Nigdy nie reagowałam, ale gdy mój zięć zaczął sobie ze mnie żartować, coś we mnie pękło. Jeszcze mu to udowodnię!
Gdy przeszłam na emeryturę, nagle poczułam się jakbym była odłączona od świata. Budziłam się o tej porze, co zawsze, a po chwili uświadamiałam sobie, że nie muszę się już spieszyć, odświeżać, malować, bo po prostu nie idę do pracy. Parzyłam kawę, siadałam przed telewizorem w piżamie i zastanawiałam się, co teraz. Bezmyślnie patrzyłam na ekran, oglądając tak zwaną śniadaniówkę, która nigdy wcześniej mnie nie interesowała. Zanim skończyłam kawę, doszłam do wniosku, że na ten dzień nie mam żadnych planów.
Nie wiedziałam, co ze sobą zrobić
Tak naprawdę nigdy nie posiadam planów, ani na dziś, ani na jutro. Na początku po prostu zmuszałam się do tego, aby dbać o porządek w mieszkaniu. Umyłam okna, wyprałam zasłony, wyczyściłam półki w szafkach. W końcu jednak zrozumiałam, że nie mam już nic więcej do uporządkowania.
Zawsze zaliczałam się do naprawdę aktywnych osób. Po rozwodzie samotnie wychowałam dwoje dzieci, nieprzerwanie pracowałam (i to bardzo intensywnie), a dodatkowo nieustannie się edukowałam. Czasu wolnego przeznaczonego dla siebie prawie nie znałam. Teraz mogłam to nadrobić, ale miałam poczucie, że po prostu nie potrafię.
Nie musiałam się spieszyć, nie miałam żadnych obowiązków. Szybko zorientowałam się, że przestałam wychodzić z domu. Wyjątkiem były krótkie wyprawy do znajdującego się nieopodal sklepu spożywczego. I naturalnie, do biblioteki – skąd przynosiłam wielkie stosy książek. Całe tygodnie poświęcałam na czytanie. Momentami gubiłam poczucie rzeczywistości, żyjąc bardziej na dworach kolejnych monarchów, niż w obecnej rzeczywistości. Kiedy pewnego dnia moja córka mnie odwiedziła, nie byłam szczęśliwa.
Otworzyłam jej drzwi z niechęcią, co najwyraźniej dostrzegła w moim spojrzeniu. Jak mogłam się cieszyć, skoro właśnie przerywała mi lekturę następnego tomu kryminalnych przygód Wiktora Forsta.
– Mamo... – Jola spojrzała na mnie wzrokiem pełnym dezaprobaty – już jest 17, wracam z pracy.
– I co z tego? – odparłam niechętnie.
– No... – zamyśliła się – teoretycznie nic. Ale nadal masz na sobie piżamę.
– I co z tego? – zapytałam ponownie, tym razem już zirytowana.
– Nie powinnaś spędzać całego dnia w piżamie. Musisz zacząć wychodzić z domu i spotykać się z ludźmi.
– A dlaczego? – natychmiast broniłam się. – Dlaczego nie mogę robić tego, na co mam ochotę?
Jola była wyraźnie niezadowolona
Moja córka bezradnie na mnie patrzyła, w jej oczach dostrzegałam niepewność. Wyglądało na to, że nie chciała się kłócić, ale nie zamierzała również odpuścić
– Zgadza się – przyznałam, zanim Jola miała okazję się wypowiedzieć – jednak ostatnio zdarza mi się, że nie lubię opuszczać domu. Tak naprawdę nie mam powodu, aby to robić.
– Mamo, proszę cię – westchnęła moja córka. – Przynajmniej po zakupy! – dodała po chwili, zaglądając do mojej lodówki.
– Rzeczywiście – przytaknęłam jej kolejny raz. – Ale jutro z samego rana pójdę do sklepu – zapewniłam.
– Jutro jest niedziela, mamo. I to niehandlowa – przypomniała.
– Nie może być! Przecież niedawno był poniedziałek... nie, może wtorek. Ale na pewno jutro nie jest niedziela!
– Ale jest.
– No cóż, jakoś to przeżyję.
Jola została u mnie zdecydowanie dłużej niż zwykle. Kilka razy powtórzyła, że mam pojawić się u nich jutro na obiedzie. Obiecałam, że przyjdę, choć najwyraźniej nie do końca mi uwierzyła, bo w niedzielę przed południem przysłała po mnie swoją wnuczkę.
