– Szyneczki?
– Nie!
– Serka?
– Nie!
– Pomidora?
– Nie!
– Ogórka? – Tosia się uśmiecha, kiwa głową.
– Jak ona wie, czego chce – zachwyca się dziadek.
– Problem tylko w tym, że w ogóle nie chce mówić „tak” – włącza się Aga.
– Mogłabyś kiedyś powiedzieć „tak” – zwracam się do Tosi.
– Nie! – odpowiada Tosia i zajada ogórka.
I tak jest bez przerwy. Nic, tylko „nie” i „nie”. A jak już nawet „tak”, to nie „tak”, tylko „yhm, yhm” albo kiwanie główką.
Zobacz też: Sposoby na naukę
Na przykład gdy Tosia chce posłuchać muzyki. Podchodzi wtedy do magnetofonu i naciska guzik.
– Po podwórku chodzą kaczki – śpiewają siostry Winiarskie. – Wszystkie bose nieboraczki…
– Nie! – mówi nagle Tosia, a potem pstryk, wyłącza magnetofon. I wspina się na paluszki. I zaczyna szperać w leżących na półce płytach. Bierze pierwszą, która się trafi, otwiera pudełko…
– Nie! – stwierdza i bierze następną. A ja się denerwuję, bo bałagan, bo pudełko spada na podłogę i już się nie daje zamknąć.
– Ta? – przejmuję inicjatywę i podsuwam jej pod nos jedną z jej ulubionych płyt.
– Nie!
– A ta? – Pokazuję drugą.
– Nie!
– A ta? – Pokazuję dziesiątą i czuję, że jestem u kresu cierpliwości.
– Yhm, yhm, yhm – wreszcie się zgadza.
– Mogłabyś kiedyś powiedzieć „tak”?
– Nie!
„Dlaczego ona nie chce mówić «tak»”, zastanawiam się, a z głośnika leci Kaczka dziwaczka. Może to dlatego, że my też ciągle do niej: „nie ruszaj”, „nie spadnij”, „nie można”.
Nauka przez zabawę
„Coś z tym trzeba zrobić!”, zdecydowałem w końcu i wymyśliłem zabawę, która miała przekonać moją córkę do mówienia „tak”. Zabawa wzięła się z tego, że Tosia uwielbia rozbierać lalki. Chodzą potem wszystkie gołe, a tu…
– …zima akurat, szczypie mróz i śnieg już spadł… – śpiewają siostry Winiarskie, więc namawiam Tosię, żeby ubrała lalki.
– Nie!
To udaję, że zwracam się do lalki:
– Ubierz się, lalu, bo zimno.
– Nie – odpowiadam za lalkę. A Tosia zaciekawiona. No to powtarzam procedurę. A potem mówię: – Tak, tak, tak. Trzeba włożyć ubranie.
I Tosia już nie protestuje, już nie mówi „nie”. Niestety, nie mówi również „tak”, ale za to bez protestu pozwala ubrać lalkę. I bardzo jej się podoba ta zabawa. Tak bardzo, że po pewnym czasie przenosi ją na inne rzeczy, na przykład na jedzenie.
– Nie! – mówi Tosia i zaciska buzię. To ja biorę lalkę i próbuję ją nakarmić.
– Nie, nie, nie! – protestuje lalka.
– Tak, tak, tak! Trzeba, lalu, zjeść.
– Nie, nie, nie! – Tosia podpowiada lali.
– Tak, tak, tak.
I lala zjada bez protestu. A Tosia razem z nią. – Co za kretyńska zabawa – podsumowała w końcu Aga. I chyba miała rację, bo od tamtej pory, żeby nakarmić Tośkę, musiałem jednocześnie przekonać do jedzenia kilka żółwi, kangura, dinozaura, parę słoni, nosorożca, lwa, geparda i tygrysa – a Tośka nadal nie mówiła „tak”.
Zobacz też: Jak uczyć dziecko dzielenia się?
Aż tu kilka dni temu poszliśmy do znajomych. Trochę się zasiedzieliśmy i w drodze powrotnej Tośka zaczęła zasypiać w samochodzie.
– Może już nie powinniśmy jej kąpać – zasugerowałem, mając na względzie niby dobro dziecka, a tak naprawdę swoje zmęczenie.
– Może tak będzie lepiej – zgodziła się Aga.
– Zwłaszcza że codziennie ją kąpiemy – upewniłem się, że jestem dobrym ojcem, i zaparkowałem.
Aga wyjęła Tosię z fotelika, wzięła na ręce, zaniosła do domu, posadziła na łóżku, zaczęła rozbierać, a ja poszedłem do kuchni robić mleko.
I nagle słyszę krzyk.
– Powiedziała „tak”! Powiedziała „tak! – drze się Aga.
Wpadam do pokoju.
– Zapytałam ją, czy chce się wykąpać, a ona, że tak – opowiada rozentuzjazmowana Aga i na dowód, że nie zmyśla, pyta jeszcze raz:
– Chcesz się wykąpać, Tosiu?
– Ta – pada z ust mojego dziecka, a ja uśmiechem odganiam zmęczenie i ściągam wanienkę. No bo skoro „ta”, to tak.
Artykuł pochodzi z książki "Dziennik Taty" wydawnictwa W.A.B.