Siedziałam w kuchni, trzymając kubek zimnej kawy. Znów minęło pół dnia, a ja nie zrobiłam nic konstruktywnego. Gapiłam się w okno, obserwując, jak sąsiad wyprowadza swojego psa. Kolejny dzień, w którym nie potrafiłam ruszyć z miejsca.
Byłam zazdrosna
– A Hania? Ona ma wszystko – pomyślałam, bębniąc palcami po blacie. – Dwie śliczne córki, przystojnego męża, dom, którego mogłaby jej pozazdrościć każda kobieta... No i pracę. Zawsze miała tę cholerną pracę. Sukces za sukcesem.
Wstałam i podeszłam do lustra. Patrzyłam na swoje odbicie, na zmarszczki, które zaczęły się pojawiać wokół oczu, na zmęczoną twarz. Byłam młodsza od niej o cztery lata, a czułam się, jakbym była o dziesięć lat starsza.
– Rozwódka, bez dzieci, z pracą, której nienawidzę – mruknęłam do siebie. – I co dalej, Alicja? Hania to ta idealna, zawsze była. A ja? Ja jestem tylko cieniem.
Wzięłam głęboki oddech, czując, jak narasta we mnie frustracja. Wspomnienia rozwodu zaczęły mnie przytłaczać, a praca, która utknęła w martwym punkcie, dodawała tylko kolejnej porażki do mojej listy.
– Nie zasługuję na to... – powiedziałam cicho, próbując przekonać samą siebie. – Dlaczego ona zawsze miała wszystko? Dlaczego ja musiałam walczyć o każdy krok?
Zobaczyłam siostrę z obcym facetem
Sobotnie popołudnie spędzałam w centrum miasta, próbując zapomnieć o swoich problemach. Włóczyłam się bez celu, kiedy nagle zatrzymałam się przed kawiarnią, zauważając znajomą sylwetkę. Hania siedziała przy stoliku przy oknie, ale nie była sama. Obok niej mężczyzna, którego nigdy wcześniej nie widziałam. Pochylali się nad stołem, rozmawiali szeptem. Jego ręka leżała na jej dłoni, a ona patrzyła na niego z uśmiechem, którego nie widziałam na jej twarzy od lat.
– Co do diabła...? – wymamrotałam pod nosem, czując, jak serce zaczyna mi bić szybciej. Odsunęłam się w cień, by obserwować ich niezauważona.
Widziałam, jak on dotyka jej ręki, jak ona odpowiada mu spojrzeniem pełnym ciepła. To nie było niewinne spotkanie. Po chwili wstała, a on podążył za nią. Zanim wyszli, pocałował ją w policzek, a ona jakby odruchowo złapała go za ramię, jakby to było coś zupełnie normalnego.
Stałam jak sparaliżowana. Nie mogłam uwierzyć, że Hania – moja idealna siostra, wzorowa żona i matka – miała romans. Czułam, jak gniew i zazdrość narastały we mnie, a w głowie pojawiała się jedna myśl: zniszczę ją. Lepszej okazji nie będzie.
Musiałam to wykorzystać
Przez kilka dni nie mogłam myśleć o niczym innym. To, co zobaczyłam w tej kawiarni, odbijało się echem w mojej głowie. Hania, ta idealna, wzorowa siostra, oszukiwała swojego męża. A ja? Siedziałam sama, bez dzieci, bez męża, bez przyszłości. Z każdym kolejnym dniem rosła we mnie frustracja.
Leżałam na kanapie, wpatrując się w sufit. Telefon leżał obok mnie. Wystarczyłby jeden telefon do Tomasza i wszystko mogłoby się skończyć. Tylko... co bym osiągnęła? Czy naprawdę chciałam zniszczyć życie Hani? A może raczej chciałam, by w końcu zapłaciła za to, że zawsze miała lepiej?
Zerwałam się z kanapy i zaczęłam nerwowo chodzić po pokoju. Myśli przelatywały mi przez głowę jak oszalałe. Wiedziałam, że jeśli teraz coś zrobię, nie będzie odwrotu. A co, jeśli mama się dowie? Hania zawsze była jej faworytką. Jak zareaguje, gdy okaże się, że jej idealna córka nie jest taka święta?
Wzięłam telefon do ręki. Moje palce drżały, kiedy przeszukiwałam kontakty. Tomasz zasługiwał na prawdę... Ale czy naprawdę robiłam to dla niego? Czy może tylko dla siebie?
– Zrobię to – szepnęłam. – W końcu coś musi się zmienić.
Powiedziałam wszystko szwagrowi
Zebrałam się na odwagę i zadzwoniłam do Tomasza. Dłonie pociły mi się, a serce biło jak oszalałe. Po kilku sygnałach odebrał.
