„Znaleziony portfel z pieniędzmi mógł odmienić moje życie. Okazało się jednak, że jego właściciel zrobił to lepiej”

kobieta fot. iStock by Getty Images, Uwe Krejci
„Mieszkanie było skromne, ale przytulne, pełne rodzinnych zdjęć i pamiątek. W powietrzu unosił się zapach, który przypomniał mi dom dziadków. Pan Adam zaproponował, bym usiadła, a sam poszedł zaparzyć herbatę”.
/ 06.09.2024 18:30
kobieta fot. iStock by Getty Images, Uwe Krejci

Codzienność to dla mnie nieustanna walka o przetrwanie. Jako samotna matka pracuję na dwa etaty – rano sprzątam biura, a popołudniami kelneruję. Mimo to, ledwo starcza na podstawowe potrzeby. Zmęczenie i stres stały się moimi wiernymi towarzyszami, ale nie mogę sobie pozwolić na narzekanie.

Nie mogłam go zatrzymać

Wczoraj, wracając do domu, znalazłam na chodniku portfel pełen pieniędzy. Wpatrywałam się w niego, a myśli galopowały w mojej głowie. Tyle gotówki mogłoby odmienić nasze życie choćby na chwilę – spłacić zaległe rachunki, kupić synowi nowe buty, a może nawet naprawić nasze stare auto. Ale co potem? Jak spojrzałabym w lustro, wiedząc, że wzięłam coś, co do mnie nie należy? Uczciwość zawsze była dla mnie najważniejsza, zwłaszcza gdy chodziło o wychowanie syna. Wiedziałam, że muszę postąpić słusznie.

Otworzyłam portfel i znalazłam dowód osobisty. Pan Adam K., starszy mężczyzna. Pewnie nawet nie zdaje sobie sprawy, że zgubił swoje rzeczy. Serce mi zamarło na chwilę – wyobraziłam sobie, jak ten starszy pan może teraz być przerażony, szukając swojego portfela. Nie mogłam go zostawić z tym problemem.

Zdecydowana, spakowałam portfel do torebki i ruszyłam pod napisany na karteczce adres. Kamienica, w której mieszkał, była stara, zniszczona, ale miała swój urok. Zapukałam do drzwi. Po chwili otworzył mi starszy mężczyzna o życzliwych oczach.

– Dzień dobry, znalazłam pański portfel. Pomyślałam, że najlepiej będzie go zwrócić – powiedziałam, wyciągając portfel w jego stronę.

Pan Adam spojrzał na mnie z niedowierzaniem, a potem łzy napłynęły mu do oczu.

– Nie mogę uwierzyć… Tyle teraz nieuczciwości na świecie. Jestem naprawdę wdzięczny, proszę wejść – odpowiedział wzruszony.

Zaprosił mnie do środka

Mieszkanie było skromne, ale przytulne, pełne rodzinnych zdjęć i pamiątek. W powietrzu unosił się delikatny zapach herbaty, który przypomniał mi dom moich dziadków. Pan Adam zaproponował, żebym usiadła, a sam poszedł do kuchni, żeby zaparzyć świeżą herbatę. Czułam się trochę nieswojo – nie spodziewałam się takiego powitania, a jeszcze bardziej nie oczekiwałam, że ten starszy mężczyzna będzie chciał poświęcić mi swój czas.

– Cieszę się, że trafiła pani na ten portfel. W dzisiejszych czasach mało kto zdobyłby się na taki gest – powiedział, stawiając przede mną filiżankę.

– Zrobiłam tylko to, co powinno się zrobić – odpowiedziałam skromnie, choć w głębi duszy czułam dumę, że postąpiłam właściwie.

Rozmawialiśmy przez dłuższą chwilę, a pan Adam zaczął opowiadać o swoim życiu. Był wdowcem, stracił żonę kilka lat temu, a jego dzieci mieszkały za granicą. Żył samotnie, utrzymując się z emerytury i oszczędności, które z czasem topniały. W jego głosie słyszałam smutek, ale też wdzięczność za możliwość rozmowy.

– Może to los sprawił, że nasze drogi się skrzyżowały – powiedział w pewnym momencie, uśmiechając się ciepło.

– Wierzę, że dobro wraca – odparłam, myśląc o tym, jak nieoczekiwane spotkanie może odmienić życie.

Oniemiałam na jego słowa

Kiedy kończyliśmy herbatę, pan Adam nagle spoważniał. Widział, że moje życie nie jest łatwe, choć nie mówiłam mu zbyt wiele o swoich problemach. Westchnął i zapytał:

– Pani Ewo, czy mogę być szczery? Zauważyłem, że pani życie nie należy do najłatwiejszych. Chciałbym jakoś pani pomóc.

Zaskoczyło mnie to pytanie. Nie spodziewałam się, że ktoś, kogo dopiero co poznałam, będzie chciał zaangażować się w moje życie.

– Nie chcę się narzucać, ale mam pewne oszczędności, które mogłyby pomóc. Chciałbym, żeby pani je przyjęła – mówił dalej, patrząc na mnie z troską. – Mogę pani zaoferować pożyczkę bez oprocentowania, a jeśli pani woli, po prostu dać te pieniądze. To forma podziękowania za pani uczciwość.

