„Zdradziłam męża z kochankiem z pracy. Negocjacje z przystojnym kontrahentem zakończyłam z kontraktem i brzuchem”

kobieta w ciąży fot. iStock, globalmoments
„Przekonałam się jednak, że w życiu nie można niczego brać za pewnik, a los uwielbia zaskakiwać w najmniej oczekiwanych momentach. Przejrzałam się w zielonych oczach i przepadłam w ramionach ognistego kochanka”.
/ 14.09.2023 22:29
kobieta w ciąży fot. iStock, globalmoments

Nigdy nie myślałam poważnie o byciu matką. Owszem, chciałam mieć dziecko, ale w bliżej nieokreślonej przyszłości. Mąż pragnął, abyśmy zostali rodzicami, lecz dla mnie ważniejsza była zawodowa kariera. Chciałam osiągnąć coś więcej, niż zmienianie pieluch.

Gdy szansa na awans nabrała realnych kształtów, przytrafił się służbowy wyjazd, który zaprzepaścił wszystko. Rodzina miała mnie za egoistkę, a ja doskonale wiedziałam, czego pragnę.

Chcę dziecka, ale nie teraz!

– Nie mogę się już doczekać, kiedy zostanę babcią – mawiała moja mama przy każdej nadarzającej się okazji, co doprowadzało mnie do szału.

– Wybacz, ale to ja będę o tym decydować – odpowiadałam, ale rodzicielka nie uznawała za stosowne zakończyć tematu.

– Wy młodzi świata poza pracą nie widzicie – wzdychała.

– Każdy ma prawo sam dokonywać wyborów – doskonale wiedziałam, że co bym nie powiedziała, to dla matki będzie i tak niczym młyn na wodę.

– Boga byś się wstydziła, mieć tyle lat i żadnego dziecka – dyskutowanie z nią o tego typu kwestiach było jak uderzanie gumowym młotkiem w ścianę. Nie przyjmowała do wiadomości argumentów innych, aniżeli własne.

Gwoli ścisłości – dopiero co przekroczyłam trzydziestkę. Moja mama zaszła w ciążę, mając zaledwie dziewiętnaście lat – zawsze oczekiwała, że pójdę w jej ślady. Nie kryła rozczarowania brakiem działań z mej strony w kierunku powiększania rodziny.

Krytykowała chęć rozwijania zawodowej kariery i zarabiania dobrych pieniędzy. Uważała mnie za egoistkę i chętnie straszyła upływającym czasem. Uwielbiała powtarzać, że zegar biologiczny tyka i młodsza już nie będę – jakbym sama tego nie wiedziała. Ja zaś czułam, że zawodowo to jest dokładnie mój czas, przysłowiowe „pięć minut” – ani mi się śniło tego zaprzepaścić w imię cudzych oczekiwań.

Niestety, moja mama była o tyle perfidna, że dalszym członkom rodziny, z którymi miała kontakt, opowiadała na mój temat niestworzone historie. W ich oczach byłam zapewne potworem pozbawionym wyższych uczuć, a przede wszystkim instynktu macierzyńskiego.

Tymczasem ja dokładnie wiedziałam, czego pragnę od życia. Od dziecka marzyłam o tym, aby zostać architektką. Ukończenie studiów, a następnie praktyk, kosztowało mnie mnóstwo wysiłku. Już w trakcie nauki dokładałam wszelakich starań, żeby wzbogacać CV o pozycje związane z moim zawodem. Zaledwie rok po uzyskaniu dyplomu dostałam posadę w jednej z najlepszych w Krakowie pracowni architektonicznych, co napawało mnie ogromną dumą.

Pracowałam bardzo ciężko, wciąż mając przed oczami przyświecający mi cel – czyli własną firmę. Szefowie doceniali moje zaangażowanie poprzez angażowanie mnie w prestiżowe projekty, co często wiązało się wyjazdami w delegacje – zarówno krajowe, jak i zagraniczne. Nasze biuro współpracowało z wieloma zagranicznymi klientami, co tylko poszerzało spektrum działalności i dawało szanse na zdobycie lukratywnych kontraktów. Mój awans był już w zasadzie przyklepany.

Ostatecznym sprawdzianem miało być pozyskanie ważnego kontrahenta – w tym celu wraz z moim bezpośrednim przełożonym i koleżanką z biura udałam się do Madrytu. Świetnie znam hiszpański, co w tym przypadku było mym dodatkowym atrybutem. Cieszyłam się jak dziecko, gdyż moje zawodowe perspektywy przedstawiały się naprawdę fantastycznie.

Przekonałam się jednak, że w życiu nie można niczego brać za pewnik, a los uwielbia zaskakiwać w najmniej oczekiwanych momentach. Niestety, nie zawsze są to przyjemne dla nas niespodzianki. Przejrzałam się w zielonych oczach i przepadłam w ramionach ognistego kochanka.

Madryt zrobił na mnie ogromne wrażenie – rzecz jasna w pozytywnym tych słów znaczeniu. Hiszpanię odwiedzałam wielokrotnie, ale do tej pory nie miałam okazji zawitać do jej stolicy. Szkoda tylko, że nie było za bardzo czasu na zwiedzanie. Już w dniu przylotu mieliśmy umówione biznesowe spotkanie.

