„Żona marzyła o córce i tylko nią się zajmowała. Syn zupełnie się dla niej nie liczył i po rozwodzie został ze mną”

Ojciec i syn fot. Adobe Stock
„Udowodnię przed sądem, że to ty ponosisz winę za rozwód, bo masz problemy ze sobą i nigdy nie byłaś zdolna do założenia i utrzymania rodziny”.
/ 15.10.2021 17:11
Ojciec i syn fot. Adobe Stock

Odkąd sięgam pamięcią, zawsze lubiłem towarzystwo kobiet. Podobno już w przedszkolu wolałem bawić się z dziewczynkami. Nigdy nie narzekałem na brak powodzenia u pań. Bywało nieraz, że przechwalałem się przed kumplami swoimi podbojami, zapewniając ich, że komu jak komu, ale mnie żadna się nie oprze. Ceniłem w kobietach ich wrażliwość, ciepło i serdeczność i z takimi właśnie umawiałem się na randki.

Z jedną zaprzyjaźniłem się na długie lata. Nazywała się Joanna. Kiedyś byliśmy parą, ale potem spodobała mi się inna i Asia zaproponowała, abyśmy zostali przyjaciółmi. Spotykaliśmy się więc, aby się napić razem kawy i posłuchać swoich zwierzeń i wzajemnych rad. Traktowałem ją trochę jak konfesjonał i terapeutkę zarazem, bo Asia studiowała psychologię.

Jakiej kobiety szukałem dla siebie na całe życie? Ciepłej i rodzinnej. Dlaczego ożeniłem się z Aliną, która była zimna i wyniosła? Zapewne z powodu fałszywej, urażonej męskiej dumy i ambicji. Alina była taka inna od kobiet, które znałem wcześniej i chyba ta odmienność mnie zafascynowała.

Poznaliśmy się na studiach. Alina przeniosła się na naszą uczelnię na trzecim roku. Trzymała się trochę z boku grupy, nie zawierała bliższych kontaktów z ludźmi z roku. Myślałem, że jest nieśmiała i nie zna jeszcze tu nikogo. Wydała mi się intrygująca i tajemnicza. Byłem zdumiony, bo nawet po kilku tygodniach znajomości pozwalała mi tylko na pocałunki. Kiedy próbowałem wsunąć dłoń pod bluzkę, ona natychmiast stanowczo się broniła.
– Czego się pchasz z łapami? Za kogo ty mnie uważasz? – krzyczała. – Ja nie jestem jakaś pierwsza lepsza.
– Alinko, gdzieś ty się wychowała? Wszyscy to robią, przecież to nic złego – tłumaczyłem zdziwiony.
– Jacy wszyscy? Nie masz prawa mnie dotykać – denerwowała się.
– Wiesz, ty jesteś niesamowita, niezwykła – mówiłem zafascynowany. – Nigdy dotąd nie spotkałem takiej kobiety.
– Ja jestem po prostu porządną dziewczyną, a moje ciało i duszę chcę zatrzymać czyste dla męża – powiedziała.
To jest dopiero kobieta, nie wiedziałem, że takie jeszcze istnieją, myślałem.

Wkrótce oświadczyłem się Alinie, a ona zgodziła się zostać moją żoną. Było mi trochę przykro, bo starałem się, aby to wydarzenie miały romantyczną oprawę i nastrój. Zaprosiłem ją na kolację do restauracji, były świece i wino, a ona jakby tego nie doceniła. Inaczej wyobrażałem sobie jej reakcję, bardziej spontaniczną, ale nie myślałem o tym długo. Byłem przekonany, że doznałem wielkiego szczęścia. Miałem w życiu tyle kobiet, a ona grzecznie czekała na mnie. Niestety, tylko ja zachwycałem się Aliną. Ani moja rodzina, ani koledzy, ani przyjaciółka Asia nie podzielali mojego entuzjazmu. Pamiętam, jak zaprosiłem ją na niedzielny obiad do domu. Mój brat Irek zapytał, czy ona potrafi się śmiać i żartować, a tata stwierdził, że patrzy na nas jak arystokratka na pospólstwo.

