„Żona zabrała całe nasze pieniądze i kosztowności. Czyżby dowiedziała się o moim romansie?”

załamany mężczyzna fot. Adobe Stock
To było jak grom z jasnego nieba. W gruzach legła moja malutka, choć jakże wygodna stabilizacja… A ja tamtego dnia nie przeczuwałem absolutnie niczego. Żony jednak nie da się oszukać...
/ 10.02.2021 13:32
załamany mężczyzna fot. Adobe Stock

Wróciwszy z pracy, wstawiłem obiad do mikrofali i włączyłem komputer, żeby zrobić przelewy – za satelitę i telefon. Zanim nasz przedpotopowy komputer się uruchomił, obiad był już gotowy. Wyjąłem z mikrofali to, co dzień wcześniej przygotowała moja żona, i z talerzem poszedłem do pokoju.
Tam włączyłem telewizor, żeby nie jeść w samotności. Przy wtórze ryku silników bolidów Formuły 1 raz-dwa uwinąłem się z obiadem. Uśmiechnąłem się do siebie, bo korzystając z nieobecności Beatki, która pracę kończy dwie godziny później, pozwoliłem sobie na kilka domowych przestępstw: jadłem w pokoju, nie w kuchni, oglądałem przy tym telewizję, a potem nie wyniosłem od razu talerzy do kuchni. Miałem zamiar popełnić jeszcze dwa grzechy: nie wstawić naczyń do zmywarki i… kochać się z naszą sąsiadką Basią.

Najpierw jednak musiałem zrobić ten cholerny przelew. Otworzyłem więc barek i sięgnąłem po formularze. Niemal od razu rzucił mi się w oczy brak pudełeczka, w którym Beatka trzymała obrączkę i dwa pamiątkowe pierścionki. Jako mała dziewczynka dostała je od swojej nieżyjącej już mamy. Miały wartość jedynie pamiątkową, ale moja żona pilnowała ich jak największego skarbu.
Pomyślałem, że przełożyła gdzieś pudełko i usiadłem przed komputerem. Tu czekała mnie następna niespodzianka, znacznie bardziej niemiła. Moje konto było puste! Dostępnych środków zero. Sprawdziłem historię. Rano wszystko zostało przelane na rachunek Beatki… Po co to zrobiła? Nie miałem pojęcia. Za to miałem podejrzenia.

Najgorsze zostawiłem sobie na później i zająłem się tymi mniej groźnymi, na przykład możliwością, że Beatka postanowiła spieniężyć rodowe srebra w postaci jednej obrączki i dwóch pierścionków, dołożyć do tego to, co zostało z mojej linii kredytowej, i za to wszystko kupić sobie prezent, którego nie dostała ode mnie na ostatnie urodziny. Nie, czegoś takiego by nie zrobiła. Nie moja żona. Po pierwsze, pierścionki zbyt wiele dla niej znaczyły, po drugie, była zbyt chytra, żeby wydać tyle kasy…
„Beata uciekła ode mnie!” – to była druga myśl, która przyszła mi wtedy do głowy.

Nie była bezpodstawna. Nie ma się co oszukiwać, nie byłem najlepszym mężem. Nie umiem zarabiać pieniędzy, nie jestem czyścioszkiem, za to jestem mało dowcipny, więcej niż średnio leniwy, no i niewierny.

Cóż, musiałem stawić czoło prawdzie: żona odkryła mój romans! Tak, teraz wszystko było jasne, miało swoje wytłumaczenie. To, że nie chciała nosić obrączki, że była oziębła, że zniknęły „srebra” oraz forsa z konta.
Postanowiłem iść do Basi, naszej sąsiadki, żeby zapytać, czy coś wie, czy zauważyła coś niepokojącego w zachowaniu mojej żony.
Basia nie tylko nie była zaskoczona moją wizytą, ale nawet na nią czekała. Gdy zobaczyłem ją w samym szlafroku, przypomniało mi się, że byliśmy umówieni. Bynajmniej nie na grzeczną rozmowę przy kawie.
– Musimy porozmawiać – zastrzegłem.
– Nie szkoda ci na to czasu? – zapytała, zalotnie się uśmiechając i uchylając szlafrok na tyle, żebym mógł zobaczyć, że ubrań ma pod nim tyle samo co ja pieniędzy na koncie.
– Basiu, nie dziś – ostudziłem ją. – Sprawa jest poważna. Możemy porozmawiać?

