Stereotyp każe wierzyć, że każdy biedny mąż wzdycha za seksem, a każda żona… ma ból głowy. Statystyki sugerują wszak coś zgoła odmiennego…
Portal Relate.org.uk opublikował badania, według których, w stosunku do sytuacji sprzed 10 lat, 40% więcej mężczyzn jest niechętnych do współżycia ze swoją partnerką. Trudno to tłumaczyć „zepsuciem” się kobiet w przeciągu ostatniej dekady… Co więcej, sondaż na forum portalu Men’s Health ujawnił, że 15% mężczyzn w wieku 18-59 otwarcie przyznaje się do braku zainteresowania seksem. Wszystko to odbija się oczywiście na małżeństwach…
Bo seks w małżeństwie rzadko jest wynikiem faktycznego pożądania jednej osoby przez drugą, jak to się zdarza na randkach czy imprezach. Najczęściej intymne współżycie jest naturalnym fizycznym przedłużeniem uczucia, wyładowaniem emocji, a także… najbardziej skutecznym narzędziem małżeńskich targów. Brzmi smutno, ale psychologowie potwierdzają, że wykorzystywanie potrzeb seksualnych partnera do wyrażania swoich własnych uczuć i wymagań jest zjawiskiem nagminnym. Co to oznacza?
Ano, kto z nas - z ręką na sercu - nigdy nie kalkulował seksu w zależności od swoich planów bądź uczuć? Złość na partnera każe nam zaciskać nogi, okazując czułość liczymy na późniejszą pomoc, krytykując poczynania łóżkowe próbujemy się zemścić za wszystko złe… Nic dziwnego, że na takim polu bitwy zmysłów pożądanie bywa elementem ulotnym i łatwym do zabicia… a trudnym do wskrzeszania. I to zarówno u kobiet jak i mężczyzn!
Ostatnimi czasy pod wpływem mediów kobiety stają się bowiem coraz bardziej asertywne i wymagające. Chcąc seksu potrafią wykazać inicjatywę – kupić bieliznę, zapalić świeczki, zrobić striptiz… i nic. Bo mężczyźni, jak pokazują sondaże, starają się rzadziej i na dodatek często reagują na nasze wysiłki negatywnie. Czasem są po prostu zmęczeni i nie w sosie, ale nierzadko nie podoba im się nacisk za strony partnerki. Ona jest więc sfrustrowana odmową i chłodem w sypialni, on obrażony na zarzuty oziębłości… przepaść się pogłębia i nierzadko kończy zakupem wibratora w najlepszym razie, zdradą czy rozwodem w najgorszym.
Jak zasypać przepaść seksualną?
Zacznijcie od nowa…
Jeśli jeszcze jesteście na etapie szczerych rozmów i obustronnej chęci polepszenia sytuacji w sypialni, to pora usiąść, wylać wszystkie żale i oczekiwania – nawet jeśli będzie to bolesne, nieprzyjemne, zniechęcające – wypłakać się jeśli trzeba, wykrzyczeć… a potem obiecać sobie, że od jutra zaczynacie ze świeżym kontem, jakby nic się wcześniej nie zdarzyło. Będziecie po prostu małżonkami, którzy chcą się kochać i na pewno znajdą ochotę i czas, który odpowiada obojgu. Czasem taki świeży start i zmycie tablicy wyrzutów od razu w magiczny sposób zwiększa apetyt partnera, który dotychczas nie bardzo współpracował…
Zmieńcie się…
Żyjąc w małżeńskim stadle kilka lub klikanaście lat najprawdopodobniej bardzo się ze sobą zgraliście, staliście się podobni do siebie, przewidywalni… to pożądaniu nie pomaga – wręcz przeciwnie. I choć dobrze jest być „jednym”, od czasu do czasu mały remanent osobowości nie zaszkodzi. Zagłębiając się w sobie, odkrywając swoje pasje, starych przyjaciół czy nowe aktywności zmieniasz się i stajesz atrakcyjniejszy dla partnera, jednocześnie mobilizując go do rozszerzenia horyzontów. Pewnego dnia możecie się w końcu zobaczyć w nowym świetle i wtedy iskra znowu się zapali.
Podpalajacie delikatnie…
Zbyt intensywne napieranie na seks, gdy drugie nie wykazuje ochoty, może mieć skutek wręcz odwrotny – zwłaszcza jeśli on poczuje się urażony zarzutami o pasywność. Dlatego postaraj się dokładać drew do ognia ukradkiem – dbaj o siebie, noś większe dekolty, daj się „przypadkiem” przyłapać na masturbacji… Takie podchody mogą rozpalić partnera bez urażania jego dumy.
Odpocznijcie od siebie…
W najgorszym wypadku warto po prostu wziąć wolne od siebie – na tydzień wakacji czy miesiąc pobytu u rodziców. Bo co z oczu to niekoniecznie z serca – dieta potrafi często wzmóc apetyt, a nie widząc się na okrągło i zapominając o codziennych problemach często zaczynamy idealizować pozytywy partnera i uczucie na nowo się wznieca, a z nim oczywiście i pasja. Uwaga jednak – zbyt długie wakacje lub danie sobie zbyt dużo wolności graniczącej z ignorancją może być gwoździem do trumny.