„Życie zmusiło naszą paczkę do zmian, na które nie byliśmy gotowi. Po powrocie z wakacji wydarzył się dramat”

rozmowa przyjaciółek fot. iStock by Getty Images, urbazon
„Cały świat runął w jednej chwili, a wszystko, co dotychczas planowałam, przestało mieć sens. W tamtej chwili zdałam sobie sprawę, że nasze życie, które jeszcze niedawno wydawało się takie stabilne, teraz rozpadało się kawałek po kawałku”.
/ 03.09.2024 17:30
rozmowa przyjaciółek fot. iStock by Getty Images, urbazon

Siedzieliśmy w pociągu, który leniwie sunął przez zielone pola, a ja nie mogłam przestać się uśmiechać. Tak bardzo potrzebowałam tych wakacji. Każdy dzień był jak zbawienie, z dala od biura, od obowiązków, od tego całego korporacyjnego zgiełku. Miałam wrażenie, że przez ostatni tydzień na nowo nauczyłam się oddychać.

Arek siedział naprzeciwko mnie, z głową opartą o szybę, i przeglądał zdjęcia na telefonie. Co chwilę coś mruczał pod nosem, jakby analizował każde ujęcie. Zawsze taki był – skupiony, zamyślony, ale ostatnio widziałam w jego oczach coś więcej niż tylko zwykłe zamyślenie. Może to zmęczenie? Ewa, jego dziewczyna, wydawała się nieco zdystansowana, ale Arek tłumaczył sobie, że to tylko chwilowy stan.

Potrzebowałam tego urlopu

Jowita, jak zwykle pełna energii, gestykulowała żywo, opowiadając o jakimś zabawnym wydarzeniu z naszej podróży. Nawet teraz, wracając do rzeczywistości, czułam, że jej optymizm daje mi siłę. Zawsze podziwiałam ją za to, jak bardzo kochała swoje życie w tym małym mieście, pracę w szkole, dzieciaki, które uczyła. Dla niej te wakacje były odskocznią, ale jednocześnie nie mogła się doczekać, by wrócić do swoich uczniów.

Ja chciałam wierzyć, że jestem gotowa na powrót. Potrzebowałam tego urlopu jak powietrza, ale gdzieś w głębi duszy coś mnie niepokoiło. Czasem miałam wrażenie, że biuro mnie przytłacza, że ciągle gonię za czymś, co jest poza moim zasięgiem. Wakacje dały mi trochę oddechu, ale teraz... bałam się, że ten spokój zniknie tak szybko, jak się pojawił.

– Olga, wracasz do życia? – zapytała Jowita, wyrywając mnie z zamyślenia.

– Tak, tak – uśmiechnęłam się. – Po prostu rozmyślam. Wiesz, jak to jest. Tyle rzeczy do nadrobienia po powrocie...

– Ty i twoje myśli – zaśmiała się. – Może nie myśl tak dużo, co?

– Nie myśleć? – Arek w końcu oderwał wzrok od telefonu. – Olga? Nie myśleć? Jowita, to niemożliwe!

Zaśmialiśmy się wszyscy, ale ja tylko pozornie. Tak naprawdę zastanawiałam się, co czeka mnie w pracy. Czy rzeczywiście ten urlop wystarczy, żeby wrócić z nową energią? Czy to tylko chwilowe, a potem znów poczuję ten sam niepokój?

Powrót do szarej rzeczywistości

Pociąg zwalniał, a ja czułam, jak powoli wracamy do naszego świata. Wspomnienia z wakacji były jeszcze świeże, ale rzeczywistość już czekała na nas, gotowa pochłonąć całe to ciepło, które zebraliśmy w sobie.

– No to koniec wolnego, wracamy do gry – rzucił Arek, próbując podnieść nas na duchu. – Ale wiecie co? Spotkajmy się w ten weekend, żeby nie zgubić tego luzu, co?

– Jasne – odpowiedziałam, ale coś we mnie drgnęło. Może nie chciałam wracać. Może chciałam, żeby te wakacje trwały wiecznie. Ale pociąg zatrzymywał się już na stacji, a my, czy tego chcieliśmy, czy nie, musieliśmy wrócić do rzeczywistości.

W poniedziałek rano weszłam do biura, czując lekkie ukłucie w żołądku. Może to ten zapach kawy z automatu, może widok znajomych twarzy. „Dam radę” – powtarzałam sobie, wchodząc do swojego boksu. Gdy zobaczyłam na komputerze wiadomość od szefa z prośbą o pilne spotkanie, poczułam, jak serce zaczyna bić szybciej. „Pewnie jakieś zmiany w projekcie” – pomyślałam, próbując się uspokoić.