– Zaraz zaczniecie mnie traktować jak starą kobietę z demencją – burknęłam niezadowolona, kiedy nieustannie mnie popędzała.
– Demencją, babciu? – rzuciła, śmiejąc się Amelia. – Twoja pamięć jest lepsza niż moja, a wiedzy masz z pewnością więcej niż mój brat.
– Ale jesteś tu po to żeby mnie pilnować – nie mogłam się powstrzymać.
– To nie jest z powodu demencji, kochana babuniu, tylko po to, żebyś na pewno do nas przyszła.
Mam obszerną wiedzę
Z córką i zięciem spędziłam cały dzień. Właśnie wtedy zdałam sobie sprawę, że było coś prawdziwego w tym, co Amelka mówiła o moich zdolnościach poznawczych i pamięci. Ulubione przez zięcia quizy telewizyjne były dla mnie niemalże banalne. On sam oglądał je, ale bardziej jako bierny obserwator.
– No tak – kręcił głową, gdy moje kolejne odpowiedzi okazywały się poprawne – nasza babcia ma naprawdę dużo szczęścia, cokolwiek powie, zawsze jest to trafne.
Jego komentarz bardzo mnie irytował.
– Jestem babcią dla Amelki i Stasia, nie dla ciebie – odpowiedziałam ostro. – A poza tym, zapamiętaj, że nie zgaduję, mój drogi. Po prostu znam odpowiedzi na te proste pytania.
Zięć zareagował z lekceważącym śmiechem.
– Hmm... – zamyślił się. – Wcale nie są one takie łatwe.
– Babcia mogłaby spróbować swoich sił w takim teleturnieju – nagle wtrącił Staś. – I jeszcze wygrać dużą sumę pieniędzy albo samochód.
Amelia natychmiast podtrzymała opinię brata, ignorując drwiący uśmiech swojego ojca.
– Nasza babcia jest ogromną fanką literatury i ma szeroką wiedzę. Jestem pewna, że sobie poradzi – zauważyła ukochana wnuczka.
– Dość tych bzdur – nie wytrzymał w końcu zięć. – Gadacie bez sensu. Nasza babcia i telewizja, a co dopiero teleturniej! Słyszycie przecież, jak skomplikowane pytania tam zadają.
Od dawna zdawałam sobie sprawę, że zięć nie jest moim największym fanem. To, że nie ufał moim zdolnościom i wiedzy, nie było dla mnie żadnym zaskoczeniem.
Wywołała we mnie ogromny gniew
– Zobaczymy co z tego wyniknie – powiedziałam pod nosem i udałam się do kuchni, aby zrobić kawę.
Wtedy chciałam tylko zirytować zięcia, ale kiedy wróciłam do domu, nie mogłam przestać myśleć o tym, że może powinnam spróbować. Z pewnością byłoby to nowe doświadczenie i ekscytująca przygoda. A może mogłabym robić coś więcej niż tylko siedzieć w domu z książką! Od tego dnia zamiast zatapiać się w lekturze, zaczęłam oglądać quizy telewizyjne. Niektóre z nich były banalnie proste (wystarczyło trochę szczęścia), inne były bardziej skomplikowane. Doszłam jednak do wniosku, że czasy Wielkiej Gry i pytań z najwyższej półki bezpowrotnie minęły.
Postawiłam na dwa teleturnieje i zgłosiłam swój udział w selekcjach. Długo nikomu o tym nie mówiłam, szczególnie, że sama nie byłam pewna swojej decyzji i miałam wiele obaw. Wciąż nie byłam pewna swoich motywów. Jednak nie mogłam wytrzymać i w końcu powiedziałam przyjaciółce.
– Zośka, proszę tylko żebyś nikomu o tym nie mówiła – ciągle powtarzałam, podczas gdy moja Zosia patrzyła na mnie, jakbym właśnie oznajmiła jej, że jutro mam zamiar polecieć w przestrzeń kosmiczną.
– Nic nie powiem – w końcu zdołała wymówić. – Ale powiedz mi, dlaczego to robisz?
– Chciałabym udowodnić sobie, że nadal jestem w stanie coś osiągnąć, coś zrobić.
– Wydaje mi się, że zaszłaś za daleko – oznajmiła moja przyjaciółka. – Powinnaś cieszyć się spokojną emeryturą, a nie narażać się na stres. Ja bym chyba zwariowała, mając obowiązek odpowiadać na te wszystkie pytania i dodatkowo być na oczach wszystkich znajomych w telewizji. Co zrobisz, jeśli zapomnisz odpowiedzi na coś banalnie prostego i wszyscy będą się z ciebie naśmiewać?
