„Żona kazała mi wybrać: rodzina albo moje hobby. Zagroziła rozwodem. Dopiero teraz widzę, jakim byłem głupcem”

mężczyzna hobby żona fot. iStock, fizkes
„Moja żona westchnęła, ale nie miała na to argumentu. No bo przecież musiałem się wysypiać, choć to oznaczało, że wszystkie nocne obowiązki zostawiam na jej głowie. Jak będzie mnie potrzebowała, to zawoła, uspokajałem sam siebie. Zamykanie się wieczorami w drugim pokoju miało też inne plusy”.
/ 21.06.2023 22:30
mężczyzna hobby żona fot. iStock, fizkes

Tego typu rozrywka oczywiście też podlega pewnym regułom. Granie w grupie wymaga logowania się o określonej godzinie. Czasem trzeba poczekać, aż armia się rozbuduje albo zakończy walkę. Musiałem na to reagować, żeby liczyć się w grze. To dlatego nie zawsze mogłem iść do kina albo na spacer, albo zrywałem się ze wspólnej kolacji, by coś „przeklikać”. Po powrocie zastawałem obrażoną Karinę. Wzruszałem tylko ramionami, ja jej nie przeszkadzałem w czytaniu, kiedy unosiła palec i mówiła, że jeszcze tylko jedna strona.

Fakt, rzadko zarywała noce z powodu wciągającej lektury, tak jak mnie się zdarzało na kampanię zaplanowaną w grze. I zawsze wstawała na czas do pracy. Ja spóźniałem się coraz częściej. Potem wpadłem na pomysł, jak uniknąć dąsów Kariny. Po prostu mówiłem, że muszę zostać dłużej w robocie, gdzie oddawałem się grze, dopóki sprzątaczka nie zamknęła biura. Pod koniec miesiąca tłumaczyłem brak kasy za nadgodziny tym, że znowu obcięli nam premie, i tak zaczynał się kolejny miesiąc kłamstw. 

Gdy powiedziała o ciąży, bałem się, jak pogodzę nową rolę z moim hobby

Kiedy Karina oznajmiła, że zostaniemy rodzicami, ucieszyłem się. Ale byłem też pełen obaw. Porzucić grę, znajomych z całego świata, z którymi grałem i gadałem?

– Kochanie, jak maluch się urodzi, nie będę miał czasu, więc pogram teraz, a potem to rzucę w cholerę, okej? – obiecywałem już narzeczonej, bo w międzyczasie ustaliliśmy, że weźmiemy ślub. 

Zaplatała ręce na piersi i kręciła głową, ale coraz mniej narzekała. Po prostu zaciskała usta i szła do sypialni, żeby w ciszy i spokoju poleżeć, bo ze względu na wyniki musiała więcej odpoczywać. 

Wzruszyłem się, kiedy po raz pierwszy zobaczyłem syna. Autentycznie. Był taki mały. I mój. Mój syn! Od razu wrzuciłem fotki na forum gry i zbierałem gratulacje oraz wirtualne kieliszki „pępkowego”. Na takie w realu nie miałem czasu, bo akurat prowadziliśmy dwie kampanie, a potem moja żona i syn wrócili ze szpitala do domu. 

Niemowlę okazało się niezbyt skomplikowane w obsłudze. Głównie spało, a kiedy budziło się głodne, zajmowała się nim Karina. Wiadomo, jedzenie miała cały czas ze sobą. Ja najwyżej mogłem zmienić pieluchę i pomóc przy kąpieli. Wolny czas wykorzystywałem na granie. 

– Kochanie, będę spał w salonie – zapowiedziałem, gdy mały skończył trzy tygodnie. – Tyle razy wstajesz w nocy, że nie wysypiam się do pracy. 

Moja żona westchnęła, ale nie miała na to argumentu. No bo przecież musiałem się wysypiać, choć to oznaczało, że wszystkie nocne obowiązki zostawiam na jej głowie. Jak będzie mnie potrzebowała, to zawoła, uspokajałem sam siebie. Zamykanie się wieczorami w drugim pokoju miało też inne plusy. Mogłem grać przez pół nocy, a Kaśka o tym nie wiedziała.

