Ta historia przydarzyła się kilkanaście lat temu, kiedy miałam 20 lat. Gdybym była starsza i mądrzejsza, wszystko potoczyłoby się inaczej…
Mieszkałam wtedy tylko z mamą i młodszym bratem. Nasz wspaniały, ukochany tata umarł sześć lat wcześniej na zawał. Kiedy masz dwadzieścia lat, wydaje ci się, że ludzie koło czterdziestki są starzy.
Moja mama w chwili śmierci ojca miała czterdzieści dwa lata. O wiele za mało, żeby zrezygnować z walki o szczęście i poświęcić się wspomnieniom. Dziś to rozumiem, ale wtedy nie mieściło mi się w głowie, że mama mogłaby się jeszcze z kimś spotykać albo nawet powtórnie wyjść za mąż…
Wtedy nie umiałam zapanować nad emocjami
Mama bardzo kochała ojca i przez trzy lata była w głębokiej żałobie. Potem jednak chciała wrócić do życia. W domu coraz częściej zaczął się pojawiać pan Krzysiek – jej kolega z pracy. Nawet go lubiłam, ale kiedy zobaczyłam, że kładzie rękę na dłoni mamy, zrobiłam jej dziką awanturę.
Krzyczałam, że chyba nie kochała ojca, że chce go zdradzić, że jest podła… Dziś wiem, że mama powinna była na te moje głupoty ostro zareagować, ale ona nigdy na nic ostro nie reagowała. Poza tym kochała nas bezgranicznie i chciała jakoś zrekompensować nam stratę ojca.
Pan Krzysiek przestał bywać w naszym domu i żaden inny mężczyzna już się w nim nie pojawił. Byłam zachwycona. Mama była tylko dla nas i dla taty, który patrzył na nas z nieba…
Mijały lata. Sama dość późno zainteresowałam się chłopakami, i to raczej z umiarkowanym szczęściem. A potem cała Polska oszalała na punkcie randek w internecie.
– Musisz koniecznie spróbować! – namawiały mnie koleżanki. – Tam jest cała masa dziwacznych gości, ale w najgorszym przypadku spotkasz faceta i spędzisz z nim fajne parę tygodni w łóżku. No, wiesz, takie apetyczne ciacho bez zobowiązań…
Sprawa wyglądała zachęcająco, zwłaszcza że dwie z moich znajomych nawiązały w ten sposób całkiem interesujące i trwałe relacje. Ba, jedna nawet wyszła z mąż. Poza tym to była nowość, coś zupełnie fascynującego. Coś, czego nie miały szans doświadczyć nasze babki ani matki!
Nauczyłam się, jak to się robi, umieściłam w serwisie swoje najlepsze zdjęcie, opisałam marzenia. Szybko nawiązałam kontakt z kilkoma mężczyznami, a potem zaczęły się randki. Kilka zakończyło się totalną klęską, inne miały dalszy ciąg. Mówią, że trzeba pocałować wiele żab, żeby trafić na księcia, i tego się trzymałam…
Wytłumaczyłam jej, na czym to polega
Mieszkałam jeszcze wtedy z mamą i bratem. Mama w końcu się zainteresowała, czemu godzinami przesiaduję przy komputerze, więc opowiedziałam jej o tych portalach. Słuchała uważnie i zadawała szczegółowe pytania. Widziałam, że jest szczerze zaintrygowana, ale też zaniepokojona.
– Nie wiem, czy to dobrze, że umawiasz się z chłopakiem, o którym wiesz tylko tyle, ile sam ci powie. To jest bardzo ciekawe, ale pozwala oszukiwać. Musisz być bardzo ostrożna!
Byłam ostrożna, ale uważałam, że mama przesadza. Największym ryzykiem według mnie było pomylenie terminów randek, a także umówienie się na kawę z jakimś nudziarzem.
W tym czasie mama zapisała się na zajęcia w domu kultury, taką gimnastykę dla kobiet w średnim wieku – na zdrowy kręgosłup, zwalczanie cellulitu, stawy… Rzeczy, o których już coś słyszałam, ale które nie dotyczyły mnie w najmniejszym stopniu.
Mama chodziła tam przynajmniej cztery razy w tygodniu. Cieszyłam się z tego, bo przynajmniej miała towarzystwo, była wśród ludzi. Po kilku tygodniach zaczęła też chodzić z tego domu kultury na wycieczki do teatru albo kina, na zniżkowe bilety dla grup.
To też mi się podobało, bo ubierała się elegancko, zaczęła też znowu bywać u kosmetyczki i fryzjera. To zawsze poprawia kobiecie samopoczucie. Miałam nawet wrażenie, że mama odmłodniała…
Pomyślałam sobie, że może ma rację
Kiedy zapisała się do klubu turystycznego, śmiałam się, że nigdy przecież nie przepadała za noszeniem plecaka i spaniem w namiocie. Okazało się jednak, że klub wyjeżdża zwiedzać zabytki, jeździ autokarem i nocuje w hotelach. Po powrocie z takiego weekendowego wypadu mama czasem była bardzo zmęczona, ale częściej wyglądała jak milion dolarów.
Tracę czas w tym nieszczęsnym internecie, zamiast zapisać się do jakiegoś klubu taterników i poznać tam faceta w tradycyjnych okolicznościach. Mama właśnie wróciła chyba z wycieczki do Wieliczki, kiedy po raz pierwszy odezwał się do mnie Tomek.
Był ode mnie dwanaście lat starszy, ale to mi nie przeszkadzało. Wprost przeciwnie – nigdy nie przepadałam za smarkaczami. Od razu polubiłam jego poczucie humoru. Nie miałam też złudzeń – na kilometr można było wyczuć, że miał tabuny kobiet i że wcale nie szuka żony. Ale ja wtedy też wcale nie szukałam męża. Miałam nadzieję na fascynującą przygodę, a kto wie, może i miłość?
