„O romansie męża dowiedziałam się u fryzjerki. Jego kochanka zachwycała się ich igraszkami, a ja obok gotowałam się ze złości”

Kobieta, którą zdradził mąż fot. Adobe Stock, kieferpix
„Mój Boże, on ma kochankę… Michał? Mój spokojny, ciapowaty mąż, którego trzeba prowadzić w życiu za rękę, bo błądzi myślami w obłokach? Nie mogłam przyswoić tej informacji. To wywracało cały mój świat do góry nogami”.
/ 13.02.2022 08:18
Kobieta, którą zdradził mąż fot. Adobe Stock, kieferpix

O tym, że mąż mnie zdradza, dowiedziałam się u fryzjerki. Właściwie zakład „U Lusi” to gabinet fryzjersko-kosmetyczny, więc gdy dotarła do mnie ta hiobowa wieść, na twarzy miałam maseczkę z zielonej glinki, na głowie farbę, a pani Anetka robiła mi manikiur.

Ta kobieta usiadła przy stanowisku obok mnie, prosząc drugą manikiurzystkę o hybrydę. Uprzejmie kiwnęłyśmy sobie głową na powitanie, po czym każda zajęła się swoją sprawą. Ja niekoniecznie lubię opowiadać obcym osobom o swoim życiu, więc zazwyczaj milczę. Natomiast lubię słuchać…

– Pani mi zrobi paznokcie pąsowe, Misio bardzo lubi ten kolor – powiedziała klientka.

Misio, jęknęłam w duchu. Jak można faceta tak nazywać i nadal go szanować? Przyjrzałam jej się spod oka. Z dziesięć lat młodsza ode mnie, tak na oko trzydzieści pięć. Blond, wielkie niebieskie oczy, wąskie usta i płaski biust, co ukrywał maleńki push up. Ale była dość wysoka i pewnie miała niezłe nogi.

– Nadal taki zakochany? – spytała manikiurzystka, wyraźniej wprowadzona w historię.

– Nadal – odparła z dumą klientka. – Mam wrażenie, że wreszcie zdecyduje się odejść od tej swojej zimnej suki.

– Brawo – powiedziała manikiurzystka Jola.

Popatrzyłam na nią z niesmakiem. Jeśli dobrze zrozumiałam, blondi miała romans z żonatym mężczyzną i próbowała go wyjąć dla siebie. Byłam absolutnie przeciwna takim działaniom. No, chyba że zdradzana żona sobie na to zasłużyła. Na przykład gdyby biła, męczyła swojego męża albo go zdradzała.

– Ostatnim razem Misio był absolutnie załamany – kontynuowała blondi. – Opowiadałam pani, jak jego żona podczas przyjęcia u znajomych zaczęła mu wytykać, że zbyt dużo je i pije, i w ogóle zachowuje się… jak to ona powiedziała? Jak niewykopany burak.

– Niewychowany – poprawiłam odruchowo, jak to nauczycielka.

Tymczasem w głowie zaczęło robić mi się ciasno, ciśnienie skoczyło. Nie mogłam uwierzyć.

Nie, to niemożliwe! To zwykły przypadek.

– Racja – blondi skinęła w moją stronę głową. – Albo jak kazała mu chodzić na odnowę biologiczną, pedikiur, manikiur, masaże. On tego nienawidzi, ale nie mógł się postawić.

– Dlaczego? – zdziwiła się Jola.

– Bo wtedy nici z seksu – odparła blondi.

– No a ostatnio byli razem na przyjęciu w jego pracy i – matko boska! – ta zołza zaczęła załatwiać Misiowi awans u jego dyrektora!

– Niby przez łóżko? – zaciekawiła się Jola.

