„Zmieniałam facetów jak rękawiczki i brzydziłam się macierzyństwem. Arek mnie odmienił, lecz czy nie jest już za późno?”

Kobieta, która nie może zajść w ciążę fot. Adobe Stock, Prostock-studio
„Miałam wrażenie, że ci wszyscy ludzie wkoło decydują się na dzieci bezrefleksyjnie, z głupich powodów: żeby ratować związek, żeby uszczęśliwić dziadków, chcą się dla kogoś poświęcić albo po prostu zaliczają wpadkę. A ja nie znalazłam żadnego powodu, aby chcieć dziecka”.
/ 24.06.2022 11:30
Kobieta, która nie może zajść w ciążę fot. Adobe Stock, Prostock-studio

Usiadłam jak sparaliżowana na brzegu wanny, obok położyłam test ciążowy, spojrzałam na zegarek w komórce i zaczęłam odliczanie najdłuższych pięciu minut w moim życiu. Czułam, jak krew pulsuje mi w skroniach i napędza bicie serca, coraz trudniej było mi łapać oddech.

W końcu mogłam spojrzeć na wynik. Wzięłam test w drżące palce. A potem zalała mnie fala ulgi.

Wynik był negatywny… 

„Widocznie jakieś zaburzenia cyklu” – pomyślałam. Ciąża byłaby dla mnie katastrofą. W ogóle nie chciałam mieć dzieci!

– Czas pomyśleć o tym, że lata lecą, a ty nie młodniejesz – przypominała mi mama co jakiś czas.

Nie chciałam uzmysławiać mamie, że to jej koleje losu najprawdopodobniej miały decydujący wpływ na mój stosunek do macierzyństwa. Wychowywała mnie sama, ledwo wiązała koniec z końcem.

Wieczorami dorabiała, żeby zapewnić mi jako taki byt, więc rzadko się widywałyśmy. Ojca nigdy nie poznałam, uciekł, gdy tylko dowiedział się o ciąży. Nie miałam żadnego wzorca mężczyzny i nie umiałam sobie wyobrazić stworzenia własnej rodziny.

Zmieniałam facetów jak rękawiczki. Miłosne przygody bez psychicznej intymności bardzo mi odpowiadały. Bałam się zaangażowania, bliskości, nie bardzo wiedziałabym, co z nimi zrobić.

Miałam trzydzieści lat i wsłuchiwałam się w swój zegar biologiczny, zastanawiając się, czy tyka wystarczająco głośno, ale jedyne, co słyszałam, to głosy wokół, że powinnam się zdecydować na dziecko. Miałam wrażenie, że ci wszyscy ludzie wkoło decydują się na dzieci bezrefleksyjnie, z głupich powodów: żeby ratować związek, żeby uszczęśliwić dziadków, bo nie mają innego pomysłu na życie, chcą się dla kogoś poświęcić albo po prostu zaliczają wpadkę.

A ja nie znalazłam żadnego powodu, aby chcieć dziecka. Ani partnera życiowego. Było mi dobrze samej. Dopóki nie poznałam Aureliusza. Okazał się tak wyjątkowy, jak jego imię…

Przyglądał mi się przystojny brunet

Tego wieczora poszłam z dziewczynami z biura na dyskotekę. Już na samym początku zauważyłam, że pewien przystojny brunet przy barze uważnie mi się przygląda. Kiedy wypiłam dwa drinki, a on nadal nie spuszczał ze mnie wzroku, podeszłam do niego i wyciągnęłam go na parkiet.

Koleżanki już dawno sobie poszły, a my tańczyliśmy. W końcu usiedliśmy przy barze. Przysunęłam się do niego blisko, żeby nie było wątpliwości, że jestem nim poważnie zainteresowana. Ku mojemu wielkiemu zdumieniu odsunął się i powiedział:

– Widzę, że dużo dzisiaj wypiłaś. Nie chciałbym tego wykorzystywać.

– Nie wygłupiaj się – zbaraniałam.