Zmęczona całodzienną opieką nad dzieckiem padała na twarz zaraz po wieczornej kąpieli młodego. Potem budziła się kilka razy w nocy, ale sił miała tylko tyle, by nakarmić dziecko i przewinąć, a potem znów zasypiała, niepewna, jak długo tym razem potrwa jej drzemka. 

Musiałem kombinować, ale Karina mnie przechytrzyła

Którejś nocy nie zauważyłem, że Karina od dłuższej chwili stoi w drzwiach pokoju. 

– Więc tak się wysypiasz? Niemowlę ci przeszkadza, ale napieprzanie w klawisze całą noc to już nie? Ja niedługo zapomnę, jak się nazywam, a ty się bawisz, zamiast mi pomóc! Jak gówniarz! Ile ty masz lat? 

Rodzącą się awanturę przerwał płacz dziecka dobiegający z naszej sypialni. 

Musiałem coś zrobić, bo odtąd kłótnie wybuchały zbyt często. Postanowiłem nie bawić się już darmowym kontem, a zacząć grać naprawdę, na profesjonalnym poziomie – rzadziej, ale bardziej intensywnie. Kupowałem więc dostępy, odblokowania, pomoce i urozmaicenia kampanii. Przygryzałem wargę, kiedy puszczałem kolejny przelew, ale cóż, wojna wymagała poświęceń. 

– Co się dzieje? Przynosisz coraz mniej pieniędzy do domu, choć pracujesz tak dużo! Ten szef strasznie was wykorzystuje. Może czas rozejrzeć się za inną pracą? – sugerowała Karina, martwiąc się, jak związać koniec z końcem, zapłacić wszystkie rachunki i jeszcze coś odłożyć na czarną godzinę. 

Nie mogłem się przyznać, że parę stów miesięcznie, czyli równowartość czynszu i pieluch dla dziecka, przepuszczam na grę, której nienawidziła. Mogłoby dojść do rękoczynów. Ukrywałem więc przelewy, tworząc oddzielne konto bankowe, z którego opłacałem tylko grę. 

Mimo że mój syn miał już osiem miesięcy i przesypiał całe noce, nie wprowadziłem się z powrotem do sypialni. Przeszkadzałoby mi to w grze. Nasze życie łóżkowe toczyło się dwutorowo – ja na jednym torze, Kaśka na drugim, czyli każde spało w swoim łóżku, w swoim pokoju. W pracy zasypiałem przy biurku, nie mogłem się skupić, nie ogarniałem wytycznych od klientów. 

– Bardzo mi przykro, Marcin, ale sam rozumiesz, że nie stać nas na pracownika, który tyle spraw zawala. Ostrzegałem cię kilka razy… – szef wręczył mi w końcu wypowiedzenie umowy. Może i ostrzegał, ale jakoś tego nie zarejestrowałem. 

Nie wysłałem ani jednego CV do potencjalnego pracodawcy

Zdołowany myślałem, jak teraz utrzymamy rodzinę z jednej pensji Kariny. No nic, miałem trochę oszczędności, więc jeśli szybko znajdę nową pracę, to z głodu nie umrzemy – pocieszałem się. 

Postanowiłem nie mówić żonie całej prawdy, poinformowałem ją, że zmieniam pracę. Następnego dnia chciałem sobie przygotować nowe CV, przejrzeć kilka serwisów z ogłoszeniami o pracę i wysłać aplikacje wszędzie, gdzie się da. Wziąłem laptopa i zadekowałem się w popularnej kawiarni. O siedemnastej, gdy zadzwonił nastawiony budzik, zorientowałem się, że cały dzień grałem, zamiast szukać nowej roboty. I co z tego? Należał mi się dzień wolnego i relaksu. 

