„Zatrudniłem u siebie teścia i teraz żałuję. Ma dwie lewe ręce i się obija, ale jak go zwolnię, będzie kwas w rodzinie”

mężczyzna, który ma problem z teściem fot. Adobe Stock, Kurhan
„Do czego się dotknął, partolił. Zamiast przyśpieszyć, opóźniał robotę, bo poprawki zajmują mnóstwo czasu. Na dodatek już po tygodniu poszedł na pierwsze chorobowe. Stwierdził, że bolą go plecy i musi odpocząć kilka dni. Bo nie ma ochoty trafić do szpitala z wypadniętym dyskiem”.
/ 26.12.2022 12:30
mężczyzna, który ma problem z teściem fot. Adobe Stock, Kurhan

W sumie to sam zaproponowałem teściowi pracę w swojej firmie remontowej. Lubiłem go i chciałem pomóc. Zakład, w którym pracował, upadł i od tamtej pory teść nie mógł znaleźć stałego zajęcia. Chodził, pytał, dzwonił. I wszędzie słyszał, że poszukują raczej młodszych. Był tym bardzo przybity.

– Mam dopiero 58 lat, a traktują mnie jak staruszka. A przecież sił i zdrowia mi nie brakuje. Dlaczego nikt mi nie chce dać szansy? – żalił się.

– Wziąłbym tatę do siebie, bo akurat potrzebujemy pomocnika. Sęk w tym, że tata nigdy nie pracował w budowlance – westchnąłem.

– Rzeczywiście, nie pracowałem, ale znam się na takiej robocie. W domu sam wszystko remontowałem i naprawiałem. Jak mi nie wierzysz, to zapytaj Aśki.

– Wierzę, wierzę, ale takie umiejętności mogą nie wystarczyć. Klienci są dziś bardzo wymagający. Chcą, żeby wszystko było zrobione fachowo, a nie po amatorsku…

– Mój drogi, fachowiec ze mnie całkiem niezły. Niejednego młodego przebiję. A jak nawet czegoś nie będę umiał, to w mig się nauczę. Zobaczysz, będziesz ze mnie zadowolony.

– I nie będzie tata zły, że to ja jestem szefem? – upewniłem się.

– No coś ty! Ty mówisz, ja słucham i zasuwam. To od kiedy mogę zacząć?  – wyciągnął do mnie rękę.

– Najlepiej od najbliższego poniedziałku… – uścisnąłem prawicę.

– Ale umowę ze mną podpiszesz? Zbieram papierki do emerytury…

– Spokojnie, podpiszę. U mnie wszyscy pracują legalnie.

–  No to jesteśmy dogadani – uśmiechnął się i wyciągnął z szafki butelkę czegoś mocniejszego.

Nic nie umie, a uczyć się nie chce

Po chwili już wznosiliśmy toast za naszą współpracę. Stukając się z teściem kieliszkiem, byłem z siebie bardzo zadowolony. Pomyślałem, że upiekłem kilka pieczeni na jednym ogniu. Nie tylko zyskałem wartościowego i wdzięcznego za szansę pracownika, ale zapunktowałem u żony i teściowej. Obie zamartwiały się bezrobociem teścia. Teraz miały problem z głowy.

Teść zjawił się w pracy w poniedziałek. I to był właściwie jedyny punkt umowy, którego dotrzymał. Szybko okazało się bowiem, że wbrew temu, co twierdził, ma bardzo blade pojęcie o remontach. Gdyby chociaż rzeczywiście chciał się uczyć. Ale nie… Niby słuchał, niby się przyglądał, gdy mu pokazywałem, co i jak trzeba zrobić, ale tak naprawdę myślał o niebieskich migdałach albo o tym, co mu teściowa na kolację szykuje.

Efekt? Do czego się dotknął, partolił. Zamiast przyśpieszyć, opóźniał robotę, bo poprawki zajmują mnóstwo czasu. Na dodatek już po tygodniu poszedł na pierwsze chorobowe. Stwierdził, że bolą go plecy i musi odpocząć kilka dni. Bo nie ma ochoty trafić do szpitala z wypadniętym dyskiem.

Aż mnie skręcało ze złości, bo terminy goniły, ale milczałem. Miałem nadzieję, że to tylko przejściowa niemoc i jak ojciec Aśki wróci, to będzie zasuwać jak inni. Ale i tu się zawiodłem.

Zamiast lepiej, było coraz gorzej. Doszło do tego, że teść już nawet nie udawał, że coś robi. Zamiast tego kręcił się po budowie i narzekał, że jest za stary na tak ciężką robotę. Nie podobało się to oczywiście innym pracownikom. Któregoś dnia podeszli do mnie pod koniec dniówki i oświadczyli zgodnych chórkiem, że nie zamierzają dłużej za niego pracować.

– Rozumiemy, szefie, że to pański teść… Ale nam potrzebny jest prawdziwy pomocnik, a nie obibok. Jak się nie weźmie do roboty, niech znika z budowy, bo już nie możemy na niego patrzeć – usłyszałem.

Obiecałem, że pogadam z teściem. Czułem, że to nie będzie łatwa rozmowa, ale nie miałem wyjścia. Bałem się, że chłopaki się zbuntują i odejdą do konkurencji. Poza tym, co tu ukrywać, nie stać mnie na utrzymywanie nieroba. Gdyby w ten sposób zachował się ktoś inny, dawno bym go wywalił.

W końcu zdobyłem się na rozmowę

Kilka dni później pojechaliśmy z teściem na ryby. Kiepsko brały, więc aby jakoś zabić czas, zaczęliśmy rozmawiać. Między innymi o pracy.