W gabinecie panowała napięta atmosfera. Szef patrzył na mnie z dziwnym wyrazem twarzy.

– Olga, nie wiem, jak to powiedzieć... Z powodu restrukturyzacji musimy się z tobą rozstać – jego słowa uderzyły mnie jak cios w brzuch.

– Jestem zwolniona? – wykrztusiłam, nie wierząc w to, co słyszę. – Ale dlaczego ja?

– Decyzja przyszła z góry – odpowiedział chłodno szef.

Wyszłam z gabinetu z trudem powstrzymując łzy. Cały świat runął w jednej chwili, a wszystko, co dotychczas planowałam, przestało mieć sensWróciłam do domu, starając się przetrawić to, co wydarzyło się w pracy.

Nie mogłam w to uwierzyć

Zrzuciłam torebkę na fotel i odruchowo sięgnęłam po telefon. Chciałam zadzwonić do Arka, porozmawiać z kimś, kto mnie zrozumie. Wybrałam jego numer, licząc na chwilę normalności w tym chaotycznym dniu. Odebrał po kilku sygnałach.

– Hej, Olga – jego głos brzmiał nienaturalnie. 

– Nie uwierzysz. Wiesz, że dziś zwolnili mnie z pracy? – zaczęłam oburzona, ale szybko zorientowałam się, że coś jest nie tak. – Wszystko w porządku? – zapytałam ostrożnie.

Arek westchnął głęboko.

– Nie do końca... Ewa mnie dzisiaj zostawiła. Wróciłem do pustego mieszkania, a na stole była tylko kartka. Zdradziła mnie... I odeszła.

Słowa Arka uderzyły mnie jak piorun.

– Boże, nie wiem, co powiedzieć... – zaczęłam, czując, jak łzy napływają mi do oczu.

– Ja też nie wiem, co teraz zrobić – powiedział cicho załamany. 

Nigdy nie słyszałam go w takim stanie. Siedziałam na kanapie, próbując znaleźć właściwe słowa, które mogłyby choć trochę ukoić jego cierpienie, ale czułam się tak samo zagubiona jak on.

Nasze życie rozpadło się na kawałki

Kiedy w końcu udało mi się uspokoić po rozmowie z Arkiem, pomyślałam o Jowicie. Jej energiczna natura zawsze działała na mnie kojąco. Postanowiłam do niej zadzwonić i opowiedzieć, co się dzieje. Wiedziałam, że ona też wróciła dziś do swojego życia i chciałam sprawdzić, jak sobie radzi.

Odebrała szybko, ale od razu wyczułam w jej głosie coś dziwnego, jakby jej optymizm gdzieś zniknął.

– Jowita, wszystko w porządku? – zapytałam, starając się brzmieć normalnie, choć wciąż byłam rozbita po rozmowie z Arkiem.

– Nie, Olga... – odpowiedziała, a jej głos zadrżał. – Wróciłam do domu i czekała na mnie wiadomość od właściciela mieszkania. Sprzedają budynek. Muszę się wyprowadzić w ciągu miesiąca...

Zamilkłam na chwilę, próbując przetrawić to, co usłyszałam.

– Ale jak to? Przecież kochasz to miejsce... – zaniepokoiłam się.

– Wiem. Myślałam, że to tutaj zostanę na zawsze. A teraz muszę wszystko porzucić, znaleźć nowe mieszkanie, a może nawet wyjechać z miasta – jej głos załamał się, a ja poczułam, jak opada na mnie kolejna fala niepewności.

– Jowita, znajdziemy wyjście z tej sytuacji – próbowałam ją pocieszyć, choć sama nie byłam pewna, jak to zrobić. – Może to szansa na coś nowego?

– Może... Ale na razie czuję, że tracę wszystko, co znałam – odpowiedziała cicho.

W tamtej chwili zdałam sobie sprawę, że nasze życie, które jeszcze niedawno wydawało się takie stabilne, teraz rozpadało się kawałek po kawałku.

Wszystko działo się za szybko

Kilka dni później spotkaliśmy się we trójkę na kolacji u mnie. Było cicho, za cicho jak na nasze spotkania. Zazwyczaj nie mogliśmy przestać rozmawiać, śmiechy i rozmowy przeplatały się bez przerwy, ale tym razem każde z nas wydawało się zamknięte we własnych myślach. Mimo to wiedzieliśmy, że musimy się spotkać, bo tylko razem mogliśmy jakoś znieść te wszystkie zmiany.

