Przywykliśmy klasyfikować ludzi bezlitośnie. No bo albo jesteś gejem albo macho lubiącym piwo i futbol. Tymczasem większość z nas jest zupełnie inna…
Już przed sześćdzięcioma laty profesor Kinsey pisał:
„Mężczyźni nie reprezentują dwóch różnych populacji, hetero- i homoseksualnej. Świat nie dzieli się bowiem na owce i kozy. Żyjący świat to kontinuum w każdym aspekcie…”
Słynny seksuolog przeprowadził tysiące wywiadów z ludźmi na temat ich zainteresowań, praktyk i fantazji erotycznych. Okazało się, że chociaż większość kobiet i mężczyznach określała się twardo jako heteroseksualna, a jedynie kilka procent deklarowało umiłowanie własnej płci, to wielu respondentów przejawiało mieszane typy myśli i zachowań. Z tego wszystkiego Kinsey wysnuł wniosek o naturalnym zróżnicowaniu naszych orientacji, które daje się określić skalą od 0 do 6.
Skala Kinseya
0. Człowiek całkowicie heteroseksualny bez jakichkolwiek ciągot homoseksualnych.
1. Człowiek dominująco heteroseksualny, homoseksualizm jedynie incydentalny.
2. Człowiek dominująco heteroseksualny, homoseksualizm więcej niż incydentalny.
3. Człowiek na równie hetero- i homoseksualny.
4. Człowiek dominująco homoseksualny, heteroseksualizm więcej niż incydentalny.
5. Człowiek dominująco homoseksualny, heteroseksualizm jedynie incydentalny.
6. Człowiek całkowicie homoseksualny.
W tej skali magiczna „trójka” jest tym, co przywykło się nazywać biseksualizmem i wiele teorii uznaje taki stan otwartości erotycznej za swego rodzaju ideał seksualności. Biseksualiści to bowiem ludzie wrażliwi na różnorodność, odbierający cały zasięg bodźców, zdolni do miłości powszechnej. Ponoć za każdym razem, gdy osoba „bi” się masturbuje, rodzi się anioł… To oczywiście jedynie punkt widzenia, ale nie da się ukryć, że im więcej jest osobników obu płci potrafiących wyobrazić sobie różne zachowania miłosne, tym bardziej tolerancyjny i przyjazny staje się nasz świat.
Problem polega na tym, że patrząc na skalę Kinseya widzimy aż cztery szufladki, które nie klasyfikują się ani jako hetero-, ani bi-, ani homoseksualne. To ci z nas, którzy mają swoje preferencje, ale ciekawi ich od czasu do czasu coś innego. Najczęściej pytani o orientacje ukryją oni te ciche fantazje i myśli deklarując się 100% homo lub hetero, bo czarne i białe jest zawsze łatwiejsze w społecznej percepcji.
Ta smutna prawda dotyczy zwłaszcza panów, którzy są pod znacznie silniejszą presją niż kobiety. O paniach często bowiem mówi się otwarcie, że mają wrodzoną skłonność do kochania obu płci i tylko nie zawsze ją w czas odkrywają. Facet natomiast jest albo gejem albo macho.
Dlatego w formie zabawy chcielibyśmy zaprosić wszystkich panów uważających się za heteroseksualnych do odpowiedzi na poniższą sondę - szczerze, bo anonimowo! Może okaże się, że otaczających nas kolorów jest faktycznie więcej…