Dopóki byłam szaleńczo zakochana i przymykałam oko na wiele wad mojej faceta, przymykałam je również na jego postawę w stosunku do matki. Jednak kiedy faza zauroczenia opadła i wszystkie jego niedostatki nagle uderzyły mnie w oczy, zauważyłam, że mój dorosły i wykształcony facet, to w oczach swojej matki i swoich chyba zresztą też, nadal dzieciak, który każdą decyzję musi poddać pod jej ocenę.
Ja rozumiem, że szacunek, że zawsze będzie jej dzieckiem i wszystko inne, ale na miłość boską, jak ja mam planować życie z kimś, kto nie ma pojęcia o podejmowaniu niezależnych decyzji? Przecież skoro szanowna przyszła teściowa poczuwa się do udzielania rad swojemu synowi, w co ma się ubierać, co zjadać i o której chodzić spać, to jak będzie w przyszłości, na przykład jak weźmiemy ślub? Będzie wydzwaniać do niego po kilka razy dziennie? Przecież to jest nie do zniesienia i dla niego, i dla mnie, i dla naszego potencjalnego małżeństwa...
Jeszcze gdyby to były takie niewinne sugestie, ale jest inaczej. Ona próbuje wywierać na niego wpływ! I to mnie najbardziej w tym wszystkim denerwuje. Chce nim dyrygować: zrób tak, a zrób inaczej itd. A że on należy do osób ugodowych i podlegających wpływom, a czasem zwyczajnie, jak to mówi: „chce, żeby ona przestała truć”, to zgadza się na wiele jej sugestii, dla świętego spokoju.
A mnie to najzwyczajniej w świecie przeraża i nie wyobrażam sobie planowania przyszłości z facetem, który pod każdym względem zależny jest od opinii matki! Bo co będzie dalej? Każdą decyzję odnośnie naszej wspólnej przyszłości będzie konsultować z szanowną teściową?
Nie chcę być niedelikatna w stosunku do niej, ani do niego, ale mam już tego powyżej uszu, i naprawdę nie wiem, jak sobie z tym poradzić. Przecież nie zmienię ani jego, ani jej. A swoją drogą, dziwi mnie to, jak można tak uzależniać od siebie swoje dorosłe dziecko, które przecież wcześniej czy później musi się odciąć od rodziców i zacząć iść swoją własną drogą życiową. Kocham go, ale nie wiem, co robić, jak się zachować. Jak uratować ten związek, bo przyznam, że chwilami tracę wiarę, że on kiedykolwiek dojrzeje i zechce podejmować swoje własne, indywidualne decyzje...
Więcej prawdziwych historii:
„Musiałem wybierać między życiem żony a dziecka. Nikomu nie życzę, by musiał podejmować taką decyzję...”
„Wiedziałam, że moja przyjaciółka ma ogromne kłopoty, ale byłam zajęta własnym szczęściem. Potem było już za późno...”
„Był moim ideałem, a gdy zaprosił mnie na randkę, skakałam z radości. O mały włos nie zostałam ofiarą bandyty…”