Tabu, totem i potem

Tabu, totem i potem
Czy rozmiar ma znaczenie? Tak. Nie wierzycie? Zapytajcie sióstr Kopciuszka.
/ 28.04.2008 11:01
Tabu, totem i potem

Kiedy mój mąż odcyfrowuje napisy na kondomach, mamrocząc że „duch w narodzie umiera” (czy raczej obumiera, bo rzecz jasna chodzi mu o to, że z tej samej ilości gumy można dziś wyprodukować więcej sztuk), ja idąc w zaparte w damskiej przymierzalni próbuję wbić się w dżinsy o rozmiarze XS.
Niemodne są tylko duże pupy (z wyłączeniem tej należącej do Moniki  Bellucci) i duże nosy (z wyłączeniem nosa Gerarda Depardieu).

Dlaczego faceci szaleją na punkcie piersi XXL? Wieczni chłopcy mają syndrom oseska, który tęskni za ukryciem twarzy w matczynych krągłościach? A dziewczynki? Czemu lubimy „dużych”? Bo mamy odstawiając piersi ukochanym synom, nas karmiły butelkami?Prawda jest taka, że rozmiar warunkuje czas poświęcony na grę wstępną, a człowiek to gatunek leniwy.
Kobieta widząc duży członek może zareagować w dwójnasób:
a) wrzasnąć i uciec co sił w nogach;
b) rozpuścić się z pożądania szybciej, niż bomba idzie w górę na Służewcu.

Lubię dobrą kuchnię, ale kiedy jestem zmęczona, mam kaca albo niedobór cukru tęsknie za fast foodem. Zero subtelności. „Bystro! Bystro!”, jak pokrzykiwali Kozacy na początku XIX wieku zdobywając przedmieścia Paryża. I wiecie co? Paryżanki były zachwycone. A bistra mamy do dziś.
Powiększyć sobie piersi? Wstrzyknąć silikon w penisa? Nie wiem czy tak udoskonalonych wpuszczą nas do Raju, ale może będziemy chociaż mieli raj na ziemi?

Oczywiście „kobieta zmienną jest”. Fajnie byłoby mieć silikonowe piersi na niewidzialne rzepy… Choćby dlatego, że czasem trzeba pobiec do tramwaju. Kolekcja pełnej rozmiarówki penisów dostępnych u jednego osobnika płci męskiej zapewne wykreśliłaby cudzołóstwo z kanonu grzechów głównych. Science-fiction czy bajka? A może fantasy?
Wyobrażam sobie grupę kapłanek-wyznawczyń w zwiewnych szatach, turlających się wokół wielkiego kamiennego fallusa. Tańczyły czy wygrażały pięściami? Pora zajrzeć do pism antropologów kultury, ale nie mitotwórców.

Mitotwórcy twierdzili, że Amazonki obcinały sobie lewą pierś, bo:
a) w wersji romantycznej ta „kastracja” sprawiała, że bardziej przybliżały się do typu męskiego (bez syntetycznych hormonów trudno sobie wyhodować zarost na łabędziej piersi)
b) wersja  pozytywistyczna - bez jednej piersi lepiej się kobietom strzelało z łuków. Do czasu, aż jedna po drugiej umarły na gangrenę…

Innym mitotwórcą jest dziadek Freud. Wymyślił on fallocentryzm, czyli poszedł o krok dalej od Kopernika (który był duchownym więc obowiązywał go celibat). Kopernik zatrzymał Słońce, pchnął Ziemię. Freud nakazał Ziemi szaleńczo kręcić się wokół penisa. Nic nowego? Ech, chyba już lepiej było kicać wokół kamiennego pala, niż dowiadywać się, że kobiety mają uszkodzone superego, bo brak im członka. Nawet takiego w rozmiarze XS.
Zapytasz faceta czy chciałby mieć piersi? Odpowie ci: o tak! Tylko, że to za bardzo by go rozpraszało. Ciągle by się piersiami bawił. A tu kariera, kredyty, klimatyzacja.

Czy gdybym miała penisa (mały, duży - nieważne) to wciąż gmerałabym w spodniach? Albo pod spódnicą? Cholera, nie wiem. Kariera, kredyt, klimatyzacja…

Kwestia rozmiaru z dyskusji fizjologicznej staje się dysputą filozoficzną, kiedy zaczyna dotyczyć braku.
Od czasu do czasu - w nawale obowiązków i zobowiązań, szybko czy wolno - być może należy pozwolić wsunąć sobie dłoń za miseczkę, a samemu rozpiąć jego suwak. Organy nieużywane kapcanieją, karłowacieją, nikną, aż w końcu zostaje tylko bańka wypełniona powietrzem. Nie marnujmy czasu, bo skończymy jak Ken i Barbie… A później wezmą nas żywcem do lalczynego nieba, gdzie wszyscy chodzą na golasa, bo im już wszystko jedno.

Redakcja poleca

REKLAMA