– Ja się chcę dla ciebie liczyć, a nie cię zaliczyć…

Te słowa brzmiały mi w uszach jeszcze rano, kiedy wpatrywałam się w jego numer telefonu zapisany na dłoni. Postanowiłam do niego nie dzwonić, gdyż intuicja mi podpowiadała, że nie jest dobrym kandydatem na przelotny romans. Jednak przepisałam sobie jego numer do komórki. Na wszelki wypadek… I wytrzymałam całe dwa dni, zanim do niego zadzwoniłam.

Było coś w tym facecie, że nie mogłam przestać o nim myśleć. Zawładnął mną. Wszystko, co jego dotyczyło, mi się podobało. Latami udawało mi się nie dać złapać w emocjonalna pułapkę, a teraz przepadłam z kretesem.

Zakochałam się bezgranicznie

I nic nie mogłam na to poradzić. Zrozumiałam, że nie chciałam związku, bo nie poznałam dotąd odpowiedniej osoby. Kiedy tylko Arek się do mnie wprowadził, pomyślałam, że należy mu się szczerość z mojej strony i powinnam mu powiedzieć, że jeśli marzy mu się rodzina z gromadką dzieci, to trafił pod zły adres.

Jednak coś mnie powstrzymywało. Z jednej strony czułam, że on będzie ze mną choćby nie wiadomo co. A z drugiej jakoś bałam się wyznania, że wybrałam życie, w którym nie ma miejsca na macierzyństwo. Bo co by było, gdyby jednak mnie zostawił?

„Za wcześnie na takie tematy – uznałam w końcu. – Kto rozmawia o dzieciach po miesiącu znajomości?!”.

Postanowiłam najpierw przedstawić Arka mamie. Nadarzyła się świetna okazja – wyprawiała imieniny. Poszliśmy tam razem. Przyjęcie było huczne i rodzinne. Moja kuzynka przyszła ze swoim trzymiesięcznym synkiem.

Sama nie wiem dlaczego, ale gdy tylko ujrzałam tego maluszka, wzięłam go na ręce. Nie przestraszyło mnie nawet to, że się rozpłakał. Zaczęłam chodzić z nim po korytarzu i kołysać, mówiąc uspokajającym tonem. Przestał kwilić i spojrzał na mnie dużymi, ufnymi oczkami. To było niesamowite uczucie. Wtedy wujek zaczął robić sobie żarty.

Coś się we mnie zmieniało...

– O, to już widzę, kto będzie w naszej rodzinie następny – powiedział.

A ja, zamiast jak zwykle odgryźć się, po prostu się uśmiechnęłam. Potem dużo myślałam o tym, dlaczego zachowałam się w ten sposób. Coś się we mnie zmieniało. Złapałam się też na tym, że mijając w parku wózki dziecięce, zaczęłam zaglądać do środka i myśleć, że ja też mogłabym tak spacerować z maluszkiem… 

W końcu zagadnęłam Arka:

– Wiem, że to bardzo wcześnie na takie rozmowy. Ale powinniśmy wiedzieć o sobie wszystko. Co myślisz o dzieciach?

– Są słodkie – odparł pewnym tonem.

– A chciałbyś je kiedyś mieć? – zapytałam, a serce waliło mi jak młotem.

– A ty nie? – zdziwił się i spojrzał na mnie uważnie.

– No jak masz dzieci, żegnasz się ze spontanicznymi wyjazdami na weekend, głębokim snem na kilka lat i spokojem życia być może na zawsze… – uśmiechnęłam się. – Ale myślę, że chciałabym – dodałam już poważnie, sama siebie tym zadziwiając.

Zwierzyłam mu się z tego, że zawsze uważałam, że nie nadaję się na matkę. Że już w dzieciństwie zamiast lalkami bawiłam się klockami. I że byłam zdania, że dzieci odbierają wolność, nie dając nic w zamian.

– Ale teraz budzi się we mnie ta potrzeba… – wyznałam, a on mnie przytulił.

– Będziesz najwspanialszą mamą na świecie – odparł, a mi w oczach pojawiły się łzy.

