„Żona sama popchnęła mnie do zdrady. Po ślubie zamieniła się z wesołej anielicy w posępną zjawę w brudnej podomce”

Smutny facet zdrada fot. iStock by Getty Images, ridvan_celik
„To małżeństwo było jak pułapka, z której nie umiałem się wydostać. Nie czułem radości, ale przekonywałem sam siebie, że Agata kiedyś się odmieni. Na razie jest zmęczona, ale kiedy Zuzia podrośnie... I tu pojawiało się pytanie – co będzie dalej?”.
/ 29.12.2024 20:00
Smutny facet zdrada fot. iStock by Getty Images, ridvan_celik

Czekając na wizytę u stomatologa, przeglądałem pisma dla pań i trafiłem na różne dziwaczne teorie wyjaśniające, dlaczego mężczyźni zdradzają. Niby kryzys wieku średniego, niedojrzałość emocjonalna, genetyczna skłonność do niewierności czy kompleksy...

Aż mnie zatkało z wrażenia. Naprawdę ktoś w to wierzy? Stwierdziłem więc, że trzeba tę sprawę wyjaśnić raz na zawsze. Postanowiłem opowiedzieć własną historię i szczerze przedstawić powody, dla których zdradziłem swoją żonę.

Ślub braliśmy wcześnie

Z Agatą poznaliśmy się podczas studiów. Wpadła mi w oko, choć czułem, że coś między nami nie gra. Teraz wiem, że najlepiej byłoby wtedy wziąć nogi za pas, ale uwierzyłem w te gadki, że przeciwieństwa się przyciągają i dalej się w to wszystko pakowałem. No i tak się zaczęło na poważnie. Wkrótce wzięliśmy ślub. Na początku żyliśmy jak w niebie, jednak... gdy minął pierwszy zachwyt, zrozumiałem, że kompletnie do siebie nie pasujemy.

Choćbym nie wiem, jak się starał, moja żona ciągle miała jakieś pretensje. W prawdziwym życiu faceci raczej nie marzą o związku z księżniczką. A Agata? Cóż, ona była właśnie taką księżniczką jak z tej bajki Andersena. Wszystko ją uwierało i przeszkadzało, zupełnie jak to ziarenko grochu pod stosem materacy. Można by bez końca wymieniać powody jej niezadowolenia. Powoli zaczynałem rozumieć, z kim tak naprawdę się związałem.

Ciągle coś było nie tak

Gdy moje dziecko nie miało jeszcze nawet dwóch lat, powoli zaczynało do mnie docierać kilka spraw. Nie było to nagłe odkrycie – bardziej stopniowe uświadamianie sobie pewnych rzeczy. Na przykład kiedyś wpadłem na taki pomysł:

– Kochanie, może wyskoczylibyśmy na małą wycieczkę rowerową? – zapytałem.

Przecież mamy dziecko pod opieką – odparła ze zdziwieniem. – Jak chcesz to zorganizować?

– Wiesz, można kupić fotelik rowerowy dla dzieci – tłumaczyłem małżonce.

Odpuść sobie, to będzie samo zamieszanie. Musielibyśmy zabrać pieluchy, nawilżane chusteczki i mleko w proszku…

– Spokojnie, przecież wszystko zmieści się w plecaku.

– Daj temu spokój, popatrz przez okno. Zaraz zacznie padać.

Na zewnątrz panowała idealna aura – bezchmurne, błękitne niebo i promienie słońca, które wesoło oświetlały wszystko wokół, ale wolałem tego nie komentować. Uznałem, że to po prostu jeden z tych dni, kiedy Agata ma zły humor i wszystko ją denerwuje. Szkoda tylko, że te dobre momenty jakoś nie chciały do niej wrócić.

Powoli traciłem radość

Brakowało mi tej dawnej iskry i odrobiny szaleństwa w naszym wspólnym życiu. Oczywiście, gdy ma się małego szkraba, nie da się imprezować do rana, ale nie to było istotą sprawy. Po prostu chciałem, żebyśmy całą rodziną robili coś więcej, niż tylko przesiadywali w domu. Pojeździć na rowerze, ruszyć w góry lub chociaż pochodzić sobie po okolicy. Szkoda tylko, że Agatka zawsze znajdowała jakieś wymówki. Albo się pobrudzi, albo jej się nie chciało, a na dokładkę Zuzia wiecznie chorowała i nie było mowy o wyjściu z mieszkania.

Nareszcie udało mi się namówić moją familię na coś więcej niż spacer do osiedlowego sklepiku. Wybraliśmy się więc do Ustronia! Oczywiście moja druga połówka nie mogła się powstrzymać i zapakowała nowe szpileczki. Nawet godzina nie minęła, gdy zaczęła narzekać na bolesne stopy i nalegać na powrót do domu z powodu pojawienia się pęcherzy.

Może założyłabyś coś innego na nogi? – zapytałem niepewnie.

– Oszalałeś chyba! Mam się pokazywać w zeszłorocznych butach? A może jeszcze lepiej – założyć sportowe jak jakaś wiejska dziewucha?

Wypuściłem powietrze z płuc, bo co innego mogłem zrobić? To małżeństwo było jak pułapka, z której nie umiałem się wydostać. Nie czułem radości, ale przekonywałem sam siebie, że Agata kiedyś się odmieni. Na razie jest wykończona zajmowaniem się niemowlakiem, ale kiedy Zuzia podrośnie... I tu pojawiało się pytanie – co będzie dalej?