– Alicja? Coś się stało? – Jego głos był spokojny, zupełnie nieświadomy tego, co za chwilę usłyszy.
– Tomasz... musimy się spotkać. To ważne. Chodzi o Hanię – powiedziałam szybko, czując, jak suchość w gardle robi się coraz bardziej dokuczliwa.
Spotkaliśmy się w tej samej kawiarni, w której widziałam Hanię z tamtym mężczyzną. Tomasz przyszedł punktualnie, jak zwykle opanowany, pełen klasy. Przez chwilę chciałam się wycofać, ale już było za późno.
Usiedliśmy naprzeciwko siebie. Patrzył na mnie z lekkim niepokojem, a ja zbierałam siły, żeby wreszcie to powiedzieć.
– Chodzi o Hanię – zaczęłam. – Ona... ona nie jest taka, jak myślisz.
Zmarszczył brwi, wyraźnie zdezorientowany.
– Co masz na myśli?
Wzięłam głęboki oddech.
– Widziałam ją z innym mężczyzną. Hania ma romans, Tomasz. Nie mogę dłużej tego ukrywać.
Tomasz odsunął się na krześle, jakby dostał cios w twarz. Przez chwilę nie mówił nic. Liczyłam na wybuch, gniew, ale on milczał. W końcu odezwał się cicho:
– Jesteś pewna?
– Tak, widziałam ich razem. To nie jednorazowa sytuacja.
Spodziewałam się, że rzuci coś, co potwierdzi moją satysfakcję, że poczuję ulgę. Ale kiedy spojrzałam w jego oczy, zobaczyłam jedynie smutek.
– Muszę porozmawiać z Hanią – powiedział tylko, wstając.
Nie tego się spodziewałam.
Krótko byłam dumna z siebie
Byłam pewna, że tym razem zniszczyłam Hanię. Kiedy Tomasz zadzwonił i poprosił o spotkanie w ich domu, poczułam, jak zwycięstwo smakuje mi w ustach. Wreszcie – Hania nie była już tą idealną, nieskazitelną. To był moment, na który czekałam od lat. Jej małżeństwo rozpadnie się, a ja będę tą, która wyjawiła prawdę.
Weszłam do ich domu, a atmosfera była napięta. Hania siedziała na kanapie, blada i milcząca. Tomasz stał obok, ręce miał splecione na piersi, jakby przygotowywał się na najgorsze. Zastanawiałam się, jakie wytłumaczenie Hania zdoła wymyślić, żeby wyplątać się z tej sytuacji.
– No i co? – zaczęłam, próbując utrzymać pozory niewinności, choć w środku buzowała we mnie złośliwa satysfakcja. – Tomasz, powiedziałeś jej?
Hania podniosła na mnie wzrok, a w jej oczach zobaczyłam coś, czego nie rozumiałam – nie było w nich wstydu, tylko spokój.
– Tak, powiedziałem – odpowiedział Tomasz, patrząc mi prosto w oczy. – Ale sprawy wyglądają inaczej, niż myślałaś, Alicjo.
Zmarszczyłam brwi, zdezorientowana. Co oni kombinowali?
– Nie wiem, co widziałaś – odezwała się w końcu Hania, jej głos był zaskakująco spokojny – ale ten mężczyzna, z którym mnie widziałaś, to Paweł... mój stary przyjaciel ze studiów. Nie widziałam go od lat.
Przez chwilę nie mogłam wydusić słowa. Paweł? Przyjaciel? Moje myśli zaczęły wirować. To niemożliwe. Musiała kłamać.
– Przyjaciel? – prychnęłam. – Nie rozśmieszaj mnie. Widziałam, jak go dotykałaś, jak...
Hania pokręciła głową, przerywając mi spokojnym głosem:
– Byliśmy blisko kiedyś, ale nigdy nie było między nami nic romantycznego. Paweł ma narzeczoną. Spotkałam się z nim, żeby nadrobić lata, które nas ominęły.
Zrobiłam z siebie idiotkę
Tomasz potwierdził to lekkim skinieniem głowy.
– Wiem, że trudno w to uwierzyć – powiedział, patrząc na mnie z pewnym współczuciem. – Ale Hania mi wszystko wyjaśniła. Nie ma romansu. Nigdy nie było.
Czułam, jak ziemia usuwa mi się spod nóg. Mój plan… cały ten gniew, który trzymałam w sobie przez lata, cała moja nadzieja na to, że wreszcie się z nią rozprawię… zniknęły w ułamku sekundy.
– Ale ja widziałam... – zaczęłam, ale z każdym słowem mój głos cichł.
Hania westchnęła głęboko, a w jej oczach pojawiła się troska, której się nie spodziewałam.
– Alicja, wiem, że między nami zawsze była pewna rywalizacja, ale nigdy nie sądziłam, że zrobiłabyś coś takiego. Nigdy nie chciałam, żebyś czuła się gorsza.