Albo tydzień, pomyślałem kilka dni później, gdy znowu nie wysłałem ani jednego CV. Trzy miesiące później Karina zajrzała na konto, chcąc zaplanować wakacje – i zażądała wyjaśnień. Takim tonem, z taką miną, że musiałem do wszystkiego się przyznać. Do zwolnienia, do korzystania z oszczędności na opłacanie bieżących rachunków i zakupów… 

Nie przyznałem się do zerowych ruchów w misji szukania pracy, ale kazała mi pokazać te niby wysłane aplikacje. Kiedy zajrzała do mojej skrzynki nadawczej, bez słowa spakowała siebie i małego i pojechała do matki. Po tygodniu wróciła. Sama. Spojrzała krytycznie na brud w mieszkaniu i pokręciła głową. 

– Masz trzy dni, żeby zdecydować. Albo kasujesz wszelkie konta i idziesz po pomoc i albo składam pozew o rozwód i wyprowadzam się z dzieckiem na dobre. 

– Ro… rozwód? – nie mogłem uwierzyć, że stawia mnie pod ścianą i przykłada pistolet do głowy. 

– Dziwisz się? Mam dość! Ciebie i takiego życia. Nie pomagałeś mi ani trochę przy dziecku, jakby było cudze, nie pomagałeś w domu, jakby to był hotel. Ja zarywałam noce, a ty sobie grałeś. Straciłeś pracę i przez kwartał nie raczyłeś mnie o tym poinformować. Poza tym przyszedł wyciąg z twojego drugiego konta. Tak, wiem, że je masz i że przepuszczałeś kupę kasy na grę, kiedy ja zastanawiałam się, jak ugotować coś z niczego i czy młody może nosić tańsze pieluchy. Jesteś nieodpowiedzialnym egoistą. Albo weźmiesz się w garść, albo ja się wypisuję z tego chorego układu. Sąd zasądzi ci alimenty na dziecko i usankcjonujemy to, co i tak się już dzieje, czyli że nie masz ochoty być ani rodzicem, ani mężem. 

Zadzwoniłem do żony, przepraszałem ją i błagałem

Tego dnia po raz pierwszy nie odpaliłem gry. Rano włożyłem skacowany łeb pod kran z zimną wodą. I zacząłem sprzątać mieszkanie. Skasowałem konto w grze, choć dłoń mi drżała, jakbym co najmniej miał sobie żyły podciąć. Zrobiłem pierwszy krok na drodze do punktu, kiedy wszystko wyglądało jeszcze normalnie, kiedy życie nie przeszkadzało mi w graniu. Zadzwoniłem do żony, przepraszałem ją i błagałem, by wróciła z naszym synem do domu, by dała mi szansę. 

Wróciła, ale warunkowo. Długo rozmawialiśmy o rzeczach, o których powinniśmy porozmawiać już dawno temu. Obiecałem, że nigdy więcej jej nie oszukam, nawet jeśli prawda będzie bolesna. Obiecałem, że znajdę pracę i zadbam o moją rodzinę, o nią i o małego, bo nie chcę ich stracić. Wystarczy, że straciłem niemal rok z życia własnego syna. Rok, który się nie powtórzy. Gdy to do mnie dotarło… zabolało. Mocno. I uświadomiło mi, jaki byłem głupi. 

Kocham moją żonę. Kocham ją również za to, że szarpnęła mnie za koszulę i postawiła do pionu. Zastosowała terapię szokową i uratowała mnie. Niestety, nie ma powrotu do tego, co było kiedyś, do dawnego „normalnie”. Każdego dnia czuję pokusę. Z niepokojem myślę o czasie, gdy mój syn podrośnie i będzie chciał sobie pograć. Może nawet z własnym tatą. Z drugiej strony wiem, że nie ma sensu wybiegać myślą tak daleko w przyszłość. Specjalista wciąż powtarza, że należy skupić się na walce tu i teraz. Mam dla kogo wygrać tę kampanię. 

Czytaj także:
„Sąsiadka robiła karierę, miała kilku mężów, sławę i pieniądze. Z dnia na dzień przewrotny los wszystko jej odebrał”
„Chcę zachować swój >>kwiat<< do ślubu. Marzę o mężczyźnie, który wyznaje podobne wartości”
„Zniosłam poniżenie, gdy mąż poleciał za młodszą kochanką. Chciał mnie wyrolować i przegrał we własną gierkę”

Redakcja poleca

REKLAMA