Wystarczy, że zawiodłem jedną kobietę, którą kochałem, tej drugiej nie zawiodę. Nigdy. Przysięgam.
Piknik na zakończenie lata okazał się okropnym pomysłem gminy. No, ale mieliśmy budżet i trzeba było jakoś wydać te pieniądze, więc zorganizowaliśmy koncert lokalnego piosenkarza, ściągnęliśmy faceta z maszyną do waty cukrowej i wynajęliśmy dmuchaną zjeżdżalnię dla dzieciaków. Tyle że przyszło niewiele osób, a ci, co się skusili, byli w niewesołych nastrojach.
– Kto w ogóle świętuje zakończenie lata? – zapytała mnie asystentka burmistrza, ale uznałem to za pytanie retoryczne i podałem jej kubek z kompotem ze stoiska ze zdrową żywnością. – Jeśli mam przetrwać tę katastrofę, to sam kompot tu nie pomoże – mruknęła i oddaliła się gdzieś na moment.
Kiedy wróciła i podała mi ten sam kubek, był w nim całkiem mocny drink, zdaje się, że na żubrówce. Spojrzałem na nią ze zdumieniem, a ona puściła do mnie oko. I tak to się zaczęło.
Przegadaliśmy cały ten nieszczęsny piknik, racząc się chrzczonym kompotem i plotkując o naszych przełożonych. Ja pracowałem w dziale informatycznym, więc większość plotek słyszałem po raz pierwszy, a że Kinga potrafiła świetnie parodiować, zaśmiewałem się z jej historii. Do domu wróciłem podcięty i Malwina od razu zaczęła robić mi wymówki.
– Oj, przestań już! – w końcu się zirytowałem. – To był koszmarny dzień.
– Serio? – udała zdziwienie. – Bo wyglądasz, jakbyś świetnie się bawił.
Nie miałem siły na kolejną sprzeczkę. Ostatnio ciągle się kłóciliśmy, nie pamiętałem już, kiedy rozmawialiśmy normalnie albo robiliśmy razem coś przyjemnego. Oczywiście, kochałem żonę, ale coraz częściej była nie do zniesienia. Nie, nie tłumaczę się. Wiem, że żadne problemy w małżeństwie nie usprawiedliwiają romansu. Wiem to aż za dobrze, bo przyszło mi zapłacić najwyższą cenę za to, że szukałem chwil przyjemności i rozrywki w towarzystwie Kingi…
Ona miała faceta
Najpierw mi to nie przeszkadzało, przecież była tylko koleżanką z pracy, z którą jedynie dobrze się dogadywałem. Ot, spędzaliśmy razem przerwy, chodziliśmy do kantyny na kotleta z surówką. W urzędzie gminy życie jest naprawdę nudne i coś takiego jak żarcik wysłany esemesem zza ściany potrafi sprawić, że codzienna rutyna staje się znośniejsza.
Zorientowałem się, że coś czuję do Kingi, kiedy wpadłem na korytarzu na nią i jej chłopaka, który po nią przyjechał. Trzymał w ręce dwa kaski motocyklowe i nagle poczułem się jak ostatni nudziarz. Miała faceta, który woził ją na ścigaczu; a co ja mogłem jej zaoferować? Wróciłem do domu w paskudnym humorze. Ciągle widziałem ją z tym wysokim gościem w skórzanej kurtce.
– Kupiłeś pomidory? – zapytała żona.
– Zapomniałem – mruknąłem, ciągle myśląc o Kindze i jej chłopaku. – Cały dzień byłaś w domu, nie mogłaś sama kupić? I znowu kłótnia.
W końcu wyszedłem z domu i pojechałem do parku. Pół godziny później przyszedł sms od Kingi. Zobaczyła na ulicy śmiesznego psa i wysłała mi jego zdjęcie. Coś odpisałem, ona też. W końcu napisała, że pokłóciła się ze swoim chłopakiem i siedzi, pożerając kolejne hamburgery w knajpie. Znalazłem się tam w ciągu kwadransa.
