„Żona okłamywała mnie, że chce mieć dzieci. W tajemnicy brała pigułki, bo egoistka wolała robić karierę niż być matką”

Moja córka zostawiła dobrego męża fot. Adobe Stock, New Africa
„– Tak naciskałeś, tak się awanturowałeś, a teraz proszę, nic. Musisz zrobić badania – powiedziała któregoś dnia. – Po co? U mnie na pewno wszystko w porządku – obruszyłem się. – Tak? To dlaczego nie jestem w ciąży? Wielu mężczyzn ma teraz kłopoty z płodnością. Jak nie wierzysz, to zajrzyj do internetu – odparła”.
/ 09.01.2023 09:15
Moja córka zostawiła dobrego męża fot. Adobe Stock, New Africa

– Oczywiście, kochanie. Tylko uprzedzam, nie od razu. Najpierw chcę trochę popracować. Nie po to kończyłam studia, nie po to walczyłam o etat w korporacji, żeby zaraz pakować się w pieluchy – odpowiadała.

Byłem zawiedziony, ale nie pokazałem tego po sobie. Doceniłem, że niczego przede mną nie ukrywa i szczerze mówi o swoich planach. Kobiety często obiecują facetom złote góry, a jak już założą obrączkę na palec to szybciutko o tych obietnicach zapominają.

Moja Monia wydawała się zupełnie inna

Byłem przekonany, że dotrzyma słowa i za trzy, góra cztery lata po raz pierwszy zostanę ojcem. A potem już pójdzie…

Na początku naszego małżeństwa nie wspominałem słowem o dzieciach. Grzecznie czekałem, aż żona da znak, że już sobie popracowała i jest gotowa do roli matki. Ale czas płynął, a obiecanego znaku nie było. Zacząłem więc naciskać. Najpierw delikatnie, potem już bez owijania w bawełnę. Za każdym razem odpowiadała, że jeszcze nie teraz, że może w przyszłym roku. Bo właśnie zaczęła pracę nad nowym projektem, bo ma szansę na awans i wyższą pensję… Jestem wyrozumiałym i cierpliwym facetem, ale miałem już dość czekania. Przecież nie tak się umawialiśmy! Kiedy więc któregoś dnia po raz kolejny przypomniałem Monice o obietnicy i jak zwykle usłyszałem, że jeszcze nie teraz, wpadłem w szał.

– Słuchaj, a może ty mnie oszukałaś?! Może wcale nie chcesz mieć dzieci? Przyznaj się! – wrzasnąłem.

– Ależ skąd! Jasne, że chcę… W takich sprawach się przecież nie kłamie. To byłoby największe świństwo – obruszyła się.

– No myślę! A więc kiedy? Tym razem nie odpuszczę, jak nie usłyszę konkretnej daty! – nacierałem nadal.

Zastanawiała się przez dłuższą chwilę.

– No dobrze… Za pół roku… Tak… Wtedy już będę miała ugruntowaną pozycję w firmie i urlop macierzyński nie zaszkodzi mi w karierze – uśmiechnęła się.

Już miałem jej przypomnieć, że na jednym urlopie się nie skończy, ale ugryzłem się w język. Nie chciałem, by się rozmyśliła.

Tylko pamiętaj, żadnych wymówek! Za sześć miesięcy odstawiasz antykoncepcję i…

– I najdalej za półtora roku powitamy na świecie nasze maleństwo. Mój ginekolog twierdzi, że wyniki badań mam świetne, więc nie będzie żadnych problemów – przytuliła się do mnie.

Byłem taki szczęśliwy!

Cieszyłem się, że moja cierpliwość wreszcie zostanie nagrodzona. Żona dotrzymała słowa. Równiutko po pół roku uroczyście wyrzuciliśmy tabletki antykoncepcyjne do śmieci i rozpoczęliśmy starania o dziecko. Ale choć odstawiłem używki, dobrze się odżywiałem, a w nocy dawałem z siebie wszystko, efektów nie było. Im dłużej to trwało, tym czułem się coraz gorzej. Jak pół faceta albo nawet ćwierć. Monika też wyglądała na zawiedzioną.

– Tak naciskałeś, tak się awanturowałeś, a teraz proszę, nic. Musisz zrobić badania – powiedziała któregoś dnia.

– Po co? U mnie na pewno wszystko w porządku – obruszyłem się.

