Pieczony pagrus z koprem włoskim - przepis z bloga ...et si vous veniez manger chez nous?

Nie ma chyba nic prostszego niż ryba pieczona w piekarniku. Jest niskokaloryczna i smaczna, a do tego pięknie prezentuje się na talerzu...a może wpadlibyście do nas coś przekąsić? - zachęcająco pyta Agnieszka Gac-Zuppinger, autorka bloga ...et si vous veniez manger chez nous?
Marta Kosakowska / 14.01.2011 07:06

Nie ma chyba nic prostszego niż ryba pieczona w piekarniku. Jest niskokaloryczna i smaczna, a do tego pięknie prezentuje się na talerzu...a może wpadlibyście do nas coś przekąsić? - zachęcająco pyta Agnieszka Gac-Zuppinger, autorka bloga ...et si vous veniez manger chez nous?

Nie ma chyba nic prostszego niż ryba pieczona w piekarniku. Nie dość, że przygotowanie takiego dania zajmuje dosłownie kilka minut, to jest ono niskokaloryczne i będzie smacznym urozmaiceniem po świąteczno-noworocznym obżarstwie. Jest jednak jeden warunek, aby tak przyrządzona ryba była prawdziwą ucztą. Musicie kupić naprawdę świeżą rybę. Jeżeli macie wątpliwości, co do jej świeżości, to wystarczy spojrzeć na jej oczy, które powinny być błyszczące, niezamglone i wypukłe oraz skrzela, które u świeżej ryby są czerwone. Blade skrzela to oznaka, że ryba spędziła już zbyt dużo czasu w sklepie. Gdy kupuję ryby, zawsze proszę sprzedawcę, czy mogłabym je powąchać. Świeże ryby mają bardzo przyjemny słodki zapach. Kupując koper włoski możecie trafić na bulwy o różniące się wyglądem. Jedne są podłużne i dość płaskie, drugie okrągłe i pękate. We Włoszech mówi się (nie mam pojęcia, ile jest w tym prawdy), że te pierwsze to fenkuł męski, a drugie żeński. Coś w tym jest, zwłaszcza jeżeli weźmiemy pod uwagą wygląd. I tak koper męski, który jest włóknisty i dość twardy o zdecydowanym smaku, należy poddawać obróbce cieplnej. Żeński, kruchy, w smaku odrobinę delikatniejszy i słodszy, świetnie nadaje się do jedzenia na surowo. Ryba oraz włoski koper to jedno z moich ulubionych połączeń. Mam nadzieję,
że Wam także się spodoba!
- mówi Agnieszka Gac-Zuppinger, autorka bloga ...et si vous veniez manger chez nous?

 

Pieczony pagrus z koprem włoskim

Składniki:
2 całe, świeże pagrusy różowe, każdy po około 500 g (można zastąpić doradą)
4 bulwy kopru włoskiego
4 ząbki czosnku
3 cytryny
2 łodygi dziko rosnącego kopru* (opcjonalnie)
1 szklanka białego, wytrawnego wina
garść ziaren kopru włoskiego
sól
oliwa

 

 

Cytryny sparzyć i pokroić na plasterki. Czosnek obrać i drobno poszatkować. Koper włoski oczyścić i pokroić na plasterki. W garnku ogrzać łyżkę oliwy, dodać połowę poszatkowanego czosnku i smażyć kilka sekund. Dodać fenkuły i zalać białym winem. Gotować 10 minut. Rozłożyć na dnie naczynia, w którym będą piekły się ryby. Jeżeli mieliście pecha i kupiliście ryby nieoczyszczone, należy zagonić męża (syna, brata, ojca, wujka), żeby je wypatroszył i oskrobał z łusek.

Ryby natrzeć solą. Wnętrze nadziać czosnkiem, 2-3 plasterkami cytryny, ziarnami oraz łodygami fenkułu. Naciąć boki i powkładać w nie plasterki cytryn. Ułożyć ryby na ugotowanym uprzednio koprze. Skropić oliwę, przykryć folią spożywczą i wstawić do lodówki na 2-3 godziny.
Piec ryby w nagrzanym do 220°C przez około 30-40 minut. Czas pieczenia zależy od wagi ryb. Jeżeli macie wątpliwości, czy ryby są już gotowe, wystarczy sprawdzić widelcem, czy mięso jest białe i czy łatwo odchodzi od ości.

* Gdybyście kiedyś, przy okazji podróży na Sycylię, trafili na dziko rosnący koper, polecam zrobienie odpowiednich zapasów i narwanie kilku dorodnych łodyg. Potem wystarczy pociąć je na 15 cm długości kawałki i zamrozić. Tak przygotowane łodygi świetnie się sprawdzają jako patyczki np. do szaszłyków.