Nie tłumaczę się, ale byłem w okropnym stanie. Dusiłem się w małżeństwie, miałem wrażenie, że nigdy już nie będzie lepiej. Kinga była jak powiew świeżego powietrza w dusznej, ciemnej celi… To był tylko raz. Jeden jedyny raz u niej w domu. I zresztą wcale nie było tak cudownie, jak się spodziewałem.
Oboje byliśmy spięci, szarpałem się z jej biustonoszem jak speszony nastolatek. Po wszystkim powiedziała, że to był błąd i nie powinniśmy więcej utrzymywać ze sobą kontaktu. Tyle co „dzień dobry” na korytarzu, nic więcej. Wróciłem do domu przybity. Zdradziłem żonę, chociaż zawsze myślałem, że nie jestem TAKIM facetem. Nagle odkryłem, że Malwina jest smutna. Nie była tylko wiecznie rozzłoszczona i pełna pretensji. Była jakaś taka zgaszona, a kiedy się do mnie odzywała, od razu przybierała obronny ton.
– Przepraszam… – powiedziałem do niej.
– Za co? – zapytała, zdziwiona. – Że jestem okropnym mężem. Nie kupiłem pomidorów i byłem dla ciebie wredny. Uśmiechnęła się słabo i nagle poczułem, że tak strasznie ją kocham. Jak mogłem zaryzykować nasze małżeństwo? Jak mogłem być takim samolubnym gnojem?! Tej nocy przypomniałem sobie, dlaczego się w niej zakochałem. Była moją druga połówką, znała mnie na wylot i miałem pewność, że nigdy by mnie nie skrzywdziła.
Kolejne tygodnie upłynęły mi na unikaniu Kingi w pracy i przeżywaniu drugiego miesiąca miodowego z Malwiną. Czytałem w męskim piśmie, że tak się czasami zdarza. Facet zdradza i dopiero to uświadamia mu, jakim jest idiotą. I zakochuje się na nowo w swojej żonie czy partnerce. Mnie właśnie coś takiego spotkało.
Unikaliśmy siebie nawzajem
Skończył się nasz kontakt telefoniczny, a zawsze, zanim wyszedłem z pokoju albo wsiadłem do windy, sprawdzałem, czy jej nie ma w pobliżu. Byłem pewien, że ona też to robi. Wpadliśmy na siebie ze dwa razy i oboje udawaliśmy, że jesteśmy bardzo zajęci pisaniem w swoich telefonach. To dlatego tak się zdziwiłem, kiedy któregoś dnia spotkałem ją przy wyjściu głównym. Wyraźnie na mnie czekała.
– Musimy porozmawiać – powiedziała. – Miałaś rację, to był błąd – powiedziałem, idąc obok niej w stronę skrzyżowania. – Oboje jesteśmy w związkach i…
– Ja nie jestem – przerwała mi. – Mówiłam ci, że się pokłóciłam z Krzyśkiem. To było na serio. Nie wróciliśmy do siebie.
Zatkało mnie. Zakładałem, że po „tym” jej życie wróciło do normy, tak jak moje.
– Ale… nie chodzi o mnie, prawda? Nie dlatego się rozstaliście? – zapytałem.
Prychnęła śmiechem, jakby to był najgłupszy pomysł, jaki w życiu słyszała. A potem powiedziała, że jest w ciąży.
– To twoje dziecko – rzuciła. – Jestem w ósmym tygodniu, a z Krzyśkiem nie spałam od trzech miesięcy. Nie musisz liczyć. Byłeś u mnie dokładnie dwa miesiące temu. Nie ma sensu opisywać stanu, w jakim byłem, kiedy usłyszałem te słowa. Dość powiedzieć, że przez moment miałem ochotę skoczyć pod autobus, który właśnie jechał ulicą. Kinga za to była niemożliwe wręcz opanowana. Wszystko miała przemyślane. Nie chciała rujnować mi życia, ale chciała, żeby jej dziecko miało ojca. Oznajmiła, że da mu moje nazwisko i jeśli nie uznam go dobrowolnie, przeprowadzi to sądowo. Wspomniała o alimentach…
– Zaraz. Mam uznać dziecko i co potem? – byłem przerażony i oszołomiony. – Chcę, żebyś miał z nim kontakt – powiedziała po prostu. – Coś ci powiem: byłam dzieckiem samotnej matki, nie znałam swojego ojca i za nic nie zrobię tego samego mojemu dziecku! Ono będzie miało ojca o konkretnym nazwisku i twarzy. Nie będzie jakimś kundlem ze schroniska, tylko będzie takie jak inni! – straciła opanowanie, zaczynała krzyczeć na środku ulicy.
