Jak mieć własną firmę i wychowywać dziecko

dziecko, rodzina, kobieta pracująca
Mamy, które pracują dla siebie nie muszą się bać, że gdy dziecko się rozchoruje, usłyszą od szefa „Znowu?” Nie muszą kombinować, jak urwać się z pracy na szczepienie. Jednak cała odpowiedzialność za sukces firmy spoczywa na nich.
/ 13.01.2010 12:52
dziecko, rodzina, kobieta pracująca

Wrocławianki Ania Szeflińska, mama siedmiomiesięcznej Wiktorii, i Hanna Gehrke-Gut, mama trzyletniego Bartka, prowadzą agencję PR. Dbają o wizerunek firm, z którymi współpracują: przygotowują informacje dla mediów, organizują konferencje prasowe, podpowiadają, jak sobie radzić w kryzysowych sytuacjach.

Bez szefa, ale pracy dużo
Nie założyły własnej firmy po to, by ułatwić sobie wychowywanie dzieci. – Po latach pracy w innych firmach uznałyśmy, że skoro mamy doświadczenie i jesteśmy dobre w swoim fachu, warto zacząć robić to na własną rękę, dla siebie – mówi Ania. Oczywiście doceniają fakt, że nie muszą tłumaczyć się ze zwolnień ani nikogo przekonywać, że młoda mama może być świetna w swoim zawodzie. Jednak pracują teraz więcej niż kiedykolwiek. – To prawda: nie dostajemy zawału, gdy niania spóźni się pół godziny, i nie rwiemy włosów z głowy, gdy zamiast do agencji trzeba iść do przychodni. Jednak swoje i tak musimy zrobić. Gdy nasze dzieci idą spać, bierzemy laptopy na kolana – tłumaczą. Wieczorami nie tylko nadrabiają to, czego nie zdążyły zrobić w ciągu dnia. Bywa, że kontaktują się także z klientami. Dlaczego tak późno? – Bo niektórzy z nich to także młodzi rodzice i taka pora najbardziej im odpowiada – tłumaczy Hania. – Z dyrektorką PR jednej z naszych firm, również młodą mamą, wymieniamy służbowe e-maile głównie „po godzinach”, gdy dzieci śpią. I wszystkie jesteśmy z tego zadowolone.

Mama w podróży
Najwięcej energii pochłaniają podróże. Średnio dwa razy w tygodniu Hania i Ania wyjeżdżają służbowo do Warszawy albo innego miasta. – Takie wyjazdy nie rozpoczynają się o godzinie ósmej, z chwilą przyjścia niani, i nie kończą o siedemnastej, gdy niania wychodzi. Gdyby nie nasi mężowie, nie dałybyśmy sobie rady – opowiada Hania. Mężowie pomagają im też w innych sprawach. Mąż Hani jest informatykiem i pracuje w pobliżu. Prowadzi dziewczynom firmową pocztę i stronę WWW, a kiedy w agencji zepsuje się komputer albo przestanie działać internet, przychodzi i naprawia. Z kolei mąż Ani, jeśli tylko może wziąć wolne, jeździ z nimi po Polsce. Obie prowadzą samochód, ale czasem nie są w stanie siąść za kółkiem i przejechać 700, 800 kilometrów dzień po dniu. Pomaga im też z księgowością. Ktoś może powiedzieć: pięknie, ale skoro pracują więcej niż kiedyś i mają na głowie całą firmę, to może lepiej było zostać na etacie? – Nie, bo teraz pracujemy dla siebie! – nie mają wątpliwości wspólniczki. – Lubimy swoją robotę, widzimy jej efekty, a sukcesy możemy zapisać na własne konto. To dodaje skrzydeł i dzięki temu zmęczenie jest mniej odczuwalne – przekonuje Ania.

Nie wiesz, czy dasz radę prowadzić własną firmę? Porozmawiaj o tym na www.mamacafe.pl


My decydujemy
– Najważniejsze jest to, że wszystko zależy od nas: czym i w jaki sposób się zajmujemy, na co stawiamy, co chcemy osiągnąć. Założyłyśmy sobie, że stworzymy dobrą agencję PR. Taką, która zapewni klientom obsługę, z której będą zadowoleni. Za dziesięć, piętnaście czy trzydzieści lat mamy nadzieję dalej prowadzić agencję i cieszyć się z jej rozwoju tak samo jak z dorastania naszych dzieci. Ale żeby tak się stało, musimy włożyć w to maksimum pracy – mówi Hania. Ta strategia ma sens: firma rozwija się błyskawicznie. W ciągu pół roku dziewczyny (przede wszystkim Hania, bo Ania dołączyła do niej dopiero po kilku miesiącach), zrealizowały już połowę tego, co założyły sobie na dwa lata.

Na 100 procent
Choć pracują dużo, nie żyją wyłącznie agencją. Widzieć dziecko pięć minut, przed położeniem go spać, albo pokazywać mu wyłącznie swoje pochylone nad klawiaturą plecy? Nie, to nie dla nich. Dlatego zamiast pracować wyłącznie w domu, mają biuro. Tam jest miejsce ich pracy. W domu też czasem siadają do komputera, ale dopiero wtedy, gdy maluchy zasną. – Gdy się ma małe dziecko, czas nie przecieka przez palce. Wykorzystuje się go na maksa – mówią. Jeśli u jednej z nich sytuacja robi się naprawdę trudna (maluch się rozchoruje, jest kłopot z nianią), druga przejmuje część jej obowiązków. Nie rozliczają się jednak z każdej minuty, nie robią sobie wyrzutów w stylu „Ciebie nie było trzy godziny, a mnie tylko dwie, ty miałaś dwa dni wolnego, ja tylko pół”. Rozumieją się, bo obie mają małe dzieci. Ale każda z nich daje z siebie wszystko. – Sprawa jest jasna: jeśli któraś z nas nawali albo będzie się obijać, stracimy na tym obie, straci nasza firma. Każda z nas czuje tę odpowiedzialność – tłumaczy Hania.

Z pasją
Na koniec pytam, co poradziłyby innym młodym mamom, które chciałyby pracować na własną rękę i tak jak one założyć swoją firmę.– Najważniejsze, by robić to, co się lubi i w czym jest się dobrym, bo wtedy nawet ciężka praca nie jest katorgą – radzi Hania. – Druga ważna sprawa: trzeba się zastanowić, co się chce osiągnąć i na co się stawia w danym momencie życia. Można pracować dwanaście godzin na dobę i opływać w dostatek, można i cztery, zarabiając jedną trzecią. Ważne, żeby tę decyzję podjąć samodzielnie i świadomie.

Redakcja poleca

REKLAMA