„Znajoma wygląda jak milion dolarów i stać ją na wszystko poza wolnością. Żyje w złotej klatce, w której zamknął ją mąż”

mąż, który uzależnił od siebie żonę fot. Adobe Stock, Vasyl
„Jest chodzącą wizytówką Krzyśka, markowym towarem, wystawą jego sukcesu i życiowych osiągnięć. Nie ma nic do powiedzenia, całkowicie ją od siebie uzależnił, bo tacy jak on lubią mieć wszystko pod kontrolą. Nawet butik, który prowadziła, był jego własnością”.
/ 26.03.2022 21:01
mąż, który uzależnił od siebie żonę fot. Adobe Stock, Vasyl

– Wandzia, patrz kto idzie, słyszałaś o niej? Na pewno cię zainteresuje. Poznaj Marlenę, z zawodu żonę swojego męża – rzuciła jadowicie Hanka, robiąc nieznaczny ruch głową w kierunku wejścia. – Nie oglądaj się, bo nas zobaczy! – syknęła, pochylając konspiracyjnie głowę.

Siedziałyśmy w kawiarnianym ogródku, pijąc kawę i łapiąc ostatnie promienie słoneczne, tegoroczna jesień wyjątkowo długo rozpieszczała nas piękną pogodą. Odstawiłam filiżankę i ostrożnie, żeby nie podpaść Hance, rzuciłam okiem na wskazywaną kobietę. Była młoda, piękna i wyglądała jak milion dolarów. Powiedziałam to głośno, wywołując zazdrosne palpitacje serca u przyjaciółki. Hanka tak się obruszyła, że zapomniała o ostrożności i ściągnęła na siebie spojrzenie Marleny.

– Ojej, Hania, jak dawno cię nie widziałam! – dziewczyna rozjaśniła się i ruszyła do naszego stolika.

Hanka westchnęła, szybko przestawiła twarz na życzliwość i wylewnie przywitała piękną znajomą. Gdybym wcześniej nie słyszała, co mówiła, pomyślałabym, że ją po prostu uwielbia.

– Przyszłaś sama? Krzysztof pozwala ci na takie ekscesy? – zagaiła z udawaną serdecznością.

Marlena zamiast się obrazić, wzruszyła ramionami i przysunęła sobie krzesło, dosiadając się do nas bez ceregieli. Torebkę, wartą na oko kilka moich pensji, postawiła na podłodze.

– Lata mijają, a ty się nic nie zmieniasz, wciąż ostra jak brzytwa – uśmiechnęła się serdecznie do Hanki.

– To ty się nie zmieniasz i powiem ci, że to nie jest sprawiedliwe – Hanka spojrzała na nią z zazdrością, ale zaraz wzięła się w garść. – Zabieraj tę szanelkę z gleby, bo wyjdą z niej wszystkie pieniądze – powiedziała z wystudiowaną łagodnością.

Obserwowałam spektakl rozgrywający się między dwiema kobietami, zastanawiając się, co jest grane. Najwyraźniej dobrze się znały, wyglądało na to, że Marlena lubi Hankę, zaś Hance na jej widok drętwieje szczęka. Może z powodu wybitnej urody koleżanki? Poprawiłam się na krześle i upiłam łyk kawy, czekając na więcej.

Zostawił ją bez grosza w hotelu

Marlena posłusznie sięgnęła po torebkę, otworzyła ją i wyciągnęła paczkę papierosów. Hanka o mało nie spadła z krzesła.

– Palisz?! Uważaj, dym postarza. Wątpię, żeby Krzysztof ci na to pozwalał.

– Nie dokładaj mi, dobrze? Mogę robić, co mi się podoba, z Krzyśkiem koniec, postanowiłam od niego odejść.

Marlena wyjęła papierosa i chwilę bezmyślnie obracała go w smukłych palcach.

– O rany, zapomniałam kupić zapalniczkę… – powiedziała cicho.

Zanim skończyła mówić, od stolika obok oderwał się facet z zapaloną zapalniczką w ręku.

– Sztormowa, na benzynę – pochwalił się, przywierając wzrokiem do Marleny jak wierny pies.

Dziewczyna przyjęła podawany ogień, podziękowała uśmiechem, który tak się spodobał facetowi, że wkurzona Hanka musiała ostro przypomnieć mu, gdzie jego miejsce. Marlena, zajęta własnymi myślami, nie zwracała na niego uwagi. Siedziałam cicho jak trusia, dopóki Hanka sobie o mnie nie przypomniała. Przedstawiła nas sobie, rekomendując koleżance moje terapeutyczne usługi.