– Nie wykręcisz się od tego! Masz żonę, twoja sprawa, ja i tak nie chciałabym z tobą być. Ale dziecka się nie wyprzesz.
– Nie zamierzam – teraz ja podniosłem głos. – Za kogo mnie masz?! Wezmę odpowiedzialność za dziecko, jeśli jest moje. Spojrzała na mnie z nienawiścią i warknęła, że skoro jej nie wierzę, to mogę sobie przeprowadzić testy DNA po porodzie. Przeprowadziłem je siedem miesięcy później. Lena jest moją córką, nie było co do tego wątpliwości. Do jej narodzin nic nie powiedziałem Malwinie. Uznałem, że zaczekam na wyniki badania DNA.
Łudziłem się, że Kinga mnie okłamała i ktoś inny okaże się ojcem jej dziecka. Ale dziecko było moje i kiedy je zobaczyłem, zrozumiałem, że nigdy, przenigdy się go nie wyprę! Lena złapała mnie za serce, tylko tak mogę to opisać. Swoją maleńką rączką sięgnęła w głąb mojej duszy i chwyciła za jej trzon. Poczułem niewiarygodną więź z tą kruchą, bezbronną istotą.
Długo się przygotowywałem do rozmowy z żoną
Spodziewałem się łez, krzyku, może rękoczynów i akceptowałem to. Zdradziłem ją i nasze życie się skomplikowało. Miałem teraz dziecko, z którym zamierzałem utrzymywać kontakt. Wiedziałem, że nie jestem pierwszy na świecie, który zrobił takie świństwo swojej żonie, i byłem gotowy przyjąć wszelkie konsekwencje.
Zamierzałem błagać ją o wybaczenie, przetrwać jej czasową wyprowadzkę do matki, embargo na seks, wszystkie kary, jakie dla mnie wymyśli. Ale byłem pewien, że nie dojdzie do rozwodu. Ostatnie miesiące udowodniły nam obojgu, że nie potrafimy bez siebie żyć. Byliśmy zakochani jak przed siedmioma laty, kiedy się poznaliśmy.
Wiedziałem, że ona mnie kocha, i chociaż będzie wściekła, to w końcu mi wybaczy. A gdyby nawet zażądała rozwodu, wiedziałem, że zrobię wszystko, żeby ją od tego odwieść. Byłem gotów dać się pokroić, gdyby tego zażądała, żeby tylko dała mi drugą szansę… Miałem rację. Kiedy powiedziałem o zdradzie i jej owocu, Malwina spakowała się i wyjechała do mamy. Nie odbierała moich telefonów, ale dałem jej czas. Wysyłałem tylko kwiaty i esemesy z błaganiami, by do mnie wróciła, a zrobię wszystko, czego będzie chciała.
W końcu zgodziła się na spotkanie, ale w obecności swojej siostry. To brzmiało poważnie, ale oczywiście się zgodziłem. Pojechałem do Marty prosto po wizycie u Leny. Tak, odwiedzałem córkę, nie mogłem już bez tego żyć. Kinga odnosiła się do mnie z ledwie skrywaną niechęcią albo mnie ignorowała, ale nie przeszkadzało mi to, o ile mogłem prowadzić wózek z moją córeczką albo trzymać ją w ramionach.
Mieliśmy ustaloną wysokość alimentów – na szczęście miałem niezłą pensję jako informatyk. Ale i tak poza tymi pieniędzmi ciągle coś kupowałem córce. Nie mogłem się oprzeć, żeby nie kupić jej najbardziej luksusowego modelu wózka, ubranek i akcesoriów. Chciałem, żeby miała wszystko, co najlepsze. Kiedy na nią patrzyłem, byłem szczęśliwy, naprawdę.
