Jeśli czujesz, że nie możesz odpocząć, dopóki w domu nie będzie porządku, a zalegające w szafach, szufladach i kątach mieszkania graty, sprawiają, że odczuwasz psychiczny dyskomfort, wiedz, że wszystko z tobą w porządku. Nie jesteś sama! Witaj na mojej planecie. Witaj na planecie koleżanki z pracy. Witaj w świecie kobiet.
Muszę posprzątać, bo oszaleję!
Przychodzi weekend, a my rzucamy się do porządków. W tygodniu, między pracą a ogarnianiem spraw związanych z dziećmi (odprowadź do szkoły, odbierz ze szkoły, dopilnuj, żeby zrobiły zadanie, kup klej, znajdź gumkę/temperówkę/ołówek, ugotuj obiad), nie mamy już czasu na sprzątanie. Siły na pewno nie mamy. W sobotę likwidujemy więc stosy kurtek i czapek, góry prania do poskładania i ubrań do wyprania, myjemy te podłogi, ścieramy te kurze, robimy te zakupy i dopiero kiedy wszystko już lśni, padamy wymęczone na kanapy. W głowie kiełkuje odważne postanowienie – od poniedziałku będziemy systematycznie dbać o porządek, żeby w weekend tylko odpoczywać. I tak żyjemy od weekendu do weekendu.
Bałagan a stan psychiczny? Niewesoło!
Jeśli myślisz, że coś z tobą nie tak, bo nie możesz odpocząć, kiedy wokół króluje bałagan, musisz wiedzieć, że nie jesteś sama. Może z nami wszystkimi jest coś nie w porządku? A może tak już być musi, bo jak odkryli naukowcy ze Stanów Zjednoczonych, między nieładem i zagraconym mieszkaniem a kiepskim stanem psychicznym jest silny związek. Oczywiście tylko u kobiet! O ile nasi ukochani mężczyźni i najwspanialsze dzieci radośnie oddają się pasji zbieractwa i bałaganienia (a już na pewno snu z powiek nie spędza im pytanie, czy coś jest z nimi nie halo, że duszą się w tym nadmiarze), o tyle my, kobiety, czujemy, że wszystkie te dobra doczesne, które nonszalancko zapełniają każdy cm2 powierzchni naszych M, pożerają nas od środka.
Chomikujemy na potęgę
Badacze z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Los Angeles przyjrzeli się stosunkowi 32. rodzin do przedmiotów, które nagromadziły w domach. Wyłaniający się z badania obraz jest przygnębiający: z szaf wylewają się niepotrzebne rzeczy, a nawet jeśli rodziny próbują pozbyć się części nagromadzonych przedmiotów, najczęściej kończy się na chęciach – nie są w stanie zerwać więzi z tymi rzeczami, bo są z nimi związane emocjonalnie lub podejrzewają, że ich skarby mogą mieć dużą wartość finansową. Wiadomo, kiedyś będzie to można sprzedać, przekazać w spadku dzieciom, nie martwić się o emeryturę. Brzmi znajomo? Dla mnie na pewno. Mój mężczyzna ma kolekcję starych telefonów komórkowych właśnie z tego powodu. Mamy też szufladę pełną rozmaitych kabli, bo przecież zawsze mogą się przydać...
Wysoki hormon stresu = graty w domu
Między liczbą przedmiotów w domu a podwyższonym poziomem kortyzolu (hormon stresu) istnieje silny związek. U kobiet! Im więcej rzeczy, tym bardziej zestresowane jesteśmy. Nasi faceci nie, stąd tyle spięć między nami, spowodowanych tym, jak wyglądają nasze domy. Wszystko dlatego, że kobiety – jak twierdzą wspomniani naukowcy – utożsamiają czysty i uporządkowany dom ze szczęściem rodzinnym. Jeśli więc macie mężów i dzieci dotkniętych żądzą posiadania i zbierania, wytłumaczcie im, że tu nie chodzi o to, że jesteście spiętymi zołzami, które chcą im zmącić radość życia, tylko naprawdę bardzo źle czujecie się w zagraconych przestrzeniach. Może dzięki temu te weekendy będą lepsze?
PS Właśnie zaczynam urlop, zostaję w domu, zgadnijcie, jakie mam plany? Adios, kabelki!