Zofia Czernicka - w łazience mam tropik
Bananowce, tuje
Nie mam do kwiatów ani dobrej ręki, ani cierpliwości. Rośliny doniczkowe, które więdną, wyrzucam. Hoduję tylko te, które nie wymagają specjalnej pielęgnacji. W moim 70-metrowym mieszkaniu są trzy pomieszczenia. Sypialnia połączona jest z łazienką. Kwiaty stoją tam wokół jacuzzi – cztery bananowce metrowej wysokości, które wyhodowałam z maleńkich sadzonek. Może dlatego się udało, że wystarczą im światło i woda, jak w tropikach. Mam też miniaturowe tuje, juki, a toaleta obstawiona jest dość powszechnymi już u nas bambusami.
Maria Pakulnis - marzę o kolekcji papirusów
Storczyki, draceny
Hoduję w domu dużo kwiatów i lubię się nimi zajmować. W przeszklonej werandzie, która łączy się z pokojem, trzymam kilka dwumetrowych dracen różnych odmian. Weranda pełni rolę ogrodu zimowego, zimują w niej niektóre rośliny z mojego ogródka, np. drzewko oliwne i hortensja. Mam też całą kolekcję storczyków, ponad 10 sztuk. Najbardziej lubię białe, o lekkim jasnozielonym lub różowym zabarwieniu. Sprowadziłam do nich z Włoch piękne, jasnozielone ceramiczne doniczki na nóżkach. Storczyki lubię ustawiać w całym domu, np. w łazience. Natomiast ostatnio widziałam u znajomych papirusy i strasznie mi się spodobały. Myślę też o włączeniu do hodowli bambusa.
Rudi Schuberth - to domena mojej żony
Kaktusy, fikusy
Zieleniną w naszym domu zajmuje się żona – gada z kwiatami, głaszcze je, a one jej słuchają. Każda roślinka, której dotknie, rozwija się, wrażliwy fikus, a nawet kaktus skazany na śmierć odżyły w jej rękach. Dzisiaj jego szczepkami obdzielamy naszych przyjaciół. Ja wszystkie jej poczynania aprobuję, bo lubię kwiaty – uspokajają mnie. Często sam je kupuję. Nie ze względu na nazwę, ale dlatego, że wzbudzają mój zachwyt, mają ładne liście, kwiaty. To tak jak z obrazami: kupując, nie patrzę, kto go namalował, tylko czy wzbudza we mnie jakieś emocje.
Teresa Lipowska - prowadzę kwiatowe hospicjum
Alpejskie fiołki, bambus
Przyznaję, że moimi kwiatami doniczkowymi mogę się chwalić, m.in. kwiatem potocznie nazywanym grudniem, który kwitnie tylko w grudniu – ma piękne różowe dzwoneczki. Na parapecie stoją fiołki alpejskie, mam też bambus. Kiedy rano wstaję, przez pierwszą godzinę zajmuję się właśnie kwiatami. O wszystkie dbam, podcinam, rozsadzam, wiosną daję odżywki. Mąż śmieje się czasem, że urządzam w domu takie kwiatowe hospicjum – gdy z kwiatkiem jest bardzo źle, tnę mocno, wkładam do wody, chucham, dmucham i… najczęściej roślinka odżywa.
Ewa Bem - mam pretensję do skrzydłokwiatu
Bluszcze, kaktusy
Kiedy wchodzę do kwiaciarni, spontanicznie kupuję to, co mi się podoba. Mam np. skrzydłokwiat, który u wszystkich nieustannie kwitnie, a mój zakwitł tylko jeden jedyny raz. I muszę powiedzieć, że mam do niego pretensję. Lubię kaktusy, ale nie mam zakusów na egzotyczne rośliny, nie boczę się za to na klasyczne bratki. Swoim roślinom nadaję imiona. Cudny bluszczowaty okaz dostałam z okazji parapetówki od Alicji Majewskiej, dlatego nazywa się Pani Alicja. Ostatniej wiosny kupiłam piękną dwukolorową różę, którą postanowiłam nazwać wreszcie własnym imieniem. Ale nie był to chyba dobry wybór. Ewa okazała się strasznie chimeryczna i kapryśna, a ja jestem dużo bardziej potulna.
Danuta Błażejczyk - zrobiłam małpi gaj
Mandarynki, woskownice
Latem mam na balkonie ogród, zaś w domu udało mi się wyhodować – tfu, tfu, żeby nie zapeszyć – storczyki. Właśnie kwitną, są kremowobiałe. Te doniczkowe, kiedy przekwitną, ludzie na ogół wyrzucają. Ja je najpierw lekko przesuszam, a potem przywracam do życia. Odwdzięczają się i kwitną dwa razy w roku. Mam też lubiące okna woskownice. Ich kremowe kwiaty bardzo intensywnie pachną. Teraz także owocuje moja mandarynka. Drzewko jest pomarańczowo-zielone, ale owoce, trochę mniejsze od tych ze sklepu, nie nadają się do jedzenia. Próbowałam!
Miłość do kwiatów zaszczepiła mi mama. Tata często mówił, że robi w domu małpi gaj. U mnie tak właśnie jest.