– Raczej z nich nie skorzystam, postanowiłam odejść od męża i nic tego nie zmieni – pokręciła głową Marlena.

Spojrzała na mnie i nagle wyznała.

– Pojechaliśmy na Seszele, to miała być dla mnie rekompensata za wszystkie niedogodności naszego małżeństwa, rodzaj nagrody za wytrwałość. Krzysztof dużo pracuje, ciągle wyjeżdża, a ja zostaję sama. Nie skarżę się, po kilku latach takiego życia mam prawo mieć dość, ale trwam, bo… Sama nie wiem, chyba z przyzwyczajenia albo dlatego, że nie mam innego pomysłu.

Zaciągnęła się dymem, zakaszlała i zgasiła papierosa. Facet siedzący przy sąsiednim stoliku nie odrywał od niej wzroku.

– Już pierwszego dnia okazało się, że coś nie gra – ciągnęła Marlena. – Krzysiek nie miał humoru, dążył do zwady, wyraźnie chciał rozładować stres. Robiłam uniki, ale w końcu pożarliśmy się jak nigdy wcześniej. Zwykle potrafię się opanować, jednak tym razem tama puściła. Krzysiek nigdy mnie takiej nie widział, zaskoczyłam go i zrobił coś nieprzewidywalnego. Po prostu uciekł.

– Że co? – Hanka najwyraźniej chciała poznać więcej szczegółów.

– Normalnie. Odwrócił się na pięcie i wypadł z hotelu. Myślałam, że przejdzie się, uspokoi i wróci, ale okazało się, że wyjechał. Wrócił do domu, zostawiając mnie w hotelu na Seszelach.

– Dla mnie bomba! – ucieszyła się Hanka – Nic, tylko korzystać, mam nadzieję, że wyplażowałaś się za wszystkie czasy z dala od kaprawego spojrzenia Krzyśka.

– Nie miałam do tego głowy, musiałam zorganizować sobie powrót. Zostawił mnie bez pieniędzy, bez biletu, hotelu również nie opłacił. Okazało się, że moja karta nie działa, Krzysiek w ramach zemsty zablokował konto, z którego korzystałam. Nie mogłam nawet zamówić wody, nie miałam ani grosza. Z rozpaczy zaczęłam dzwonić po znajomych, prosząc o pożyczkę.

– Udusiłabym go – mruknęła mściwie Hanka. – A co by zrobiła nasza terapeutka? – spojrzała na mnie pytająco.

Zanim znalazłam dobrą odpowiedź, Marlena zerwała się na równe nogi. Oznajmiła, że będzie leciała, ale chciałaby się jeszcze z nami spotkać. Wzięła moją wizytówkę, pomachała Hance i poszła.

Dostała wszystko oprócz miłości

Wtedy dopiero Hanię odblokowało.

– Ten jej mąż, Krzysiek, ma kasy jak lodu. Kręci różne biznesy, obraca się w sferach, że ho ho, i chce mieć żonę na poziomie. Żadną tam lalunię z tyłkiem na wierzchu, w tych kręgach liczy się styl, szyk i klasa, choćby nawet kupiona. Marlena mu pasowała, jest mądra i widziałaś, jak wygląda. Masz pojęcie, że chodziłyśmy do tej samej klasy? No ale mnie nie stać na medycynę estetyczną na poziomie, z którego ona korzysta.

Taktycznie pomilczałam, dopóki z Hanki nie wyparowała cała złość na niesprawiedliwość losu.

– Jak się poznali, Krzysiek od razu wiedział, czego chce, szybko zdecydował się na zakup żony. Nie patrz tak na mnie, wiem, co mówię. On ma rękę do dobrych transakcji, Marlena była chyba najlepszą, jaką w życiu przeprowadził. Nie polubiłam go, wydał mi się zimny i wyrachowany, ale Marlena była nim zachwycona, uznała że trzymiesięczny błyskawiczny romans, zakończony szybkim ślubem, to romantyczny poryw serca faceta, który bardzo ją kocha.

– A nie było tak?