– Dla mnie to po prostu forma rozrywki – odpowiedziałam, a w tym samym momencie dotarło do mnie, że faktycznie może być tak, jak powiedziała Zosia.
Wtedy mój zięć miałby pole do popisu!
Już słyszałam jego sarkastyczny ton: „Przecież mówiłem, że nasza babunia nie jest na to gotowa”. O nie, mój drogi. Jeszcze zobaczysz, na co jest zdolna babcia... Nie babcia! Dla ciebie szanowna matka!
Jedyną osobą, którą wtajemniczyłam w mój pomysł była Zośka. Byłam zadowolona, że nikomu nie powiedziałam. Wszystko wskazywało bowiem na to, że nic z tego nie będzie. Byłam jednak zawsze upartą osobą, tym razem również się nie poddałam. Druga próba eliminacji okazała się bardziej udana, mianowicie odpadłam dopiero podczas drugiego etapu. Trzecie podejście było tak zaskakujące, że sama nie mogłam w to uwierzyć.
– Zośka, dostałam się! – wykrzykiwałam w słuchawkę telefonu. – Wyobraź sobie, moja droga, dostałam się!
– To fantastyczne – próbowała wtrącić moja przyjaciółka, ale nie dałam jej dojść do głosu. – Przyjedź do mnie! Czekam na ciebie z winem i pizzą. Po drodze możesz zaopatrzyć się w ciasto, dużo ciasta... Dzisiaj nie zamierzamy się odchudzać.
Zdecydowanie nie zadbałyśmy o linię, raczej celebrowałyśmy osiągnięcia, szczególnie moje.
– Słuchaj, Ala – moja koleżanka nagle wyraziła swoje myśli. – Naprawdę cię podziwiam, ja bym nie miała na to siły. Spokojnie korzystam z emerytury, opiekuję się wnukami, przygotowuję przetwory i to mi wystarcza.
– Moje wnuczęta są już dorosłe, nie wymagają opieki – zaśmiałam się. – Ja natomiast potrzebuję w swoim życiu trochę adrenaliny. Bez tego wpadam w rutynę, jak to się mówi.
Rzeczywiście każdy kolejny quiz telewizyjny sprawiał, że czułam się po prostu lepiej. Oczywiście nie znaczy to, że w każdym udawało mi się wygrać. Co więcej, nawet nie wszystkie eliminacje udawało mi się przejść. Bywało różnie, ale nie poddawałam się. Wreszcie zaczęłam zwyciężać, na początku były to niewielkie sumy pieniędzy, moja satysfakcja była tak duża, że było ją trudno wyrazić.
Moja rodzina dość szybko zauważyła zmianę. Spodziewałam się tego, w końcu mój zięć spędzał przed telewizorem tyle czasu, ile tylko mógł.
Amelia niespodziewanie zawitała
– Babcia! Dlaczego nie podzieliłaś się tajemnicą?
– O co chodzi, Amelko?
– Jak to o co? Nie udawaj, babciu. Tatuś wczoraj włączył telewizję i niemal się zakrztusił.
– Amelko, o czym właściwie mówisz?
– No jak to o czym? Babcia! Wygrałaś kupę pieniędzy w tym teleturnieju.
Obie wybuchłyśmy śmiechem.
– Czy twoi rodzice rzeczywiście to zobaczyli? – zapytałam w końcu.
– Tak, zobaczyli – potwierdziła.
– I co?
– Jak to co? Powiedziałam, że tata prawie się udławił podczas kolacji, a mama stała jak słup soli. I to naprawdę długo. Po prostu ją zamurowało.
Dwie godziny po Amelii odwiedziła mnie Jola.
– Mamusiu... – wychodząc zza drzwi, zaczęła swoją mowę – dlaczego nic nie mówiłaś? Jesteśmy z ciebie tacy dumni. Moglibyśmy towarzyszyć ci, wspierać cię, siedzieć na trybunach i...
– To chyba właśnie tego próbowałam uniknąć – zdołałam odpowiedzieć.
– Jak to? Dlaczego nie chciałaś? – jej zdziwienie nie było udawane.
Była autentycznie zaskoczona.
– Ponieważ, moja kochana, gdyby mi nie wyszło, twój małżonek, miałby ze mnie niezły ubaw.
Jola była tak oburzona, że otworzyła usta.
– Mamo – szepnęła po długiej ciszy. – Dlaczego tak mówisz?