Ja także byłem zapraszany do domu Aliny. Moja narzeczona wychowała się w niepełnej rodzinie z matką i siostrą, która była już mężatką i miała maleńką córeczkę. Widziałem, jak Alina opiekowała się czule swoją siostrzenicą. Będzie z niej kiedyś wspaniała matka, myślałem. Rodzice Aliny rozwiedli się, gdy ona była małą dziewczynką.
– Czy bardzo brakowało ci obecności ojca? – zapytałem kiedyś Alinę.
– Nie, dlaczego? – najwyraźniej była zdziwiona takim pytaniem. – Przecież rodzina może się znakomicie obejść bez faceta. Ojciec przysyłał nam regularnie pieniądze, a to najważniejsze – stwierdziła. – Poza tym do niczego nam nie był potrzebny – wzruszyła ramionami.

Dlaczego nie zastanowiła mnie wtedy ta jej opinia? Chyba byłem bardzo zaślepiony miłością.

Pierwszy raz poczułem lekki niepokój, gdy poszliśmy razem na kawę do Aśki, mojej przyjaciółki. Mimowolnie porównałem je w myślach. Joasia była serdeczna i naturalna, natomiast Alina zachowywała się, jakby połknęła kij. Jej twarz nie wyrażała żadnych uczuć, tak jakby założyła maskę. Kilka dni po tym spotkaniu zadzwoniłem do Asi.
– Co sądzisz o Alinie? – spytałem ją.
– Ty naprawdę chcesz się z nią żenić? – Joasia dalej myślała, że zmienię zdanie. – Rób, jak uważasz, ale ona jest jakaś dziwna i obyś nie żałował tej decyzji – westchnęła.
Nie słuchałem niczyich ostrzeżeń, miałem klapki na oczach. Marzyłem o naszej nocy poślubnej, o tym, że będę dla Aliny nauczycielem rozkoszy. Pokażę jej wspaniały świat seksu i nauczę przyjemności. To fantastyczne uczucie mieć świadomość, że jest się pierwszym i jedynym mężczyzną w życiu swojej żony i nie będę nigdy porównywany z żadnym innym facetem, myślałem.

Noc poślubna była dla mnie jednym wielkim rozczarowaniem. To dopiero początek, potem będzie wspaniale, tłumaczyłem sobie, ale później wcale nie było lepiej. Okazało się, że dla Aliny seks to obowiązek małżeński, który służy wyłącznie prokreacji. Czułem się, jakbym miał w łóżku sopel lodu, którego nijak nie można rozgrzać. Nie pomagało moje doświadczenie w tych sprawach. Moja żona odrabiała ze mną w nocy pańszczyznę, po czym odwracała się do ściany. Na co dzień także brakowało mi jej czułości i zainteresowania moimi sprawami. Kiedy zaszła w ciążę, cieszyliśmy się oboje jak dzieci. Alina rzadko okazywała jakieś pozytywne uczucia, ale wtedy widać było, że jest szczęśliwa.
– Mam nadzieję, że to będzie dziewczynka – mówiła.
Urodził się Kubuś. Alina nie miała cierpliwości do opieki nad niemowlęciem.
– Czemu on ciągle wrzeszczy?! – mówiła ze złością, wstając w nocy do łóżeczka. – Dziewczynka byłaby spokojna jak aniołek, tak marzyłam o córeczce – wzdychała.
– Kochanie, gdy odchowamy Kubusia, to postaramy się o dziewczynkę – uspokajałem ją.

Niecałe dwa lata później urodziła się Julia. Tym razem Alina była wniebowzięta.
– Jaka śliczna, cudowna maleńka kobietka, moja córcia – powtarzała w kółko, stojąc nad łóżeczkiem małej. Zauważyłem, że Alina do Julii ma zupełnie inny stosunek niż do Kubusia. Przez cały dzień niemal nie wypuszczała małej z rąk, synkiem zaś przestała się interesować. Musiałem każdego ranka zawozić Kubę do mojej mamy, aby go pilnowała, bo Alina zajmowała się tylko Julką. W nocy także Julia spała z moją żoną, a ja oddzielnie w drugim pokoju. Alina nie chciała już kochać się ze mną, nawet nie próbowała jakoś tłumaczyć swojej niechęci do mnie, po prostu nie i koniec. Czułem się odrzucony i niepotrzebny, byłem tylko maszynką do zarabiania pieniędzy.

