„Znalazłam portfel pełen pieniędzy. Już miałam plan na tę kasę, ale sumienie dało mi po łapach”

kobieta z portfelem fot. Getty Images, JGI/Jamie Grill
„W moim obecnym położeniu to była spora suma. W sumie nie tylko w moim, razem z Kaśką byłyśmy w tej samej sytuacji. Obie na ostatnim roku studiów stomatologicznych i nisko płatnych praktykach, z których ledwo wystarczało na czynsz za pokój, który wynajmowałyśmy razem”.
/ 12.03.2024 11:15
kobieta z portfelem fot. Getty Images, JGI/Jamie Grill

Była bardzo zdziwiona i patrzyła na mnie z zaskoczeniem. Nie rozumiała, dlaczego tak postąpiłam. Siedziałyśmy w naszym ulubionym lokalu i omawiałyśmy wydarzenia sprzed kilku godzin. Jestem przekonana, że to był dobry wybór, który przyciągnął do mnie miłość mojego życia.

Te pieniądze bardzo by mi się przydały

Poszłyśmy do kina, a po kupnie biletów zdałyśmy sobie sprawę, że mamy jeszcze dużo wolnego czasu. Wyposażone w popcorn zdecydowałyśmy usiąść na sofie w holu. Gdy już się ulokowałyśmy, zauważyłam, że w przestrzeni pomiędzy oparciem a siedziskiem sofy leży portfel. Ktoś go musiał zgubić. Niepewnie go podniosłam. Spojrzałam na Kaśkę.

– Otwórzmy go, być może są tam jakieś dokumenty i uda nam się odnaleźć właściciela – zasugerowała.

Zawartość portfela wyglądała następująco: dokument tożsamości, prawo jazdy z fotografią chłopaka, który był od nas niewiele starszy, kilka zużytych biletów i cztery tysiące złotych!

W moim obecnym położeniu to była spora suma. W sumie nie tylko w moim, razem z Kaśką byłyśmy w tej samej sytuacji. Obie na ostatnim roku studiów stomatologicznych i nisko płatnych praktykach, z których ledwo wystarczało na czynsz za pokój, który wynajmowałyśmy razem.

– O mój Boże, tyle forsy. Co zrobisz? – zapytała moja koleżanka.

Dostrzegał iskrę zazdrości w jej spojrzeniu. A może to było tylko moje złudzenie? Nie potrafiłam odpowiedzieć. Dodatkowe fundusze znacznie poprawiłyby stan mojego konta. Poprawiły? Raczej by go uratowały.

Musiałam oszczędzać na wszystkim. Nawet nasz wypad do kina wiązał się z wieloma wyrzeczeniami. Co powinnam zrobić? Wystarczyłoby schować portfel do torby i po prostu iść na seans. To było stare kino, monitoringu tu nie było, a personel na pewno niczego nie dostrzegł. Cztery tysiące... łatwo można było się zapomnieć, myśląc, na co by je przeznaczyć.

– Halo? Mańka, co zamierzasz zrobić? – powtórzyła swoje pytanie przyjaciółka, odrywając mnie od rozmyślań.

– Co mam zrobić? Zostawię ten portfel u obsługi, na pewno ktoś go zgubił i przyjdzie po niego. I właśnie tak postąpiłam. Wręczyłam portfel kobiecie pracującej przy kasie i poszłyśmy na seans.

Od razu go rozpoznałam

Kiedy opuszczałyśmy kinową salę, mężczyzna, którego zdjęcie było w portfelu, minął nas na drzwiach! Wyglądał na bardzo zdenerwowanego i pędził do holu, prowadząc za rękę małą dziewczynkę. Zamarłam, ale szybko się opanowałam.

– Halo! Proszę pana! – zawołałam, próbując go zatrzymać. Zaskoczony, odwrócił się w moją stronę.

– Tak?

– Czy pan czegoś szuka?

– Tak, zgubiłem portfel.

– Czeka na pana przy kasach... Właśnie tam go zostawiłam.

– Naprawdę? – na jego twarzy pojawiło się zaskoczenie, ale również ogromna ulga. – Nie mam pojęcia, jak pani dziękować! Miałem tam całkiem sporo gotówki, którą miałem zamiar zdeponować w banku, ale obiecałem małej wyjście do kina. Naprawdę nie wiem, jak mam dziękować.

– Nie ma problemu – odrzekłam, nieco zażenowana. – Każdy by tak postąpił.

– No niezupełnie każdy. Jeszcze raz Ci dziękuję – odpowiedział, a potem pobiegł z córeczką do kas, nie oglądając się już na nas.

– Ale dureń. Mógł przynajmniej dać ci znaleźne! – podsumowała całą sytuację Kaśka. Nie ukrywam, że też czułam się lekko rozczarowana.

– Żałujesz? – dociekała przyjaciółka.

– Oczywiście, że żałuję. Żałuję, że ta gotówka wcale nie była moja. Bo nie była, więc nie ma o czym mówić – zakończyłam rozmowę i nigdy więcej do niej nie wracałyśmy.

Poczułam, że coś poszło nie tak

Wreszcie nadszedł wspaniały, słoneczny czerwiec. Niedługo miałam przystąpić do obrony mojej pracy magisterskiej. Właśnie wróciłam zadowolona od mojego promotora. Moja praca była już niemal gotowa. Pozostały mi tylko drobne poprawki, dlatego byłam pewna, że zdążę oddać ją do dziekanatu do piątku – to był ostatni możliwy termin.