 

Wywiad z Agnieszka Gac-Zuppinger, autorką bloga ...et si vous veniez manger chez nous?

Od jak dawna blogujesz i skąd pomysł na kulinarne blogowanie?
Moja kulinarna przygoda w blogosferze zaczęła się w Galerii Potraw na portalu gazeta.pl. Przez kilka lat publikowałam tam swoje kulinarne eksperymenty oraz zdjęcia. Natomiast pomysł na założenie własnego bloga narodził się nagle i niespodziewanie. Był koniec października 2007 roku. Byłam chora, przeraźliwie się nudziłam, więc co chwila przychodziły mi do głowy dziwne pomysły. Jednym z nich było kliknięcie w przycisk „załóż blog”. Najpierw powstał blog w wersji francuskiej. Stąd francuska nazwa «...et si vous veniez manger chez nous?», która jest propozycją „...a może wpadlibyście do nas coś przekąsić?”. W dwa miesiące później, na prośbę znajomych, powstała wersja polska.

Jaką kuchnię preferujesz - gotować i konsumować?
Nieskomplikowaną, wypełnioną prawdziwymi smakami, które w krótkim czasie zamieniają się w smaczne i zdrowe dania. Pierogi, risotto, sery, odpowiednio skruszały, pięciocentymetrowy grubości kotlet wołowy pieczony na grillu, świeża sałata, oliwa czy dojrzałe pomidory. Nic więcej do szczęścia mi nie potrzeba. Jadamy zgodnie z porami roku starając się korzystać jak najwięcej z produktów lokalnych pochodzących z upraw ekologicznych. Mieszkamy na wsi, więc mamy zdecydowanie łatwiejszy dostęp do właśnie takiej żywności. Do moich ulubionych należą potrawy kuchni regionalnych. O ile nie przepadam za kolacjami w eleganckich restauracjach, gdzie zbyt często spotyka się przerost formy nad treścią, o tyle uwielbiam jadać w niewielkich knajpkach specjalizujących się w kuchni tradycyjnej. W tej dziedzinie Włosi i Portugalczycy są, według mnie, nie do pokonania.

Skąd czerpiesz kulinarne inspiracje?
Głównie z podróży. Jednym z głównych punktów naszych dalszych i bliższych podróży jest obowiązkowy pobyt na targu. Lubię chłonąć atmosferę takich miejsc, dyskutować ze sprzedawcami, podpytywać się o ich ulubione sposoby przygotowania owoców, warzyw, mięs, ryb czy wykorzystanie regionalnych przypraw i ziół. W ten sposób poznałam na przykład niezliczone możliwości zastosowania ziaren i łodyg dziko rosnącego kopru włoskiego. Także w czasie podróży stołujemy się w najbardziej charakterystycznych restauracjach podpatrując, co zamawiają tubylcy i prosząc o to samo. Jeszcze nigdy nie byliśmy rozczarowani. Poza tym, co jakiś czas, umawiamy się z przyjaciółmi na wspólne gotowanie. Każdy z nas pojawia się pomysłem na jakieś danie, który potem wspólnie, wprowadzamy w życie. To bardzo przyjemne chwile, w czasie, których wspaniale się bawimy, wymieniamy doświadczeniem oraz pomysłami.

Czy korzystasz czasem z przepisów innych, oglądasz programy kulinarne lub masz swoje kulinarne guru?

Od kiedy - kilkanaście lat temu - telewizor zniknął z naszego domu jestem kompletną ignorantką, jeżeli chodzi o programy kulinarne. Nie mam najmniejszego rozeznania, co jest modne, a co nie i kto akurat wspina się po szczeblach kulinarnej sławy. Uwielbiam natomiast przeglądać i kupować książki kulinarne. Rzadko jednak udaje mi się coś ugotować przestrzegając dokładnie zawartych w nich przepisów. Zawsze czegoś zapomnę kupić, coś pomylę albo zmienię. Bardzo lubię też zaglądać na moje ulubione blogi kulinarne. Po lekturze publikowanych na nich postów przychodzą mi do głowy tysiące pomysłów na nowe dania oraz połączenia smaków. Nie mam natomiast żadnego guru kulinarnego. Może dlatego, że tak bardzo jestem ciekawa różnorodności kulinarnego świata i szkoda mi czasu na przypatrywanie się poczynaniom tylko jednego, znanego kucharza. Niezaprzeczalnie jednak zarówno moja Mama jak i Babcia oraz nasza włoska przyjaciółka bardzo wpłynęły na moje kulinarne wykształcenie.

Fot. anoushkaencuisine-pl.blogspot.com

Redakcja poleca

REKLAMA