Malwina i Marta czekały na mnie w domu szwagierki. Dostałem ultimatum.
– Dam ci szansę i zaczniemy od nowa pod jednym warunkiem – zaczęła Malwina, a Marta ściągnęła brwi. – Zerwiesz wszelkie kontakty z tą kobietą i dzieckiem. Nie zniosłabym, gdyby owoc twojej zdrady był obecny w naszym życiu. Będziesz płacił tej zdzirze alimenty i to wszystko. Zero kontaktów z tym dzieckiem.
Siedziałem jak sparaliżowany. Żaden z setki moich czarnych scenariuszy nie przewidywał takiego obrotu spraw. Usiłowałem wytłumaczyć żonie, że dziecko nie jest niczemu winne, że ma prawo widywać ojca, że to nie ma nic wspólnego z Kingą, ale Malwina była nieugięta.
– Albo one, albo ja – powtórzyła twardo, a szwagierka poparła ją kiwaniem głową. – Wybieraj. Nie będziesz miał i mnie, i dziecka z inną kobietą. Nigdy się na to nie zgodzę. Nie potrafiłabym. Wybiegłem stamtąd, nie dając jej odpowiedzi. Byłem w rozpaczy. To nie mogło się wydarzyć! Jak mogła postawić mnie przed takim wyborem?! Przypomniały mi się słowa Marty, która poparła moją żonę:
– A dlaczego uważasz, że Malwina ma ponosić konsekwencje twojej zdrady? Dlaczego ma się dzielić tobą, twoim czasem i uczuciami z dzieckiem, które spłodziłeś sobie na boku? A co, jeśli wy będziecie mieć własne dzieci? Ta siostrzyczka zawsze będzie w waszej rodzinie, bo ty… Tu nastąpił dość wulgarny opis tego, co zrobiłem z Kingą. Rozumiałem Malwinę. Była gotowa ode mnie odejść.
To nie ona chciała naprawić nasz związek. Dała mi wybór i powiedziała jasno: z jej strony nie ma mowy o naprawie, jeśli zdecyduję się utrzymywać kontakty z córką. Wziąłem wolne w pracy. Nie mogłem spać, jeść ani na niczym się skupić. Obsesyjnie przeglądałem zdjęcia Leny i Malwiny na przemian. Kochałem obie i nie wyobrażałem sobie życia bez którejś z nich.
„To dziecko w ogóle nie powinno było się urodzić” – warknęła w którymś momencie Marta, ale ja się z nią nie zgadzałem. Lena musiała się urodzić! Bez niej świat był niepełny! Przyszła na niego, bo to miało sens! Nie chciałbym już żyć na świecie, w którym ona nie istnieje. Spotkałem się kumplami. Nie chciałem ich rad, tylko towarzystwa przy mocnym alkoholu. Ale i tak zapytałem, co by zrobili na moim miejscu.
– To tylko dziecko. Możesz mieć z żoną kolejne. Zapomnij o nim – powiedział jeden z kumpli i omal go nie uderzyłem. Wszyscy byli zgodni. Ich zdaniem łatwiej o dziecko niż kobietę, którą człowiek uważa za swoją drugą połówkę. Zostawiłem ich i wyszedłem, mówiąc, żeby się nie rozmnażali, bo z takim podejściem będą gównianymi ojcami. Zadzwoniłem też do Kingi i powiedziałem o warunku Malwiny.
Wybrałem ją...
– I co zrobisz? – usłyszałem, jak wstrzymuje oddech. – Zerwiesz kontakty? Nie będę cię kryła, wiesz? Nie powiem Lenie za kilka lat, że tatuś nie żyje albo pracuje za granicą. Powiem jej prawdę! Słyszysz?! Dowie się, że mieszkasz w tym samym mieście, ale nie chcesz z nią mieć nic wspólnego, bo była wpadką pozamałżeńską! Myślisz, że tego nie zrobię?!
