Jak sama mówi, jej kuchnia to przede wszystkim smak tradycji, połączonej z nutą nowoczesności i eksperymentu. Zobaczcie, co Dominika Lewandowska, autorka bloga Domi w kuchni, zaproponowała Czytelnikom We-Dwoje.pl.
Babka orzechowa
Składniki:
- 250 g miękkiego masła
- 300 ml mąki pszennej
- 300 ml cukru kryształu
- 250 ml mielonych orzechów laskowych (mogą być włoskie, migdały, wiórki kokosowe)
- 4 jaja
- 1 łyżeczka proszku do pieczenia
Sposób przygotowania:
Nagrzać piekarnik do 160 stopni. Keksówkę (30 cm) wysmarować masłem i wysypać bułką tartą. Wstawić do lodówki.
Miękkie masło utrzeć na białą, puszystą masę z cukrem, ucierając stopniowo wbijać jajka, całość doprowadzić do gładkiej masy. Następnie, wciąż ucierając stopniowo dodawać mąkę, orzechy i proszek do pieczenia. Wyjąć keksówkę z lodówki i wlać do niej gotowe ciasto, wstawić do nagrzanego piekarnika.
W zależności od piekarnika, orientacyjny czas pieczenia babki wynosi około 60 minut. Po wyjęciu z piekarnika babkę wyłożyć na kratkę i dać jej ostygnąć.
Dyniowe pierogi na słodko
Przepis na ciasto:
- 600 g mąki pszennej
- 1 żółtko
- ponad szklanka gorącej wody
- szczypta soli
- 100 g miękkiego masła
Do miski wsypać mąkę, zrobić wgłębienie i wlać gorącą wodę, zaparzając mąkę, całość zacząć mieszać. Dodać sól, żółtko i ugniatając wgnieść 100g miękkiego masła. Zagniecione, elastyczne i gładkie ciasto zawinąć w folię aluminiową i odłożyć.
Farsz:
- 600 g obranej, oczyszczonej dyni
- 300 g koziego sera (lub białego twarogu)
- 4 łyżki cukru z prawdziwą wanilią
Dynię pokroić na kawałki i ugotować do miękkości w dużej ilości wody, odcedzić i lekko przestudzić, po czym przecisnąć przez praskę. Twaróg wymieszać z cukrem z prawdziwą wanilią i dodać puree z dyni, całość dokładnie wymieszać, nie ma potrzeby wcześniejszego mielenia sera. Odstawić, by masa całkiem wystygła.
Przygotowane wcześniej ciasto dzielić na części, każdą część rozwałkowywać na cienkie placki (2mm) i wykrajać z nich kółka, na każde kółko kłaść porcję farszu i zaklejać. Pierogi układać na wysypanym mąką blacie lub na drewnianej desce. W dużym garnku zagotować dużą ilość osolonej wody, wkładać pierogi i gotować 4 minuty od wypłynięcia. Wyjmować łyżką cedzakową do miski z lodowatą wodą, a następnie przekładać na półmisek.
Z podanej porcji wychodzi 40-50 pierogów.
Ser żółty domowej roboty
Składniki:
- 1 kg półtłustego twarogu
- 1,5 l świeżego mleka (3,2%)
- 3 żółtka
- 2 białka
- 1 łyżeczka oczyszczonej sody
- 2 łyżeczki soli
- odrobina mielonego pieprzu
- dowolne przyprawy (lub nie)
Sposób przygotowania:
Twaróg dwukrotnie przecisnąć przez praskę. W garnku doprowadzić mleko do wrzenia i rzucić ser. Zmniejszyć ogień i gotować 40 minut, wystarczy zamieszać raz na jakiś czas. Po upływie tego czasu wylać całość na pieluszkę tetrową przeznaczoną specjalnie do tego celu i dokładnie odcisnąć. Zostawić tak zawinięty ser na około godzinę, by odciekł. Garnek dokładnie wymyć. Po tym czasie wziąć większy garnek od tego, w którym gotowaliśmy ser, nalać trochę wody i mocno zagrzać na kuchni.
Do garnka, w którym gotowaliśmy twaróg z serem, ponownie wkładamy ser (odsiąknięty), dodajemy sodę, sól, pieprz, żółtka i lekko podbite białka, dokładnie wymieszać, pomóc sobie mikserem. Postawić garnek z serem na garnek z wodą i tworząc kąpiel wodną mieszać ser przez 10-15 minut, aż zrobi się ciągnący.
Pojemnik na ser wyłożyć folią spożywczą tak, aby pozostały duże kawałki do zawinięcia, włożyć ser i bardzo mocno ugnieść, zakryć dokładnie folią i wstawić do lodówki, najlepiej na noc.
Rozmowa z Dominiką Lewandowską, autorką bloga Domi w kuchni
Od jak dawna blogujesz i skąd pomysł na blogowanie?
Pomysł założenia bloga narodził się całkiem spontanicznie. Wciąż napotykałam w sieci na różne blogi kulinarne, a ponieważ po maturze miałam bardzo dużo czasu, postanowiłam zająć się rozwijaniem mojej pasji, stąd też blog, który powstał na początku czerwca bieżącego roku. Świetnie prosperuje, jest on przede wszystkim moim kulinarnym pamiętnikiem. Dzięki temu mogę dzielić się moją pasją również z innymi. Cały czas się uczę, rozwijam, a razem ze mną moja strona, która świetnie prosperuje przede wszystkim dzięki osobom, które mnie odwiedzają, czytają, zostawiają swoje opinie i komentarze.