Kiedy w domu zasiadłam do komputera, aby popracować, ekran wyłączył się po chwili migotania. Bez względu na to, co robiłam, nie chciał się włączyć. Zdenerwowana, zadzwoniłam do kolegi. Przyjechał, zaczął naciskać różne przyciski.

– Główna płyta jest uszkodzona! – stwierdził. – Zwróć go, przecież masz gwarancję.

Łatwo powiedzieć. Na szczęście całość mojej pracy była zapisana na dysku przenośnym, ale mimo to brak laptopa stanowił dla mnie istotny problem. Zabrałam urządzenie do sklepu, gdzie go kupiłam, a potem szybko udałam się do kawiarenki internetowej, aby wprowadzić poprawki. Zajęło mi to kilka godzin, ale ostatecznie, ukończyłam i wydrukowałam pracę w najbliższym punkcie ksero i wraz z pendrivem umieściłam ją w teczce.

Gdy zaczęło padać, ruszyłam w stronę przystanku. Wsiadłam do tramwaju. Z radością zadzwoniłam do mamy, by opowiedzieć jej o moich postępach, a następnie wróciłam do mieszkania na późny obiad. Już przekraczając próg, wiedziałam, że coś jest nie tak. Po chwili zastanowienia wpadłam w panikę – nie miałam przy sobie teczki! Musiałam ją zostawić na przystanku albo w tramwaju! Wtedy do przedpokoju weszła Kaśka i zobaczywszy moją minę, spytała, co się dzieje.

– Co za pech – podsumowała... – kiedy wyjaśniłam jej, co się zdarzyło. – Pracę musimy zakończyć do piątku, a dzisiaj jest środa.

– Miałam na USB wszystkie materiały, korekty, wyniki analiz – narzekałam.

– Idziemy jej poszukać! – Kaśka zarzuciła na siebie płaszcz, zdecydowanie chwyciła parasolkę i razem wybiegłyśmy z domu.

To musiało gdzieś być

Ruszyłyśmy „moją” drogą, dokładnie rozglądając się dookoła. Na przystanku było tylko kilka przemoczonych osób, ale żadna z nich nie zauważyła mojej teczki. W desperacji zadzwoniłam do MPK, pytając, czy kierowca nie zgłosił znalezienia mojej teczki. Niestety – nie. Pocieszyłam się myślą o drugim terminie obrony, który był wyznaczony na za trzy miesiące. Chociaż uniemożliwiało mi to wyjazd do Hiszpanii. Mieszkała tam moja przyjaciółka, która znalazła dla mnie pracę na lato. Trudno. Będę musiała przysiąść i odtworzyć swoje badania.

Kasia, próbując mnie rozweselić, kupiła butelkę wina. Ta towarzyszyła nam przez resztę wieczoru. Kolejnego dnia skontaktowałam się z moim promotorem. Bardzo mi współczuł i bez trudu zgodził się na przesunięcie daty obrony. Wyglądało na to, że wszystko w tej kwestii jest już, jak to się mówi, załatwione. W piątkowy poranek obudził mnie uporczywy dzwonek od drzwi. Przyglądając się przez wizjer, dostrzegłam przystojnego chłopaka. Na pewno nie mieszkał w moim bloku. Na pewno bym go zapamiętała.

– Tak? – zapytałam, otwierając drzwi na oścież.

– Czy jest pani Maria?

– Tak, to ja – odpowiedziałam.

– O, wspaniale. – uśmiechnął się. – Tak długo już pani szukam!

– Ale, o co właściwie chodzi? – nie ukrywałam zdziwienia.

– Znalazłem twoją pracę dyplomową – rzucił z uśmiechem od ucha do ucha, podsuwając mi moją teczkę. Ze zdumienia nie mogłam wymówić ani słowa. – Leżała na przystanku, więc postanowiłem ją zabrać, żeby nie zmokła – mówił dalej młody mężczyzna. – Niełatwo było cię odnaleźć. W teczce natknąłem się na fakturę z drukarni, gdzie rozpoznali cię pracownicy. Wiedzieli, że mieszkasz w pobliżu, więc zaangażowałem do poszukiwań znajomych i obcych. I udało mi się – zakończył z widoczną satysfakcją.

– Dziękuję! – wykrztusiłam, gdy udało mi się odzyskać mowę. – Jestem ci bardzo zobowiązana.

– Spoko. Wierzę, że dobro wraca – na te słowa przypomniała mi się historia z portfelem, której byłam bohaterką kilka miesięcy temu i po prostu musiałam mu przyznać rację.

– A tak przy okazji, nazywam się Marek – podał mi dłoń. – W rewanżu możesz mnie zaprosić na kawę, a nawet na kawę i spacer – zaproponował z przekonaniem.

Nie byłam w stanie mu odmówić. W sumie nawet nie miałam nawet takiego zamiaru. Ale najpierw zaprosiłam go do domu, a potem zadzwoniłam do promotora z myślą, że może uda mi się przesunąć termin obrony. I tak też się stało.

Czytaj także:
„Dzieci mojego brata rozstawiają rodziców po kątach. Im nie jest potrzebne wychowanie, ale porządna tresura”
„Uwiodłam męża przyjaciółki, bo zasługiwał na miłość. Dałam mu kobiece ciepło, bo ona zdradzała go na prawo i lewo”
„Chciała, żebym za kasę uwiodła jej męża. Pomyślałam, że to łatwy zarobek. Los pokarał mnie za chciwość”

Redakcja poleca

REKLAMA