Nigdy nie było mi tak źle jak dziś. Zamknęłam się w łazience i ryczałam jak głupia. Mam dwadzieścia pięć lat, dopiero zaczynam życie, a tu nagle test pokazuje dwie kreski. Jak mogłam dać się tak wpakować? I co teraz, gdy przyszłym tatą ma być jakiś gówniarz? A może jednak coś źle odczytałam i jest jeszcze jakaś nadzieja?
Zakochałam się
Widziałam siebie jako matkę bez partnera, która jest na skraju wytrzymałości. Tłuste włosy, wkurzeni rodzice, przyjaciele trzymający dystans i ani minuty wolnego. Naprawdę czeka mnie taki koszmar?
Najlepiej będzie spokojnie przemyśleć wszystko od początku. Powlokłam się do pokoju, rzuciłam na posłanie i wbiłam wzrok w górę. Oczywiście pierwszą osobą, która przyszła mi na myśl, był Paweł. Naprawdę go lubiłam, może nawet się zakochałam. Fajny chłopak, zabawny, ale też straszny dzieciak z milionem głupich pomysłów. Uwielbiał imprezować do rana, a potem spać pół dnia.
Nie przepuszczał żadnej okazji do zabawy. Nie musiał się martwić o pracę, ponieważ jego mama wciąż się nim opiekowała i dawała mu pieniądze. Jego tata zostawił ich dawno temu – zresztą był podobnym typem nieodpowiedzialnego marzyciela, który uciekał od rodzinnych zobowiązań. Do dziś zastanawiam się, co właściwie zobaczyłam w tym dwudziestolatku?
Był nieodpowiedzialny
W łóżku wszystko między nami działało doskonale. Ale to już nie jest ważne. Potrzebny jest mi partner, który zapewni stabilizację – zarówno mnie, jak i maleństwu. Mimo że Paweł skończył szkołę zawodową i mógł nieźle zarabiać, to zwyczajnie mu się nie chciało.
To jest główny problem – jego nagłe przypływy zapału i brak rozwagi sprawiają, że trudno mi uwierzyć, że będzie filarem rodziny. Rodzice? No cóż, może nie będą zachwyceni, ale jestem pewna, że pomogą. Tylko czy naprawdę chcę znowu polegać na ich wsparciu?
Odruchowo wystukałam SMS-a do Pawła, prosząc go o przyjście. W domu nikogo nie było, więc moglibyśmy spokojnie porozmawiać. Po godzinie dostałam dokładnie taką odpowiedź, jakiej się spodziewałam: „Kochana, dopiero co wstałem z łóżka i jestem kompletnie nieogarnięty. Może ty do mnie zajrzysz za godzinkę, jak dojdę do siebie?”.
Zbliżało się dwunasta. No tak, przecież wspominał wczoraj, że planuje całonocne granie z Jarkiem. Pewnie dopiero co zasnął po tej nocnej sesji.
Zastanawiałam się, od czego w ogóle zacząć to trudne spotkanie. Chciałam postawić sprawę jasno – albo się ogarnie, i pójdzie do roboty, albo się rozstajemy. Tylko co, jeśli zaakceptuje koniec naszej relacji?
Zaskoczyłam go
Dotarłam do niego około czternastej. Otworzył mi, ubrany jak zwykle w dres – ten sam, który nosił w dzień i w nocy. Od razu rzucało się w oczy jego zmęczenie.
– Cześć – przywitał mnie. – Sorry, ale dzisiaj jestem nieprzytomny. Całą noc graliśmy z Jarkiem i roznieśliśmy rywali. Nasza drużyna podskoczyła o trzy miejsca w globalnym rankingu.
Nie odezwałam się ani słowem. W sumie nie ogarniałam, o co mu chodzi. Rozsiedliśmy się w jego pokoju. Zaproponował mi browara, ale rzecz jasna powiedziałam „nie”. Spojrzał na mnie zaskoczony.
– Wszystko gra? Jakoś kiepsko dziś wyglądasz.
Wyciągnęłam test z torebki i podałam mu. Gapił się na kawałek plastiku, jakby zobaczył UFO. W końcu przeniósł wzrok na moją twarz, patrząc ze zmartwieniem.
– Ewka… Coś cię dopadło?
Byłam na granicy wytrzymałości i z trudem się powstrzymywałam. Miałam ochotę przyłożyć temu kretynowi. Wzięłam kilka uspokajających oddechów, żeby nie eksplodować ze złości.
– Tak, spodziewam się dziecka – wydusiłam przez zaciśnięte szczęki.
