Igraszki z diabłem

oko, makijaż
„Nie stanę się inna, niż jestem; znajduję nazbyt wiele ukontentowania w mej kondycji; albowiem ciało moje poddawane jest nieustannej pieszczocie”
/ 10.02.2009 08:04
oko, makijaż

Tak zeznała przed sądem młoda francuska czarownica, około 1660 roku. Później zawleczono ją na stos… Opresyjna (czytaj: męska) władza leczyła swoje seksualne kompleksy gnębiąc domniemane kochanki diabła. Który facet w tamtych czasach pozbawionych nie tylko viagry, ale nawet odpowiedniej ilości białka mógł się równać z wiecznie sprawnym czartem, który doprowadzał niewiasty do wielokrotnych orgazmów? Orgazm u kobiety był grzechem. U mężczyzn dowodem na umiejętność spłodzenia potomstwa. Panowie Jakob Sprenger i Heinrich Institoris, wydanym w 1487 roku w Strasburgu „Malleus maleficarum” rozpoczęli ponadnarodowe polowania na czarownice, które gorzką czkawką zakończyły się w Poznaniu w roku 1793. Myli się ten, kto sądzi, że podstawowym oskarżeniem wiedźm było trucicielstwo czy zsyłanie z wiatrem moru na bydlęta: czarownice masowo oskarżano o wywoływanie impotencji i to u samców wszelkiego gatunku. Miały one wiązać węzełki aiguillette, od których wszelki penis kurczył się i marniał. Ba, mógł zniknąć w ogóle!

Średniowieczne ryciny przedstawiają nagich mężczyzn, przy których nawet podbrzusze plastikowego Kena prezentuje się imponująco. Ponoć istniały prawdziwe czarownice-kolekcjonerki, które zamiast barbarzyńskich naszyjników z uciętych uszów czy nosów, na rzemyczkach nosiły bezkrwawo, bo magicznie usunięte fallusy. Należało taką spalić, aby członki powróciły na zaszczytne miejsca… Mężczyzna „bez” stawał się w ogóle bezradny wobec hojnie wyposażonego, niezmordowanego diabła, który aż do znudzenia igrał z co ładniejszymi i co mądrzejszymi dziewczętami na Łysej Górze. Jedynym ratunkiem okazywał się nawiedzony facet w sukience i w celibacie, trzymający w jednej łapce krucyfiks, a w drugiej hubkę i krzesiwo… Do dzisiaj seksuolodzy (bo już nie historycy) próbują dojść źródeł tej wygasłej histerii. Bujna fantazja skrzyżowana z męskim ego, wynalazła najbardziej płomienny i okrutny środek przeciwko impotencji, który generalnie przydał się jak psu na budę. W „złotych latach” polowań spalono tyle czarownic, że zabrakło narzeczonych dla całych bogobojnych wiosek. A co z zafrasowanymi żonami, które pukały do drzwi wiedźm po napar z dzikich storczyków dla oziębłego współmałżonka? Czarownice miały uchodzić za pierwsze podziemie aborcyjne, ale to ich brak poważnie naruszył równowagę populacji, już zresztą przetrzebioną epidemiami dżumy i cholery. Czarownice nie tylko nie wchodziły pomiędzy małżonków, ale pomagały związkom. Czy zazdrość o „igraszki z diabłem”, jego zimne, bo martwe nasienie i cmokanie w owłosioną pupę mogła być tak wielka? „Kobiety palono na stosach po prostu dlatego, że były piękne”, stwierdziła Simone de Beauvoir w swoim traktacie „Druga płeć”.



A czy piękne kobiety musiały przyznawać się do wielokrotnych orgazmów? I tak by spłonęły. Tak przynajmniej upokarzały wroga („I wszystkie moje orgazmy były udawane”). Wiedźmy do dzisiaj są tematem tabu, choć można już pisać o orgazmie łechtaczkowym. Erica Jong powiedziała, że jej najbardziej zakazaną i pikantną pozycją okazał się album „Czarownice”, a nie przesycony seksem „Strach przed lataniem” (Rebis, 2007). Lot na miotle wciąż jest bardziej niebezpieczny niż orgazmiczne wyjście z siebie w sypialni. Album „Czarownice” płonął na rodzicielskich grillach, zamiast autorki na leszczynowym stosie. Czy tatusiowie i mężowie nadal boją się diabła? Diabła, który dzięki John’owi Updike i reżyserowi Georgowi Millerowi zyskał w filmowych „Czarownicach z Eastwick” poprzecieraną na łokciach sztruksową marynarkę i trochę skrzywione oblicze Jacka Nicholsona? Panowie! Z drugiej strony takie czarne PR nie pozwoliło wiedźmom zniknąć w lamusie. A skoro jednak żyją, to czy żyje ich magia? Panie i panienki! O tym się musimy przekonać same. Poniżej, za Królową Sabatu czyli Eriką Jong podaję przepis na urok lusterkowy i zaklęcie pępkowe. A nuż się przyda?

Urok lusterkowy:
„W niewielkim lusterku złap odbicie ukochanej osoby bez jej wiedzy. Natychmiast włóż lusterko do pudełka, przykryj je ziołem zwanym rdestem plamistym i zamknij wieczko. Wreszcie ukryj pudełko gdzieś po drodze, którą zwykle ukochana osoba przychodzi się tobą zobaczyć. Po siedmiu wizytach będzie na zawsze twój/twoja”.*

Zaklęcie pępkowe:
„By wzmocnić burzliwy związek, weź osad, jaki gromadzi się w pępku (od obojga partnerów), włosy z głów obojga i wszystko razem zroluj w niewielką kuleczkę razem z kawałkiem waty. Zawiąż kulkę czerwoną nitką i zanurz ją siedem razy w deszczowej wodzie, w której znajduje się jedno źdźbło siana. Odłóż kulkę do wyschnięcia i trzymaj w szufladzie z bielizną”.*

Moim zdaniem samo już gmeranie w pępku może wzmocnić związek, pod warunkiem, że kochanek nie ma łaskotek. A lusterko? Fredrowska czy raczej Wajdowska Klara łapała lubego na „króliczka z lusterka”. Zatem do dzieła!

*Erica Jong „Czarownice” tłum. Dagmara Chojnacka, Zysk i S-ka, Poznań 2003. „Czarownice z Eastwick” Johna Updike, ukazały się w nowym tłumaczeniu Katarzyny Boguckiej-Krentz nakładem Domu Wydawniczego Rebis, Poznań 2008.

Redakcja poleca

REKLAMA