Oczarował mnie jego głos. Tak pięknie go używał, że mógł nim hipnotyzować. W dodatku był inteligentny i dowcipny.
– To radiowiec – zapowiedziała mi tydzień wcześniej Sylwia, koleżanka, która chcąc mnie wyswatać, dała mój numer telefonu swojemu znajomemu. – On jest sam, ty jesteś sama. No i jestem przekonana, że pod względem intelektualnym będziecie sobie bardzo odpowiadać.
Ucieszyłam się, bo dość już miałam randek z facetami, którzy nie mieli nic do powiedzenia poza komentarzami do takiego czy innego meczu lub opowiadaniem nudnych historyjek z pracy.
Znajomy Sylwii, Piotr, wkrótce do mnie zadzwonił. Przedstawił się grzecznie, wyjaśnił, skąd ma mój numer i od razu oczarował swoim głosem. Od tamtej pory często rozmawialiśmy. Przyznam, że zrobił na mnie wrażenie. Tylko jak wygląda – nie miałam zielonego pojęcia.
Podpytywana koleżanka zachowywała się bardzo tajemniczo.
– Facet jak facet – skwitowała krótko.
Choć moje pogawędki z Piotrem trwały już od pewnego czasu, wciąż nie udawało mi się z nim spotkać. A mimo całej mojej ciekawości długo nie byłam na tyle odważna, żeby poprosić go o zdjęcia.
Jednak pewnego popołudnia zebrałam się na odwagę i poprosiłam.
– Nie ma sprawy – odparł. – Podaj mi adres mailowy, już wysyłam.
Moje rozczarowanie było wielkie jak Kilimandżaro
Natychmiast wywiązał się z obietnicy. Co więcej, na wskazany przeze mnie adres wysłał nie jedno zdjęcie, a kilka. Siedziałam z oczami wbitymi w monitor i czekałam, aż otworzy się pierwsze.
A gdy się otworzyło…
No nie, to nie może być Piotr!
Idiotką nie jestem, więc nie łudziłam się, że ujrzę faceta pięknego jak grecki bóg. Miałam jednak nadzieję, że choć trochę będzie w moim typie! Lubię mężczyzn harmonijnie zbudowanych, a przy tym wysokich, bo sama mam 170 cm wzrostu. O wzroście osobnika na zdjęciu trudno było coś powiedzieć, lecz jedna rzecz, niestety, nie ulegała wątpliwości: harmonijnej sylwetki to on nie miał. Po prostu był otyły! Nalana twarz! Znad paska do spodni wylewał mu się pokaźny brzuszek! Jakim cudem zdążył się czegoś takiego dorobić? W jego wieku?!…
Poza tym wszystko było z nim w porządku. Robił sympatyczne wrażenie, miał miły uśmiech.
„Tylko co z tego, skoro jest taki gruby?! – pomyślałam rozczarowana.
Niski grubas? Trudno, nic z tego nie będzie
Przyznam, że po serii naszych rozmów zaczęłam już z nim wiązać pewne nadzieje. I teraz w jednej chwili te wszystkie moje plany wzięły w łeb.
– Tragedia! – odpowiedziałam Sylwii, gdy zadzwoniła zapytać, czy Piotr mi się podoba. – Jest gruby. I pewnie niski!
Sylwia chyba postanowiła go bronić:
– Ale wiesz… Moja znajoma z pracy była z nim na wycieczce. Do dziś się zachwyca jego poczuciem humoru!
Mnie to nie przekonało. Chciałam mężczyzny, w którym połączyłyby się zalety ducha i ciała. Piotr miał ciekawe wnętrze, lecz fatalną, że tak powiem, powłokę fizyczną. Nie wyobrażałam sobie związku z kimś takim!
Kiedy więc ponownie zadzwonił, zlekceważyłam to i zwyczajnie nie odebrałam telefonu. Spróbował znowu i znowu, skutek był ten sam. No i oczywiście nie odpisywałam na jego maile, w których pytał o powód mojego milczenia.
– Spójrz w lustro, grubasie! – mówiłam do niego, czyli w przestrzeń, gdy znów zadzwonił, z nadzieją, że się sam domyśli.
Wreszcie dał za wygraną. A ja – ku swojemu zaskoczeniu – zaczęłam zauważać, że im dłużej milczy, tym bardziej brakuje mi tego jego poczucia humoru i zainteresowania, którym mnie darzył.
– O co mi chodzi? Sama siebie nie rozumiem – zwierzyłam się Sylwii.
– Może po prostu on jest dla ciebie ważniejszy niż jego tusza? Tylko nie chcesz tego przyznać sama przed sobą. Czy tak naprawdę ważne jest to, jak wyglądamy? – zapytała mnie spokojnie.