Musieliśmy to przemyśleć
Paweł wytrzeszczył oczy ze zdumienia. Z jego ust wydobywały się jedynie niewyraźne dźwięki.
– Ale jak to… myślałem, że… łykasz regularnie te… no… pigułki… – wreszcie wykrztusił.
– Każdy wie, że żadna metoda nie daje stuprocentowej pewności – odparłam.
– Co mamy teraz zrobić? – spojrzał na mnie kompletnie zagubiony.
Łzy cisnęły mi się do oczu, ale powstrzymałam je całą siłą woli. Nie mogłam okazać swojego zdenerwowania. W takiej chwili trzeba było zachować spokój.
– Też nie wiem – powiedziałam, wstając. – Zastanów się nad tym i odezwij się później.
Po tych słowach wyszłam z mieszkania, udając że wszystko jest w porządku. Nawet się nie ruszył, kiedy wychodziłam. Po powrocie do domu zastałam pustą chatę – starzy jeszcze nie wrócili.
Uznałam, że poczekam z mówieniem im o wszystkim, dopóki on nie zdecyduje, co dalej. Szczerze mówiąc, nie liczyłam na wiele z jego strony. Byłam pewna, że stchórzy i umyje ręce od problemu. Zostawi mnie samą sobie. Powie, że między nami koniec, bo przecież nie konsultowałam z nim zajścia w ciążę.
Opamiętał się
Dni mijały, a ja coraz bardziej upewniałam się w tym, że mnie zostawi. Kiedy po tygodniu ujrzałam go pod drzwiami, najpierw przeszło mi przez myśl, żeby udać, że mnie nie ma. Ciekawość jednak wygrała. Wpuściłam go do środka.
Popatrzyłam na niego bez wahania. Na początku Paweł spuścił wzrok, ale chwilę później zebrał się w sobie i spojrzał mi w oczy. Kiedy jednak zobaczył, jak bardzo jestem zła, natychmiast odwrócił głowę.
– Ewa… – zaczął. – Przepraszam, że tak długo się nie odzywałem. Ta sytuacja mnie kompletnie zaskoczyła. No wiesz, jestem młody, lubię się bawić i myślałem, że dziecko to koniec świata. Rozumiem, że to też nie jest dla ciebie dobry moment. Ale przemyślałem to na spokojnie… I zrozumiałem, że nie mogę się tak zachować.
Spuścił wzrok, nie patrząc mi w oczy.
– Nigdy nie będę taki, jak mój ojciec. Nie dopuszczę do tego, żebyście musieli znosić to samo, co ja i moja matka. Rozmawiałem z moim chrzestnym. Ma własną działalność w branży budowlanej. Obiecał mi robotę i wsparcie finansowe na różne szkolenia. Zależy mi na konkretnym fachu. I jeszcze jedno: pogadałem z mamą. Masz otwartą drogę, żeby się do nas wprowadzić. Zamieszkamy na górze, będę o was dbał. Błagam cię, powiedz tak.
Nie doceniłam go
Z niedowierzaniem słuchałam tego, co mówi. Kompletnie mnie zatkało, gdy wyciągnął czerwone pudełeczko w formie serduszka. Kiedy zobaczyłam jego zawartość, łzy same popłynęły mi po policzkach. W środku znajdował się pierścionek zaręczynowy.
– Nie musisz decydować od razu. Możemy… właściwie powinniśmy dać sobie chwilę na przemyślenie tego wszystkiego.
Szczerze mówiąc, zawsze inaczej wyobrażałam sobie moment zaręczyn, ale radość, która mnie wtedy zalała, była nie do opisania. Paweł udowodnił, że jest prawdziwym mężczyzną.
– Też przepraszam – powiedziałam ledwo słyszalnym głosem, wtulając się w jego ramiona.
– Za co ty mnie przepraszasz?
– Opowiem ci o tym później.
Szczerze mówiąc, nie liczyłam na wiele z jego strony. Byłam pewna, że stchórzy i umyje ręce od problemu. Zostawi mnie samą sobie. Powie, że między nami koniec, bo przecież nie konsultowałam z nim zajścia w ciążę.
Agnieszka, 25 lat
Czytaj także:
„Chciałam zaoszczędzić na świętach, a zrobiłam z siebie pośmiewisko. Teściowa nigdy nie zapomni mi tegorocznej Wigilii”
„Córka jest jak magnes na nieudaczników. Sprowadza do domu kochasiów w potrzebie, bo podoba jej się zabawa w samarytankę”
„Teściowa odebrała mi męża, lecz nie pozwolę, by mieszała wnukom w głowach. Mogą raz na zawsze pożegnać się z babcią”