„Do łóżka wzięłam o 30 lat starszego pryka z pełnym portfelem. Mam gdzieś zasady, zagryzę zęby, a moje konto spuchnie”

poważna kobieta fot. Adobe Stock, Liubomir
„– Aśka, co ty sobie myślisz? – jej głos stał się ostry, pełen emocji. – On jest starszy od ciebie o trzydzieści lat! Twój ojciec nigdy by na to nie pozwolił – powiedziała cicho, ale każde słowo było jak uderzenie. – Nigdy”.
/ 02.12.2024 14:30
poważna kobieta fot. Adobe Stock, Liubomir

Marek był w naszym domu od zawsze. Kiedy byłam mała, patrzyłam na niego jak na drugiego tatę – wysokiego, pewnego siebie, z tym jego lekko ochrypłym głosem, którym potrafił uspokoić największą burzę. Po śmierci mojego ojca to on wypełnił pustkę. Nie mógł, rzecz jasna, zastąpić go – nikt by nie mógł – ale był blisko, wspierał, pomagał.

Widziałam, jak mama się uspokajała, gdy tylko pojawiał się w progu. Michał zawsze trzymał się z dystansem, jakby czuł, że Marek zajmuje przestrzeń, która powinna należeć do niego. Ja byłam inna. Lubiłam słuchać jego opowieści, podziwiać, jak spokojnie rozwiązuje problemy. 

Nie wiem, kiedy zaczęłam patrzeć na niego inaczej. Może wtedy, gdy odwiedzał mnie w mojej małej kawalerce, a ja opowiadałam mu o tym, jak ciężko mi idzie w pracy. Siedział naprzeciwko, patrzył na mnie tym swoim przenikliwym wzrokiem i mówił, że jestem silniejsza, niż myślę. Marek widział we mnie coś, czego ja sama nie potrafiłam dostrzec. Zakochałam się w nim.

Musiałam to powiedzieć

Kiedy weszłam do domu, mama od razu spojrzała na zegar w kuchni. Już widziałam, że była zirytowana moim spóźnieniem, ale ja byłam za bardzo zdenerwowana, żeby się tym przejąć. Czułam, jakby mi się ściskał żołądek. Wiedziałam, że to, co mam im powiedzieć, wywoła burzę, ale ile można czekać? Ostatecznie to moje życie. 

Wreszcie jesteś – rzuciła mama z kuchni. Jej głos był napięty. – Wszystko gotowe, zupa czeka. 

Michał siedział już przy stole, bawiąc się widelcem. Nie spojrzał na mnie, tylko rzucił jakby od niechcenia: 

– Miało być coś ważnego, to mów. 

Nie miałam pojęcia, jak zacząć. Zamiast tego wzięłam głęboki oddech i zdjęłam płaszcz. Czułam, jak oczy mamy palą mnie na wylot. 

– Mam coś do powiedzenia – zaczęłam, próbując zabrzmieć spokojnie. – To… ważne. 

Mama odłożyła łyżkę i skrzyżowała ręce na piersi. Już wiedziałam, że to nie będzie łatwe. 

– No więc? – ponaglił Michał. 

Wzięłam kolejny oddech. 

Wychodzę za mąż – powiedziałam szybko. 

Na chwilę zapanowała cisza, która zdawała się rozciągać w nieskończoność. Mama zmrużyła oczy, a Michał podniósł głowę. 

– Za kogo? – zapytał Michał, wyraźnie zaskoczony. 

– Za Marka – odpowiedziałam, patrząc na nich oboje. 

Mama się zdenerwowała

Cisza, która nastała, była gorsza niż jakiekolwiek słowa. Mama wstała z krzesła tak gwałtownie, że niemal przewróciła stół. 

– Marek? Ten Marek?! Przyjaciel twojego ojca?! 

– Tak – odparłam, starając się brzmieć spokojnie. 

Aśka, co ty sobie myślisz? – jej głos stał się ostry, pełen emocji. – On jest starszy od ciebie o trzydzieści lat! 

Michał w końcu się odezwał, ale jego głos był bardziej stonowany. 

– Asia, jesteś pewna, że wiesz, co robisz? 

– Tak – odparłam stanowczo. – Marek mnie kocha. Rozumie mnie. Przy nim czuję się bezpieczna

Mama wybuchnęła śmiechem, ale nie był to śmiech zrozumienia czy radości. 

– Bezpieczna? To dlatego to robisz? Bo nie możesz znaleźć faceta w swoim wieku? 

Poczułam, jak zaczynam się gotować. 

– Nie, robię to, bo chcę! To moje życie! 

Mama podeszła bliżej, patrząc na mnie z rozpaczą, której nie mogłam zignorować. 

– Twój ojciec nigdy by na to nie pozwolił – powiedziała cicho, ale każde słowo było jak uderzenie. – Nigdy. 