Arek wyglądał na wykończonego. Siedział naprzeciwko mnie z niewyraźnym uśmiechem, a jego wzrok wydawał się pusty.

– Wciąż nie mogę uwierzyć, że to się dzieje – powiedział nagle, łamiąc ciszę. – Próbuję sobie przypomnieć, co zrobiłem źle, gdzie popełniłem błąd, ale... chyba nie ma jednej odpowiedzi.

Jowita pokiwała głową, wpatrując się w swój talerz.

– Myślałam, że znalazłam swoje miejsce, a teraz czuję się tak, jakbym została wyrwana z korzeniami. Mam miesiąc na znalezienie nowego mieszkania. To wszystko dzieje się za szybko – mówiła spokojnie, ale widziałam, że ta sytuacja ją przerasta.

– A ja... – zaczęłam, choć głos mi się łamał. – Nie wiem, co dalej. Całe życie podporządkowałam pracy, a teraz, gdy jej nie ma, czuję się, jakbym straciła część siebie.

Arek spojrzał na mnie z troską.

– Olga, może to sygnał, że czas na coś nowego? Może teraz masz szansę zrobić coś, czego zawsze chciałaś?

– Na razie czuję tylko strach przed tym, co będzie dalej – odpowiedziałam, czując, jak narasta we mnie lęk przed przyszłością.

Rozmowa toczyła się dalej, a my, choć nie znaleźliśmy jeszcze odpowiedzi na nasze problemy, zaczęliśmy powoli przyzwyczajać się do myśli, że życie zmusiło nas do zmian, na które nie byliśmy gotowi. Trzymając się razem, próbowaliśmy znaleźć choćby cień nadziei, że te zmiany przyniosą coś dobrego.

Wpadliśmy na kreatywne pomysły

Spotykaliśmy się coraz częściej, wspierając się w naszych trudnych decyzjach. Pewnego wieczoru, podczas kolejnego spotkania u mnie, coś się zmieniło. Arek przyniósł ze sobą aparat fotograficzny, który wcześniej widywałam u niego tylko na wakacjach. Jowita, mimo że wciąż martwiła się nadchodzącą przeprowadzką, przyszła z notatnikiem pełnym pomysłów na nowe projekty edukacyjne.

Nawet ja, choć wciąż bez pracy, zaczęłam zastanawiać się nad czymś, co od dawna siedziało mi w głowie – założeniem własnej firmy PR-owej.

– Wiecie, myślałem o czymś – zaczął Arek, obracając aparat w dłoniach. – Zawsze lubiłem fotografię, ale traktowałem to tylko jako hobby. Może teraz, kiedy mam więcej czasu, spróbuję zająć się tym na poważnie?

Jowita uśmiechnęła się.

– To świetny pomysł. A ja... chyba spróbuję zmienić coś w mojej pracy. Zamiast uciekać przed tą przeprowadzką, może potraktuję ją jako szansę na rozwój, na nauczenie się czegoś nowego. W końcu to ja uczę dzieciaki, że zmiany to część życia, a sama się ich boję.

Spojrzałam na nich i poczułam coś, co dawno zniknęło z mojego życia – odrobinę nadziei.

– Wiecie co? Zawsze marzyłam o własnej firmie. Teraz, gdy nie mam nic do stracenia, może to jest ten moment, żeby spróbować.

– Olga, to brzmi świetnie – powiedział Arek z entuzjazmem. – Wspieramy cię w tym w pełni.

Każdy z nas, choć wciąż pełen obaw, postanowił stawić czoło zmianom i planować. Arek zaczął pracować nad portfolio, Jowita szukała mieszkania w nowym miejscu, a ja poświęciłam każdą wolną chwilę na opracowanie planu działania dla swojej firmy.

Nie było łatwo, ale te rozmowy i wsparcie, jakie sobie nawzajem dawaliśmy, zaczęły przynosić efekty. Każdy z nas miał teraz nowy cel, nową drogę, którą zamierzaliśmy podążać. Przyszłość była niepewna, ale po raz pierwszy od dłuższego czasu czułam, że może przynieść coś dobrego.

Olga, 32 lata

Czytaj także:
„Rodzice narzeczonego chcą, bym zamieszkała na wsi. Baba powinna gotować i szorować podłogi, a nie siedzieć za biurkiem”
„Chciałem zaskoczyć żonę i wcześniej wróciłem z emigracji. Przywitał mnie jej kochanek ubrany w moje bokserki”
„Miałem opalać się do góry brzuchem, a zasuwałem jak sezonowy robotnik. Nie tak wyobrażałem sobie wymarzone wakacje”

Redakcja poleca

REKLAMA