Przez cały czas trwania naszego małżeństwa utrzymywałem dobry kontakt z Joanną. Ona również wyszła za mąż. Kiedy widziałem, jak czule rozmawia ze Staszkiem, swoim mężem, jak o niego dba i okazuje mu swoje uczucie, to było mi żal, że w moim małżeństwie tego nie ma. Zły los jednak chciał, że Staszek zginął w wypadku samochodowym. Ich związek trwał półtora roku, nie mieli jeszcze dziecka. Joasia była załamana, byłem z nią w tych najtrudniejszych chwilach i starałem się ją pocieszyć. Jest taka dobra, a musi przeżyć taką tragedię, myślałem.

Spędzaliśmy wtedy razem dużo czasu i prawie zawsze był z nami mój synek Kubuś, bo Alina twierdziła, że nie jest w stanie zajmować się dwójką dzieci. Nie tylko Joasia wylewała przede mną swoje żale, ja też zwierzałem się jej z moich kłopotów małżeńskich.
– Wiesz, Sławku, ja myślę, że Alina ma jakieś zaburzenia – powiedziała kiedyś Asia. – Moim zdaniem to ma związek z tym, że wyrosła w otoczeniu kobiet i przeświadczeniu, że mężczyźni są potrzebni tylko do poczęcia dziecka i utrzymania domu, i na tym ich rola się kończy – tłumaczyła. – Poza tym ona nie zna żadnego wzorca normalnej, pełnej i szczęśliwej rodziny.

Teraz Joanna zaczęła mnie pocieszać i w którymś momencie poczułem, że moja przyjaciółka jest mi coraz bliższa. Ja chyba też nie byłem jej obojętny, ale miałem żonę, a Joasia ciągle jeszcze myślała o swoim zmarłym mężu, dlatego żadne z nas nie dążyło do tego, aby nasza przyjaźń przerodziła się w coś więcej. Zastanawiałem się nieraz, jak mogłoby wyglądać moje życie, gdybym był mężem Joasi. Kiedyś byliśmy przecież udaną parą, ale ja to zniszczyłem, bo chciałem zdobywać kolejne kobiety.

Początkowo Alina nie zwracała uwagi na to, że dużo czasu spędzam z Joasią. Doszło do tego, że wcale nie chciało mi się wracać po pracy do domu. Moja żona przestała dla mnie gotować, nie prała moich ubrań i nie odzywała się do mnie. Czułem się bardzo nieszczęśliwy i spragniony uczucia, ciepła i serdeczności kobiety. Nie rozumiałem, jak to się stało, że ja wytrawny kobieciarz dałem się omamić zimnej i pozbawionej uczuć Alinie. A może zasłużyłem sobie na taką żonę? Może to kara za to, że kiedyś złamałem trochę niewieścich serc?

Nie przypuszczałem, że pozorny spokój w moim domu to cisza przed burzą. Któregoś zimowego wieczoru Alina oznajmiła mi, że złożyła w sądzie pozew o rozwód z mojej winy. Oskarżyła mnie o zdradę z Joanną i zażądała wysokich alimentów.
– Nie myślałeś chyba, że będę znosić w nieskończoność te upokorzenia – krzyczała. – Więcej siedzisz u tej swojej kochanicy niż w domu z dziećmi.
Byłem zaskoczony takim obrotem sytuacji. Nie wiedziałem nawet, co Joasia do mnie czuje i czy w ogóle chciałaby ze mną być, a co dopiero romans z nią.
– A gdzie mam siedzieć, jeśli moja żona się do mnie nie odzywa? – zapytałem. – Przecież ja się czuję, jakbym tobie przeszkadzał. Od samego początku jesteśmy dla siebie jak obcy ludzie. To małżeństwo to jakaś farsa – ja także zacząłem krzyczeć. – Powinnaś się leczyć, pójść do jakiegoś psychologa, może nawet psychiatry, ale wątpię, czy to ci pomoże, ty już zawsze pozostaniesz jak ten głaz – wyrzuciłem to z siebie ze złością. – I zapamiętaj, że Aśka nie jest moją kochanicą, tylko jedynym życzliwym mi człowiekiem na tym świecie, a nasz związek to ty rozwaliłaś, co więcej, nie dopuściłaś nawet do jego zbudowania – krzyczałem.