– Tata nie żyje – rzuciłam ostro, nie patrząc na nią. – Przestańcie używać jego imienia, żeby kontrolować moje decyzje. 

Michał westchnął ciężko i oparł się na krześle. 

– Asiu, my po prostu chcemy, żebyś była szczęśliwa. Ale to... To nie wygląda dobrze. 

Spojrzałam na niego z wyrzutem. 

– Dla was nigdy nic, co zrobię, nie będzie dobre. 

Nie czekałam, aż odpowiedzą. Wyszłam z kuchni, zostawiając ich w tej przytłaczającej ciszy. W drodze powrotnej do siebie myślałam tylko o jednym: czy naprawdę tak trudno było zrozumieć, że to, czego potrzebuję, to nie ich zgoda, tylko wsparcie? 

Próbowała mnie zniechęcić

Kilka dni później mama weszła do mojego mieszkania bez pukania, jak to miała w zwyczaju, odkąd pamiętam. Siedziałam na łóżku z laptopem na kolanach, próbując skupić się na czymkolwiek innym niż wczorajsza kolacja. Bez skutku. 

– Musimy porozmawiać – powiedziała, siadając na brzegu łóżka. 

Odłożyłam laptop na bok i spojrzałam na nią, ale zanim zdążyłam odpowiedzieć, zaczęła mówić dalej: 

– Asia, ja naprawdę chcę twojego szczęścia. Ale to, co robisz… To nie jest miłość. 

– A skąd możesz wiedzieć, co to jest? – odpowiedziałam ostro. 

Mama przymknęła oczy i westchnęła. 

– Bo to wszystko jest niezdrowe – powiedziała ciszej. – Marek znał cię jako dziecko. Jest twoim ojcem chrzestnym, na miłość boską! 

Zacisnęłam dłonie na kołdrze. 

– Właśnie, znał mnie, mamo. Widział, przez co przeszłam. Rozumie mnie, tak jak nikt inny. 

– To nie jest związek, Asia – powiedziała, patrząc na mnie z bólem w oczach. – To jest jakaś ucieczka.

Zacisnęłam szczękę, czując, jak coś we mnie pęka. 

– Ucieczka? A może po prostu chcę stabilizacji? Może mam dość życia, które ciągle się sypie? 

Mama pokręciła głową, a potem wyszła.

Miałam mętlik w głowie

Piątkowy wieczór u Marka był zawsze taki sam – ciepłe światło lamp, dźwięk spokojnej muzyki w tle i on, siedzący w skórzanym fotelu, z kieliszkiem wina w dłoni. Dziś jednak atmosfera była inna. Czułam to od chwili, gdy weszłam do środka. 

– Jak się czujesz? – zapytał, gdy usiadłam na kanapie. 

– Nie wiem – odpowiedziałam szczerze. – Mam wrażenie, że wszyscy naokoło mnie osądzają. Michał, mama… Oni nie potrafią zaakceptować tego, co jest między nami. 

Marek odstawił kieliszek i spojrzał na mnie ze spokojem, który zawsze działał na mnie kojąco. 

– Czasem ludzie boją się rzeczy, których nie rozumieją – powiedział. – Dla nich to nowa sytuacja. Nie wiedzą, jak sobie z nią poradzić. 

Zacisnęłam dłonie na kolanach, czując frustrację. 

– Ale ja nie chcę ich przekonywać – powiedziałam w końcu. – Nie muszę nikomu niczego udowadniać. 

Marek był hojny

Marek skinął głową, ale jego twarz zdradzała, że coś jeszcze ma mi do powiedzenia. 

– Posłuchaj, Asiu… – zaczął, a jego głos stał się poważniejszy. – Wiem, że ten czas jest dla ciebie trudny. Dlatego zrobiłem coś, co mam nadzieję, da ci trochę spokoju. 

Spojrzałam na niego zaskoczona. 

– Co masz na myśli? 

Oparł się wygodnie o fotel i powiedział spokojnym tonem: 

Przelałem na twoje konto sto tysięcy złotych

Zamarłam. 

– Co? Marek, po co? 

Uśmiechnął się lekko, jakby chciał mnie uspokoić. 

– Żebyś mogła poczuć się bezpieczna. Żebyś nie musiała martwić się o pieniądze, o przyszłość. 

– Ale ja… – zaczęłam, ale zabrakło mi słów. 

– To nic wielkiego – przerwał mi. – Chcę, żebyś wiedziała, że masz we mnie wsparcie. Nie tylko moje słowa, ale coś, co naprawdę pomoże ci się nie bać. 

Poczułam, jak narasta we mnie chaos. Czy Marek myślał, że pieniądze rozwiążą wszystko? Czy naprawdę sądził, że to, co dzieje się między mną a moją rodziną, można załagodzić w ten sposób? 

– Nie musiałeś – powiedziałam cicho. 