Spochmurniała, zasłoniła to, co przed chwilą odsłoniła, i bez słowa skierowała się do pokoju. Poszedłem za nią. Na chwilę zatrzymałem się w drzwiach i patrzyłem, jak siada w fotelu i zapala papierosa. Ze smutkiem pomyślałem, że to krągłe udo,
z którego właśnie leniwie zjeżdżał szlafroczek, prawdopodobnie widzę ostatni raz. Basia musiała usłyszeć moje westchnienie i dostrzec żal w moim wzroku, bo posłała mi uśmiech zwycięzcy i zapytała:
– Pewny jesteś, że chcesz rozmawiać?
Przez chwilę rzeczywiście pewny tego nie byłem, bo przyszło mi do głowy, żeby mimo wszystko skorzystać z wdzięków sąsiadki, ale w porę się opanowałem i siadając w drugim fotelu, powiedziałem:
– Przestań. Sytuacja jest bardzo poważna.
– Jaka sytuacja?
Beata chyba wie o nas.
– Myślisz? Byłam dziś u was rano i…
– Byłaś dziś u nas?!
W tym momencie Basia zgasiła papierosa
w popielniczce i powiedziała dość ostro:
– Co się stało? Możesz mi powiedzieć?
– Zniknęła jej biżuteria. No i Beatka przelała na swoje konto wszystkie moje pieniądze.
– Beatka! – Basia prychnęła pogardliwie. – Taka mała, takie niewiniątko, taka Beatka, a zwinęła ci szmal i uciekła. Ale jaja.
– To jeszcze nic pewnego.
– Jasne, że nic pewnego. Ale dziś rano rzeczywiście zachowywała się dość dziwnie… Lepiej już idź, bo ona zaraz wróci. A jeśli jeszcze nie jest niczego pewna, to jak cię tu zastanie, nabierze stuprocentowej pewności.

Znów popatrzyłem na swoją apetyczną kochankę. Miała rację. Gdyby Beatka zobaczyła teraz moje maślane oczy, nie miałaby złudzeń, że od szczuplutkich i niewysokich kobietek, do jakich ona się zalicza, wolę postawne blondyny, jaką jest moja sąsiadka.
Do mieszkania wróciłem w samą porę. Ledwie zdążyłem włożyć brudne naczynia do zmywarki, gdy do kuchni weszła Beatka.
– Co słychać? – zapytała, kładąc na szafce torbę z zakupami.
– Co słychać? – powtórzyłem. – Ty mnie pytasz, co słychać?
– O co ci chodzi?
– A o to, że chciałem dziś zrobić przelew, ale nie miałem z czego, bo całą kasę, jaka została na moim koncie, przelałaś na swoje.
– Że co?
– Że to.
– Dżentelmenem to ty nie jesteś. Ale to żadna nowość.
– Słuchaj – syknąłem – mogłabyś przestać się wygłupiać? Nie ma twoich pierścionków, a pieniądze z mojego konta są na…
– Jak to, nie ma moich pierścionków? – zapytała, ruszając w kierunku pokoju.
– No nie ma – odpowiedziałem, idąc za nią.
– Niemożliwe.
– A jednak.
– Rzeczywiście – przyznała po chwili.
– Popatrz na to – powiedziałem i pokazałem jej historię mojego konta.

Usiadła w fotelu, jakby ją tam ktoś popchnął. Przez chwilę nic nie mówiła.
– Czy ja się wreszcie dowiem, o co tu chodzi? – zapytałem, nie mogąc się już doczekać jakiejkolwiek reakcji małżonki.
– Chyba wiem – odezwała się wreszcie Beatka z namysłem. – Chyba wiem, co się stało. Dziś rano była u nas sąsiadka. Ta, którą lubisz najbardziej z wszystkich sąsiadek. Na chwilę musiałam ją tu zostawić samą, bo szykowałam się do pracy. Gdy wróciłam…
– Myślisz, że ona…? – przerwałem żonie.
– A kto, ja?!
Poczułem się tak, jakby mnie ktoś walnął. W głowie mi się nie mieściło, żeby Basia mogła nas okraść, lecz przecież nie mogłem jej bronić! To byłoby jak małżeńskie samobójstwo… Mimo to pomału zacząłem zakładać sobie pętlę na szyję:
– A więc sądzisz, że pieniądze na twoje konto też ona przelała? – zapytałem możliwie grzecznie, ale i nie bez ironii.
– Oczywiście – odparła Beatka. – Żeby zrzucić podejrzenie na mnie. Najwidoczniej piękna Basieńka chce nas poróżnić.

Wiedziałem, że to nieprawda. Wiedziałem doskonale, jednak absolutnie nie mogłem nie przyjąć wersji zaproponowanej przez żonę. Jej oczy mówiły: „Albo ja, albo ona, skurwielu!”.
– Ty – powiedziałem.
– Co „ty”?
– Ty to masz łeb.
– Ktoś musi – odparła Beatka i zaraz potem dodała: – Oczywiście nie wyobrażam sobie, żebyśmy mogli dalej utrzymywać z tą panią jakiekolwiek stosunki.
Chrząknąłem nieco zakłopotany, ale potwierdziłem, że też sobie tego nie wyobrażam.
– Nawet kłaniać się jej nie będę – dodałem tonem obrzydliwego lizusa.
Beatka nic już nie powiedziała. Nie musiała, rozumieliśmy się bez słów.

Więcej prawdziwych historii:
„Latami odrzucałam niskich, grubych i brzydkich facetów, chociaż sama kiedyś byłam otyła. W końcu los utarł mi nosa”
„Mój narzeczony bez mamusi zgubiłby się we własnej kuchni. Jak żyć z życiowym kaleką i jego wstrętną rodzicielką?”
„Wiedziałam, że moja przyjaciółka ma ogromne kłopoty, ale byłam zajęta własnym szczęściem. Potem było już za późno...”

Redakcja poleca

REKLAMA