Pozorne korzyści

Zagraniczny wyjazd do pracy za chlebem, jednego z rodziców, ratuje niekiedy sytuację finansową rodziny. Ale czy ostateczny bilans jest dodatni?
/ 11.06.2009 09:47
Zagraniczny wyjazd do pracy za chlebem jednego z rodziców, ratuje niekiedy sytuację finansową rodziny. Ale czy ostateczny bilans jest dodatni?

Gdy brakuje na chleb
Całe szczęście, że boom migracyjny już minął. Fala wyjazdów, jaka miała miejsce jeszcze kilka lat temu, przerosła chyba oczekiwania wszystkich. Nawet samych wyjeżdżających. Kilka milionów ludzi wyjechało do pracy zarobkowej do Anglii, Irlandii, Niemiec, Szwecji, Hiszpanii, Włoch, Austrii, Norwegii, a nawet do Islandii. Wydałoby się, że to dobrze, bo w wielu takich przypadkach tragiczna sytuacja finansowa, miała szansę na znaczną poprawę. Bo nikt z tych osób nie wyjeżdżał przecież w celach rekreacyjnych, a czysto zarobkowych. Ubolewające jest to, że bardzo często społeczeństwo postrzega taką sytuację w niewłaściwym świetle, nie dostrzegając dramatu, jaki odbywa się w tak rozdzielonej rodzinie.

Pozorne korzyści

Jeden z mitów PRL
Jak kiedyś była postrzegana rodzina, której jeden z członków, zazwyczaj ojciec - przebywał na zagranicznym wyjeździe? Najczęściej, to rodzina, w której niczego nie brakowało, wedle powszechnej opinii. „Dobrze się im powodzi, jej mąż pracuje za granicą”, „Fajnie, że Twój tato pracuje za granicą, też bym tak chciał …”… i dorośli i dzieci zazdrościli takiego stanu rzeczy. Tylko czy faktycznie było w takiej sytuacji, czego zazdrościć? We wspomnieniach, jednej z dorosłych już kobiet czytamy:
„Z czasów, gdy, tata pracował za granicą, pamiętam tylko to ciągłe oczekiwanie na jego przyjazd. A raczej, na to, co tym razem przywiezie mi w prezencie. Mamie było ciężko, dlatego często nas ganiła z byle powodu - mnie i rodzeństwo. Choć z początku każdy powrót taty był dla mnie wielką radością, potem był to tylko schemat, który dawał mi wolność i zabierał, ją kiedy ojciec wracał do domu ... A mama? Często płakała...”.
Czy to szczęśliwe wspomnienia?

Cierpi relacja w związku
Czy można trwać w szczęśliwym małżeństwie, które jest praktycznie związkiem na odległość? Być może w sytuacji bez zobowiązań, bez dzieci, jest to możliwe, chociaż i tak dość trudne do wykonania. Ale dla rodziny taka rozłąka jest często zabójcza. W sytuacji, gdy ojciec wyjeżdża do pracy na zagraniczny kontrakt, z dziećmi zostaje matka. To na niej spoczywa pełna odpowiedzialność w tym czasie za dzieci, za prowadzenie domu, za tak zwyczajne sprawy, jak płacenie rachunków czy doglądanie szkolnych obowiązków pociech. To ona sama zmaga się z powszednimi kłopotami. Brak oparcia w wielu banalnych troskach codziennego dnia z czasem staje się nie do zniesienia. Brak możliwości wspólnego pokonywania trudności, brak obecności małżonka negatywnie wpływa na wzajemną dotychczasową relację. Nawet jeśli kontakt jest utrzymywany stale, każdego dnia, bo przecież możliwości telefonii internetowej są spore, mimo wszystko nie zastępuje to tradycyjnej relacji. Bo gdy źle, najlepiej jest się przecież przytulić do kochanej osoby i poczuć jej bliskość. Brak kontaktu fizycznego, nie mówiąc już o samej seksualności, nie wpływa pozytywnie na związek. Z czasem pojawia się przyzwyczajenie do życia bez partnera, do stałego wpływu środków pieniężnych na konto i stabilizacji życiowej bez obecności tej drugiej połowy. Seks często nie staje się problemem, bo o ile nie pojawia się element zdrady fizycznej, to nierzadko z czasem zanika potrzeba bliskości fizycznej.