– Obie doskonale wiemy, że taka jest prawda – przerwałam jej, nie chcąc dłużej rozwijać tego wątku.
Któraś z nas mogłaby powiedzieć zbyt wiele.
Uważam, że nie wszystko trzeba mówić głośno. Nie chciałam być odbierana jako nieodpowiedzialna babcia. Z wygranych pieniędzy, a dokładniej z ich części, kupiłam prezenty dla całej rodziny, w tym dla zięcia.
Resztę przeznaczyłam na wakacje nad Bałtykiem, które były dla mnie swego rodzaju prywatnym uzdrowiskiem. Zabrałam ze sobą walizkę pełną książek, spakowałam również nowego laptopa.
Rozpoczęłam przygotowania do następnego teleturnieju, który coraz bardziej mnie absorbował. Oczywiście, zdobyte nagrody i pieniądze miały dla mnie znaczenie, nigdy nie mówiłam, że jest inaczej. Jednocześnie zaczęłam czuć, że działa to na mnie jak nałóg, pozytywny oczywiście.
Nagle moja rodzina zaczęła się mną wyjątkowo mocno interesować. Pytali, kiedy znowu zagram. Oczywiście nie musiałam mówić im prawdy, ale nie chciałam ich okłamywać. Tym razem zasiadali na trybunach, wszyscy razem. Mimo iż sytuacja ta wywołała u mnie duży stres, udało mi się wygrać. Zdobyłam pierwszą nagrodę, czyli samochód.
Przez długi czas sama nie mogłam uwierzyć w swoje szczęście. Ale ja nawet nie miałam prawa jazdy. Dopiero kiedy zięć zaprosił mnie na przejażdżkę moim nowym pojazdem – oczywiście to on prowadził – uświadomiłam sobie, że mogę przynosić mojej rodzinie naprawdę niemały zysk.
– Zapisałam się na kurs nauki jazdy – poinformowałam bliskich podczas niedzielnej kolacji.
– Matko? Na kurs...? – brwi Joli podniosły się zaskoczone.
– Babcia? – zięć po raz kolejny nie pamiętał, że jestem babcią dla jego pociech. – W tych wieku za kierownicą? – kontynuował – przecież to nie ma sensu. Mama sobie nie poradzi.
Dokładnie takie samo zdanie miała zarówno Amelka, jak i Staś, którzy po prostu zaczęli się ze mnie śmiać.
– Ach tato, tato – śmiejąc się mówiła Amelia. – Wydaje mi się, że jeszcze nie do końca wiesz, do czego zdolna jest nasza babcia.
– Rób co chcesz! – z irytacją machnął ręką zięć.
Zdaje się, poczuł się zakłopotany
Właśnie ukończyłam kurs na prawo jazdy. Egzamin zdałam. Wprawdzie udało mi się to dopiero po trzech próbach, ale jednak go zaliczyłam. Muszę przyznać, że był dla mnie dużo trudniejszy do przejścia niż udział w niejednym teleturnieju.
Jednocześnie przygotowywałam się do kolejnego konkursu, co mnie całkowicie pochłonęło. Rodzina nie jest zadowolona, że nie dostała mojego samochodu. Co ciekawe, tyczy się to nie tylko mojego zięcia, ale również córki. Ku ich wielkiemu rozczarowaniu to ja korzystam z wygranego samochodu, a co więcej, coraz bardziej mi się to podoba. Czuję się w pełni niezależna, nigdy nie miałam aż takiej swobody. Za tydzień wezmę udział w drugim etapie naprawdę świetnego teleturnieju, a za trzy tygodnie odbędą się eliminacje do kolejnego.
Złożyłam aplikację, zostałam przyjęta i mam nadzieję, że pomyślnie ją przejdę. Być może ponownie odniosę sukces. Gdyby udało mi się wygrać, pieniądze przeznaczyłabym na wycieczkę do słonecznej Hiszpanii albo Portugalii. Naprawdę o tym marzę.
Bożena, 68 lat
Czytaj także: „Do łóżka wzięłam o 30 lat starszego pryka z pełnym portfelem. Mam gdzieś zasady, zagryzę zęby, a moje konto spuchnie”
„Córki myślały, że jestem staruchą bez mózgu. Nie pomogły mi w potrzebie, więc zmieniłam testament”
„Zięć burzył nasze rodzinne tradycje. Gdy wymyślił Kanary na święta, miałam ochotę zrobić z nim to, co z karpiem na Wigilię”