Siedzę spokojnie na wykładzie, słuchając jak fascynujące potrafią być całki oznaczone. Próbuję skupiać się na notatkach, które starannie robię w zeszycie, ale moje starania niweczy mój ulubiony uzurpator. Nie wiem kiedy, ale na marginesie kolejnej strony nakreślił dzisiejszą datę, godzinę i miejsce. Wyznaczył spotkanie na korytarz drugiego piętra, tuż przy schodach pożarowych. Godzina zaś wskazywała kolejną półgodzinna przerwę między zajęciami. Mam w planie zajęcia właśnie na tym piętrze. Nie mam najmniejszego zamiaru go wystawiać, chociażby z ciekawości, co tym razem wymyśli.
Grzecznie doczekuję zakończenia wykładu, po czym ruszam w stronę schodów, stukając rytmicznie obcasami o posadzkę. Jest piękny majowy dzień, więc nie mam na sobie nic, poza zwiewną bluzką i czarną spódniczką uwieńczoną zielonym paskiem z wielką klamrą imitującą motyla. Uśmiecham się delikatnie, widząc jak mój wygląd i sposób poruszania się, działa na mijanych studentów. Jak każda kobieta, uwielbiam się podobać. Czasem myślę, że mogłabym podejść do któregokolwiek z nich i zapytać, na spełnienie jakiej fantazji ma teraz ochotę. Podnieca mnie myśl, że o mnie fantazjują. Mało który chłopak z politechniki nie chciałby mieć dla siebie powabnej, długonogiej blondynki o dużych… błękitnych oczach, które dla podkreślenia głębi maluję czarną kredką.
Kiedy jestem już kilka metrów od wyznaczonego miejsca spotkania, niespodziewanie wpadam na… swojego chłopaka. Nie spodziewałam się go o tej porze w tym miejscu. Obejmuje mnie przyjaźnie i całuje w policzek. Jak się okazało, jego zajęcia zostały odwołane z powodu małego wypadku, więc przyszedł mnie odwiedzić. Jest mi to w pełni nie na rękę, bo jedyne, czego teraz chcę to spotkanie z Nim – chłopakiem, o którym nie wiem nic.
Spotkałam go, a właściwie to on spotkał mnie, dokładnie 17 dni temu. Mój chłopak niczego nie podejrzewa, za to mi serce podskakuje do gardła, kiedy składa kolejny pocałunek na mojej skórze, a ja w tym czasie dostrzegam ciemne jak węgiel spojrzenie, które bezgłośnie wzywa mnie do siebie. Wymyślam, że muszę jeszcze napisać sprawozdanie przed zajęciami i zbywam swojego chłopaka. Niecierpliwie czekam, aż zniknie za drzwiami i podbiegam do swojego Adonisa. Stoi oparty o drzwi. Patrzy na mnie karcąco, po czym odwraca wzrok, jakby nie mógł na mnie patrzeć. Od razu wyjaśniam, że nie planowałam spotkania z chłopakiem, który próbował zrobić mi niespodziankę. Zalewam go przeprosinami, że musiał na to patrzeć i zapewniam, że pocałunki tamtego nie sprawiły mi najmniejszej przyjemności. Dotykam jego dłoni. On jest jednak poza tą sytuacją, nie zwraca na mnie najmniejszej uwagi. Nie wiem nawet, czy w ogóle mnie słucha. Wariuję w takich chwilach. Nie potrafię się od niego dystansować, a on właśnie w ten sposób mnie kara.
- Twoja kara, kochanie. Nie masz prawa protestować i nie wolno Ci zakłócać panującej tu ciszy - szepcze, zbliżając usta. Kończy wypowiedź delikatnym muśnięciem płatka ucha. Już w tym momencie przechodzi mnie przyjemny dreszcz. Jego głos i zmysłowy zapach rozbudzają moją podświadomość. Serce zaczyna przyspieszać coraz bardziej. Mrużę oczy, by opanować oddech. Nie wolno mi przerywać tego, co chce zrobić. Obiecuję sobie, że wytrzymam wszystko.
