Głośne planowanie
Kiedy Marta, specjalistka do spraw reklamy, urodziła synka, razem z mężem zdecydowała, że zostanie w domu, dopóki mały Antoś, nie skończy dwóch lat. Ale już po kilku miesiącach urlopu wychowawczego zaczęły się kłótnie o domową kasę: – Mój mąż uważał, że nadal może część zarobków odkładać na swoje konto (też tak robiłam, dopóki zarabiałam). Nie rozumiał, dlaczego teraz, kiedy żyjemy tylko z jednej pensji, musi zrezygnować z kieszonkowego – opowiada Marta. Skąd wzięły się problemy w małżeństwie Marty? Po prostu – z niedopowiedzenia. Jeśli chcecie uniknąć kłótni, postarajcie się ustalić jasne zasady prowadzenia domowej kasy. Ale uwaga! Reguły ustalone tuż po ślubie nie są niezmienne. Kiedy urodzi się dziecko, gdy jedno z was straci pracę albo odwrotnie: zmieni ją na lepszą, trzeba omawiać je na nowo.
Tylko spokojnie!
Rozmowa o finansach nie może odbywać się w biegu – między zmywaniem a prasowaniem. Usiądźcie do niej, kiedy macie wolny wieczór. Bez pośpiechu i nerwów przyjrzyjcie się waszej sytuacji materialnej. Wciąż brakuje wam do pierwszego? Przerzucanie się oskarżeniami typu: „za dużo wydajesz!” albo: „za mało zarabiasz!” nie pomoże, za to może sprawić, że przestaniecie się do siebie odzywać na tydzień. Pamiętajcie, że problem domowych wydatków dotyczy w takiej samej mierze was obojga, bo pieniądze w małżeństwie są wspólne – nawet jeśli zarabia tylko jedno z was.
Domowa Księga wydatków
Jeśli wciąż nie możecie się dogadać, przeprowadźcie miesięczny eksperyment. Codziennie spisujcie wszystkie wydatki, a pod koniec miesiąca zróbcie podsumowanie. To pozwoli wam zorientować się, gdzie uciekają wasze zarobki. Może problemem wcale nie są twoje nowe skórzane buty za 300 zł, ale codzienna paczka „tanich” papierosów męża?
Dzielcie się marzeniami
Na szczęście rozmowy o pieniądzach to coś więcej niż tylko analizowanie domowych przychodów i rozchodów. Podczas obrad domowej komisji finansowej otwarcie mówcie o swoich marzeniach („za dziesięć lat chcę mieć dom”, „chciałabym latem wyjechać nad morze”) i lękach („boję się, że stracę pracę”). Efekt? Nie tylko ustalacie domowy budżet, ale też poznajecie się coraz lepiej.
A u mnie w domu było inaczej...
– Mój mąż pochodzi z ubogiego domu, w którym zawsze brakowało pieniędzy. I choć teraz oboje dobrze zarabiamy, on nadal uważa, że powinniśmy cały czas oszczędzać na czarną godzinę. Ja uważam inaczej: skoro nas stać na wakacje za granicą, to naprawdę nie muszę co roku lądować na naszej działce – mówi Joanna, menedżerka w banku, mama pięcioletniej Julki. Doświadczenia wyniesione z dzieciństwa często nie pozwalają partnerom ustalić wspólnych finansowych priorytetów. Jeśli ty wychowałaś się w zamożnym domu, za to twój mąż nigdy nie miał pieniędzy, teraz trudno wam będzie znaleźć kompromis bez szczerej rozmowy. Zanim więc zaczniecie ustalać, kto w waszym domu trzyma kasę i na jakich zasadach ją wydajecie, porozmawiajcie o tym, jaką rolę pieniądze odgrywały w waszych rodzinach.
Lepiej razem czy osobno?
Kiedy zrewidujecie już swój stosunek do pieniędzy, skupcie się na praktycznych ustaleniach. Ustalcie, kto z was będzie opłacał rachunki, kto zajmie się codziennymi sprawunkami i oczywiście gdzie będą spływać wasze pieniądze. Najczęstszym wyjściem jest wspólne małżeńskie konto. Jeśli jednak wolicie zachować trochę prywatności w finansach, możecie np. oddawać część pieniędzy na wspólne konto, a resztę (np. po 30 proc. zarobków) zachowywać na oddzielnych rachunkach.
Gdy nie chodzi o pieniądze
Co jednak zrobić, kiedy każda dyskusja o finansach zmienia się w megaawanturę? Najpewniej pieniądze są tylko pretekstem. Często kłócąc się o wydatki, tak naprawdę kłócimy się o władzę: przecież ten, kto trzyma domową kasę, ma najsilniejszą pozycję w rodzinie. Jeśli rozliczacie się z każdej złotówki, najpewniej staracie się udowodnić sobie „kto tu rządzi”. Takie zachowanie to także sygnał, że musicie trochę popracować nad zaufaniem.
Jak rozmawiać z partnerem o pieniądzach? Podyskutuj na forum Polki.pl