– Wiem – odparł, patrząc na mnie z tym swoim spokojnym wyrazem twarzy. – Ale chciałem. 

Siedzieliśmy w ciszy, a ja czułam, jak te pieniądze zaczynają ważyć więcej niż jakakolwiek rozmowa, którą dotąd odbyliśmy. Chciałam czuć wdzięczność, ale coś we mnie protestowało, jakby ten gest stawiał między nami barierę, której wcześniej nie było. 

Zwierzyłam się bratu

Siedziałam na podłodze w swoim mieszkaniu, otoczona stosem rachunków i dokumentów. Kiedy Marek zaproponował, że prześle mi pieniądze, pomyślałam, że to może być rozwiązanie. Teraz, patrząc na stan konta, czułam, że zamiast ulgi pojawił się ciężar. Wiedziałam, że muszę z kimś o tym porozmawiać. 

Wybrałam numer Michała. Odebrał po kilku sygnałach, jego głos brzmiał zaskakująco spokojnie. 

– Asia? Co się dzieje? 

– Możemy się spotkać? – zapytałam bez wstępu. 

Zgodził się i godzinę później siedzieliśmy w kawiarni na rogu. Michał patrzył na mnie uważnie, jakby próbował wyczytać z mojej twarzy, co tak naprawdę chciałam mu powiedzieć. 

– Marek przelał mi pieniądze – zaczęłam, czując, jak moje policzki robią się gorące. 

Michał uniósł brew, ale nie powiedział nic. 

– Sto tysięcy złotych – dodałam cicho. 

Wziął głęboki oddech, po czym odchylił się na krześle. 

– Nie wiem, co mam ci na to powiedzieć – odezwał się w końcu. – Chcesz, żebym go za to skrytykował? Czy może oczekujesz, że ci pogratuluję? 

– Nie, Michał, ja po prostu... nie wiem, co myśleć – odpowiedziałam z rozpaczą w głosie. – Chciałam stabilności, a teraz czuję, jakby wszystko wymykało mi się z rąk. 

Jego spojrzenie złagodniało. 

– Asiu, Marek daje ci bezpieczeństwo, ale to, co bierzesz od niego, ma swoją cenę. Pytanie, czy jesteś gotowa ją zapłacić. 

Nie odpowiedziałam. Zrozumiałam, że to pytanie, na które muszę odpowiedzieć sobie sama. 

Wzięliśmy ślub po cichu

Ślub był cichy i kameralny, dokładnie taki, jak chciał Marek. Tylko kilku jego znajomych, ja i on. Bez mojej mamy i Michała. Siedzieliśmy w małej sali w urzędzie, słuchając słów urzędnika, które brzmiały jednocześnie obco i zbyt rzeczywiście. Moje dłonie były zimne, gdy trzymał je Marek. 

Wszystko w porządku? – szepnął, gdy urzędnik przerwał na chwilę. 

Skinęłam głową, choć wcale nie byłam pewna. Patrzyłam na jego twarz, na te znajome oczy, i zastanawiałam się, czy rzeczywiście robimy coś właściwego. Czy naprawdę wiedziałam, co oznacza to „tak”, które zaraz wypowiem. 

Kiedy ceremonię zakończyły życzenia od urzędnika, Marek uśmiechnął się do mnie z czułością. 

Jesteś moja – powiedział cicho, delikatnie całując mnie w czoło. 

Wieczorem, gdy zostaliśmy sami w jego domu, usiedliśmy przy kominku z kieliszkami szampana. Wpatrywałam się w płomienie, czując dziwną pustkę. Marek rozmawiał o naszych planach na przyszłość, o wakacjach, które mieliśmy spędzić razem. Ale ja ledwo słuchałam. 

Moje myśli wracały do mamy i Michała. Do ich spojrzeń, do słów, które nieustannie brzmiały w mojej głowie. Czy oni teraz siedzieli razem? Czy wspominali mnie z żalem? 

Marek zauważył moje zamyślenie. 

– Wszystko dobrze? – zapytał, podchodząc bliżej. 

– Tak – skłamałam, zmuszając się do uśmiechu. 

Ale prawda była inna. Czułam, że straciłam rodzinę i choć miałam to swoje bezpieczeństwo i pieniądze, to było mi żal.

Joanna, 30 lat

Czytaj także: „Mąż zawsze kłóci się o wysokie rachunki. Prysznic muszę brać ze stoperem, a wieczory spędzam przy świeczce”
„Mój brat robi karierę, a ja niańczę podstarzałych rodziców. Już ja pokażę cwaniaczkowi, kto będzie się śmiał ostatni”
„Teściowie się mnie brzydzili, bo jestem z domu dziecka. Uknuli plan, jak wykurzyć sierotę z łóżka własnego syna”

 

 

Redakcja poleca

REKLAMA