– Tak? To dlaczego nie jestem w ciąży? Wielu mężczyzn ma teraz kłopoty z płodnością. Jak nie wierzysz, to zajrzyj do internetu – odparła.

Zajrzałem, a jakże. Jeszcze tego samego dnia. I z przerażeniem odkryłem, że moja żona ma rację. Schowałem więc dumę do kieszeni i poszedłem do lekarza. Czekanie na wyniki było koszmarne. Z nerwów nie mogłem spać ani jeść.

Idealnie nie jest, ale źle też nie. Proszę próbować dalej – usłyszałem od lekarza.

Po powrocie do domu natychmiast przekazałem dobre wieści Monice.

– To na co czekasz? Chyba zastosujesz się do zaleceń pana doktora? – spojrzała zachęcająco w stronę sypialni.

Zastosowałem się. Tej nocy i przez następne. I pewnie robiłbym to do dziś, gdyby nie przypadek. To było miesiąc temu. Monika brała prysznic, więc postanowiłem poszukać w jej torebce kluczyków do samochodu. Spieszyłem się na ważne spotkanie i nie mogłem czekać, aż wyjdzie z łazienki i sama mi je wręczy. W torebce było mydło i powidło, więc wysypałem zawartość na stół. I wtedy wśród góry drobiazgów dostrzegłem znajomo wyglądające opakowanie z lekami. Wziąłem je do ręki i zdębiałem. To były tabletki antykoncepcyjne! Identyczne jak te, które uroczyście wyrzuciliśmy do śmieci, ponoć żegnając się z nimi na zawsze. Dotarło do mnie, że przez te wszystkie lata żona robiła ze mnie idiotę, wodziła za nos, karmiła złudnymi nadziejami. To było jak cios nożem w samo serce. Złapałem pudełko i wparowałem do łazienki. Żona akurat wycierała się ręcznikiem.

– Co to jest?! – podsunąłem jej tabletki pod nos.

Zajrzałeś do mojej torebki? Jakim prawem?! – poczerwieniała.

– Szukałem kluczyków do samochodu. A więc?! – patrzyłem jej w oczy.

– Nic takiego… Jakiś stary zapas. Pewnie zapomniałam wyrzucić – zaczerwieniła się jeszcze bardziej i spuściła wzrok.

Na kilometr widać było, że kłamie.

Przyznaj się, nadal je bierzesz! – ledwie trzymałem nerwy na wodzy. Podniosła wolno głowę.

– Tak, biorę. Przykro mi, ale nie chcę mieć dzieci…

– To dlaczego mnie zwodziłaś? Dlaczego udawałaś, że chcesz zajść w ciążę? Dlaczego wysłałaś mnie na te cholerne badania?

– Bo cię kocham i bałam się, że jak wyznam ci prawdę, to mnie porzucisz. A ja nie wyobrażam sobie bez ciebie życia. A badania? Łudziłam się, że może jesteś bezpłodny. Wtedy nie musiałabym udawać – wykrztusiła.

– Ale nie jestem. A to pech, co? – wycedziłem, a potem odwróciłem się na pięcie i wybiegłem z mieszkania.

Nie miałem ochoty dłużej oglądać Moniki

Żałowałem, że kiedykolwiek spotkałem ją na swojej drodze. Od tamtej pory mieszkam u kolegi. Monika dzwoni, pisze rozpaczliwe maile. Błaga o wybaczenie, a nawet obiecuje, że teraz naprawdę odstawi antykoncepcję i za dziewięć miesięcy zostaniemy rodzicami. Mowy nie ma! To koniec naszego małżeństwa. Nigdy jej nie wybaczę i nie zaufam! To niemożliwe po tym, co mi zrobiła.

Poza tym, gdyby nawet rzeczywiście urodziła, co z niej będzie za matka? Wolę już poszukać kobiety, która naprawdę chce mieć dzieci i pokocha je całym sercem. Na szczęście mam jeszcze czas…

Czytaj także:
„Działałam jak lep na nieudaczników, którzy bawili się moim kosztem. Dopiero, gdy jeden wrobił mnie w dziecko, otrzeźwiałam"
„Zaszłam w ciążę w wieku 15 lat. Liczyłam, że mama pomoże mi wychować dziecko. Jej propozycja mnie przeraziła”
„Niczego nie pragnęłam bardziej niż macierzyństwa. Gdy moja siostra urodziła, uknułam plan, żeby odebrać jej syna”

Redakcja poleca

REKLAMA