Grzechy zbyt ambitnych rodziców

dziecko, matka, kobieta, dziewczynka, książka
O najczęstszych błędach popełnianych przez rodziców przedszkolaków opowiada psycholog.
/ 04.11.2010 08:51
dziecko, matka, kobieta, dziewczynka, książka
Chcą, by ich dzieci były lepsze, staranniej wykształcone od rówieśników – to ma zapewnić im sukces w życiu, ale zabiera szczęśliwe dzieciństwo. Nie wpadnij w tę pułapkę!

Wszyscy chcemy, by nasze dzieci rozwijały talenty, świetnie się uczyły, odnosiły sukcesy. Nie ma w tym nic złego, ale trzeba pamiętać, że i w tej kwestii potrzebny jest umiar. A o to czasem trudno. Angielski, zajęcia teatralne, tenis, balet, karate dla przedszkolaków... Wybór zajęć dodatkowych jest bardzo bogaty, a rywalizacja zaczyna się często już wśród kilkulatków. Pozwolić maluchowi bawić się klockami, gdy syn znajomych chodzi w tym czasie na informatykę? Jak nie zapisać córki na angielski, skoro jej koleżanki uczą się go od dawna? Łatwo tu o błędne decyzje. O najczęstszych grzechach popełnianych przez ambitnych rodziców opowiada psycholog Beata Płażewska.

Krytykowanie "nicnierobienia"
Beztroskie „nicnierobienie”, wygłupy z kolegami, taplanie się w kałużach, zabawa w dom, sklep czy wyścigi, podwórkowe narady, kłótnie o to, kto strzelił najbardziej efektownego gola, rozkręcanie aut, paradowanie w szpilkach mamy, rozmowy o niczym, zwyczajne bycie blisko rodziców... Tego wszystkiego dzieci potrzebują jak powietrza.
Niektórym rodzicom ciężko zaakceptować fakt, że nie każda czynność musi rozwijać tę czy inną umiejętność. Ale... czy rzeczywiście nie rozwija? Nawet pozornie bezsensowne zabawy dają czasem więcej niż prowadzone przez fachowców kursy. Żadne warsztaty i zajęcia dodatkowe nie zastąpią wiedzy wyniesionej z podwórka. Bawiąc się i kłócąc z dziećmi, malec uczy się żyć wśród ludzi. Zawiera pierwsze przyjaźnie, uczy się rozumieć innych i wspólnie z nimi coś przeżywać, ponosić odpowiedzialność za swoje czyny, wygrywać, przegrywać, ustępować, a gdy trzeba, walczyć o swoje. Bawiąc się w dom czy wyciągając z szafy najlepszy krawat taty, przymierza się do różnych ról, a opowiadając niestworzone historie, rozwija wyobraźnię. Nawet nuda bywa pożyteczna – malec ma szansę samodzielnie wymyślić sobie jakieś atrakcyjne zajęcie.

Realizowanie swoich marzeń
Zdarza się, że mama albo tata zapisują swoją pociechę na balet, szachy czy zajęcia plastyczne, by poprzez dziecko zrealizować własne, niespełnione marzenia. To nie zawsze zły pomysł: czasem okazuje się, że choć motywy rodziców były właśnie takie, zajęcia są strzałem w dziesiątkę: maluch łapie bakcyla i z przyjemnością ćwiczy, gra albo maluje. Bardzo często jednak jest zupełnie inaczej. Dziecko robi to wszystko nie dla siebie, a dla mamy czy taty.
– Taki maluch zaczyna kroczyć cudzą ścieżką – wyjaśnia Beata Płażewska. – Robi coś nie dlatego, że chce, tylko po to, by sprawić przyjemność innym. Niektóre dzieci z czasem zaczynają się buntować, inne godzą się na wszystko, byle rodzice (a potem partner, szef) byli z nich zadowoleni. W efekcie nie szukają odpowiedzi na pytania: "Co lubię, a czego nie?", "Co jest dla mnie dobre?", "Co mam ochotę robić?", tylko dostosowują się do oczekiwań osób, które są dla nich ważne. "Idą na gotowe" zamiast decydować samodzielnie.

Deprecjonowanie innych dzieci
Wpajanie malcowi przekonania, że jest lepszy od innych, to też niebezpieczna pułapka. Prędzej czy później dziecko trafi do świata, w którym nie wszyscy będą podzielać przekonanie rodziców. A nawet jeśli tak się stanie, malec nie będzie miał łatwego życia, bo mało kto lubi zarozumialców.
– Miałam kiedyś kontakt z dzieckiem, którego rodzice robili wszystko, by się wyróżniało. Kupowali mu mądre książki, nie pozwalali zbierać głupich gadżetów, zabraniali przesiadywania na podwórku – opowiada Beata Płażewska. – Gdy chłopczyk poszedł do szkoły, stał się kozłem ofiarnym klasy. Wszystko dlatego, że nie potrafił porozumieć się z dziećmi, mówił innym niż one językiem. Dotąd żył przecież w świecie dorosłych.

Mnożenie zajęć dodatkowych
W poniedziałek i środę angielski, we wtorek i czwartek basen, w piątek ceramika. Gdzie by tu wcisnąć jazdę konną i balet? Stop, nie wszystko naraz! Wożone z zajęć na zajęcia dziecko będzie zbyt zmęczone, by się nimi cieszyć. Zacznie traktować je jak obowiązek. Nie da się określić, jaka ilość zajęć jest odpowiednia dla przedszkolaka. Każde dziecko jest inne i ma odmienny temperament. Każde jednak potrzebuje czasu, by robić wyłącznie to, na co ma ochotę.


Konsultacja: Beata Płażewska, psycholog, Uniwersytet Wrocławski

Redakcja poleca

REKLAMA