Kompletnie zapomniałam o moim mężu

Na szczęście miało się odbyć w restauracji przy kolacji, a więc w luźniejszej atmosferze. Podjęła nas trzyosobowa delegacja reprezentująca naszego klienta, której przewodził niezwykle przystojny Hiszpan. Trudno mi było oderwać od niego wzrok. Kompletnie zapomniałam o moim mężu. Zresztą, od pewnego czasu nie układało się między nami najlepiej. Irytująca była presja, jaką na mnie wywierał w kwestii posiadania dziecka. Coraz częściej było to przedmiotem kłótni skutkujących tym, że zaczynaliśmy się od siebie oddalać.

Tymczasem dla Diego byłam szalenie atrakcyjną kobietą. W chwili, gdy nasze spojrzenia skrzyżowały się po raz pierwszy, dostrzegłam błysk w jego zielonych oczach. Wiedziałam, że na tym się nie skończy. Kolacja przeciągnęła się do bardzo późnych godzin. Wino polało się strumieniami.

Służbowe sprawy zniknęły z wokandy, a procenty szybko uderzyły do głowy. Kontrakt został nieoficjalnie zawarty, pozostało jedynie podpisać stosowne papiery. Było zatem co świętować. Finał był taki, że wylądowałam z Diego w łóżku. Spędziliśmy szaloną, namiętną noc – o takim seksie z Jackiem mogłam jedynie pomarzyć. Nigdy wcześniej nie kochałam się z żadnym mężczyzną w taki sposób. W ramionach Diego mogłabym już pozostać na zawsze.

Nie wierzyłam własnym oczom. Tyle kobiet pragnie ujrzeć dwie kreski na ciążowym teście, a mnie ten widok wprawił w przerażenie. Wpadłam w panikę, a niedługo potem pojawiły się łzy. Niestety, nie były to łzy radości. Nie chciałam dziecka – ani tego, ani żadnego innego. Dopiero teraz zrozumiałam, że nigdy nie zamierzałam zostać matką. Przejrzałam się w lustrze i z obrzydzeniem popatrzyłam na swój brzuch.

Ojcem był Diego, to oczywiste. Z Jackiem nie sypiałam od kilku miesięcy. Nie potrafiliśmy się dogadać. Kilka razy próbował coś zainicjować, ale nic z tego nie wyszło. Odtrąciłam męża.

– Co ja mam zrobić? – ryczałam w rękaw mojej przyjaciółce.

– Masz dwa wyjścia – stwierdziła rzeczowo Zuza. – No i chyba wypadałoby Jackowi powiedzieć.

– Jezu, boję się – wyłam jak głupia.

– Ala, co ci w ogóle strzeliło do łba? Na cholerę ci to było? – sama się nad tym zastanawiałam i nie potrafiłam znaleźć sensownej odpowiedzi. Poniosło mnie i tyle.

Wróciłam do domu kompletnie wyczerpana. Jacek od razu zauważył moje spuchnięte od płaczu oczy i zapytał, co się stało. Nie miałam ani siły, ani ochoty na wymyślanie dziwnych kłamstw, więc opowiedziałam mu o wszystkim. Patrzył na mnie ze smutkiem i niedowierzaniem. Widziałam, że cierpi.

– Najlepiej będzie, jak się wyprowadzę – oznajmiłam.

Nie zareagował. Tymczasowo zamieszkałam u Zuzy – miałam poszukać sobie jakiegoś przytulnego mieszkania do wynajęcia. Obecność przyjaciółki dodawała mi otuchy – cieszyłam się, że mam chociaż ją.

Awans prawie był, ale się zmył

Nie byłam w stanie podjąć decyzji dotyczącej mojej ciąży, więc nie robiłam nic. Musiałam jednak poinformować o tym przełożonych. Usłyszałam, że w takich okolicznościach muszą wstrzymać się z awansem, ponieważ nowe stanowisko będzie wymagać dużej elastyczności i dyspozycyjności. Pierwszy raz poczułam się dyskryminowana, ale wykłócanie się z pracodawcami mijało się z celem.

Po pierwsze – do awansu de facto nie doszło, a po drugie – nikt mnie z pracy nie zwalniał i nie degradował. Byłam załamana. Tyle na to czekałam, ale sama zaprzepaściłam swoją szansę głupim romansem. Diego na bank już zapomniał o upojnej nocy, a mnie została pamiątka po niej w postaci rosnącego brzucha.

– Masz gościa – Zuza zajrzała do pokoju, w którym urzędowałam.

– Gościa? – nikogo nie oczekiwałam.

– To Jacek – dodała konspiracyjnym szeptem i zapowiedziała, że wychodzi.

Nie potrafiłam spojrzeć mężowi prosto w oczy. Usiadł obok, a ja uporczywie patrzyłam przed siebie. Wyznał, że cała ta sytuacja mocno go przerosła, ale też dała sporo do myślenia.

Nie jest zachwycony faktem, że zaszłam w ciążę z innym mężczyzną. Niemniej kocha mnie całym sercem i jest gotów mi wybaczyć. Rozpłakałam się. Było mi potwornie głupio i chciałam zapaść się pod ziemię. Poprosiłam męża o drugą szansę i obiecałam, że jej nie zmarnuję.

Czytaj także:
„Znajomi umówili mnie na randkę w ciemno, i to dosłownie. Gdy zobaczyłem z kim mam zjeść kolację, pociemniało mi przed oczami”
„Na mój ślub ciotka wtarabaniła się z połową rodziny bez zaproszenia. Zepsuła mi wesele dając w zamian pustą kopertę”
„Wnuczka cierpiała, bo koleżanki wyśmiewały się z naszego mieszkania. Utarłam im nosa w pięknym stylu”

 

Redakcja poleca

REKLAMA