczeniu chmury kruczoczarnych loków. I także dlatego, że nadal czuł smak miękkich ust, aromat skóry, pachnącej malinami. Co on u diabła wyprawiał?
Jak to możliwe, by całkiem przeciętna, kompletnie nieznajoma dziewczyna, tak zaprzątała jego myśli? Raczej powinien być wściekły, że przez nią spóźnił się na z dawna wyczekiwaną randkę. I co on na to? Nic, zupełnie nic. Zacisnął zęby i zdecydowanie przysunął ku sobie butelkę whisky i szklankę z lodem.
Tylko, że ona podobała mu się właśnie ze względu na swą świeżość, jakąś dziwną nieśmiałość, z którą spoglądała na niego spod rzęs. Czuł jak pod wpływem wspomnień wczorajszego zdarzenia jego puls przyspiesza, a oddech staje się coraz bardziej urywany. Zamknął oczy i przywołał obraz jej nagich, smukłych nóg, delikatnej skóry i odurzającego zapachu. Na reakcję swego ciała nie musiał długo czekać.
Z hukiem odsunął krzesło. Było wczesne południe, więc zamiast pić i rozmyślać, mógł zrobić coś całkiem innego. W pośpiechu przebrał się w kąpielówki i chwyciwszy ręcznik, niemal biegiem udał się na plażę. Oczywiście nie hotelową, tutaj nie wpuszczano nikogo spoza gości. Skręcił w prawo, w kierunku obrzeży miasteczka, tam gdzie wczoraj ją zostawił. Liczył na to, że z pewnością w taką pogodę, znajdzie ją pośród rozkrzyczanego tłumu.
Faktycznie, siedziała na kocu, wpatrując się w horyzont. Obok leżała książka i ogromny, czerwony jak malina kapelusz. Mimo woli się uśmiechnął, bo przypomniały mu się równie intensywne w barwie kalosze.
Podszedł od tyłu. Wokół szalał spragniony plażowania żywioł, panował gwar i bezustannie ktoś się kręcił, dlatego nie zwróciła na niego uwagi. A może była zbyt zamyślona?
- Cześć kociaku – szepnął jej na ucho. Drgnęła zaskoczona i powoli się odwróciła. Nie potrafiła tylko zapanować nad rumieńcem, który ukazał się znienacka na policzkach. I nad sercem, które zaczęło bić w szaleńczym, bezładnym rytmie.
- Jak noga? – Delikatnie przesunął dłonią po seksownej łydce. – Miałem straszliwe wyrzuty sumienia.
- Nic mi nie jest. – Zawstydzona odsunęła jego rękę. Nie poddał się i wargami dotknął smukłego ramienia. Taka mała rzecz, a była niczym wyładowanie elektryczne.
- Wiesz co bym zrobił, gdyby nie ci ludzie dookoła?
- A skąd wiesz, że bym na to pozwoliła? – odparła ze spokojem.
Zaczął się śmiać. Brakowało jej doświadczenia, ale nie dumy. Poczuł absurdalne zadowolenie, że szansa na szybki numerek ulotniła się w siną dal. Pierwszy raz w życiu miał ochotę na dużo więcej. I na dużo dłużej.
- A na kolację?
Spojrzała na niego z powątpiewaniem w ciemnych oczach.
- Daj mi jedną, jedyną małą szansę, proszę! – Pochylił się i jego twarz znalazła się tak blisko, że miała wrażenie, iż za chwilę ją pocałuje.
I ta myśl była cudowna! Bezwiednie podniosła dłoń i przesunęła opuszkami palców po wyrazistych ustach mężczyzny. Gwałtownym ruchem chwycił jej nadgarstek i przyciągnął ku sobie. Dzieliły ich zaledwie centymetry, a cały świat zatrzymał się w tej jednej, cudownej chwili. Wśród rozkrzyczanego tłumu, siedziało dwoje ludzi, zapatrzonych w swoje oczy, oszołomionych czymś, co tak niespodziewanie im się przytrafiło.
- Mam na imię Rafał – powiedział cicho.
- Dominika.
Ucałował jej dłoń. Była w tym wszystkim jakaś intymność, jakiś tajemniczy posmak niedoświadczonych dotąd uczuć. Nigdy wcześniej nie przeżyła czegoś podobnego; bliskości człowieka, który tak naprawdę był jej całkowicie obcy. I niespotykanie fascynujący w swej inności. Nie umiała się powstrzymać. Podniosła głowę i ostrożnie musnęła ustami jego wargi. Najdziwniejsze, że zniknął gdzieś cały wstyd i poczucie winy, ulotniły się jak za machnięciem czarodziejskiej różdżki.
Delikatność dotyku, czułość płynąca z nieśmiałej pieszczoty, pozwoliły im znaleźć się w zupełnie innym świecie, zamykającym się w tej nieskończenie długiej chwili, tu i teraz. Pośród roztańczonych cieni przemykających po chłodnym piasku, rozkrzyczanych mew i głośnego szumu fal, doświadczali przedsmaku raju, znajdującego się tak niedaleko, zdawałoby się, że na wyciągnięcie ręki. Choć tak wiele ich dzieliło, choć na horyzoncie majaczyły wysokie góry przeszkód, ani jej, ani jemu, nie zabrakło odwagi by sięgnąć po szczęście.