– Nie wiem – westchnęłam. – Może masz rację. Przecież Tomek wyglądał jak zawodnik rugby, a nie miał nic ciekawego do powiedzenia. Umiał tylko komentować, jak wyglądały laski, które koło nas przechodziły. A Darek był przystojny jak Tom Cruise i mówił tylko o sobie.
Na tle moich eksadoratorów Piotr faktycznie zyskiwał. Był inteligentny, oczytany, empatyczny i… zwyczajnie miły.
– Kochana, zadzwoń do niego. Co ci szkodzi? Taki facet to skarb – Sylwia kuła żelazo, póki gorące. – Mądra kobieta i z tuszą mężczyzny sobie poradzi. Zapiszecie się na siłownię albo na basen. Będziecie dużo chodzić i jeździć na rowerach…
Dałam się przekonać.
Piotrek bardzo się ucieszył, gdy zadzwoniłam. Porozmawialiśmy chwilę.
Z ochotą umówił się na spotkanie.
– Raz kozie śmierć, chcę zobaczyć go na żywo – powiedziałam do Sylwii.
– Masz rację: wóz albo przewóz!
Potem jej dziękowałam, że mnie namówiła! Bo na widok Piotra, który wstał od stolika, kiedy weszłam do kawiarni, przeżyłam największe zaskoczenie mojego życia…
Po pierwsze, był wyższy ode mnie! Po drugie, gdy usiadłam naprzeciwko niego, poczułam się tak, jakbyśmy się znali od stu lat. Miał coś takiego w oczach, że mogłam mu o sobie opowiedzieć wszystko… I po trzecie, wcale nie by tak otyły jak na zdjęciach, które mi wysłał!
– Jeszcze niedawno niezły był ze mnie grubas – zaczął Piotr, jakby czytał mi w myślach. – Miałem taki okres w życiu. Wieczny pośpiech, praca dniami i nocami, brak ruchu. Jadłem byle co, fast foody, słodycze. Jednak wziąłem się za siebie…
– Ale i tak nie rozumiem – przerwałam mu. – Jak kobieta wysyła mężczyźnie zdjęcie, to wybiera takie, na którym prezentuje się najkorzystniej. A te, które dostałam od ciebie, szczerze mówiąc, nie pokazują cię w najlepszym świetle.
Wypaliłam to i… aż się przestraszyłam. A Piotrek tylko się uśmiechnął:
– W świecie, w którym przyszło mi pracować, jest dużo blichtru i pozorów. Mam taki program na antenie, o naszych lokalnych celebrytach. O modelkach, aktorach i aktorkach. Ja wiem, dla nich atrakcyjny wygląd to podstawa zawodu, ale po pewnym czasie doszedłem do wniosku, że wszyscy na punkcie wyglądu mamy obsesję. A przecież nie to jest w życiu najważniejsze. Dużo ważniejsze jest to, kim człowiek jest. I ja szukam kobiety, która myśli podobnie. Dlatego wysłałem ci te zdjęcia.
Zawstydziłam się. Zrobił mi test i właściwie ja ten test oblałam! No bo przecież co ja tak niedawno zrobiłam? Odrzuciłam Piotra tylko dlatego, że wydał mi się grubasem! Gdyby nie Sylwia, nie dostałabym drugiej szansy…
Zwierzyłam mu się z najskrytszej tajemnicy
Było mi strasznie głupio, że tak pochopnie chciałam skreślić Piotra jako człowieka. Zupełnie nie wiedziałam, jak się zachować. Najchętniej ze wstydu schowałabym się pod stół.
– Też muszę uważać na wagę – wypaliłam w końcu, choć w tej kwestii nie zwierzałam się nawet przyjaciółkom. – Byłam otyłym dzieckiem, to u nas rodzinne. Strasznie z tego powodu cierpiałam, dzieci się ze mnie śmiały. Nie masz pojęcia, ile mnie kosztowało, żeby schudnąć! Teraz mam hopla na tym punkcie.
Piotrek popatrzył na mnie wyrozumiale i serdecznie. W jego spojrzeniu odnalazłam ciepło, którego próżno szukałam
w oczach wcześniejszych adoratorów.
– Zapiszmy się na basen – zaproponował, a ja poczułam, że po tygodniach milczenia odzyskałam przyjaciela.
To dobry początek miłości…
Więcej prawdziwych historii:
„Mój narzeczony bez mamusi zgubiłby się we własnej kuchni. Jak żyć z życiowym kaleką i jego wstrętną rodzicielką?”
„Narzeczona nie chce przyjąć mojego nazwiska po ślubie. Co będzie z nas za rodzina, jak będziemy inaczej się nazywać?!”
„Długo nie mogliśmy mieć dzieci, więc zaadoptowaliśmy dwójkę. Rok później okazało się, że urodzę bliźniaki”