Poczułam, jak robi mi się gorąco. Nigdy nie chciałam przyjmować jałmużny, zawsze starałam się radzić sobie sama, ale pan Adam mówił to z takim przekonaniem i życzliwością, że nie wiedziałam, co odpowiedzieć.

– Nie wiem, czy mogę to przyjąć… – zaczęłam niepewnie. – Ale wiem, że dzięki temu dam synowi lepsze życie.

Pan Adam uśmiechnął się i ujął mnie za rękę.

– To nie jest jałmużna, pani Ewo. To moje podziękowanie za pani dobroć i uczciwość. Proszę przyjąć to jako dowód mojej wdzięczności.

Zżyliśmy się

Po chwili namysłu zgodziłam się. W głębi serca wiedziałam, że to może być jedyna szansa na lepszą przyszłość dla mnie i mojego syna. Od tamtego dnia moje życie zaczęło się zmieniać. Dzięki pomocy pana Adama mogłam spłacić część długów, naprawić samochód i wreszcie zapisać syna na zajęcia dodatkowe, o których zawsze marzył.

Każdego dnia czułam coraz większą wdzięczność za to, co zrobił dla mnie ten starszy mężczyzna. Nasza relacja szybko przerodziła się w prawdziwą przyjaźń. Regularnie odwiedzałam go, pomagając mu w drobnych sprawach domowych, a on w zamian dzielił się ze mną swoją mądrością i doświadczeniem.

Z czasem te wizyty stały się dla mnie ważnym punktem w tygodniu. Pan Adam nie tylko oferował mi wsparcie finansowe, ale przede wszystkim ciepło i zrozumienie, których tak bardzo brakowało mi w codziennym życiu. Był jak ojciec, którego nigdy nie miałam – zawsze gotów wysłuchać i doradzić.

Dobro zawsze wraca

Opowiadał mi o swoim życiu, o trudnych chwilach, które musiał pokonać, i zawsze podkreślał, że najważniejsze jest zachowanie wiary w ludzi i w to, że dobro wraca.

– Nigdy nie przypuszczałam, że tak niewielki gest, jak oddanie portfela, może odmienić moje życie – powiedziałam mu kiedyś.

– Dobro zawsze wraca, Ewo. Czasem w najmniej spodziewany sposób – odpowiedział z uśmiechem.

Z każdym dniem życie stawało się coraz łatwiejsze. Dzięki pomocy pana Adama poczułam się bardziej pewna siebie i zaczęłam planować przyszłość z nadzieją. Wreszcie mogłam myśleć o czymś więcej niż tylko o przetrwaniu. Ale niestety, jego zdrowie zaczęło się pogarszać. Z każdym kolejnym tygodniem był coraz słabszy, a ja czułam, że staje się dla mnie kimś więcej niż tylko przyjacielem – był jak członek rodziny, którego musiałam chronić.

Był jak ojciec

Codziennie go odwiedzałam, przynosząc świeże zakupy, pomagając w porządkach, a czasem po prostu siedząc z nim przy herbacie i słuchając jego historii. Pan Adam stawał się coraz bardziej zależny od mojej pomocy, a ja przyjmowałam to jako naturalną kolej rzeczy – w końcu tyle mu zawdzięczałam. Pewnego dnia, podczas jednej z takich wizyt, powiedział mi coś, co na zawsze odmieniło moje życie.

– Ewo, jesteś jak córka, której nigdy nie miałem. Chcę, żebyś wiedziała, że zawsze będziesz miała moje wsparcie, nawet gdy mnie już nie będzie.

Ze łzami w oczach odpowiedziałam:

– Dziękuję. Obiecuję, że nigdy nie zapomnę, co pan dla mnie zrobił.

Poczułam pustkę

Kilka miesięcy później Pan Adam zmarł. Jego odejście było dla mnie ogromnym ciosem, ale także momentem głębokiej refleksji nad tym, jak bardzo zmienił moje życie. Po pogrzebie dostałam wiadomość od prawnika, który poinformował mnie, że pan Adam w swoim testamencie zapisał mi część swojego majątku. Byłam w szoku. Nie oczekiwałam tego, nie marzyłam nawet o takim wsparciu, a jednak dzięki jego hojności mogłam zacząć nowy rozdział w życiu.

Mając te pieniądze, kupiłam dla nas małe mieszkanie i zaoszczędziłam na przyszłość syna. Mogłam teraz spokojnie patrzeć w przyszłość, wiedząc, że zapewniłam mu lepszy start w życiu. Codziennie myślami wracam do pana Adama, do jego dobroci i mądrości, które na zawsze pozostaną we mnie.

Zrozumiałam, że uczciwość i dobroć naprawdę mają ogromną moc. Nie tylko odmieniły moje życie, ale przyniosły mi coś znacznie cenniejszego – przyjaźń i miłość, które przekraczały granice pokoleń. Pan Adam na zawsze pozostanie w moim sercu, jako ktoś, kto pokazał mi, że dobro zawsze wraca.

Ewa, 41 lat

Czytaj także:
„Uległam i pożyczyłam teściowej 10 tysięcy. Nie oddała nawet, gdy wygrała fortunę i jeszcze zerwała z nami kontakt”
„Moja cnotliwa żona na wakacjach była kusicielką. Nie mogłem patrzeć, jak mizdrzy się do innych facetów”
„Przez pracę męża wracałam ciągle do pustego mieszkania. Na kursie tańca poznałam lekarstwo na samotność”

Redakcja poleca

REKLAMA