Magia i wiara w rozumieniu Kościoła, nie mogła iść w parze, najciekawsze jest jednak to, że wiele osób, które stawiają tarota podkreślają przywiązanie do chrześcijaństwa i miłość do Boga.
Ciekawość to pierwszy stopień do piekła
Ludzka natura i mentalność jest niezbadana. Choć bardzo dobrze rozumiemy nauki i prawa religii oraz fakt, że tylko Bóg ma prawo ingerować i kształtować nas los, chęć odkrycia tego, co nieznane wygrywa z lękiem w ingerencję w boskie plany. Kościół ostro potępia wszystkie magiczne czy wróżbiarskie praktyki. Karty Tarota zostały przez niego okrzyknięte wytworem szatana, a ludzi, którzy go stawiają niekiedy nazywa się satanistami.
Mimo zakazów wielu z nas udaje się do wróżek, tarocistek czy po prostu czyta horoskopy. Nie dają one gotowych odpowiedzi i recepty na życie, a jedynie wskazują jakąś drogę. Tarot nie jest wyrocznią. Przedstawia jedną z możliwych hipotez, to jak potoczą się losy danego człowieka, zależy tylko od jego interpretacji.
Polowanie na czarownice
Średniowiecze nie było przychylnym okresem nie tylko dla magii, ale dla wszystkich zjawisk, których ludzki umysł nie potrafił wytłumaczyć. Ujawnienie zainteresowania „czarami” czy choćby wróżenia w najlepszym wypadku kończyło się oskarżeniami o konszachty z diabłem i wygnanie. Na szczęście czasy się zmieniły i za układanie Tarota nikomu nie grozi stryczek czy spalenie na stosie. Mimo to Kościół niezmiennie trwa przy swoim stanowisku. Nadal doszukuje się w tego typu praktykach ręki szatana.
Zanim zaczniemy szukać w Tarocie odpowiedzi na fundamentalne pytania, warto się zastanowić czy układ kart ma aż tak duży wpływ na to, kim jesteśmy, co robimy. Może jedyne uwidocznić to, co zdawało się nie istnieć. Dla wielu jest, podobnie jak wiara, rodzajem przewodnika, alternatywnym rozwiązaniem trudnej sytuacji czy odpowiedzią na dręczące pytanie. Mimo, że pomaga i pozwala zrozumieć otaczający nas świat, to nie pokaże jak żyć i pokonywać jego trudy.