Cóż, teraz będzie trochę na kacu. To znaczy zgrzeszyłam i piłam. Nie jestem przyzwoitą kobietą, z drugiej strony, kto o tym jeszcze nie wie? Ech, dewaluują się te wartości. Odchodzą autorytety. Głowa boli. Marność nad marnościami. Jeśli pijesz to pij z głową, bo na pewno „z głową” będziesz odchorowywać.
Pierwszy raz postanowiłam się upić gdzieś w szóstej klasie szkoły podstawowej, kiedy na lekcji wychowawczej pojawiła się pańcia Bóg wie skąd i wyjaśniła, że kobieta pić nie może, bo ma „na głowie” całą rodzinę. Inaczej facet: mężczyzna po prostu od czasu do czasu musi się napić… Inaczej się dusi. Wyniszczający stres. Wyniszczający bunt - od razu postanowiłam stanąć okoniem. Jakiś czas później zorientowałam się, że kobieta nie powinna tak naprawdę pić ze względu na mobilność, jasność i lekkość głowy (a co za tym idzie: rodziny). Kobieta nie powinna pić, bo pijaną może ktoś wykorzystać! Picie równa się seks, od razu takie równanie ułożyło się w moim umyśle. Kobieta powinna pić właśnie dlatego, żeby dać się „wykorzystać”, uzupełniłam sobie. Od czasu do czasu trzeba sobie coś strzelić dla kurażu. Odwagi, dziewczyny! Nie namawiam was ani do alkoholizmu, ani do tego byście powiększały listę ofiar gwałtu. Namawiam was do myślenia.
Seks po „kurażu” bywa fajniejszy niż seks saute. Jestem za duża, żeby się oszukiwać. Owszem, zbyt duża ilość procent seks rujnuje - nie pamięta się nic i wiele rzeczy można dać sobie wmówić, albo, tfu, wyobrazić. Próbowałam i tak, i tak. Dlatego dziś tak się śmieję oglądając odcinek „Przystanku Alaska”, w którym Maggie wkurza się na Fleischmena, że spili się razem, ona usnęła, a on nie wykorzystał okazji… „Nie podobam Ci się?!” „Nie podniecam Cię?!” „Nie skorzystałeś z okazji?!”. Rozumiem ją, bo kiedyś też trafiłam na dżentelmena, a rano również szlag mnie trafił, że nic. Pamiętajmy: seks i po pijaku i na trzeźwo bierze się z wzajemnego pożądania. Gwałt to wyłącznie manifestacja siły i nienawiści. Jeśli ktoś zrobił Ci krzywdę, to kastruj sukinsyna bez względu na to, czy byłaś trzeźwa, czy zalana. Jeśli obudziłaś się po imprezie obok faceta, który zawsze ci się podobał (nawet jeśli to „zawsze” oznaczało pierwsze pięć minut owej prywatki) nie panikuj. Myśl. Daj sobie spokój z kacem moralnym, wyrzuty sumienia w tej chwili są psu na budę. A jeśli ci się podobało? Po przebudzeniu nie powinno cię obchodzić nic innego niż umycie zębów, zlokalizowanie prochów na ból głowy i upewnienie się, czy poszłaś na żywioł, czy też ktoś z waszej dwójki pomyślał o zabezpieczeniu się przed ciążą i plagami wenerycznymi, które w przeciwieństwie do kaca nie znikają same z siebie. Sama z siebie nie znika też „babcina” przyzwoitość, nie ma ona jednak nic wspólnego ani z zawartością kieliszka, ani z pochwą.
Poległam w stolicy Małopolski. Impreza podwórkowa, ognisko i śnieg, Smirnoff 0,75 litra w zasięgu ręki. Po lewej uroczy pół-Francuz, pół-Polak, który studiuje na Sorbonie, a tutaj przyjeżdża odwiedzić swoją dziewczynę. W środku ja. Po prawej moja szwagierka oznajmiająca: „upijamy bratową”. I Kult z kawałkiem „Mogłem być karłem, albo wszechświatem”. Pijemy i gadamy o seksie. Tylko gadamy. Przyjemnie się gada…
Trzy osoby targały mnie do domu teścia… Bardzo Wam dziękuję. Buziaki dla szwagierki, która zajęła się „tatą” i odgrodziła mnie forpocztą trzeźwiejszego ciała. Darłam się na Plantach, że jak mnie w takim stanie zobaczą paparazzi, to wyląduję na okładce brukowca. Ech, naiwności. A sam kac ci już kobieto nie wystarczy! Smirnoff czy woda sodowa? Cóż, czasami człowiek musi, inaczej się udusi. Z trzeźwym pozdrowieniem…