Przepis na Europę: Przedszkole z potrzeby serca

fundusze europejskie
– To przedszkole to nasze zbawienie! – mówią rodzice niepełnosprawnych dzieci, uczęszczających do placówki integracyjnej, która powstała we wsi Kozły dzięki Funduszom Europejskim. – Nie mamy czasu ani pieniędzy, aby dowozić je do miasta. A tutaj mają piękne sale, osobistego opiekuna – nauczyciela, a nawet hipoterapię!
/ 08.06.2019 20:42
fundusze europejskie

Na zalanej słońcem polance za wiejską szkołą gwar i ruch. Cztero- i pięciolatki z istniejących przy szkole grup przedszkolnych aż skaczą z radości, bo przytruchtał do nich, ciągnąc bryczkę, ukochany kucyk. Część maluchów od razu zajmuje ławeczki, gotowa do przejażdżki, część głaszcze go i przytula. Jak 5-letnia Zuzia, która cierpi na autyzm dziecięcy. Nie mówi, żyje w swoim świecie i trudno z nią nawiązać kontakt. Kiedy jednak jest przy zwierzaku, zmienia się nie do poznania. Staje się spokojniejsza, rozluźniona, a na jej buzi pojawia się uśmiech.

Zabawę dzieci ze wzruszeniem obserwuje Anna Góraj, dyrektorka Zespołu Szkolno-Przedszkolnego w Kozłach, małej wsi w gminie Tłuszcz, niedaleko Warszawy.

– To była najlepsza decyzja w moim życiu – uśmiecha się, opowiadając jak trzy lata temu podjęła współpracę ze Stowarzyszeniem Rodziców i Dzieci Niepełnosprawnych „Nadzieja” z Tłuszcza. Postanowili wtedy wspólnie utworzyć przy tej szkole dotowane przez Unię Europejską przedszkole integracyjne „Koziołkowo Małe”. – Do naszej małej, wiejskiej szkoły uczęszczało wtedy tylko siedemdziesięciu uczniów – wspomina pani dyrektor. – Groziła nam likwidacja. Dzięki przedszkolu przybyło nam aż pięćdziesięcioro dzieci. Na dodatek mogliśmy kupić dla nich wspaniałe pomoce do nauki i rehabilitacji, w tym kucyka, którego przedszkolaki tak kochają – uśmiecha się.
 

Dzięki niepełnosprawnym korzystają też zdrowe dzieci
Na pomysł stworzenia przedszkola integracyjnego w gminie Tłuszcz wpadła działająca w stowarzyszeniu „Nadzieja” Agnieszka Szyszkowska.

– Przychodziło do mnie wielu rodziców dzieci niepełnosprawnych w wieku przedszkolnym i żaliło się, że nie mają dokąd posłać swoich maluchów. U nas w gminie nie było placówki integracyjnej, jedyną alternatywą było dowożenie dzieci do Warszawy. Ale dla takich maluchów to za daleko – mówi pani Agnieszka.

Nawiązała więc współpracę z dyrektorką szkoły w Kozłach i napisała projekt „Koziołkowo Małe”, na który Stowarzyszenie „Nadzieja” uzyskało ponad 2,5 mln zł dofinansowania z Funduszy Europejskich. Resztę, ponad 500 tys. zł, dołożyły władze gminy. Za te pieniądze m.in. przystosowano dwie sale na pomieszczenia przedszkolne, zbudowano plac zabaw i stworzono stołówkę.

– Dzieci czują się tu jak u siebie, wszystko jest dostosowane do ich potrzeb, a panie nauczycielki są serdeczne jak najlepsze ciocie – cieszy się jedna z mam.

Dziś, na 54 dzieci uczęszczające do przedszkola, troje jest niepełnosprawnych: dziewczynka i chłopiec z autyzmem oraz chłopiec na zespołem Downa. Każde z tych dzieci ma swojego nauczyciela – opiekuna o specjalności oligofrenopedagog, który realizuje z nimi specjalny program terapeutyczny.

– Najważniejsze jednak, że nasze dzieci mają kontakt ze zdrowymi rówieśnikami – mówi mama Zuzi z autyzmem.
– To/naprawdę wspaniale wpływa na ich rozwój, moja córcia z dnia na dzień staje się coraz bardziej samodzielna: zaczyna sama jeść, próbuje sama się ubierać. 

– Dzięki dzieciom niepełnosprawnym korzystają też zdrowe maluchy – dodaje mama innej dziewczynki. – Bo to dzięki nim otworzono to przedszkole. A jest ono naprawdę wyjątkowe. Dzieci mają bezpłatne zajęcia z rytmiki, ekologii i gimnastykę korekcyjną. Ponadto ciągle jeżdżą na wycieczki: do kina, teatru, parku wodnego czy sali zabaw w Warszawie. Dla dzieci z miasta to może nic nowego, ale nasze wiejskie dzieci nie mają takich możliwości.

„Koziołkowo Małe” działa w Kozłach już trzeci rok. Dzieci, które uczyły się w nim jako pierwsze, są dziś w/zerówce lub pierwszej klasie szkoły podstawowej, która siłą rzeczy również stała się integracyjna. Są wśród nich m.in. Jędrek z/zespołem Williamsa i Albert z chorobą, która nie została nazwana przez lekarzy – w wieku 2 lat chłopiec po prostu przestał mówić.

– Dzięki terapii, jaką Albert przechodzi w szkole, na/nowo zaczął wypowiadać pierwsze słowa – cieszy się mama chłopca. – Umie też pisać pierwsze literki! – chwali syna.

To dobra lekcja tolerancji dla nas wszystkich
– Dla mnie to wielka satysfakcja, że dzieci niepełnosprawne mogą się uczyć i daje to radość im, a także ich rodzicom – dodaje pani dyrektor.

– Ale cieszy mnie też coś innego. To, że zdrowe dzieci uczą się tolerancji i/empatii w/stosunku do/swoich niepełnosprawnych kolegów. Ja, kiedy byłam dzieckiem, nie miałam kontaktu z takimi osobami. I/gdy spotykałam się potem z/osobą na/wózku, nie wiedziałam, jak się zachować. A/dzieci z/mojej szkoły będą to/wiedziały. Bo/dla nich to/oczywiste i naturalne, że trzeba pomóc koledze się ubrać czy przenieść mu teczkę. Nikt ich o to nie musi prosić, robią to z potrzeby serca.

Monika Wilczyńska / Przyjaciółka