Czy moja żona w końcu przestanie narzekać? Bywały chwile, kiedy obwiniałem siebie i myślałem, że to ja jestem w błędzie, ale prawda jest taka, że Agata ciągle na coś się skarżyła. Zachowywała się niczym marudne dziecko. Starałem się, jak mogłem, by ją ucieszyć, lecz nigdy nie doczekałem się choćby prostego „dziękuję”. Cokolwiek bym nie zrobił, w jej oczach zawsze było to złe.

Okazało się, że można żyć inaczej

Wśród wszystkich innych kobiet Magda sporo się wyróżniała. Wiem, wiem – każdy facet tak gada, ale w jej przypadku to była prawda. Miała w sobie niesamowitą energię i taki fajny szalony charakter. Kiedy pierwszy raz się spotkaliśmy, oboje próbowaliśmy ignorować tę chemię, która między nami iskrzyła.

Ja miałem żonę, podczas gdy ona pozostawała singielką, kierującą się swoimi żelaznymi zasadami. Jedna z nich wykluczała jakiekolwiek romantyczne relacje z żonatymi mężczyznami. Dlatego między nami istniała wyłącznie przyjaźń. Magda chętnie jeździła ze mną na rowerze i wspólnie startowaliśmy nawet w charytatywnym rajdzie. Pamiętam, jak spocona i ubłocona wciąż promieniała radością.

Czasami myślę sobie – gdyby moja żona była bardziej spontaniczna i potrafiła się trochę wyluzować... No ale niestety. Za każdym razem wracając do domu, spotykam się tylko z jej niezadowoloną miną. W takiej atmosferze naprawdę trudno być wiernym partnerem.

Między mną i Magdą codziennie rosło coś więcej niż zwykła znajomość. Łączyło nas tak dużo rzeczy, a nasze myśli były jakby połączone. Prędzej czy później musiało dojść między nami do zbliżenia. Nie dało się tego uniknąć. I w końcu się wydarzyło... Miałem mieszane uczucia – z jednej strony wyrzuty sumienia, z drugiej – niesamowitą euforię.

Przyznałem się do zdrady

Chciałbym spędzić resztę życia u boku Magdy, ale niestety sytuacja była skomplikowana – miałem żonę i małą córkę... Najbardziej się zamartwiałem o moją Zuzię. Jednocześnie trapiły mnie myśli, czy dziecko może być naprawdę szczęśliwe, gdy dorasta wśród rodziców, którzy się nie kochają.

Wiedziałem, że muszę powiedzieć prawdę Agacie. Nigdy nie byłem dobry w ukrywaniu rzeczy. Myślałem, że się wścieknie, ale jej reakcja całkowicie mnie zaskoczyła. Rzuciła się na mnie i zaczęła okładać mnie rękoma.

– Agata, błagam, usiądźmy i porozmawiajmy na spokojnie... – prosiłem, ale ona nie chciała słuchać.

– Na spokojnie? Ty draniu! Należało pomyśleć, zanim poszedłeś do łóżka z tą zdzirą! Od początku czułam, że wasza przyjaźń tak właśnie się zakończy! Wynoś się stąd, nie ma tu dla ciebie miejsca!

Szczerze mówiąc, choć trochę wstyd się do tego przyznawać – opuszczałem nasz wspólny dom, który zamieszkiwaliśmy przez parę ostatnich lat, z ogromnym poczuciem wolności. Ten związek powoli mnie dusił i chyba podświadomie już od dłuższego czasu szukałem wymówki, by się z niego wyrwać.

W moim sercu przez jakiś czas żyła mała nadzieja, że kiedyś Agata zmieni swoje podejście i przestanie odgrywać rolę rozpieszczonej księżniczki, ale ostatecznie ta wiara zupełnie wygasła. Chciałem tylko stworzyć normalny, szczęśliwy dom, jednak przy jej zachowaniu nie było na to żadnych szans.

Zuzia pochodzi z mojego wcześniejszego związku, ale będzie dla mnie zawsze najdroższym dzieckiem. Odkąd zamieszkałem z Magdą, moją nową partnerką, widzę, jak bardzo wspiera nasze relacje. To właśnie ona zachęca mnie do częstych spotkań z córką i zaprasza małą do naszego wspólnego domu. Naprawdę doceniam to, że Magda chce, by Zuzia była stałym elementem naszego życia.

Po kilku trudnych momentach udało mi się w końcu dogadać z Agatą – moją byłą małżonką – w kwestii rozwodu. Chociaż na początku robiła problemy, ostatecznie doszliśmy do porozumienia. Szczerze mówiąc, mam nadzieję, że wszystko ułoży się jej pomyślnie, choć patrząc na jej nastawienie do rzeczywistości, raczej wątpię, czy osiągnie w życiu zbyt wiele...

Krzysztof, 36 lat

Czytaj także:
„Młoda żona namawiała mnie do grzechu nie tylko w sypialni. Żeby sprostać jej wymaganiom, musiałem porzucić uczciwość”
„Myślałam, że jestem jego miłością życia, więc liczyłam na pierścionek. Zamiast zaręczyn, dostałam solidną nauczkę”
„Była zostawiła mi w spadku dzieciaka. Nie byłem jego ojcem, ale czułem, że tylko ja mogę zrobić z niego faceta”

Redakcja poleca

REKLAMA