Przesuwa dłonie po satynie bluzki i każe mi unieść ręce. Oczywiście wykonuję polecenie i szybko zostaję pozbawiona górnej części ubrania. Kiedy ja zaczynam panikować, że ktoś może tu w każdej chwili wejść, bo kabina nie jest zamknięta na klucz, on mruczy z zadowoleniem. Spoglądam na niego zalotnie i chwytam go za kark, próbując pocałować. Stoi jednak niewzruszony i każe mi się wyprostować, po czym uwalnia moje piersi, przyglądając im się jeszcze chwilę w milczeniu. Dopada mnie nieprzyjemna bezradność. Cała pewność siebie mnie opuszcza, chcę tylko by on był zadowolony, a nie wiem, jak sprostać jego wymaganiom. Palcem wskazującym zaczyna błądzić po mojej skórze, szyi.
Jego dłonie zmierzają niżej, a za nimi podąża mój wzrok. Podciąga mi spódnicę i przesuwa palcami po udach, które mimowolnie rozsuwam, ułatwiając mu wszystko, czego chce. Serce bije mi jak szalone, nagle zaczyna brakować powietrza. Pali mnie jego spojrzenie. Widzę jak mi się przygląda, ale napawa mnie to tylko strachem, że mu się nie spodobam. Zaczynam drżeć, kiedy jego palce docierają do koronek ukrytych pod spódnicą. Co chwilę patrzę na jego twarz, oczekując jakiejkolwiek reakcji i nareszcie dostrzegam, jak na jego usta wypływa uśmiech. Wciąż nie patrzy mi w oczy.
- Lubię cię taką bezbronną - szepce i nareszcie przesuwa wzrok na moje oczy, w których zapewne może dostrzec czystą postać strachu. Spodziewam się pocałunku, ale go nie dostaję. Proszę, ale wciąż go nie dostaję. Jego słodkie usta za to stykają się z moim karkiem, a szorstkie dłonie pieszczą wypukłości biustu. Mam wielką ochotę jęknąć z rozkoszy, ale przygryzam wargi powstrzymując się. Prężę się i czuję, jak moja skóra się napina pod jego dotykiem. Jego dłoń znów dociera do mojego uda i tym razem nie zatrzymuje się, odsuwając na bok materiał. Czuję się strasznie głupio, ale nie odzywam się ani słowem. Przymykam oczy, żeby nie jęknąć. Znowu próbuję opanować oddech i drżenie.
Sięgam ku jego spodniom, ale odsuwa moją rękę. Sam rozsuwa rozporek, uwalniając także swoje podniecenie. Dopiero teraz pozwala mi się dotknąć, co robię z jak największym zaangażowaniem, starając się zapewnić mu maksimum rozkoszy. Chwytam się brzegu stołu, a po chwili czuję, jak jego ręce na chwilę splatają się z moimi. Wargami dotyka mojego karku, przesuwając ręce na biodra. Każe mi się pochylić, więc się pochylam i chwilę później prostuję, czując pierwsze, silne pchnięcie. Przygryzam wargi prawie do krwi, starając się nie wydawać z siebie żadnych dźwięków. Zalewa mnie fala rozkoszy. Jego ręce przesuwają się na moje piersi, które zaczyna ugniatać.
Gdyby tylko mi pozwolił, jęczałabym jak obłąkana. Ręce zaczynają mi się ślizgać po blacie. W końcu się ze mnie wysuwa i daje chwilę na odpoczynek. Każe się odwrócić przodem. Kiedy myślę, że to moja zasługa, ogarnia mnie słodka błogość. Znów ląduję na biurku. Obejmuję go mocno, całując i przygryzając na zmianę jego gorące wargi. Moje ciało przechodzą kolejno coraz dłuższe dreszcze. Żeby nie krzyczeć, wtulam głowę w jego ramię. Mam wrażenie, że ściskam go za mocno, ale nie potrafię się opanować, zresztą on nie protestuje. Wgryzam się we własną dłoń i mrużę oczy, kiedy dochodzę. Aż kręci mi się w głowie. Nie odrywam się od jego skóry. Trwamy chwilę w bezruchu. Czuję na skórze jego przyspieszony oddech. Muska moją szyję, a ja wciąż zaciskam dłonie na jego plecach. W końcu się odsuwa i każe mi się ubrać.
- Wkrótce znów się spotkamy - zapewnia. - Za trzy minuty zaczynasz zajęcia, pospiesz się - dodaje, po czym wychodzi. Przypominam sobie o otaczającym mnie świecie i wciągam na siebie ubrania, po czym przez resztę dnia nie mogę opanować myśli. Ten stan trzyma mnie aż do następnego, niezapowiedzianego spotkania....
SirBAngel - laureatka konkursu "Moja pikantna historia"