Poszedłem spać do swojego pokoju, Kuba jak zwykle był ze mną. Przez całą noc nie mogłem jednak zmrużyć oka, a mały też spał niespokojnie. Budził się i popłakiwał. To wszystko przez tę awanturę i atmosferę w domu, nawet małe dzieci wyczuwają złe emocje, Boże, jakie one mają dzieciństwo – spojrzałem na małego z czułością. Następnego ranka postanowiłem jeszcze raz spokojnie porozmawiać z Aliną.
– Zastanów się – powiedziałem – spróbujmy się dogadać, weźmiemy rozwód bez orzekania o winie, a Kuba zostanie ze mną, bo ty i tak nie masz do niego serca, a na Julkę będę płacił alimenty. Albo udowodnię przed sądem, że to ty ponosisz winę za rozwód, bo masz problemy ze sobą i nigdy nie byłaś zdolna do założenia i utrzymania rodziny.

Alina przystała na moje warunki. Rozwiedliśmy się i przeprowadziłem się z Kubą do moich rodziców. Przez długi czas byłem przygnębiony. Rozpadła się moja rodzina, choć właściwie nigdy jej nie zbudowaliśmy. Straciłem kilka najlepszych lat życia dla kobiety, która nie potrafi stworzyć związku i żyje w swoim chorym, wymyślonym świecie. Byłem bardzo spragniony uczucia, czułości i normalnej rodzinnej atmosfery, a jednocześnie bałem się spróbować jeszcze raz.

Joasia cały czas znajdowała się blisko mnie i dbała o to, abym się zupełnie nie załamał. Nie próbowała jednak zastąpić mi żony. Obydwoje wiedzieliśmy, że potrzeba nam czasu, aby odciąć się od przeszłości i przekonać, czy to, co nas łączy, to coś więcej niż przyjaźń. Prawie każdą wolną chwilę spędzaliśmy we trójkę z Kubą. Widziałem, jak mały coraz bardziej przywiązuje się do Asi, a ona także zżyła się z nim.

Któregoś wiosennego popołudnia spacerowaliśmy we troje po parku.
– Kiedy tak patrzę na przyrodę budzącą się do życia, to czuję, że chcę już otworzyć się na nową miłość – powiedziałem do Joasi.
Udając, że poprawiam jej kołnierz, spojrzałem czule w jej oczy.
– A ty jesteś już gotowa? – spytałem ją.
Skinęła głową. Wziąłem jej dłoń i przycisnąłem do ust.
– Czekałam na ciebie tyle lat – powiedziała, uśmiechając się. – Wiesz, jakie to trudne być tylko przyjaciółką, gdy się kogoś kocha? – zapytała.
– Przepraszam. Wybacz mi, że kiedyś byłem ślepy i głupi, my powinniśmy być razem od dawna, od kiedy się poznaliśmy – mówiłem – ale ja też musiałem drogo płacić za swoje błędy.
– Myślisz, że nam się uda? – spytała.
Trzymaliśmy się za ręce i patrzyliśmy na siebie pełni obaw, ale też ze szczęściem i nadzieją w oczach. Kubuś, który dotąd biegał beztrosko dookoła, nagle przystanął i popatrzył na nas ciekawie.
– No, pocialuj ją wleszcie – powiedział do mnie, sepleniąc.

Chcesz podzielić się z innymi swoją historią? Napisz na redakcja@polki.pl.

Więcej listów do redakcji: „Teściowa to hetera, która ciągle mnie krytykuje i poucza. W uszach mam tylko jej ciągły jazgot”„Nasza miłość przetrwała życiowe burze, a pokonały ją drobne nieporozumienia. Mąż odszedł bez wyjaśnienia”„Mąż zdradził mnie z moją przyjaciółką, a ja postanowiłam, że już zawsze będę sama. Życie zdecydowało inaczej...”

Redakcja poleca

REKLAMA