Kto cierpi?
Pewnie nikogo nie zdziwi fakt, że najwięcej na nieobecności jednego z rodziców traci dziecko. Zaburzenie codziennych rytuałów, zmiana przyzwyczajeń, brak drugiego rodzica, który „do tej pory” zawsze był sprawiają, że dziecko może się czuć bardzo zagubione. Jak często mawiamy my dorośli, traci twardy grunt pod stopami. Dla dziecka niezrozumiałe może stać się to, że rodzic w poszukiwaniu lepszego bytu dla niego, dla całej rodziny wyjechał i zostawił. Białe jest białe, a czarne zawsze będzie czarne. Dzieci w bardzo prosty sposób pojmują naszą dorosłą rzeczywistość. Dlatego bardzo szybko przyzwyczajają się też do czasowego pobytu ojca w domu, związanych z jego przyjazdem „korzyści”, a przede wszystkim zauważają, jak odmienne jest zachowanie wszystkich domowników, gdy tato wreszcie jest w domu. Niestety bardzo często dzieci z czasem wypracowują w sobie odczucie, że lepiej jest wtedy, gdy taty jednak w domu nie ma. Z powodu jego nieobecności cierpi matka, cierpią dzieci, ale cierpi także sam ojciec.

Największy poszkodowany
Czy ojciec, który w domu jest tylko gościem, może zostać uznany za pewnego rodzaju intruza? Owszem może. Przecież to na czas jego przyjazdu w domu mama nerwowo krząta się w kuchni i rozdziela pomiędzy domowników specjalne zadania do wykonania. To wreszcie po „pobycie” i ponownym wyjeździe ojca do pracy w domu panuje przyjemny luz. To on pozbawiony jest przebywania ze swoimi bliskimi. On nie będzie mógł przeżywać z rodziną wielu ważnych chwil. W końcu tracąc czas, nie zbuduje zdrowej relacji z dziećmi, a te w swoim dorosłym już życiu nie będą mogły z nim znaleźć wspólnego języka. Zapewniając byt rodzinie, pracując z daleka od niej, pozbył się przecież kawałka swojej własnej szczęśliwości.

Złoty środek?
Trudno powiedzieć czy taki w ogóle istnieje. Najprościej byłoby rzec, nie wyjeżdżać z kraju, nie zostawiać rodziny i znaleźć zatrudnienie na miejscu. Tylko czy tych kilka milionów ludzi, którzy wyjechali, byli aż tak niezaradni życiowo, że nie mogli znaleźć zatrudnienia w kraju a znaleźli je dopiero granicami? Raczej nie. Trudne warunki gospodarcze, już nie tyle konkurencja na rynku pracy, co niskie płace sprawiają, że praca za granicą okazuje się być często jedynym rozwiązaniem na zażegnanie kłopotów finansowych rodziny. A jak sobie radzić, aby relacja pomiędzy pracującym, poza domem ojcem, a dziećmi i pomiędzy mężem a żoną, nie sprowadzała się ostatecznie tylko do roli zabezpieczyciela środków pieniężnych? Aby pracujący za granicą ojciec po powrocie do domu nie czuł się niepotrzebny, obcy i tylko „tolerowany”? Aby dziecko nie przyznawało po latach, że tęsknota za ojcem przerodziła się raczej w ciekawość i oczekiwanie na prezenty? Chyba tylko troszczyć się i pielęgnować nieustannie rodzinne więzi. Utrzymywać jak najbardziej przejrzysty i ciągły kontakt. Dawać sobie wzajemnie dowody wsparcia. I jeszcze jedno, nie oszczędzać na biletach na częstsze odwiedziny w domu. Z czasem taka kalkulacja okazuje się niekorzystna.

źródło: mwmedia

Redakcja poleca

REKLAMA