Nie mogłam tego znieść. Cały plan, cała moja nienawiść – okazały się niczym. I teraz to ja stałam na przegranej pozycji.
Byłam na nich wściekła
Siedziałam na kanapie, czułam się jak ktoś, komu nagle wyrwano grunt spod nóg. Wszystko, co zaplanowałam, wszystko, w co wierzyłam – legło w gruzach. Hania i Tomasz patrzyli na mnie w ciszy, jakbym była dzieckiem, które wpadło w tarapaty. Czułam, jak narasta we mnie gniew.
– Chcecie mi powiedzieć, że nic się nie stało? – warknęłam, zaciskając dłonie w pięści. – Że jestem szalona, tak? Widziałam was! A ty, Hania, nie udawaj niewinnej. Całe życie byłaś idealna, a teraz... teraz próbujesz się wykręcić jak zwykle!
Tomasz spojrzał na mnie, ale bez cienia złości. Miał w oczach coś, czego się nie spodziewałam – litość.
– Alicja, myślę, że jesteś w złym miejscu w życiu – powiedział spokojnie. – Zawsze byłaś blisko nas, ale mam wrażenie, że czujesz się... zagubiona.
– Zagubiona? – zadrwiłam, wstając z kanapy. – To mnie nazywacie zagubioną? A co z tobą, Hania? Myślisz, że jesteś taka krystaliczna? Że każdy cię podziwia, że nikt nie widzi, jak naprawdę wygląda twoje życie?
Hania wstała powoli, patrząc na mnie z mieszanką smutku i zmęczenia.
– Alicjo, przestań – poprosiła, głos miała miękki, jakbym to ja potrzebowała jej opieki. – Wiem, że twoje życie nie było łatwe, ale niszczenie mojego nic nie zmieni.
Wszystko wygarnęłam
Te słowa trafiły mnie jak cios. Ona wiedziała. Wiedziała, jak czułam się przez te wszystkie lata – samotna, bez wsparcia, przytłoczona tym, jak dobrze układało się jej życie, a moje rozsypywało się w kawałki.
– Nie rozumiesz – krzyknęłam, nie mogąc powstrzymać emocji. – Nigdy nie rozumiałaś, jak to jest być tą gorszą. Całe życie walczyłam, a ty... ty zawsze dostawałaś wszystko na złotej tacy!
– Alicja, nie chodzi o to, kto miał więcej – Hania westchnęła głęboko. – Nasze życie nie jest idealne, ale to nie powód, żeby nas nienawidzić. Nie jestem twoją wrogiem.
Nie mogłam już tego słuchać. Poczułam, jak moje ciało drży. Cała ta frustracja, ta zazdrość, która narastała we mnie latami, wybuchła.
– To wy mnie nienawidzicie! – krzyknęłam. – Cała rodzina! Matka, ty, wszyscy! Zawsze byłam tą drugą, tą, która nie zasługiwała na nic. A teraz, kiedy wreszcie chciałam coś odzyskać, nawet to mi odbieracie!
Pouczali mnie
Hania milczała. Patrzyła na mnie, jakby chciała powiedzieć coś jeszcze, ale wiedziała, że nic, co teraz powie, nie uspokoi mnie. Tomasz podszedł bliżej, jakby chciał mnie powstrzymać, ale ja się wyrwałam.
– Zawsze będziesz lepsza, tak? Nawet teraz. Nawet gdy próbowałam cię zniszczyć, ty wychodzisz z tego czysta jak łza! – krzyczałam, czując, jak łzy cisną mi się do oczu. – A ja? Ja zawsze będę przegrana!
Tomasz próbował mnie uspokoić.
– Alicja, nie chodzi o to, kto wygrał – powiedział, jego głos brzmiał łagodnie, ale to tylko dolewało oliwy do ognia.
– Przestańcie mnie pouczać! – wrzasnęłam, a łzy spłynęły mi po policzkach. – Nie potrzebuję waszej litości!
Zerwałam się i wybiegłam z ich domu. Na zewnątrz wiał zimny wiatr, ale nawet on nie potrafił ochłodzić burzy, która szalała w mojej głowie. Zniszczyłam wszystko – i nic nie osiągnęłam. W końcu, jak zawsze, to ja zostałam sama.
Alicja, 39 lat
Czytaj także: „Żona przepuszcza kasę na głupoty. Boję się odezwać, więc patrzę na konto, które kurczy się jak wełniany sweterek w praniu”
„Wredna babcia całe życie ciosała mi kołki na głowie. Nie pisnęłam słówka. Czekałam, aż umrze, a ja dostanę spadek”
„Bogata siostra nie dała ani złotówki chorej matce, ale na pogrzebie płakała najgłośniej. To było żałosne”