Czy jest jakieś motto, związane z jedzeniem, którym kierujesz się w życiu?
Owszem, przede wszystkim wychodzę z założenia, że wszystkiego w życiu trzeba spróbować. Nigdy nie powiem, że czegoś nie lubię, jeśli tego nie próbowałam, i myślę, że każdy powinien z takiego założenia wychodzić, bo uciekając od okazji nasze życie powoli się odbarwia i nie jest w stanie nabrać nowych kolorów. Niektórzy mówią, że je się, by żyć, ja jednak żyję po to, by gotować i jeść.
Z jakimi reakcjami spotykasz się, kiedy ludzie widzą Twojego bloga?
Zazwyczaj jest zachwyt, podziw, pochwała, że osoba w moim wieku potrafi wyczarować takie dania. Dla mnie to błahostka „coś” ugotować, ale cieszę się i „rosnę”, kiedy słyszę komplementy i mam motywację, by dalej w tym trwać i się rozwijać. Jednak ze względu na swój młody wiek spotkałam się również z krytyką i dyskryminacją. Wiem, że nie jestem gorsza od osób, które z gotowaniem mają styczność tyle lat, ile mam ja sama, bo ja wykonuję tak samo ciężką pracę w kuchni. Dlatego też nie przejmuję się, tylko dalej się uczę i rozwijam, i cieszę, kiedy inni mówią mi, że jestem dla nich inspiracją, że dzięki mnie „odczarowali” trudny temat gotowania, to właśnie dzięki takim osobom wiem, że to, co robię ma absolutny sens!
Czy masz swoje kulinarne guru? Skąd wzięła się Twoja pasja do gotowania?
Od najmłodszych lat podpatrywałam, jak w kuchni czaruje moja Mama. To ona od zawsze była moim kuchennym autorytetem, Mama ma magiczne dłonie i talent. Nawet ze zwykłej sałatki potrafi uczynić niepowtarzalne danie, którym każdy się zachwyca. Często się śmieję, że talent do gotowania wyssałam z mlekiem matki, pasja przyszła sama, z czasem… Moja Mama zawsze ma jakiś pomysł, nie potrzebuje przepisów, by stworzyć wspaniałą potrawę. Jednak nigdy nie przypuszczałybyśmy, że nadejdzie czas, kiedy to właśnie Ona będzie prosić mnie o rady kulinarne. Oczywiście pewnie dawno zrezygnowałabym z gotowania, gdyby nie dwaj, wspaniali krytycy – mój Tata i ukochany Kuba. Tata zawsze podnosi moją samoocenę, bo zawsze mówi, że Mu smakowało, natomiast ze strony Kuby zawsze mogę liczyć na obiektywną opinię, czy radę, co mogłabym w tym daniu zmienić, co dodać lub też co pominąć… Jestem również wielką szczęściarą, ponieważ już od najmłodszych lat, rodzice serwowali mi na talerz owoce morza, karczochy, kaszankę, a goście, zamiast słodyczy przywozili mi zielone oliwki, pewnie dzięki temu, dzisiaj jestem otwarta na każdą potrawę. Lubię dobrze zjeść i absolutnie uszczęśliwiam się tym, że mogę ugotować sobie to, na co akurat mam ochotę.
Skąd czerpiesz kulinarne inspiracje?
Inspiruję się przede wszystkim przepisami z książek kulinarnych – jestem książkoholiczką. Choć jestem całkiem wybredna, nie kupię książki bez ilustracji, lubię wiedzieć, jak wygląda danie, które mam zamiar ugotować, choćby orientacyjnie. Jednocześnie, kiedy potrzebuję naprawdę fachowych, sprawdzonych przepisów, szukam w Internecie, przede wszystkim na zaprzyjaźnionych blogach kulinarnych. Mimo wszystko jestem kuchenną „samosią”, większość przepisów modyfikuję, a i sama często opracowuję swoje przepisy na różne potrawy.
Czy oglądasz programy kulinarne?
Jasne, kto tego nie robi? Uwielbiam program Buddy’ego Valastro, mimo, że jest wspaniałym cukiernikiem, to z równie wielkim perfekcjonizmem przygotowuje pyszne dania kuchni włoskiej, dzięki niemu poznałam piccatę, gnocci z grzybowym sosem, sernik z sera ricotta… Nie zapominajmy również o innych, świetnych kucharzach, podoba mi się spontaniczność, z jaką Jamie Oliver robi swoje potrawy, potrafi odnaleźć się w każdych warunkach, czy choćby Nigella Lawson, która jest wspaniałym, żywym dowodem na to, że temu kto lubi dobrze zjeść upływ czasu jest absolutnie niestraszny. Najbardziej jednak absorbują mnie programy opowiadające o kulinarnych podróżach, wtedy też poznaję rarytasy z najdalszych zakątków świata i jednocześnie się uczę.
Bez czego nie wyobrażasz sobie swojej kuchni?
Sprzętem numer jeden jest dla mnie blender, miksowanie, ubijanie, mieszanie, to nieodłączne czynności codziennej, kuchennej egzystencji. Dobry sprzęt potrafi niezwykle ułatwić mi pracę. Oczywiście żaden kucharz nie obejdzie się bez porządnego zestawu noży, ja dostałam swój pierwszy, profesjonalny i wymarzony zestaw na urodziny, to świetna inwestycja! Często też, w czasie gotowania puszczam sobie muzykę, to wspaniały czynnik napędzający pracę.
Fot. domiwkuchni.blox.pl