– Żeby to. Nie! Zaczęła mówić, jaki to jej mąż jest mądry, i że nikt go w firmie nie docenia, a on pokończył różne kursy i poradzi sobie lepiej niż aktualny kierownik działu. No, mówię pani, narobiła Misiowi takiego wstydu! A on już był po wstępnych rozmowach i awans miał w kieszeni, bo przecież to naprawdę obrotny facet. Nie mówił jej o tym wcześniej, bo zaraz zaczęłaby go pouczać, strofować i wypisałaby mu harmonogram działań, kiedy iść do dyrektora, u kogo zorganizować poparcie… Może nawet zrobiłaby przyjęcie dla ludzi, którzy mogliby mu pomóc.

– Tak chyba powinna robić dobra żona – powiedziałam słabo.

Blondi sapnęła z oburzenia.

– Owszem, ale jak mąż ją o to poprosi. Przecież to on wie, co jest mu potrzebne, prawda? – popatrzyła na mnie wyzywająco.

Odwróciłam wzrok. Musiałam pozbierać myśli. Fakt, na przyjęciu w firmie podeszłam do szefa Michała, żeby o nim pogadać. Harował jak wół od pięciu lat i wciąż nie miał awansu. No to chciałam mu pomóc. Nie wiedziałam, że jest już po wstępnych rozmowach. Nie powiedział mi… Ostatnio w ogóle niewiele mi mówi.

Mąż musi zdobywać żonę każdego dnia od nowa

Mój Boże, on ma kochankę… Michał? Mój spokojny, ciapowaty mąż, którego trzeba prowadzić w życiu za rękę, bo błądzi myślami w obłokach? Kochankę? Przecież on nie jest tygrysem w łóżku, ma niewielkie potrzeby… Kiedyś owszem, ciągle było mu to w głowie, ale już nie jest młodzikiem.

Nie mogłam przyswoić tej informacji. To wywracało cały mój świat do góry nogami… Niemożliwe, przecież go kocham najbardziej na świecie. I on to doskonale wie. To przecież ja na studiach go wypatrzyłam i zdobyłam. To ja urodziłam mu dwoje dzieci, opiekowałam się nimi i pomagałam mu w pracy.

Ma u mnie jak u pana Boga za piecem! Moja mama zawsze mówiła, że o mężczyznę trzeba dbać jak o chore dziecko, bo wtedy nie będzie szukał u innej wygodniejszego gniazda. Więc zaharowywałam się, żeby mu było dobrze.

– No i jest taki wyposzczony – usłyszałam przyciszony głos blondi, że niby mówi w tajemnicy, tylko do ucha manikiurzystki. – Wyobraża pani sobie, że ona zawsze kazała mu zasłużyć na seks? Że to niby taka nagroda? Nawet jak było między nimi dobrze, na wakacjach, bez dzieci, to ona nigdy nie była chętna tak po prostu. Zawsze musiał robić z siebie idiotę albo coś jej kupować. Biedulek, jak on musiał cierpieć przez te lata…

– Moja mama na takie coś mówi małżeński burdel – odezwała się Anetka, moja kosmetyczka. – Facet niby w małżeństwie, a musi płacić za bara bara. To wcale nie takie rzadkie. Ma pani rację, to musi być zimna suka.

– No mówię przecież.

„Oni cenią tylko to, co przychodzi im z trudem, o co muszą walczyć, pamiętaj więc, córeczko, nie oddawaj się mu tylko dlatego, że on tego chce” – powtarzała mi mama.

Na początku naszego związku zapomniałam o tych radach mamy, pragnęłam Michała tak samo, jak on pragnął mnie. Ale przed ślubem mama przypomniała mi o tej zasadzie.

„Widzisz, skarbie, jeśli chcesz, by zawsze kochał cię tak mocno jak teraz, nie możesz pozwolić, by się tobą nasycił i znudził – przypominała mama. – Nie pozwól na to, byś mu się opatrzyła. Ja zrobiłam ten błąd z moim pierwszym mężem. Odszedł po trzech latach. A popatrz, jak cudownie się nam żyje z twoim ojcem. Jestem jego całym światem”.

