Zawsze marzyła o własnej szkole językowej, nigdy jednak nie przypuszczała, że będzie jeszcze prowadzić klub dla dzieci, żłobek i przedszkole!
Dzięki Funduszom Europejskim rozwinęłam skrzydła! – śmieje się Agnieszka Gawlińska z podwrocławskiej Lutyni, goszcząc u siebie po raz drugi dziennikarzy z „Przyjaciółki”.
– Sporo się u nas zmieniło – mówi z dumą, a ma się czym chwalić. Kiedy byliśmy u niej trzy lata temu, otwierała właśnie świetlicę edukacyjną dla dzieci w wieku szkolnym, na którą pozyskała dotację unijną. W ramach projektu dzieci miały prowadzone zajęcia: informatyczne, plastyczne, matematyczno-przyrodnicze, muzyczne, krawieckie, językowe i sportowe.
– Stworzyłam to miejsce z myślą o sobie, ale szybko okazało się, że nie tylko mnie było potrzebne – wspomina Agnieszka. Wielu rodziców z Lutyni pracuje w oddalonym o dwadzieścia kilometrów Wrocławiu, więc z radością przyjęli powstanie „Chatki”.
„Chatka” zmieniła Lutynię. Rodzice zaprzyjaźnili się ze sobą, otworzyli na nowe doświadczenia. Kiedy kilka miesięcy później, niemal tuż po wizycie dziennikarzy „Przyjaciółki”, Agnieszka pozyskała kolejną dotację unijną na projekt bezpłatnego kursu zgłosiło się więcej chętnych, niż miała miejsc.
– I tak się nasze zajęcia spodobały, że nie tylko dzieci wróciły do mnie rok później na płatne lekcje, ale także ich rodzice – mówi.
Po dotacjach wzięła kredyt i otworzyła przedszkole, a tuż po nim żłobek.
Czy po jedenastu latach działalności bywa zmęczona?
– Owszem – dopowiada. – Chociaż przede wszystkim bardzo szczęśliwa i spełniona, jako kobieta, mama, żona i biznesmenka.Oboje z mężem jesteśmy zakochani we wszystkich naszych podopiecznych, bo nie ma piękniejszej nagrody niż uśmiech zadowolonego dziecka albo jego płacz, gdy musi już wrócić do domu…