– Krzysiek jest po prostu praktyczny, spotkał odpowiednią kobietę i nie chciał tracić czasu na podchody. Zaklepał ją sobie za pomocą odjazdowego ślubu, na który zresztą zostałam zaproszona. Impreza odbywała się w zabytkowym pałacu, było elegancko, ale ja się tam źle czułam. Nie moje klimaty. Snułam się po kątach, uśmiechając się głupio, żeby ktoś nie pomyślał, że nie doceniam imprezy i się nudzę, ale mogłabym nawet fikać koziołki, i tak nikt nie zwróciłby na mnie uwagi. Byłam niewidzialna, za wysokie progi na moje nogi.

Wzruszyła ramionami i przysunęła sobie talerzyk z niedojedzonym ciastkiem.

– Marlena nie miała takich problemów, weszła w to środowisko jako żona Krzyśka i czuła się jak ryba w wodzie. Przynajmniej z daleka tak to wyglądało. Starała się nie tracić kontaktu z dawnymi znajomymi, ale z czasem więzy się rozluźniły. Wszyscy przyjęliśmy do wiadomości, że Marlena, wychodząc za mąż za bogatego biznesmena, zrobiła karierę, jednym to przeszkadzało, innym nie. Należałam do tych drugich, miałam dużo dobrej woli, ale ostatecznie nie wyszło. Widziałaś, jak ona wygląda. Święty by się wkurzył, tym bardziej że jesteśmy rówieśnicami.

Hanka prychnęła zabawnie i uśmiechnęła się rozbrajająco.

– Potem zauważyłam, że Marlena znalazła się w bardzo dziwnej sytuacji, niby miała wszystko, a tak naprawdę nic. Była żoną luksusową, stylu i klasy można jej było pozazdroscić. Nie tylko wygląd był jej atutem, skończyła studia, znała dobrze dwa języki. Uczyła się kolejnego na intensywnych kursach. Te umiejętności przydawały się podczas oficjalnych przyjęć czy eventów, Marlena była interesującą rozmówczynią, umiała znaleźć się w każdej sytuacji. Tylko pozazdrościć, prawda?

Kiwnęłam ostrożnie głową, zastanawiając się, co Hanka ma na myśli.

– Otóż nie. Ona była tylko chodzącą wizytówką męża, markowym towarem, wystawą jego sukcesu i życiowych osiągnięć. Nie miała nic do powiedzenia, całkowicie ją od siebie uzależnił, bo tacy jak on lubią mieć wszystko i wszystkich pod kontrolą. Być może ją kochał, ale przede wszystkim była mu potrzebna. Żona przydaje powagi, można wtedy udawać człowieka ustabilizowanego i godnego zaufania, nawet jeśli się ją zdradza.

– Krzysiek miał kogoś?

– Wierność nie była i nie jest jego mocną stroną, ale u takich jak on żona to nietykalny bastion, więc Marlena mogła być spokojna. Ale nie była. Dostała w tym małżeństwie wszystko oprócz miłości i przywiązania, zaczęła się orientować, że żyje w złotej klatce. Rozmawiała ze mną na ten temat, więc wiem, że się gryzła. Nie było idealnie, ale jednak wygodnie, więc oprócz gadania niewiele zmieniła. Zostało, jak było… Wiem, że chciała mieć dziecko, ale Krzysiek nie zgodził się, nie pragnął ponownie zostać ojcem, wystarczało mu potomstwo z poprzedniego związku.

– I nie próbowała go przekonać? – dziwiłam się.

– Nie, ja myślę, że się bała, że jeśli urodzi, zostanie sama. A to byłby problem, bo ona niczego nie ma, jest goła jak święta turecka, Krzysiek dopilnował, żeby nie porosła w pierze. Może korzystać do woli z jego konta, ale musi tłumaczyć się z większych wydatków, a czasami także z małych, jeśli Krzyśkowi humor nie dopisuje. Ja bym tak nie mogła. Marlena mieszka w pięknej willi, która nie należy do niej, nie ma nic swojego, nie ma nawet planu B, na wypadek gdyby małżeństwo z Krzyśkiem się posypało.

– Czyli jest całkowicie uzależniona od męża – podsumowałam.

