Kogut kazimierski

Kogut kazimierski. Zdjęcie dzięki uprzejmości Piekarni Sarzyński, www.sarzynski.com.pl.
W albumach tych, którzy odwiedzili Kazimierz Dolny nad Wisłą, pojawia się zazwyczaj pamiątkowe zdjęcie na wielkim kogucie z ciasta, stojącym nieopodal rynku. Ze smakowitym symbolem Kazimierza związana jest nie tylko głośna sprawa walki o patent na ten artystyczny wypiek, ale również legenda, sięgająca czasów pogańskich…
/ 14.12.2009 15:50
Kogut kazimierski. Zdjęcie dzięki uprzejmości Piekarni Sarzyński, www.sarzynski.com.pl.

Kazimierz Dolny nad Wisłą to miasto, do którego się wraca. Za każdym razem po pogłaskaniu wytartego nosa pieska na kazimierskim rynku, spacerze na Górę Trzech Krzyży i w asyście kogutka z ciasta.

Ten maślany kogut-bazyliszek jest nie tylko atrakcją turystyczną, ale i symbolem miasta. Pojawia się w dziecięcych rymowankach i piosenkach. Przez szereg lat gościł na wielkim francuskim Święcie Chleba, reprezentując polską tradycję. Stał się bohaterem książki autorstwa Anny Ignaszewskiej „Kazimierski kogucik”, na podstawie której powstała sztuka kukiełkowa.

Patent na kogucika

Zmarły w 2006 roku Cezary Sarzyński, jeden z ostatnich właścicieli prowadzonej od czterech pokoleń kazimierskiej piekarni, uważany jest przez wiele osób za popularyzatora Kazimierza Dolnego i jego koguciego symbolu w kraju i za granicą. W 2004 roku, po trwającym cztery lata procesie z innym kazimierskim piekarzem, stracił ostatecznie prawo wyłączności na ten znak towarowy. Sarzyński twierdził, że pierwowzór koguta jego ojciec przywiózł z Lublina. Według drugiej strony sporu kogutki z ciasta pojawiały się w Kazimierzu już w latach ’50, zanim piekarnia rodziny Sarzyńskich stała się sławna. Mimo to wydaje się, że Pan Cezary przyczynił się do jego popularyzacji jako symbolu miasta w wielkim stopniu.

Jak czarny kur wypędził diabła

A może kogut zadomowił się w Kazimierzu jeszcze dawniej? Idąc tropem legendy dowiadujemy się, że w czasach pogańskich na terenie Kazimierza Dolnego palono rytualne ognie, widocznie nocą po drugiej stronie Wisły. Ich blask przyciągnął ponoć samego diabła, który, rozmiłowany w pięknie okolicznych lasów, zamieszkał w jamie wąwozu, a potem zanurkował w klasztorną fosę. Głodny diabeł rozsmakował w czarnych, kazimierskich kogutach. Nie mogąc się powstrzymać schwycił większość z nich. Ostał się jeden – któremu niestraszny był gniew diabła, przetrząsającego bezowocnie okoliczne lasy i zagrody. Czarnemu kogutkowi pomogli ojcowie z klasztoru reformatów. Pokropili legowisko diabła święconą wodą, a ten uciekł niepyszny. Ostatni kazimierski kogut obnosił za to dumnie swoje czarne pióra po rynku. By uczcić pamięć bohatera, który uratował Kazimierz Dolny przed diabłem, zaczęto wypiekać jego podobizny z ciasta.

Prawdą mogą być przypuszczenia badaczy, że na Plebaniej Górze (kiedyś zwanej Wietrzną Górą – tą, przy której zamieszkał diabeł) istniał cmentarz ze skalną rozpadliną, do której podczas pogańskiego rytuału wrzucano czarnego, ofiarnego kura, który miał nakarmić demony. Zgodnie ze zwyczajem w miejscu kultu powstała z czasem kaplica (Św. Rocha i Sebastiana).

Redakcja poleca

REKLAMA