Momentami nurt miała tak porywisty, że gdyby ktoś niebacznie przez nią chciał przechodzić, to porwać by go mogła swoimi wodami.
Spływając w dół doliny rosła, ale też uspokajała się coraz bardziej. Teraz już płynęła wolniej i bardziej statecznie. Z głowy wyparowały jej szaleństwa górskiego strumienia. Kwiaty ozdabiały jej brzegi, a drzewa pochylały się nad taflą przejrzystej wody. Były nawet takie miejsca, gdzie dzieciaki z pobliskich wiosek przychodziły kąpać się latem. Śmiechu i radości było tam co niemiara.
Spokój i stabilizacja przestały jej jednak wystarczać. Poczuła, że przyszedł czas na następny zakręt w jej nurcie.
I rzeczywiście – pewnego dnia brzegi rzeki przerwały się z jednej strony. Przełamał je drobniutki strumyczek wody. Ruszył w bok tak kruchy, że gdyby nie woda zasilająca go cały czas z rzeki, zginąłby natychmiast. Rozpłynąłby się po prostu w trawie i wsiąkł w tylko na to czekającą ziemię. Nikt by pewnie nawet się nie zorientował, co się stało. Wokół czekało przecież tyle niebezpieczeństw i trudności.
Płynął niepewnie i chwiejnie, a rzeka niepokoiła się o niego, gdy tylko choć na chwilkę znikał jej z oczu. Cały czas był przecież taki malutki, że choćby kłoda wywróconego drewna mogłaby go zatrzymać. Dlatego martwiła się o niego i nawet, gdy cały świat spał dookoła, to ona troskliwie sprawdzała, czy strumykowi nie dzieje się przypadkiem jakaś krzywda.
Tych nieprzespanych nocy i nerwów było tyle, że czasami zaczynała żałować. Po co mi to wszystko było? – pytała się w duchu – Mogłam sobie spokojnie płynąć wśród drzew i śpiewu ptaków…
Jeśli spodobała ci się bajka i chcesz dowiedzieć się, co było dalej, dalszy ciąg bajki znajdziesz tutaj: kliknij.
Pełna treść bajki w serwisie www.bajki-zasypianki.pl