Karol zawsze dawał mi sobie wchodzić na głowę. Ja wybierałam kolory ścian, meble, miejsce na nasze wesele, kościół, a nawet muchę do jego ślubnego garnituru. Czy mi to odpowiadało? Chyba nie do końca. Muszę jednak przyznać, że było wygodne, bardzo wygodne.
W moim wygodnym życiu brakowało mi jednego — większej ilości pieniędzy. Ja pracowałam w urzędzie, mój mąż miał ciepłą, ale mało opłacalną posadkę w lokalnej firmie spedycyjnej. Nie chciał jej zmieniać, bo jak sam mówił „nie ma sensu naprawiać czegoś, co działa”. Działało, owszem. Ale nie tak, jakbym chciała.
Wiecznie na coś odkładaliśmy
Wychowałam się w bogatym domu, więc nie byłam zupełnie gotowa na to, co przyniosła mi dorosłość. Wakacje? Trzeba oszczędzać na wyjazd, a na samym urlopie każdą złotówkę oglądać dwa razy przed wydaniem. Fajne buty? Może w przyszłym miesiącu, bo w tym musimy kupić nową pralkę. Czy chciałam, by tak wyglądało całe moje życie? Oczywiście, że nie.
Możliwe, że trochę pospieszyłam się z decyzją o ślubie. Za Karola wyszłam, gdy miała 26 lat, byłam świeżo po studiach, a rzeczywistość i proza życia jeszcze mnie nie przygniotły. Myślałam, że będę szczęśliwą panią domu, wstającą o 10, przechadzającą się po włościach do 12 w eleganckim, seksownym szlafroku. W rzeczywistości codziennie wstaję przed 6, by o 7 już być w pracy. Kawa, papieros, kanapka z automatu, w domu gotowanie obiadu i mycie kibla.
Nie mogłam pogodzić się z tym, że do końca życia będę przeciętniakiem. Mojemu mężowi to jednak wcale nie przeszkadzało. Milion razy robiłam mu awantury, że powinien znaleźć lepszą, lepiej płatną pracę, ale nie. On się uwziął i tyle. To jedyny raz, kiedy mi nie ustąpił.
Ratunek przyszedł do mnie niespodziewanie — w pracy. Tomasza widywałam w naszym urzędzie kilka razy w miesiącu. Zawsze dobrze ubrany, elegancki, z aktówką i pachnący pięknymi perfumami. „Czemu mój mąż nie może taki być?” wzdychałam wtedy za każdym razem. Bo przecież ktoś taki jak on z pewnością nie zainteresowałby się kimś takim jak ja!
Rzeczywistość jednak wtedy mnie zaskoczyła, bo pan Tomasz zaczął coraz częściej posyłać mi uśmiechy, zatrzymywać się na kilka minut pogawędki. Kilka razy próbował zaprosić mnie na kawę. Najpierw opierałam się, mówiąc mu, że mam męża. W końcu jednak uległam. Która by nie uległa.
Spotykaliśmy się w tajemnicy przez kilka miesięcy, gdy w końcu Tomek zaproponował mi, bym się do niego wprowadziła.
— Taka kobieta nie powinna marnować życia na kogoś, kto jest w stanie zapewnić jej jedynie bytowe minimum. Zamieszkaj ze mną... Ja się tobą zaopiekuję... — powiedział, głaszcząc mnie po policzku i patrząc mi głęboko w oczy. Nie mogłam odmówić.
Spakowałam swoje rzeczy i czekałam na Karola. Nie należałam do tchórzy. Nie dał mi się wytłumaczyć. Wystarczyło, że spojrzał na mnie, potem na walizki i znowu na mnie. Pokiwał tylko głową, gdy opowiedziałam mu o wszystkim. Nie wiem, na co liczyłam, czy na awanturę, może chociaż na jakiś sprzeciw? A on tylko pokiwał głową. Mięczak. Dobrze, że się stąd wyrwałam.
Rodzina nie przyjęła dobrze mojej decyzji. Matka przestała się do mnie odzywać, ojciec prawie dostał zawału. Ale przecież jestem dorosła, mam prawo decydować o swoim życiu. A to życie, nowe, lepsze, bogatsze i ciekawsze od poprzedniego właśnie stało przede mną otworem.
Rozwód był szybki i bezbolesny, a pierwsze pół roku życia z Tomaszem było cudowne. Zobaczyłam ponownie ukochane wielkie zagraniczne miasta, plaże, góry i oceany. Zwiedzałam, bawiłam się i czułam, że piekła nie ma. Ono nastało dopiero później.
Tomasz miał głowę do pieniędzy, ale wszystkie jego biznesy nie były... w pełni legalne. Fiskus ma jednak nosa do węszenia takich przekrętów i wtedy mój ukochany zaczął mieć ogromne kłopoty. Tracił ogromne pieniądze, a im mniej ich było na jego koncie, tym więcej pił. Im więcej pił, tym bardziej się awanturował. Gdy uderzył mnie w twarz za pierwszym razem, milczałam. Gdy zaczął mnie szarpać za włosy i ubrania, uciekłam, zostawiając wszystko na miejscu. Rodzice przyjęli mnie ciepło, ale nie darowali sobie komentarzy o tym, że ostrzegali mnie przed nim już wcześniej.
Tomek błagał, bym do niego wróciła. Ale czy miałam do czego? Bardziej niż jego kochałam... wygodne życie u jego boku. On nie miał już niczego, łącznie z szacunkiem do mnie i samego siebie. Zabrałam swoje rzeczy, drogie prezenty, futra i biżuterię i... postanowiłam odzyskać swojego byłego męża.
Mówi się, że do trzech razy sztuka, ale liczę na to, że nam już za drugim razem wyjdzie. Póki co umówiliśmy się z Karolem na kawę. Może jednak nie wszystko stracone?...
Więcej prawdziwych historii:
„Mam kochającego męża i... romans z szefem. Niczego nie żałuję, bo to on otworzył mi drogę do kariery”
„Mój syn nie poznaje własnej matki, bo odeszła i 3 lata się nim nie interesowała. Teraz nagle próbuje mi go odebrać”
„Siostra się mnie wyrzekła, bo byłam biedna i miałam niepełnosprawną córkę. Wróciła, by... odkupić ode mnie nerkę”