– Hanka? – usłyszałam na parkingu, gdy otwierałam drzwi samochodu.
– Tak – potwierdziłam, zastanawiając się, skąd znam tę kobietę.
Miała podkrążone oczy, jej nieumyte włosy zwisały siwymi strąkami.
– To ja, Gosia. Nie poznajesz mnie?
Gosia? Ach, tak. Przypomniałam sobie. Chodziłyśmy razem do liceum, do tej samej klasy.
– Nie poznałaś mnie... – westchnęła. – Wiem, że nie wyglądam dobrze. Ale nie mam czasu, aby o siebie zadbać. Pracuję na dwie zmiany. Dom, mąż, dzieci. A co u ciebie? Masz własną rodzinę?
– Mam syna. Mąż zmarł dwa lata temu. Słuchaj, a może wpadniesz do mnie jutro, pod wieczór? Pogadamy, ufarbuję ci włosy? Ponoć robię to jak fryzjerka.
– Chętnie. Ale nie sprawię ci kłopotu?
– Żaden kłopot. Kup farbę i wpadnij.
– Nie wiem jaki kolor. Może ty kup farbę, a ja oddam pieniądze – zaproponowała nieśmiało.
– To, do jutra. Wpadnę o szóstej!
Odmieniłam jej wygląd
– Mamo, podasz mi jakiś przykład na prostolinijność? – zapytał mój syn, gdy tylko weszłam do mieszkania. – Muszę napisać wypracowanie, używając określenia „prostolinijność”. Najlepiej na przykładzie. Mam na to dwa dni.
– O! Dobrze się składa. Jutro przyjdzie do mnie koleżanka z liceum. Myślę, że ona jest osobą prostolinijną.
Następnego dnia, zaraz po pracy, kupiłam farbę do włosów i kawę. Gosia spóźniła się godzinę. Nie tłumacząc się wcale, wręczyła mi papierową torebkę.
– Kupiłam trzy pączki. Dla mnie, dla ciebie i dla twojego syna – wyjaśniła, wchodząc do pokoju. – Zrób nam kawę! – zażądała, siadając przy stole. – I nie zapomnij dodać mleka, bo ja piję tylko z mlekiem.
Idąc do kuchni, zajrzałam do pokoju Filipa. Siedział zamyślony nad otwartym zeszytem. Wypiłyśmy kawę, zjadłyśmy pączki, później ufarbowałam Gosi włosy, umyłam i wypłukałam, dodając do wody sok z cytryny. Wyrównałam grzywkę, podcięłam końce, wymodelowałam fryzurę, wyregulowałam brwi i tak odmienioną zaprowadziłam przed lustro.
– Podobasz się sobie? – zapytałam.
Policzyła, ile zaoszczędziła
Byłam pewna, że Gosię zachwyci jej nowy wygląd.
– Może być – stwierdziła, przesuwając palcem po wyregulowanych brwiach. – Zaoszczędziłam ze dwie setki! – stwierdziła, wkładając kurtkę. Wyjęła z kieszeni komórkę. – Zadzwonię po męża. Niech po mnie przyjedzie. Tydzień temu kupiliśmy nowy samochód.
– Gratuluję! – uśmiechnęłam się, mając nadzieję, że przypomni sobie o zwróceniu mi pieniędzy za farbę do włosów.
– No to cześć! – rzuciła i wyszła.
Powiedzieć o pieniądzach, czy dać sobie spokój?
Gosia była już jedną nogą za drzwiami, nagle odwróciła się i wykrzyknęła:
– Nie oddałaś mi za pączki!
Myślałam, że to żart.
– Były po 1,50 zł. Razy trzy, to będzie 4,50 zł – podsumowała, wyciągając otwartą dłoń.
Nie żartowała. Zamknęłam za nią drzwi, zastanawiając się, jak wytłumaczyć synowi jej zachowanie, gdy usłyszałam:
– Mamo, pomyliłaś prostolinijność z prostactwem. Westchnęłam… Mój syn miał rację.
Czytaj także:
Moje przyjaciółki gadają tylko o wnukach. Mam tego dość
Zostałam kochanką szefowej. Bez tego nie zrobiłabym kariery
Po trzech rozwodach miałem dość kobiet. Skupiłem się na córce