„Zmuszałam męża, by harował od świtu do nocy, bo chciałam mieć własny dom. Za moje widzimisię zapłacił własnym zdrowiem”

Załamana kobieta fot. Adobe Stock, Halfpoint
„Sławek od miesięcy każdą wolną chwilę spędzał w pracy, brał każde zlecenie, byle tylko przyśpieszyć prace remontowe. A od razu po robocie jeździł na wieś, żeby pomagać robotnikom. Czasem nawet nie wracał do domu na noc, bo mu się nie opłacało”.
/ 20.08.2022 07:15
Załamana kobieta fot. Adobe Stock, Halfpoint

Prawie już straciłam nadzieję, że w końcu wyprowadzimy się na wieś. Marzyliśmy z mężem o małym domku otoczonym zielenią, ale zawsze były ważniejsze sprawy. Więc kiedy dzieci dorosły i zostaliśmy sami, wiejska chałupa po babci spadła nam jak z nieba. Działka zlokalizowana była niedaleko miasta, w pięknej okolicy. „To będzie nasz azyl” – pomyślałam. Postępowanie spadkowe zakończyła się szybko, bo mąż jest jedynakiem.

– No to teraz remont – zarządziłam.

– Tak, nie ma co czekać, tylko zakasać rękawy i brać się do roboty.

Naszej radości nie podzielała mama:

– Domu wam się zachciało na stare lata! – prychnęła z pogardą na wieść o tym, że przenosimy się na wieś.

– Nie lepiej zostać w bloku? Ciepło, miło i przytulnie. Nie trzeba w piecu palić, trawy kosić…

– Przecież to sama przyjemność… – uśmiechnęłam się. – Zresztą już rozpoczęliśmy prace remontowe.

– Po co wam ta zawierucha? Remonty, ech… – machnęła ręką.

No właśnie – remonty

Najwyraźniej źle wszystko policzyliśmy, bo po trzech miesiącach skończyły nam się pieniądze. I tu zaczęły się schody. Niby oboje pracujemy, dzieci są już na swoim, a jednak funduszy wciąż brak. Wydaliśmy wszystkie oszczędności.

O sprzedaży mieszkania nie było mowy, bo chcieliśmy je zostawić dla dzieci. Wpadłam więc na pomysł, żeby wziąć kredyt. Sławek protestował.

– Może poradzimy sobie bez zadłużania… – powiedział. – Przecież się nie pali, można zwolnić tempo.

– Chyba żartujesz! – prychnęłam. – Wiesz dobrze, jak pragnę tego domu, to spełnienie moich marzeń. Myślałam, że twoich również…

– Jasne, ale nic na siłę. Nie ma sensu brać kredytu w naszym wieku. Chcesz go spłacać do końca życia?

Mąż obiecał mi, że znajdzie inny sposób. Nie byłam zadowolona, bo chciałam przeprowadzić się jak najszybciej. Z radością przeglądałam katalogi salonów meblowych. Szukałam paneli, żyrandoli i kinkietów, podczas gdy Sławek ciężko pracował.

Naciskałam na męża coraz bardziej

Nigdy nie sądziłam, że remont domu może pochłonąć tyle pieniędzy i wysiłku. Sławek od miesięcy zaharowywał się na śmierć. Każdą wolną chwilę spędzał w pracy, brał każde zlecenie, byle tylko przyśpieszyć prace remontowe. A od razu po robocie jeździł na wieś, żeby pomagać robotnikom. Czasem nawet nie wracał do domu na noc, bo mu się nie opłacało.

W pewnym momencie trochę nas to przerosło. Okazało się, że poza wymianą okien i zerwaniem podłogi, trzeba jeszcze położyć nowy dach. A to słono kosztowało. Oprócz tego musieliśmy naprawić instalację i zmodernizować kuchnię. Naciskałam na niego coraz bardziej. Nie mogłam doczekać się wyprowadzki. Widziałam, że jest zmęczony, ale przecież nie robił tego tylko dla mnie. W końcu to miała być nasza wspólna przystań.

Pewnego dnia, wracając z zakupów natknęłam się na naszą sąsiadkę z parteru, Sławek był akurat na działce.

– A co to? Sama pani takie ciężkie siatki dźwiga? – zapytała.

– Mąż nie ma czasu – odpowiedziałam szybko, bo chciałam ją zbyć.

– No… późno wraca ostatnio. A i wychudł jakoś… Dorabia po godzinach? – dopytywała.

„Wścibska baba – pomyślałam. – Taką to wszystko obchodzi. Nawet zauważy, że ktoś schudł. Może i mąż schudł, ale to mu się akurat przyda. Na co mu mięsień piwny?”.

Ledwo doniosłam siatki na górę. Gdy otwierałam drzwi, zadzwonił telefon. Odebrałam, a w słuchawce usłyszałam obcy męski głos, który poinformował mnie, że mąż trafił do szpitala.
Nogi się pode mną ugięły.

– Zaraz tam będę… – wydukałam, chwytając torbę i klucze od domu.

Chwilę później złapałam taksówkę

Tysiące myśli kłębiło mi się w głowie. „Boże, to niemożliwe… Dlaczego? Co się stało? Przecież Sławek to okaz zdrowia” – denerwowałam się. Weszłam na oddział, a pielęgniarka uprzedziła mnie, że wizyta ma być krótka, bo Sławek musi odpoczywać. Zasłabł z powodu przepracowania, a do tego doszły kłopoty sercowe.

Gdy go zobaczyłam, łzy stanęły mi w oczach. Leżał blady jak ściana, a wokół niego pełno było jakichś dziwnych urządzeń. Dotknęłam delikatnie jego dłoni, a on otworzył oczy. Chciał coś powiedzieć, ale zakryłam mu palcem usta, a potem rozpłakałam się jak dziecko. Pielęgniarka kazała mi opuścić salę. Byłam przerażona.

Długo stałam jeszcze na szpitalnym korytarzu. Jak mogłam być tak bezmyślna i głupia? Przez moje widzimisię mój mąż wylądował w szpitalu. Miałam ogromne wyrzuty sumienia. Ja chciałam mieć dom, a on przez to mógł stracić zdrowie, a nawet życie.

„Po co mi to wszystko bez Sławka? – myślałam. – Na co mi te podłogi, meble i żyrandole? Do czego mi się tak spieszyło? Przecież dom to nie ściany, meble i podłogi. Dom to kochający się ludzie, bardzo sobie bliscy. To my…”.

W jednej chwili podjęłam decyzję. Przerywamy remont i dopiero, gdy uskładamy pieniądze, ruszymy dalej z budową. Nic na siłę, a już na pewno nie kosztem zdrowia… 

Czytaj także:
„Córka długo starała się o dziecko, lecz los nie był dla niej łaskawy. Gdy w końcu się udało, nadszedł kolejny cios”
„Spakowałam córę i uciekłam od męża i teściowej. Wole mieszkać w zatęchłej klitce, niż dać się traktować jak nieudacznika”
„Zaszłam w nastoletnią ciążę i oddałam syna do adopcji. Dziś podarowałam mu ogromny spadek, może kasą odkupię swoje winy”

Redakcja poleca

REKLAMA