– No, ona chyba też o tym pomyślała, bo oświadczyła Krzyśkowi, że chce wrócić do pracy. Nie zgodził się, a ponieważ upierała się przy swoim, na odczepnego kupił jej elegancki butik. Na otwarciu była śmietanka towarzyska, błyskały flesze, Marlena wyglądała na zadowoloną. Też tam byłam, jadłam tartinki i wino piłam, a po pół roku dowiedziałam się, że Marlena zrezygnowała z prowadzenia butiku. Przestał ją bawić, kiedy okazało się, że sklep też należy do męża, a ona jest tylko elegancką wizytówką. Krzysiek nie zwykł tracić kontroli, trzyma cugle mocno napięte w pracy i w życiu.

– Okropnie – uznałam.

– Owszem. Ale, wiesz, różnie w związkach bywa, to, co dla jednego jest nie do przyjęcia, dla innego może być krainą szczęśliwości. Myślałam, że tak właśnie jest z Krzyśkiem i Marleną. Ja bym uciekła, ona tkwiła w małżeństwie, żyła wygodnie, nie żaliła się na swój los, a wyglądała tak, że faceci wyskakiwali z butów. Czego można chcieć więcej? Nie spodziewałam się, że Krzysiek wywiezie ją koniec świata i zostawi bez grosza. Dlaczego zrobił jej takie świństwo?

– Bo mógł – odparłam spokojnie. – Była całkowicie od niego zależna, jak dziecko. Taki układ jest niebezpieczny, bo opiera się wyłącznie na dobrej woli jednej ze stron. Tylko od Krzysztofa zależało, czy Marlena spędzi fantastyczne wakacje, czy też utknie w nieopłaconym hotelu, wydzwaniając rozpaczliwie do znajomych.

– Co za upokorzenie! Chciał ją w ten sposób ukarać – powiedziała z niesmakiem Hanka. – To ja już wolę swoje niedoskonałe życie. Mam worki pod oczami, męża, który mógłby się bardziej starać i nie oglądać w kółko piłki nożnej, ale za to nikt nie zostawi mnie na Mazurach bez grosza, bo to ja trzymam kasę. Biedna Marlena, nie zamieniłabym się z nią. Dobrze, że zdecydowała się opuścić Krzysztofa, może teraz wymyśli plan B na życie. To mądra dziewczyna, marnuje się, szlifując podłogi w salonach i wyciskając siódme poty na siłowni, by zachować zgrabną sylwetkę i zadowolić męża…

Teraz, gdy okazało się, że Marlena wcale nie była taka szczęśliwa, Hania była gotowa przychylić jej nieba, przynajmniej do chwili, kiedy przyjaciółka, lepiej i młodziej wyglądająca, nie wejdzie jej w oczy. 

A jednak powstrzymała się od złośliwych komentarzy, kiedy kilka tygodni później usłyszała, że Marlena jednak wróciła do męża.

Niczego się nie nauczyła, dobrowolnie weszła do klatki. Z przyzwyczajenia, czy dlatego, że jej tam wygodnie? – mówiła, marszcząc brwi. – Oby znowu Krzysiek nie wykręcił jej jakiegoś numeru, bo tym razem pojechali na Bali.

Nie wykręcił, Marlena przyjechała do Polski luksusowo, nie musiała się o nic martwić, mąż był przy niej. Zadzwoniła do mnie tydzień później, chciała umówić się na terapię.

– Właściwie na rozmowę, bo przyjdę tylko ja – powiedziała ze skrępowaniem. – Mój mąż… Krzysztof nie ma czasu, a ja mam go aż za dużo, więc będę reprezentować nas oboje. Chętnie porozmawiam z kimś, kto zna się na małżeństwach… To jak, pani Wando, poświęci mi pani trochę swojego czasu?

Zaprosiłam ją do siebie na kozetkę, ale wolała spotkać się w modnym lokalu. Widać mąż nie zablokował jej konta. Ale kiedyś na pewno znów to zrobi, bo na Seszelach dowiedział się, że może pozwolić sobie na wszystko. Jednak to już nie mój problem. Marlena jest dorosła, wie, co robi.

Czytaj także:
„Mąż przez urażoną dumę skazał nas na biedę. Nie mieliśmy kasy, a on nadal czekał, aż ciepła posadka spadnie mu z nieba”
„Maciek wciskał mi kit o rozwodzie tylko po to, żeby wpakować mi się do łóżka. Dałam się nabrać jak desperatka”
„Mój syn to leń i kawał drania. Łapał nielegalne fuchy za granicą. To musiało się źle skończyć, matka wie takie rzeczy...”

Redakcja poleca

REKLAMA