Zaczęłam się spotykać z Tomkiem. Zaiskrzyło. Kawy na mieście zamieniły się w romantyczne kolacje, a wyjścia do kina w pełnowymiarowe randki. Niestety, jedna z moich przyjaciółek miała rację, mówiąc, że nigdy nie wolno trzeci raz iść z facetem do łóżka.
Zaczęłam czekać, żądać, być zazdrosna
– Prześpisz się trzy razy, a potem się zakochujesz… – powtarzała i to była święta prawda. Zakochałam się w Tomku.
Skoro byliśmy już parą, zażądałam, żeby zlikwidował swoje konto na tym portalu randkowym. Tomek obiecał, że to zrobi, ale miałam wrażenie, że kłamie. Czułam też, że wcale nie przestał umawiać się na inne randki.
Często nie mógł się ze mną spotkać wcześniej albo później. Nie był głodny, kiedy powinien być, albo był ubrany zbyt elegancko jak na wypad do kręgielni, wysiadał nie z tego tramwaju, z którego powinien wysiąść…
Zakochana kobieta wyczuwa takie rzeczy. Tomek z uroczym uśmiechem opowiadał mi rozmaite historie, zawsze zgrabne i trzymające się kupy, bo niewątpliwie był bardzo inteligentny. Ale ja czułam, że prawda wygląda inaczej, i coraz bardziej mnie to uwierało…
Po kilku miesiącach miałam dość. Albo moje podejrzenia są absurdalne, a ja jestem w tym związku na poważnie, albo mam rację i wtedy muszę się wycofać, zanim relacja z Tomkiem zniszczy mi życie. Musiałam mieć pewność.
Sama zabawię się w detektywa!
Nie było mnie stać na detektywa. Powiedziałam Tomkowi, że muszę pilnie pójść na intensywny kurs językowy, ale niestety – zajęcia odbywają się tylko w godzinach wieczornych. Tym samym przez miesiąc nasze spotkania będą musiały kończyć się o osiemnastej…
Mój zamysł był prosty. Jeżeli Tomek randkuje z innymi dziewczynami, nie zmarnuje tych wieczorów. Będzie się umawiał po spotkaniu ze mną, a tymczasem ja, zamiast pobiec na kurs, zaczaję się i spróbuję go śledzić. Miałam nadzieję, że okażę się dobrym szpiegiem…
Rzeczywiście – już po dwóch dniach wiedziałam, jak nie zgubić Tomka i nie zostać zauważoną. Niestety, zgadłam. Po naszych spotkaniach Tomek, odświeżony i przebrany, wychodził ze swojej kawalerki…
Trzeciego dnia poszłam za nim aż do celu. Celem okazała się „klubowa” kawiarnia, wciąż popularna, mimo że czasy jej świetności przypadły na młodość mojej matki. Schowałam się za drzewem niedaleko wejścia.
Jeżeli to była randka, to znając dobre maniery Tomka, przyszedł pierwszy. Musiałam odczekać przynajmniej kwadrans, a dopiero potem wejść do środka. I faktycznie chwilę później pojawiła się jakaś dziewczyna, potem druga. A minutę później myślałam, że zemdleję. Do kawiarni zmierzała… moja mama! W szpilkach i najlepszej sukience…
Jak mam to zrobić, jeżeli mama jest w kawiarni?!
Nie chciałam, żeby scena zdemaskowania zdrady Tomka odbyła się na jej oczach… Już miałam się wycofać, kiedy pojawiła się dziwaczna myśl. Próbowałam ją odsunąć, ale się nie dawała. Poczułam, że muszę tam wejść, inaczej nigdy sobie tego nie wybaczę…
Tomek i mama siedzieli przy stoliku, a na blacie leżały kwiaty. Patrzyli sobie głęboko w oczy i uśmiechali się do siebie. W pierwszej chwili byłam tak zszokowana, że nie mogłam się ruszyć. W końcu jednak się otrząsnęłam i wycofałam się na palcach.
Na szczęście mnie nie zauważyli. Wróciłam do domu i cała w nerwach czekałam na mamę. Kiedy przyszła, zażądałam wyjaśnień.
Okazało się, że oczy mnie nie myliły – moja mama była z Tomkiem na randce. Umówili się przez internet, bo mama od miesięcy miała konto na portalu randkowym. Rzekoma gimnastyka polegała na wizytach mamy w kawiarence internetowej, wypady do teatru były randkami, a te wycieczki śladem zabytków…
Nie, nie byłam w szoku. Było mi głupio. Zrozumiałam, że moja mama była samotna i nieszczęśliwa – przeze mnie. I że nigdy nie miałam prawa odbierać jej prawa do miłości, bliskości czy seksu…
Oczywiście natychmiast obie rzuciłyśmy oszusta Tomka. A potem zaczęłyśmy od nowa. I wiecie co? Drugi mąż mamy, czyli Zbyszek, jest „z internetu”. A mój Adaś wcale! Poznaliśmy się bardzo staroświecko – na wczasach w siodle.
Czytaj także:
„Przyjaciele z egoistycznych pobudek swatali mnie z byłym. Nie interesowało ich, że miałam ochotę wydrapać draniowi oczy”
„Teść prowadził mnie do ołtarza, a po roku sam stanął na ślubnym kobiercu z... moją mamą. Na nowo poczuli starą miłość”
„Mąż zdradzał mnie z tabunem panienek, które rodziły mu dzieci, a ja nie potrafiłam odejść. Byłam chora z miłości”