Wiedziałem, że owszem, że to zrobi. Wiedziałem też, że nie mogę dopuścić do tego, żeby moja córka rosła w przekonaniu, że ojciec się jej wyparł. To byłoby złem ponad wszelkie zło. To by ją zniszczyło… Kiedy wypowiedziałem na głos to, co chciałem powiedzieć Malwinie, zrozumiałem, że decyzję podjąłem już dawno. Nie mogłem podjąć innej.
– Przepraszam… – zwróciłem się do żony. – Możesz złożyć pozew o rozwód, zaakceptuję wszystkie twoje warunki… Patrzyła na mnie z niedowierzaniem, łzy płynęły mi po policzkach, a ona zaciskała pięści i usta. Pozew dostałem pocztą. Po rzeczy osobiste Malwiny przyjechała Marta. Dodała też, że mam dwa tygodnie na wyprowadzkę, bo Malwina będzie żądać mieszkania, które mieliśmy na kredyt. Kiwnąłem głową na znak, że rozumiem.
– I co? Wprowadzisz się do niej? Do tej swojej kochanki? – zapytała z jadem szwagierka.
– Co? Nie, skąd! – omal się nie roześmiałem.
Kinga nie znosiła mnie niewiele mniej niż Marta.
– Nic mnie z nią nie łączy poza dzieckiem. Małą widuję bez Kingi, ona też tak woli. Wzrok Marty powiedział mi, że ma mnie za skończonego idiotę. Nic więcej nie powiedziałem. Przeprowadziłem się do wynajętego mieszkania. Znalazłem takie na osiedlu Kingi. Zwolniłem się z pracy, żeby Kinga mogła do niej swobodnie chodzić. Założyłem własną firmę i pracuję z domu.
Mam trzy pokoje, w jednym śpię, w drugim stoją komputery i laptopy. Trzeci urządziłem na różowo-żółto i ozdobiłem postaciami z bajek. Córka ma już dwa i pół roku i spędza u mnie więcej czasu niż u matki. Nie chciałem, żeby chodziła do żłobka, więc zajmuję się nią, kiedy Kinga jest w urzędzie. Sam pracuję wieczorami i nocami. Mało śpię, ale nie narzekam. Nie wyobrażam sobie życia bez córki.
Kinga ma nowego chłopaka, który jest zadowolony, że zabieram Lenę na weekendy i wakacje. To porządny gość, ale ewidentnie ma problem z okazywaniem uczuć dziecku innego faceta. Nie krytykuję go i w gruncie rzeczy jestem zadowolony, że nie próbuje zastąpić Lenie ojca. To ja nim jestem i nie dam sobie tego odebrać.
Kiedy tańczy wokół mnie z podniesionymi łapkami i powtarza to swoje „tati, tati” czuję się jak facet, który ma wszystko! Porywam ją na ręce, huśtam i podrzucam, a ona się zaśmiewa. Jestem wtedy szczęśliwy… Malwina też ma nowego faceta i na dodatek jest z nim w ciąży. To mnie ciągle boli, ale staram się życzyć im szczęścia.
Koledzy i znajomi uważają, że przegrałem swoje życie. Że powinienem był zrezygnować z kontaktu z Leną i zatrzymać przy sobie Malwinę. Uważam ich za idiotów. Tak, straciłem żonę, bo byłem dupkiem i egoistą, ale przy Lenie stałem się mężczyzną. Wziąłem za nią odpowiedzialność i będę przy niej przez całe życie. Zawiodłem jedną kobietę, którą kochałem, ale nie zawiodę tej drugiej. Nigdy. Przysięgam!
Czytaj także:
„Wpadliśmy po 3 miesiącach znajomości. Myślałam, że jakoś to będzie, ale on… powiedział, że nie jest gotowy i odszedł”
„Miał być tym jedynym, ale w moje urodziny zniknął i nawet mnie o tym nie poinformował. Miał dziecko z inną…”
„Moja wnuczka się zakochała, ale rodzice chcą dla niej bogatego męża. Tym przedpotopowym myśleniem zniszczą jej życie…”