„Zrezygnowałam z macierzyństwa, bo mąż nie chciał dziecka. Po 30 latach zrobił je jakiejś młódce, a ja poszłam w odstawkę”

kobieta, która zrezygnowała z macierzyństwa fot. Adobe Stock, Tatyana Gladskih
„Wtedy ją poznałam! To była kochanka Rafała, mojego eksmęża. Poczułam żądzę zemsty. Ten babol sam mi wlazł w ręce, razem z bachorem mojego byłego męża! Mogłam z nimi zrobić wszystko! Żaden sąd nie dopatrzyłby się błędu w sztuce lekarskiej, wystarczyłoby ją odrobinę dłużej potrzymać na korytarzu...”.
/ 04.10.2022 19:15
kobieta, która zrezygnowała z macierzyństwa fot. Adobe Stock, Tatyana Gladskih

Mój dyżur zbliżał się do końca i byłam wykończona. Przyjęłam kilka porodów, w tym dwa naprawdę ciężkie i o niczym więcej nie marzyłam, jak tylko o łóżku. „Starość nie radość” – pomyślałam. Miałam już 50 lat i brakowało mi takiej kondycji, jak kiedyś. Na sali porodowej lub operacyjnej, nawet po całym dniu pracy, ręce miałam pewne, ale potem czułam się, jakby przejechał po mnie walec.

Odliczałam już minuty do przyjścia mojej zmienniczki, kiedy przywieziono tamtą młodą dziewczynę. Z wypadku. W zaawansowanej ciąży. Ratownicy z karetki szybko przedstawili mi sytuację. Ofiara zaliczyła dachowanie. Kiedy wyciągnięto ją z samochodu, miała bardzo słaby puls, ale przede wszystkim puls słabł także u płodu! Nie było czasu do stracenia, tutaj chodziło o życie dziecka!

Wiedziała, że mam ją w garści

Natychmiast zarządziłam przygotowanie sali operacyjnej. Byłam pewna, że konieczne jest cesarskie cięcie, bo matka nie da rady przeć. Chyba nawet nie wiedziała, co się wokół niej dzieje, bo błądziła nieprzytomnym wzrokiem po otaczających ją ludziach. Mimo wszystko postanowiłam ją poinformować, co będziemy robili.

– Jestem lekarzem i zaraz będę przyjmowała pani dziecko na sali operacyjnej – oznajmiłam, pochylając się nad jej podrapaną i poobijaną twarzą.

I wtedy w jej oczach zobaczyłam dziki strach, a jej wargi bezgłośnie coś szeptały. Chciałam jej powiedzieć, żeby się nie martwiła, że się nią zaopiekujemy i wszystko będzie dobrze, gdy…

Właśnie wtedy ją poznałam! To była kochanka Rafała, mojego eksmęża. Poczułam żądzę zemsty. Ten babol sam mi wlazł w ręce, razem z bachorem mojego byłego męża! Mogłam z nimi zrobić wszystko! Żaden sąd nie dopatrzyłby się błędu w sztuce lekarskiej, wystarczyłoby ją odrobinę dłużej potrzymać na korytarzu, żeby organizm jej dziecka odczuł skutki niedotlenienia mózgu. Ciekawe, co by powiedział Rafał, gdyby jego syn okazał się niezbyt lotny na skutek pewnych mikrourazów. Czy nadal cieszyłby się z jego narodzin, tak jak wtedy, gdy się dowiedział, że jego kochanka jest w ciąży?

Gdy ja się o tym dowiedziałam, poczułam zazdrość. Nie o Rafała, tylko o to nowe życie, które kiełkowało w brzuchu tej kobiety. Mnie nie było dane zaznać tego uczucia. Dlaczego? Bo Rafał nie chciał mieć dzieci! Podobno było to skutkiem despotyzmu jego ojca.

– Boję się, że dla mojego dziecka mógłbym być taki sam – mówił.

A ja, głupia, kochałam go tak, że zgodziłabym się na wszystko, byle tylko być z nim. I nagle, po trzydziestu latach naszego małżeństwa, zjawiła się ta kobieta! Zapłodniona przez mojego męża, który w dodatku był tym zachwycony!

Zrobiłam to, co powinnam była zrobić

– Jak ona mogła ci to zrobić? Czy nie wiedziała, że nie chcesz mieć dzieci? – zapytałam go zszokowana.

Ona mnie o to nie pytała… – odparł.

No tak! Po prostu sobie zaszła i tyle! I nagle okazało się, że mój mąż oszalał na punkcie tego dziecka. Odszedł ode mnie, zmienił moje życie w kupę gruzu, zmusił do ucieczki na prowincję przed wspomnieniami... Jednak nie udało mi się przed nimi uciec. Dopadły mnie pod postacią tej poranionej kobiety, którą nie wiadomo co przygnało w moje strony. I co ja miałam teraz zrobić? Spojrzałam na nią z niechęcią. Wyglądała tak, jakby chciała uciec, mimo tego, że nie była w stanie się ruszyć. „Wie, że mam ją w garści” – pomyślałam z satysfakcją. A potem…

– Proszę się nie martwić, urodzi pani zdrowe dziecko. Razem się o to postaramy – wyszeptałam.

I już wiedziałam, co mam robić. To, co zawsze, ratować ludzkie życie.

Godzinę później było już po wszystkim. Maluchowi został podany tlen, na szczęście nie było potrzeby podłączania go do respiratora. Jego ośmiomiesięczne serduszko było dość silne, aby zacząć bić równym rytmem.

Nigdy nie zapomnę wdzięczności w oczach jego matki, kiedy podano jej niemowlę. Co wtedy czułam? Bałam się, że będę miała wrażenie, iż ta kobieta ukradła moje dziecko! To, które powinnam mieć z Rafałem, lecz nigdy go nie urodziłam. Ale nie... Okazała się po prostu tylko jeszcze jedną pacjentką, którą przyjęłam tego dnia. Na szczęście ostatnią.

Czytaj także:
„Mąż Agaty od miłości i bogactwa wolał smak taniego wina i pozorną wolność. Mógł mieć wszystko, a wybrał życie bezdomnego”
„Chciałam oddać dziecko do adopcji, ale miałam wyrzuty sumienia. No bo, która matka myśli o takim kroku? Tylko wredna i bez serca"
„Nie dość, że mnie okradał i złamał mi serce, to jeszcze zrobił ze mnie wariatkę. Nieźle jak na narzeczonego, prawda?”

Redakcja poleca

REKLAMA