– Tato, chyba obaj popełniliśmy wielki błąd – zacząłem ostrożnie.

– Tak? – łypnął na mnie podejrzliwie.

– No, z twoim zatrudnieniem u mnie. Byłem pewien, że rzeczywiście palisz się do tej roboty. A teraz widzę, że nie masz do niej ani serca, ani siły.

– Rzeczywiście, wolałbym robić coś innego. Ale cóż… Jak się nie ma, co się lubi, to trzeba polubić, co się ma…

– A nie lepiej poszukać innej pracy?

– Zwariowałeś? Mam znowu wysłuchiwać, że jestem za stary? Nigdy! Wolę już harować jak wół na budowie, niż narażać się na nieprzyjemne komentarze – westchnął.

Miał taka minę, jakby dźwigał olbrzymi ciężar. Wziąłem głęboki oddech.

– Nie musisz harować jak wół. Wystarczy, że będziesz pracował. Uczciwie.

– A teraz, twoim zdaniem, nie pracuję? – znowu popatrzył podejrzliwie.

– Niestety, nie. Moi pracownicy skarżą się, że żadnego pożytku z ciebie nie ma. Bo albo jesteś na zwolnieniu, albo się obijasz – odparłem, starając się zachować spokój.

– A to bezczelne, podłe gady! Chyba im nie wierzysz?! – obruszył się.

Nastawił przeciwko mnie moją żonę i teściową

– Wierzę. Pracują u mnie nie od dziś. Poza tym sam dobrze widzę, co się dzieje. Albo więc naprawdę nauczysz się kłaść tynki, tato, malować i porządnie weźmiesz się do roboty, albo będziemy musieli się pożegnać.

– Mówisz poważnie? – nie dowierzał.

– Jak najpoważniej. Nie zamierzam dłużej płacić ci tylko za to, że przychodzisz do pracy.

– To wszystko, co masz mi do powiedzenia w tej sprawie? – patrzył na mnie wciąż zdziwiony.

– Wszystko – skinąłem głową.

– W takim razie wróćmy do łowienia – burknął i zaczął wpatrywać się w spławik. Do końca pobytu nad wodą prawie się nie odzywał.

W interesach nie ma miejsca na sentymenty

Czułem, że jest na mnie śmiertelnie obrażony, ale się tym nie przejmowałem. Byłem pewien, że jak sobie wszystko spokojnie przemyśli, to sam zrozumie, że wcale nie chciałem zrobić mu przykrości. Po prostu pilnowałem swoich interesów. Gdy więc skończyliśmy wędkowanie, odwiozłem go do domu i pojechałem do siebie. Otworzyłem drzwi i zderzyłem się z żoną. Była aż czerwona z wściekłości.

Nie spodziewałam się tego po tobie! Naprawdę, nie spodziewałam się, Karol! – wrzasnęła.

– Czego? – wybałuszyłem oczy.

– Przed chwilą dzwonił tata. Jak mogłeś go tak obrazić? Przecież zawsze się lubiliście i szanowaliście!

Ja go obraziłem? Kiedy?

– Gdy byliście nad jeziorem. Powiedział, że zwyzywałeś go od nierobów i darmozjadów. I że nikt nigdy nie sprawił mu takiej przykrości. Miał taki rozżalony głos, że aż mi się serce w plasterki krajało.

– Wcale go nie zwyzywałem. Po prostu zapowiedziałem, że jak nie weźmie się ostro to roboty, to go zwolnię – zacząłem tłumaczyć, ale żona szybko mi przerwała.

– No właśnie! Co cię napadło?! Chcesz, żeby biedak zawału dostał? Albo udaru? Natychmiast do niego zadzwoń i przeproś!

– Ani myślę! Nie zrobiłem niczego złego! Po prostu nie chcę wyrzucać naszych pieniędzy w błoto – odparowałem i wybiegłem z domu.

Bałem się, że jeśli zostanę choć minutę dłużej, to tak się pokłócę z Aśką, że przez miesiąc się do siebie nie będziemy odzywać.

Minął tydzień. Żona patrzy na mnie przychylniejszym okiem, bo gdy się uspokoiłem, wytłumaczyłem, dlaczego przeprowadziłem tamtą rozmowę z jej ojcem. Sama przyznała, że na moim miejscu zrobiłaby tak samo. A może nawet byłaby bardziej stanowcza i nieprzyjemna. A teść? Na razie nie pokazuje się w pracy. Podobno serce mu kołacze i ma wysokie ciśnienie. Gdy teściowa wręczała mi zwolnienie lekarskie, nie odezwała się ani słowem, ale patrzyła na mnie z takim wyrzutem, jakby to była moja wina.

Czy czuję się winny? Absolutnie nie. Ba, uważam, że to teść mnie wykorzystał oszukał. Ale tak jak obiecałem na rybach, dam mu jeszcze jedną szansę. Jeśli stawi się na budowie i pokaże, że zależy mu na pracy u mnie, zostanie. Jeśli nie, zwolnię go. I nie będę się oglądał na to, że jesteśmy rodziną. W interesach nie ma miejsca na sentymenty.

Czytaj także:
„Żona zmuszała mnie do pracy z teściem, bo było jej żal staruszka. Znosiłem to, bo w nocy dostawałem od niej rekompensatę”
„Co może być gorszego niż sam remont? Nadgorliwy szwagier, który najpierw schrzanił robotę, a potem jeszcze się obraził”
„Chciałem pomóc kuzynowi, więc załatwiłem mu pracę u siebie. Nie miałem pojęcia, że wpuściłem do kurnika lisa...”

Redakcja poleca

REKLAMA