No więc starałam się, by Michał się mną nie znudził, bym była dla niego zawsze obiektem pożądania, który musi wciąż zdobywać od nowa.

– Od dawna miał tego dość. A że to mężczyzna w pełni sił, z wigorem, to i ma potrzeby. Do żony już nie miał ochoty się dobierać, skutecznie przez te lata obrzydziła mu siebie, no to zaczął się rozglądać. I tak zobaczył mnie – roześmiała się perliście blondi, a ja miałam ochotę ją udusić. – Jutro wyjeżdżamy na tydzień na Majorkę. Żonie powiedział, że dyrektor wysyła go na konferencję. Myślę, że tam podejmiemy ostateczną decyzję. Ich dzieci są już dorosłe, więc on może myśleć już o własnym szczęściu.

Przecież ja myślałam o jego szczęściu! 

– Pani Iwonko… – odezwała się Aneta. – Strasznie pani dłoń drży, jeszcze panią zatnę.

Chciało mi się płakać, chciałam pobiec do domu, do męża i spytać, czy to wszystko prawda, czy po dwudziestu pięciu latach chce mnie zostawić… Przecież już wykupiłam tygodniowy pobyt w spa na naszą rocznicę ślubu. To miała być niespodzianka. Boże, on tego nienawidził… mówił mi to, ale przecież faceci generalnie nie dbają o siebie, więc trzeba to robić za nich, prawda?

Nie mogłam wybiec z gabinetu w zielonej masce na twarzy i farbie na włosach, więc następna godzina z okładem była torturą. Wreszcie zrobiono mnie na bóstwo, ale w środku byłam ruiną. Idąc do domu, układałam kolejne scenariusze mojej przemowy – że już nie będę zołzą, że niech mi powie, czego nie lubi, a się dostosuję. Że będę na jego każde skinienie…

W domu Michał pakował walizkę. Stanęłam w drzwiach sypialni. Popatrzył na mnie i odwrócił wzrok. Zawsze ja go pakowałam i normalnie podeszłabym do walizki, wyjęła to, co już włożył i zaczęła robić po swojemu, lepiej.

Teraz przypomniałam sobie, że na początku protestował, a potem w takich razach ręce jakoś mu opadały i wychodził z sypialni. Przypomniałam też sobie, że opowiadałam przyjaciółkom, jakiego to ja mam bezradnego męża – nawet spakować się na wyjazd służbowy sam nie potrafi…

– Mam samolot z samego rana – powiedział.

Wszystkie przygotowane wersje mowy wyleciały mi z głowy.

– Na Majorkę? – zapytałam bez sił.

Odłożył koszulę. Usiadł na łóżku i popatrzył na mnie smutno.

– Na Majorkę.

– Wrócisz?

– Nie sądzę.

– A jeśli się zmienię?

Nie odpowiedział od razu, jakby potrzebował czasu, by zajrzeć w głąb siebie i ocenić uczucia. Wreszcie pokręcił głową.

– Dziesięć lat temu skakałbym z radości. Teraz we mnie nie ma już żadnych dobrych uczuć. Pewnych rzeczy nie da się cofnąć.

Kiedy zabrał walizkę i wyszedł z mieszkania, wiedziałam, że on ma rację. Spieprzyłam swoje małżeństwo i nawet nie będę zwalać winy na mamę, bo przecież mam swój rozum, powinnam była myśleć. Następnym razem, przy następnej miłości – oby mi się zdarzyła – będę już mądrzejsza. 

Czytaj także:
„Tuż przed ślubem z Magdą zorientowałem się, że jestem gejem. Na dodatek, okazało się, że będziemy mieli dziecko”
„Agata była na każde moje skinienie. Gotowała mi, prała i sprzątała, a ja nie pisnąłem słowa, było mi z nią wygodnie”
„Kobiety grają na naszych uczuciach, udają szczęśliwe, a potem uciekają sprzed ołtarza, skazując nas na żałosne spojrzenia”

Redakcja poleca

REKLAMA