Zaczęłam się frustrować

– To naturalne, że zapragnęłaś mieć dzieci wtedy, kiedy znalazłaś odpowiedniego partnera – powiedziała mama, gdy się jej zwierzyłam. – To, że mnie się nie udało stworzyć szczęśliwej rodziny, nie znaczy, że tobie ma się nie udać – zdobyła się na szczerość, jakiej między nami nigdy nie było. 

Pewnie miała rację. Instynkt macierzyński pojawił się w moim życiu wraz z prawdziwą miłością. I wcale się nie bałam, że zostanę kiedyś sama z dzieckiem. Czułam, że Arek jest mężczyzną na całe życie.

Nie chciałam dać się jednak ponieść emocjom. Wiadomo, że człowiek zakochany patrzy na życie przez różowe okulary. Kiedy jednak z miesiąca na miesiąc nic się nie zmieniało, uznałam, że dojrzałam do tego, aby być mamą. Powiedziałam o tym ukochanemu. Właśnie wybieraliśmy się na wakacje we dwoje.

– To już wiem, co będziemy robić cały urlop! – zaczął się śmiać.

Jednak kiedy po powrocie do Polski zrobiłam test ciążowy, okazało się, że nic z tego nie wyszło. Niezrażeni próbowaliśmy dalej. Niestety, bez skutku.

– Kochanie, przecież to dopiero dwa miesiące – pocieszał mnie Arek. – Jesteś w gorącej wodzie kąpana. Nie wszystko można mieć tak od razu.

Miał rację. Zdecydowałam się na dziecko i chciałam je mieć natychmiast. Niby rozumiałam, że jestem po trzydziestce i nie jest to takie proste, ale z każdym dniem byłam coraz bardziej sfrustrowana. Poszłam do ginekologa. Powiedział mi, że nie ma niczego niepokojącego w tym, że nie udało mi się zajść w ciążę.

– Niepłodność rozpoznajemy po co najmniej roku regularnego współżycia bez antykoncepcji – oznajmił. – Dopiero po tym czasie możemy zrobić badania pani i partnerowi.

Trochę mnie to uspokoiło. Tłumaczyłam sobie, że to dobrze, że zdążymy nacieszyć się sobą we dwoje. Przecież maleństwo zaburzy naszą beztroską sielankę. Jednak wpadłam z jednej skrajności w drugą.

Łatwo było mu mówić...

Nie mogłam myśleć o niczym innym niż o maleństwie, które pragnę trzymać w ramionach…  Starałam się też pamiętać o słowach, które powiedział mi ginekolog na koniec wizyty:

– Mam wrażenie, że pani za bardzo chce, że tak powiem – napina się. A psychika ma ogromny wpływ na fizyczne funkcjonowanie organizmu. Niech się pani zrelaksuje, uprawia seks dla przyjemności, pomyśli o czymś innym – poradził.

Na szczęście zaraz wydarzyło się coś, co trochę odciągnęło moją uwagę i zwróciło ją na inne tory. Arek poprosił mnie o rękę! Szczęśliwa oczywiście się zgodziłam. Jednak mimo spraw związanych z organizacją ślubu nie potrafiłam pozbyć się tej myśli, że to może teraz, że to ten miesiąc, że nam się uda…

Jest jeszcze jedna rzecz, która spędza mi sen z powiek. Boję się, że to, że nie mogę zajść w ciążę, jest karą. Że los mści się na mnie za bunt przeciwko macierzyństwu.

Kiedyś było ono dla mnie najczarniejszym scenariuszem, teraz byłoby spełnieniem marzeń. Nie tracę jednak nadziei. Wierzę, że kiedy odpokutuję swój brak pokory, życie odwdzięczy mi się pięknym, zdrowym dzidziusiem.

Czytaj także:
„Wymarzone greckie wakacje stały się piekłem. Zamiast plażować, musiałam niańczyć dwie zbuntowane smarkule”
„Tomek działał na 2 fronty. Na pierwszym ze mną, a na drugim z... moją matką. Przyłapałam ich na gorącym uczynku”
„Syn z synową zaprzęgają nas do opieki nad wnukiem, a sami wybywają na wakacje. Jestem za stary, by biegać za kilkulatkiem”

Redakcja poleca

REKLAMA